farolwebad1

A+ A A-
Porady

Porady

piątek, 26 kwiecień 2013 19:47

Grzywna

Napisane przez

Izabela EmbaloDziś chciałabym się z Państwem podzielić pewnymi informacjami, które nie dotyczą prawa imigracyjnego, ale wiążą się z procedurą przekraczania kanadyjskiej granicy i mogą okazać się praktyczne.

Oglądałam niedawno dokumentalny program o działalności kanadyjskiej straży granicznej (Canadian Border Services Agency) oraz kanadyjskich celników (Canada Custom Agency).Program pokazuje perypetie podróżnych z różnych krajów świata, którzy przybywają do Kanady w różnych celach. Niektórzy są zwykłymi turystami, inni chcą odwiedzić rodzinę i znajomych, jeszcze inni mają intencję podjęcia nielegalnej pracy...

Jeden epizod opowiadał historię kobiety z Indii, przy której urzędnicy znaleźli niezadeklarowaną kwotę pieniędzy (ponad 10 tysięcy dolarów). Ponieważ podróżna nie zgłosiła wwożonej do Kanady gotówki, całość została skonfiskowana przez kanadyjskich urzędników. Możliwość konfiskaty gotówki może także zaistnieć w sytuacji wywożenia pieniędzy z Kanady. Grzywna za niezadeklarowanie gotówki może wynieść nawet 5 tysięcy dolarów.

Inny epizod pokazywał studenta z Chin, który przywiózł całą walizkę tanich chińskich zupek w proszku oraz suszonej kiełbasy. Podejrzewam, chciał on trochę na jedzeniu zaoszczędzić, ale ponieważ zupy były o smaku mięsnym, nie tylko zostały skonfiskowane, student otrzymał także grzywnę 800 dolarów. Urzędniczka zapytała go, czy było warto przywozić te zakazane produkty żywnościowe i zapłacić dość wysoką karę?

Piszę o tym, ponieważ wiele osób, także z Polski, nie jest świadomych obowiązujących w Kanadzie przepisów. Turyści z Polski przywożą na przykład niedozwolone produkty żywnościowe, w tym mięsne. Jednym udaje się w pewien sposób przemycić produkty, innym produkty zostają odebrane i podróżny musi zapłacić dość wysoką karę.

Warto zatem poinformować naszych gości, by nie przywozili ze sobą zakazanych produktów żywnościowych, także alkoholu i papierosów w niedozwolonej ilości. Podobnie z gotówką, która może być skonfiskowana przez straż graniczną. Można posiadać maksymalnie 10 000 dolarów w gotówce. Posiadanie zbyt dużej kwoty może także budzić podejrzenie posiadania pieniędzy z nielegalnych źródeł, co może być przyczyną imigracyjnego aresztu i innych przykrych perypetii na granicy, czego żadnemu turyście nie życzę.

Więcej przydatnych informacji na temat obowiązujących procedur granicznych można znaleźć na stronie:
http://www.cbsa-asfc.gc.ca/cpr-crp-eng.html

Izabela Embalo

OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJA-POBYTEM STAŁYM, WIZĄ PRACY LUB STUDENCKĄ, PROSIMY O KONTAKT Z NASZYM BIUREM:

416 515 2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEJ STRONY: WWW.EMIGRACJAKANADA.NET.

PRZYJMUJEMY TAKŻE W NIEKTÓRE WIECZORY ORAZ WEEKENDY. OFERUJEMY NIEDROGIE USŁUGI NOTARIALNE-COMMISSION OF OATH

The Immigration Network Canada
specjaliści prawa imigracyjnego Kanady
Canadian immigration law practitioners
1801-1 Yonge Street M5E 1W7 Toronto On
www.emigracjakanada.net
tel. 416-5152022
Skype: imigra.canada

niedziela, 21 kwiecień 2013 00:32

Jak bezpiecznie kupić nieruchomość w Polsce?

Napisane przez

Skrzypek-PaliwodaSzanowni Czytelnicy,

przedstawiam Państwu kolejny artykuł z cyklu "POWROTY" – cyklu dobrze przyjętego przez Czytelników "GOŃCA".

