Mastodont walczy o swoje
Polub "Gońca" na fejsbuku!
Ludzie, nienawykli do poważnego traktowania własnych wyborów politycznych, nieudzielający się w życiu społecznym, oddają głosy czy często udzielają poparcia, kierując się najbardziej "kosmicznymi" przesłankami – a to dlatego, że lider partii jest opalony i chodzi sprężystym krokiem, a to dlatego, że jego żona pochodzi z tego samego miasteczka co nasza, a to wreszcie dlatego, że jest miły dla zwierząt futerkowych. Przesadzam, ale tylko trochę. Zmęczony gadającymi głowami, pustosłowiem, skomplikowanymi wywodami o prostych rzeczach, tzw. elektorat ma tendencję podążać tam, gdzie jest jasno, kolorowo i gra muzyka.
"Forbes" oskarża Żydów o megageszeft w III RP
We wrześniowym numerze "Forbes", w artykule "Kadisz za milion dolarów" Wojciech Surmacz we współpracy z Nissan Tzur oskarżył Żydów o megageszeft, jakiego mieli się rzekomo dopuścić w III RP w związku z majątkiem, jaki rząd III PR przekazał gminom żydowskim z 1997 roku.
Majątek, który chcą przejąć Żydzi, ma być wart, zdaniem "Forbes", ponad 1.000.000.000 dolarów. Żydzi dostali już, według ustaleń miesięcznika, 500 nieruchomości, często zabytkowych – synagog, mykw, ubojni rytualnych i cmentarzy. Uzyskane pieniądze, zdaniem Wojciecha Surmacza, trafiły nie na cele zachowania zabytków kultury żydowskiej, a na konta Związku Wyznaniowych Gmin Żydowskich i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego.
Informacje o sprzedaży synagog i cmentarzy potwierdził "Forbes" Jakub Szadaj, lider Niezależnej Gminy Wyznania Mojżeszowego.
Właściwe nazywanie świata
Aby można było kształtować przestrzeń publiczną, nie oglądając się na przyzwoitość, najpierw należy ludziom przyzwoitym zohydzić działanie w tej przestrzeni.
Na przykład zawłaszczając i manipulując pojęciami, w taki sposób, by człowiek oszukiwany pochwalał oszustwo, samemu i z ochotą biorąc udział w działaniach druzgoczących podstawy egzystencji jego i jego wspólnoty. Właśnie na tym polega rekord świata kulturowego kanibalizmu: mózgi nieszczęśnikom przypiekać na tyle sprytnie, aby przypiekani z rusztu oklaskiwali przypiekających.
Propaganda kłamstwa
W popierającej PiS "Gazecie Polskiej Codziennie" ukazał się tekst mówiący, że przedstawiciel Rosji w UE miał powiedzieć, że to Rosjanie obalili rząd premiera Kaczyńskiego. Że dyplomaci często kłamią nie nowina, ale by polska gazeta bez zająknięcia powtarzała czyjeś KŁAMSTWA, to tego dawno nie było.
Że Ruscy chcą Polską manewrować, podobnie jak to robią jankesi, to nic nowego, ale kto jak kto, ale ludzie pana Sakiewicza powinni mieć lepszą pamięć.
Prawda jest taka, że pan Kaczyński pokłócił się z koalicjantami LPR i Samoobroną i potem pewny wygranych wyborów załatwił rozwiązanie parlamentu. Pan Henryk Pająk, płodny pisarz z Lublina, twierdzi, że zrobił to na zalecenie nowojorskich Żydów.
Czy pan Sakiewicz nie zdaje sobie sprawy, że puszczanie takich bzdur podważa wiarygodność jego pisma?
Polska Ojczyzną Polaków cz. III
Notoryczny lament, przetaczający się przez większość witryn internetowych, jest złym objawem świadczącym o bezradności Polaków. Niesie on jedynie defetyzm i prowadzi nas do otępienia, porównywalnego do otępienia bitych na galerach niewolników tkwiących w beznadziei.
My bici jesteśmy po sumieniu, duszy, godności i w tej bezradności systematycznie tracimy pojęcie znaczenia tych wartości. Toniemy w informacjach na temat otaczającego nas zła, wymieniając je między sobą. Przez długi okres sądziłem, że taki przepływ informacji jest wielkim dobrem. Obecnie myślę trochę inaczej, bo w tej powodzi można stać się psychicznym topielcem. Człowiek w miarę zorganizowany, po uzyskaniu tylko paru sygnałów ostrzegawczych reaguje natychmiast.
Jedność moralno-polityczna zagrożona
Ach, wszystko niedobrze! To znaczy – z jednej strony dobrze, bo cóż złego może być w Światowym Szczycie Laureatów Pokojowej Nagrody Nobla, jaki w dniach ostatnich odbył się w Warszawie?