Zanim podejmiemy decyzję o zakupie nowego mieszkania czy domu w Polsce, należy dokładnie sprawdzić wiarygodność dewelopera i przeanalizować wszystkie dokumenty dotyczące inwestycji. Niektóre dane o przedsiębiorcy oraz inwestycji możemy uzyskać z powszechnie dostępnych rejestrów, tj. Krajowego Rejestru Sądowego albo z księgi wieczystej nieruchomości. Innych dane powinien nam dostarczyć deweloper, np. pozwolenie na budowę. Dane o inwestorze działającym w formie spółki prawa handlowego uzyskamy w Krajowym Rejestrze Sądowym, m.in. jej siedzibę, dane wspólników, sposób reprezentacji. Może się też zdarzyć, iż firma działa na rynku przez wynajętego pełnomocnika, np. przez pośrednika w obrocie nieruchomościami. W takiej sytuacji powinien on nam okazać oryginał dokumentu pełnomocnictwa. Niektórzy deweloperzy prowadzą działalność jako osoby fizyczne lub spółki cywilne i wtedy są zarejestrowani jedynie w ewidencji działalności gospodarczej prowadzonej przez organy gminy. Rejestry te są również jawne i powszechnie dostępne. W celu sprawdzenia wiarygodności finansowej dewelopera możemy go poprosić o sprawozdanie finansowe firmy za ostatni rok, zaświadczenia z ZUS i US o niezaleganiu w opłacaniu składek ubezpieczeniowych i podatków.

Sama inwestycja również wymaga sprawdzenia. Deweloper powinien nam okazać pozwolenie na budowę nie starsze niż trzyletnie. Pozwolenie na budowę zatwierdza bowiem projekt budowlany dewelopera. Wszelkie niezbędne informacje o nieruchomości znajdziemy w księdze wieczystej, która w większości kraju jest elektroniczna. Aby dokonać sprawdzenia stanu prawnego nieruchomości, musimy znać dokładny numer księgi. Urzędowym poświadczeniem stanu prawnego nieruchomości jest odpis księgi wydany przez Sąd wieczystoksięgowy. Księga wieczysta prowadzona jest przez sąd rejonowy, w okręgu którego znajduje się nieruchomość. Księga składa się z czterech części (działów), w których zapisane są różne informacje o nieruchomości. I tak, dział pierwszy to opis nieruchomości, dział drugi to informacja o aktualnym właścicielu, dział trzeci zawiera wpisy dotyczące ograniczonych praw rzeczowych czyli np. służebności drogi koniecznej, zaś dział czwarty zawiera informację o obciążeniach hipotecznych nieruchomości. Sprawdzanie księgi wieczystej najlepiej zlecić fachowcowi, który zna się na prawie, ponieważ każda drobna informacja, a nawet podkreślenie wymaga dokładnego sprawdzenia. Nie zawsze również wszystkie wpisy są widoczne od razu, czasem istnieją tylko wzmianki o złożonych wnioskach jeszcze niewpisanych. Stan nieruchomości ujawniony w księdze korzysta z rękojmi wiary publicznej ksiąg wieczystych.

Oznacza to, iż jest on dla nabywcy wiążący, nawet gdyby był niezgodny z rzeczywistym stanem prawnym. Chyba że była jakaś wzmianka w księdze lub nabywca był w złej wierze, tj. wiedział o niezgodności.

Przed zakupem należy zasięgnąć informacji o naszym deweloperze w ogólnie dostępnych źródłach, np. przez Internet. Obejrzeć jakieś jego inwestycje, posłuchać opinii wcześniejszych nabywców. Należy również obejrzeć okolicę budowy naszej nieruchomości, czy są szkoły, sklepy, dogodna komunikacja miejska, drogi dojazdowe do osiedla. Należy również sprawdzić stan zaawansowania budowy, czy widać pracujące ekipy, dostawy materiałów budowlanych.

Po przyjrzeniu się deweloperowi oraz inwestycji należy skupić się na umowie, którą oferuje nam do podpisania deweloper. Sprawdzenie zapisów takiej umowy najlepiej zlecić polskiemu prawnikowi, który dokładnie zna przepisy prawa i łatwo wyłapie czekające nas pułapki. W trakcie budowy podpisujemy najpierw umowę deweloperską, a dopiero po wybudowaniu nieruchomości umowę przenoszącą na nas własność. Umowę taką należy dokładnie przeczytać i przeanalizować, można również negocjować jej treść. Umowa deweloperska nie musi mieć formy notarialnej, choć forma ta jest bezpieczniejsza dla nabywcy. Pamiętajmy jednak, iż notariusz nie ma obowiązku sprawdzania stanu prawnego nieruchomości w księgach wieczystych oraz nie bada treści umowy pod kątem korzyści dla naszej osoby. Dlatego też treść takiej umowy, wcześniej udostępnionej nam przez dewelopera, bezwzględnie powinniśmy skonsultować z polskim adwokatem. Koszty umowy notarialnej ponosi zwykle kupujący.

W każdej umowie deweloperskiej powinny znaleźć się zapisy określające dewelopera i kupującego, dokładny adres inwestycji i opis części składowych mieszkania, opis standardu wykończenia oraz użytych materiałów, a także precyzyjne określenie ceny (netto i brutto). W umowie należy dokładnie ustalić harmonogram wpłat. Cena za mieszkanie powinna być określona jako cena za 1 m kw. W umowie należy również wskazać konkretną datę przeniesienia własności nieruchomości na kupującego. W razie opóźnienia należy przewidzieć odpowiednie kary umowne dla dewelopera. Należy pamiętać, iż roszczenie z umowy deweloperskiej zawartej w formie notarialnej o wybudowanie lokalu i przeniesienie jego własności na kupującego może być wpisane do księgi wieczystej nieruchomości, co znacząco wzmacnia prawa kupującego w przypadku nieuczciwości dewelopera.

Dużo bezpieczniej jest kupić mieszkanie lub dom już wybudowane przez dewelopera. Przy obecnym zastoju na rynku nieruchomości w Polsce i nadwyżce podaży nad popytem nietrudno już kupić gotowe nieruchomości. W tej sytuacji wpłacamy pieniądze za już wybudowany lokal i od razu deweloper przenosi na nas jego własności w formie notarialnej umowy sprzedaży. Odpada nam więc ryzyko inwestowania własnych środków i oczekiwania na rezultaty pracy dewelopera, które przecież mogą być różne.

Reasumując, proces zainwestowania własnych, często niemałych pieniędzy w kupno upragnionego domu lub mieszkania w Polsce, należy przeprowadzić bardzo ostrożnie. Bezwzględnie należy czytać umowy i korzystać z pomocy polskiego adwokata już na najwcześniejszym etapie transakcji, aby w przyszłości uniknąć problemów i chronić oszczędności swego życia przed nieuczciwymi przedsiębiorcami.

Monika Skrzypek-Paliwoda

Adwokat prowadząca w Polsce sprawy z zakresu nieruchomości
Kancelaria Adwokacka w Polsce
SEMPER LEX Prawo i Podatki
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.semperlex.pl
tel. 660-464-896

niedziela, 21 kwiecień 2013 00:16

Mój dom: Z agentem czy bez?

Napisane przez

maciekczaplinski– Trochę przewrotne pytanie. Czy warto sprzedawać dom poprzez agenta, czy lepiej robić to na własną rękę?

– Oczywiście, że zdecydowanie lepiej i bezpieczniej jest zatrudnić zawodowca. Owszem, czasami skuszeni wizją zaoszczędzenia na wynagrodzeniu płaconym agentom, czyli "commission", próbujemy robić to na własną rękę, ale zapominamy o całym szeregu problemów, na które możemy się narazić!

* Umowa kupna i sprzedaży jest ważnym kontraktem prawnym – nieznajomość prawa czy pewnych kruczków prawnych może narazić nas na straty finansowe albo spowodować, że umowa będzie nieważna.

* Brak umiejętności negocjacji często powoduje straty finansowe i nadmierną poufałość za strony potencjalnych klientów.

* Gorsza reklama na rynku – agenci wiedzą, jak najlepiej nieruchomość pokazać, by wywołała największe zainteresowanie.

* Zwykle agenci, którzy pracują z kupującymi, czyli reprezentujący "buyers" – omijają domy sprzedawane prywatnie, bo nie mają (najczęściej) oferowanego wynagrodzenia. Sprzedający prywatnie zwykle przez to tracą możliwość dotarcia do około 90 proc. rynku kupujących.

* Umawianie pokazów, robienie "open houses", ciągła potrzeba bycia dostępnym, jest to bardzo uciążliwe. Możemy wpuszczać do domu ludzi, którzy nawet nie kwalifikują się na zakup. Agenci mają system, który świetnie pracuje i pozwala unikać takich problemów.

* Na domy wystawiane "prywatnie" często dzwonią agenci, którzy chcą przejąć listing. Zwykle po 2 – 3 tygodniach prywatny listing zamienia się w MLS listing.