Nic złego w tym nie ma i być nie może, bo – po pierwsze – Warszawa, którą Stanisław Cat-Mackiewicz nazywał "małym żydowskim miasteczkiem na niemieckim pograniczu", na tym zjeździe noblistów niezwykle zyskała prestiżowo tym bardziej, że przedmiotem ich obrad było nowe urządzenie świata, uzupełnione i poprawione. Co prawda pomysły na lepsze urządzenie świata poszły w rozmaitych kierunkach, co przypomniało nieco budowę biblijnej wieży Babel i na przykład jedna noblistka postulowała likwidację NATO, podczas gdy były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa, który na Szczycie brylował, zaproponował, by w ramach tworzenia parlamentu i rządu światowego NATO zostało tylko przekształcone w "ministerstwo globalnej obrony", w ramach którego wyznaczeni generałowie prowadziliby nieubłagana walkę z rasizmem i antysemityzmem.
O co warto walczyć?
Mój kuzyn, nie jakiś tam daleki pociotek, ale bliski krewny – nasi rodzice byli rodzeństwem – jest znanym w Polsce pisarzem, który wydał kilka książek o problematyce historycznej. Jedną z nich jest hamletyzująca praca pod chwytliwym tytułem "Bić się czy nie bić?". Kilkanaście lat temu był to bestseller, bo tematyka okołopowstaniowa po PRL-owskiej ciszy wzbudzała duże zainteresowanie. Teraz pełno tego tematu i wielu mądrali na ten temat dywaguje.
T. Łubieński, bo o nim mowa, powrócił ostatnio do dawnego tytułu, uaktualniając go w felietonie "Bić się czy nie bić dzisiaj?". Nawet jednak w oryginalnej formie pytanie otwierało się niejako na przyszłość. Bo omawiając celowość zadziorności powstańców w listopadzie, styczniu i warszawskim sierpniu – powinien książkę zatytułować inaczej: "Było nam się być czy nie było?". Mój szanowny kuzyn jest jednak polonistą i taki tytuł uznałby zapewne za niezdarny, choć na pewno bardziej adekwatny do tamtej książkowej tematyki. Stawiając kropkę nad i, w felietonie dodał więc słowo "dzisiaj", co należy rozumieć – w obecnej polskiej rzeczywistości. Ale z kim? Tata prać?
Historyk się tłumaczy
Na łamach olsztyńskiego miesięcznika "Debata", w którego nagłówku tudzież widnieje motto Józefa Mackiewicza "tylko prawda jest ciekawa", ukazał się artykuł naświetlający życiorys Władysława Ogrodzińskiego, historyka, prozaika i "działacza społecznego".
Paweł Warot, młody historyk IPN, postanowił przyjrzeć się owej "działalności społecznej" Ogrodzińskiego. Prześladowany w czasie II wojny światowej przez okupanta niemieckiego, pisarz po wojnie bardzo dobrze zadomowił się w nowej rzeczywistości okupacyjnej.
Po pierwsze: Przyzwoitość
Rzeczywiste zagrożenie pedofilią leży poza Kościołem, to jasne. Gdzie? Po stronie ludzi podłych. Wśród ideologicznych sukcesorów Gramsciego czy innych kreatur, zaczadzonych marksizmem kulturowym. Wszędzie tam, gdzie niszczy się zdrową rodzinę, odbierając najmłodszym dzieciństwo.
Mimo tych oczywistości, mimo faktu, że nie sposób czym innym niż złą wolą tłumaczyć krytyki Kościoła, biorącej się z przenoszenia na Kościół win szubrawców w koloratkach, sprzeniewierzających się nauczaniu Chrystusa, mamy w Polsce do czynienia ze spotęgowaniem nagonki na Kościół. Ale "Kościół nie jest wylęgarnią pedofilów. Czasem słyszy się podobne opinie i pewnie chciałoby się taki obraz stworzyć. Ale duchowni to są ludzie, którzy wychowują do czystości i godnego poszanowania każdej osoby ludzkiej" – jak to przypomniał prymas Józef Kowalczyk.
Błędy Becka
Pan Krzysztof Mazur w tygodniku "Najwyższy Czas" zamieścił tekst pt. "Obłęd 1938", gdzie krytykuje postępowanie władz Polski względem Czechosłowacji po Monachium.
Niestety, autor gubi wiele ważnych informacji, przede wszystkim pisze bardzo oględnie o stosunkach Pragi do Polski w dwudziestoleciu, a to legło u podstaw tego, co stało się we wrześniu 1938 r. Przypomnę więc Czytelnikom o najeździe wojsk czechosłowackich w styczniu 1919 r. na Zaolzie zamieszkane głównie przez Polaków i o morderstwach po nim działaczy polskich z tego terenu. Dalej, gdy misja angielska z lordem Oberonem jechała do Polski w 1920 r., to prezydent Masaryk nakłaniał ich, by nie dawali pomocy Polakom i natarli na Polskę, podchodząc pod Kraków i wymuszając w sierpniu ustępstwa. Ba, na dodatek Czesi odmówili przejścia kawalerii węgierskiej na pomoc Polsce w lipcu tego roku.