* Domy wystawiane poprzez system MLS zwykle uzyskują wyższe ceny niż sprzedawane prywatnie – tak więc agenci i tak "zarobią" na swoje wynagrodzenie.

 

– By wystawić dom na sprzedaż, należy podpisać kontrakt z agentem. Co taki kontrakt zawiera?

– Wprowadzając dom do sprzedaży, należy podpisać kontrakt z firmą brokerską. Nieruchomość może być sprzedawana za pomocą systemu "multiple listing" (MLS) albo przy pomocy "exclusive listing". W obu przypadkach obecnie podpisujemy taki sam kontrakt. Ale różnica pomiędzy "multiple listing" a "exclusive listing" jest zasadnicza. W pierwszym przypadku nieruchomość jest wprowadzana do specjalnej bazy danych, do której mają dostęp wszyscy agenci real estate (oraz wszyscy zainteresowani poprzez stronę realtor.ca). Powoduje to znakomitą reklamę na rynku i wśród potencjalnych klientów. W przypadku "exclusive listing" – nieruchomość nie jest wprowadzana w system komputerowy MLS – w związku z tym promocja jest ograniczona tylko do tego, co indywidualny agent może zaoferować, czyli najczęściej znaku przed nieruchomością, strony internetowej agenta czy ogłoszenia w prasie. Wiadomo, że "multiple system" ma zdecydowanie większą szansę powodzenia, z tym że niektórzy, chcąc przetestować rynek albo obniżyć koszty, zaczynają od "exclusive system".

Dokument ten określa podstawowe zależności pomiędzy właścicielem nieruchomości a firmą brokerską.

* Podpisany kontrakt daje wyłączne prawo do reprezentowania interesów właścicieli nieruchomości wybranej jednej firmie brokerskiej.

* Dokument określa wysokość wynagrodzenia, czyli "commission", płaconego dla firmy brokerskiej, która ma "listing", oraz tej firmy brokerskiej, która przyniesie ofertę.

* Określa on czas trwania kontraktu; w przypadku "multiple listing" wymagane minimum wynosi 60 dni; w przypadku "exclusive listing" nie ma wymaganego minimum.

* Kontrakt daje wyłączne prawo reklamowania powierzonego do sprzedaży domu zatrudnionej firmie między innymi poprzez umieszczenie domu w systemie MLS, umieszczenie znaku na sprzedaż, ogłoszenia prasowe.

* Podpisując kontrakt, właściciele zgadzają się udostępniać dom do pokazywania przez agentów zrzeszonych w Real Estate Board oraz ich klientom zainteresowanym zakupem.

* Firma sprzedająca nie jest odpowiedzialna za potencjalne zniszczenia dotyczące nieruchomości – chyba że wynikają one z ewidentnego zaniedbania agenta. Każda firma brokerska jest ubezpieczona i w wypadku zniszczeń z winy jej przedstawiciela – ubezpieczalnia pokryje straty.

* Właściciele zobowiązują się do kierowania wszystkich osób zainteresowanych nieruchomością do zatrudnionego agenta.

* Właściciel wyraża zgodę na udostępnienie wszystkich informacji dotyczących oferowanej do sprzedaży nieruchomości w systemie MLS.

Może zaistnieć sytuacja, że agent mający "listing" będzie reprezentował dwie strony – czyli będzie tak zwanym podwójnym agentem. Podpisując kontrakt, właściciele nieruchomości akceptują taką sytuację.

Kontrakt zawiera również paragraf dotyczący tak zwanego "holdover close". Oznacza to, że jeśli dom nie zostanie sprzedany i już po wygaśnięciu kontraktu właściciel sprzeda dom prywatnie jednej z osób oglądających dom w trakcie trwania kontraktu, może on być odpowiedzialny za wynagrodzenie dla agenta. Jeśli transakcja nastąpi w ciągu czasu określonego w trakcie podpisywania kontraktu.

Warto wiedzieć, że jeśli sprzedajemy tak zwany "matrymonial home" i na dokumentach własności domu występuje tylko jedno nazwisko, to po podpisaniu "listingu" przez obie osoby będące w związku, nie istnieje potrzeba w czasie negocjacji oferty otrzymania podpisu osoby nie będącej na dokumentach.

Kontrakt musi być podpisany przez wszystkich właścicieli, którzy są zarejestrowani na tytule własności, by był ważny. Po podpisaniu przez wszystkich właścicieli, jedna z kopii umowy musi zostać wręczona podpisującym. Jeśli to nie nastąpi – kontrakt może być unieważniony.

Maciek Czapliński

sobota, 20 kwiecień 2013 23:56

Opowieści z aresztu deportacyjnego: Dwaj desperaci

Napisane przez

Sporo było podobieństw między tymi dwoma mężczyznami. Obydwaj byli w podobnym wieku, około 45 lat. Obaj pochodzili z dawnego Związku Sowieckiego, z tym że Aleksander z Dalekiego Wschodu, a Wiktor z Ukrainy. Obaj byli Żydami, którzy po zmianach ustrojowych wyjechali z kraju rodzinnego do Ziemi Obiecanej, czyli Izraela. Obaj nosili niemieckie nazwiska, wprawdzie nie Rosenberg czy Goldberg, ale nazwiska te wskazywały wyraźnie, że ich przodkowie przenieśli się na wschód z ziem niemieckich. Albo zmienili nazwiska z typowo żydowskich, albo były to czasy, kiedy nie noszono nazwisk, a jedynie imiona i kiedy trzeba było przybrać jakieś nazwiska, to przodkowie naszych dwóch bohaterów wybrali typowe dla miejsca, w którym żyli, czyli niemieckie. Żydzi, nawet po przeniesieniu się lub wygnaniu z ziem niemieckich, nie zmieniali niemieckich nazwisk. Oni kochali naród niemiecki, utożsamiali się z kulturą tego narodu, choć zachowywali swoje, odrębne obyczaje. Do czasu.

Aleksander i Wiktor (czyli Sasza i Witia) byli niemieckimi Żydami żyjącymi w dawnym Związku Sowieckim, ale ich obyczaje bardziej przypominały ludzi sowieckich, niż przedstawicieli Narodu Wybranego. Nie respektowali oni nakazów religijnych obowiązujących Żydów: nie chodzili do synagogi, nie modlili się, jedli wieprzowinę i generalnie niekoszerne pokarmy, wzięli sobie za żony Rosjanki, nie znali języka hebrajskiego ani jidysz. Nie znali też języka niemieckiego, bo może myśleliby o wyjeździe do Niemiec wraz z kilkusettysięczną armią Niemców od wieków zamieszkujących ziemie carów rosyjskich, którzy powrócili do "Faterlandu".

sobota, 20 kwiecień 2013 20:39

POPULARNA ALBERTA

Napisane przez

Izabela EmbaloPomimo zimniejszego klimatu, Alberta staje się popularną prowincją imigracyjną z tego względu, że posiada korzystny program emigracyjny i spory deficyt kadrowy.

Imigracja do prowincji (program rządu prowincyjnego) daje możliwości tym, którzy nie mają praktycznie szans w prawie ogólnokrajowym - ważne jest, by osoby korzystające z programów prowincyjnych miały intencje stałego osiedlenia się właśnie tam. W przeciwnym razie, podanie o stałą rezydencję zostanie odrzucone.

A co proponuje imigrantom Alberta?

Istnieje kilka kategorii - możliwości ubiegania się. Każdy program ma określone wymogi, jedną z możliwości jest sponsorowanie przez pracodawcę - pracownicy wykwalifikowani.

W przypadku braku odpowiednich pracowników, osoby, które posiadają oferty pracy, mogą ubiegać się o pobyt stały. Pracodawcy muszą spełnić warunki prawne i zabezpieczyć pracownikowi odpowiednie wynagrodzenie. Pracownik musi posiadać doświadczenie w odpowiedniej klasie zawodowej oraz licencję - uprawnienia zawodowe w prowincji, jeśli są one wymagane.

UWAGA! Od nowego roku 2013 istnieje możliwość ubiegania się o pobyt stały już po 12 miesiącach zatrudnienia bez sponsorstwa pracodawcy. Warto sprawdzić, jakie są najnowsze przepisy imigracyjne, i wykorzystać nowe, istniejące szanse. Od nowego roku rząd proponuje także stałą imigrację przez stworzony program dla zagranicznych rzemieślników. Te dwie opcje prawne kreują możliwości nie tylko czasowego pobytu i zatrudnienia, ale stałego osiedlenia się w Kanadzie.

W odróżnieniu od naszej prowincji Ontario, Alberta przyjmuje kandydatów, którzy nie posiadają wyuczonych profesji i pracują w hotelarstwie, turystyce, gastronomii, na przykład: sprzątaczki hotelowe (room attendants), recepcjoniści (front desk clerks), kelnerzy etc.

Ciekawostką programu jest, że władze imigracyjne wymagają od kandydata znajomości języka angielskiego, skończenia szkoły średniej. Wymogi programowe mogą się zmienić, więc zanim kandydat złoży podanie imigracyjne, zalecam zawsze sprawdzić najnowsze, obowiązujące przepisy i wymogi prawne.

Prowincja przyjmuje także długodystansowych kierowców samochodów ciężarowych (haul truck drivers), ale kierowca musi posiadać kontrakt pracy w Albercie oraz opinię urzędu pracy o zaaprobowanym pracodawcy.

Osoby zainteresowane imigracją prosimy o kontakt,
Izabela Embalo
Licencjonowany Doradca Prawa Imigracyjnego
416 515 2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

The Immigration Network Canada
specjaliści prawa imigracyjnego Kanady
Canadian immigration law practitioners
1801-1 Yonge Street M5E 1W7 Toronto On
www.emigracjakanada.net
tel. 416-5152022
Skype: imigra.canada

sobota, 13 kwiecień 2013 00:10

Mój dom: Problemy z domem

Napisane przez

maciekczaplinskiKupując "starsze" nieruchomości, możemy spodziewać się pewnych problemów technicznych i środowiskowych. Czy możesz coś na ten temat powiedzieć?

Problemy techniczne mogą wystąpić nawet w relatywnie nowych domach, jeśli nie są one właściwie pielęgnowane. Zwykle podstawowe problemy są łatwe do wychwycenia w czasie rutynowej inspekcji technicznej domu. Natomiast problemy, o których chciałbym dziś powiedzieć, są czasami trudne do wychwycenia i nie są często widoczne na pierwszy rzut oka. Problemy te dotyczą zwykle starszych budynków.

* Zakopane w ziemi zbiorniki na olej opałowy. Jest to coraz rzadszy problem, ale ciągle od czasu do czasu – szczególnie na podmiejskich terenach – zdarzają się domki, w których "medium" opałowym był olej przechowywany w zbiorniku zakopanym w ziemi. Po latach taki zbiornik może zacząć przeciekać, gdyż rdza robi swoje. Oczywiste jest, że powodować może to ogromne skażenie terenu i, co za tym idzie, duże problemy techniczne. Domy takie są bardzo trudne do ubezpieczenia. W chwili obecnej wręcz wymagane jest usunięcie takiego zbiornika z ziemi i zastąpienie go nowym. Wiążą się z tym ogromne koszty.

* Aluminiowe okablowanie domu nie jest tak naprawdę problemem, ale media poprzez nagłaśnianie sprawy zrobiły z tego problem. Aluminium stosowano w końcowych latach 70., kiedy brakowało miedzi, bo ta była potrzebna do produkcji amunicji na wojnę w Wietnamie. Nie jest ono stosowane obecnie, ale ciągle spotykamy wiele domów z tym typem okablowania. Jeśli tylko zachowamy właściwe środki ostrożności, to nie będziemy mieli żadnych problemów. Wbrew powszechnej opinii, nie jest wcale trudno znaleźć firmę, która ubezpieczy nasz dom. Zwykle jednak będzie wymagana specjalna inspekcja przeprowadzona przez ESA (Electrical Safety Authority).

* UFFI – było używane jako środek izolacyjny w latach 70. Zostało ono wycofane całkowicie z użytku w Kanadzie w latach 80. Najbardziej rozpowszechniony środek ten był w latach 1975–78. W tym czasie ocieplono przy jego pomocy w Kanadzie około 100.000 domów. W tych latach istniał nawet specjalny program rządowy, który dopłacał właścicielom domów, by docieplali je przy pomocy UFFI. Okazało się, że ta początkowo cudowna izolacja wydzielała gaz – formaldehyd. Jego obecność została dość szybko połączona z podrażnieniami dróg oddechowych, chronicznym katarem, bólami głowy, ogólnym zmęczeniem, a nawet sugerowano, że może wywoływać ona raka. Spowodowało to prawdziwą panikę, do tego stopnia, że domy, które posiadały UFFI, stały się bardzo trudne do sprzedaży. Rząd federalny został zmuszony pod naporem opinii publicznej do wprowadzenia programu pomagającego finansowo właścicielom domów w usunięciu UFFI. Prowadzone intensywne badania laboratoryjne próbujące potwierdzić szkodliwość UFFI nigdy nie zakończyły się sukcesem. Okazało się, że gaz zawarty w piance, szybko ulegał rozpadowi. Po latach na skutek rozpadu i ulatniania się formaldehydu – problem praktycznie przestał istnieć. Warto dodać, że w USA UFFI zostało ponownie wprowadzone do użytku w 1983 roku, i jest powszechnie używanym materiałem izolacyjnym, gdyż nic nie potwierdziło jego szkodliwości.

* Vermiculite Insulation – była używana prawie przez 60 lat pod nazwą Zonollite. Zaprzestano jej używania w połowie lat 80. Liczbę domów zaizolowanych przy jej pomocy w Stanach i Kanadzie szacuje się na 16 milionów. Jest to mineralna izolacja wytwarzana z surowca pozyskiwanego ze złoża w miejscowości Libby w Montanie. Surowiec ten po poddaniu prażeniu zachowywał się podobnie jak popcorn i tworzył kryształy bardzo lekkie o dobrych właściwościach izolacyjnych. Używano jej jako sypkiej izolacji na poddaszach (attic) lub do izolacji ścian zewnętrznych zmieszanej z cementem. Oczywiście po jakimś czasie okazało się, że produkt ten zawiera stężenie azbestu do 1 proc. – i pojawił się kłopot. Często izolacja ta mylona jest z izolacją z celulozy, fiberglass czy rock wool. Rozpoznanie jest proste. Granulki mają kolor brązowo-różowy lub brązowo-srebrny i mają kształt małej harmonii.

* Azbest – od dawna jest on kojarzony jako materiał, który może powodować raka. Drobne pyłki azbestu wdychane, osadzają się w płucach. Jak wprowadzano azbest jako materiał izolacyjny, widziano jego świetne właściwości, odporność cieplna i niskie przewodnictwo ciepła. Większość domów, w których na przełomie wieku instalowano instalację wodną (kaloryfery), miało rury rozprowadzające gorącą wodę zawinięte matami azbestowymi – nadal jest to spotykane w wielu starych domach.

Zabawne jest to, że wpadamy w panikę, słysząc o potencjalnych skażeniach (które występują w znikomej liczbie domów), a tym samym zapominamy o właściwej wentylacji i wymianie powietrza w nowych domach. Na skutek wielkiej ilości sztucznych produktów używanych obecnie w budownictwie, jak i ze względu na to, że używamy w kółko tego samego powietrza – okazuje się, że może być ono skażone 100-krotnie bardziej niż to, co jest na zewnątrz naszych domów. Tak więc pamiętajmy o wentylacji i wymianie powietrza w naszych mieszkaniach!

Poważnym problemem naszych czasów są tak zwane "grow houses". Czyli domy, w których uprawiano trawkę (marihuanę).

Jest to ostatnio największym problemem, na który możemy natrafić. Najgorsze jest to, że często nie wiemy o problemie, zanim nie jest za późno.

Domy, w których uprawiano "trawkę" na większą skalę – mają problemy z grzybem, co może spowodować poważne konsekwencje zdrowotne, prawne oraz spadek wartości naszego domu. Jest to na tyle obszerny temat, że zajmiemy się tym innym razem.

Maciek Czapliński

Mississauga

piątek, 12 kwiecień 2013 23:40

Opowieści z aresztu deportacyjnego: Zbieżne losy

Napisane przez

Wiele ich różniło, ale i wiele łączyło. Oboje byli młodzi i pełni nadziei na ułożenie sobie pomyślnie życia. Przebywając w tym samym budynku i w tym samym czasie, nic o sobie nie wiedzieli. Ale o tym później.

Oboje pochodzili z dwóch krańców Polski. Maria urodziła się przed 23 laty w Zielonej Górze, a Paweł przed 25 laty w Przemyślu. Oboje ukończyli średnie szkoły gastronomiczne i przez pewien okres pracowali jakby w swoich zawodach w kuchniach restauracyjnych. Płace były marne, a stabilność pracy żadna. Pod byle pozorem tracili prace, szukali nowych, znajdowali, pracowali, znowu byli zwalniani, bo albo restauracja plajtowała, albo coś się im lub szefom nie podobało. Z pracą było ciężko w obu tych położonych na krańcach Polski miastach.

Oboje pochodzili z rodzin robotniczych. Rodzice nie mogli im zapewnić gładkiego startu. Dali im możliwość kształcenia się do pewnego poziomu, a później musieli sobie radzić. Wprawdzie mieli zapewnione mieszkanie u rodziców, czyli własne pokoiki, ale nic ponadto.

Oboje mieli typowo słowiańskie twarze i figury. Ona niewysoka, naturalna ciemna blondynka, z ładną zaokrągloną twarzą, szczupła, świeża, jakby ciągle dziewczęca. On powyżej średniego wzrostu, szatyn, ze sztucznie rozjaśnionymi końcówkami włosów, szczupły, ale umięśniony, w wyniku uprawiania sportów w latach szkolnych i wykonywania fizycznej pracy później.

Paweł, choćby dlatego że był trochę starszy, miał trochę bogatszy życiorys. Wyfrunął już dość wcześnie z domu na kilka miesięcy do Włoch, gdzie trochę się tułał, a trochę, w grupie kolegów, pracował dorywczo. Z kolei, po kilkumiesięcznym pobycie przy rodzicach i w następstwie braku pracy wyjechał do Anglii. Tam znalazł pracę przy rozbiórkach i prostych pracach remontowo-budowlanych. Po dwóch latach pobytu w Anglii wrócił do Polski, bo czuł taką potrzebę. W rodzinnym mieście zastał sytuację jeszcze gorszą, niż była przed wyjazdem. Pracy brak, nawet handel z Ukrainą się urwał, ale przybyło gangów własnych i mieszanych polsko-ukraińskich. Już myślał o powrocie do Anglii, gdzie miał zapewnione miejsce pracy, a tu przyszedł list od kolegi szkolnego, który mieszkał już na stałe w Kanadzie. Utrzymywali kontakt listowny i Paweł wyjawił koledze, że chętnie by go odwiedził. Nie miał wówczas na myśli jakiegoś stałego pobytu, a nawet dłuższego, ot, chciał zobaczyć, jak się żyje za oceanem. Kolega zapraszał go do siebie, zapewniając, że się fajnie razem zabawią.

Marysia (tak ją wołano w domu), kiedy nie było pracy w jej rodzinnym mieście, na jeden sezon letni wyjechała do pracy do nadmorskiej miejscowości wypoczynkowej nad Bałtykiem. Trochę zarobiła grosza, ale głównie otrzaskała się ze światem. Tam poznała sporo turystów niemieckich. Uczyła się niemieckiego w szkole, trochę się podszkoliła i była wysyłana do obsługi tych gości. Jeden z nich powiedział jej, że może jej pomóc w załatwieniu pracy w charakterze kelnerki w mieście, gdzie sam mieszkał. Dała mu adres domowy, a on dał jej swój. Podobał się jej ten młody, przystojny, około 30-letni mężczyzna. Widziała, że miał powodzenie u polskich dziewcząt, ale ona, zaharowana, nie widziała dla siebie szans. O dziwo, po powrocie do domu zastała kartkę od Willego, zapraszającą ją do pracy w podanej przez niego restauracji. Zadzwoniła, powołując się na znajomość z Willim. Właściciel potwierdził, że może ją zatrudnić, ale powinna stawić się do pracy najdalej za dwa tygodnie, bo odchodziła obecnie pracująca tam kelnerka.

Maria w podanym terminie stawiła się do pracy w środkowych Niemczech. Aby nie przedłużać tego wątku: pracę otrzymała, z Willim rozwinął się romans, który zakończył się po dwóch latach. Maria wróciła do domu, bogatsza w doświadczenia życiowe, otrzaskana ze światem i mająca na koncie trochę zaoszczędzonego grosza w twardej walucie. Jeszcze z Niemiec pisała do swojej kuzynki, na stałe mieszkającej w Toronto, że zamierza powrócić do Polski, ale chętnie by ją odwiedziła za kilka miesięcy w Kanadzie. Kuzynka przysłała zaproszenie.

Paweł przybył do Toronto rok wcześniej niż Maria. Faktycznie, kolega zapewnił mu ubaw przez dwa tygodnie. Paweł planował pobyt miesięczny, powrót do Polski i, jeśli nie znalazłby natychmiast pracy, planował powrót do Anglii. A tu przydarzyła mu się przygoda. Na jednej z prywatek poznał ładniutką Słowaczkę, tzn. Kanadyjkę urodzoną w Kanadzie w rodzinie słowackich imigrantów. Ta 18-letnia dziewczyna jeszcze chodziła do szkoły. Zabujali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Paweł zarzucił plany powrotu do Polski.

Kolega załatwił mu pracę w firmie zupełnie podobnej, jeśli chodzi o zakres robót, jak tej, w jakiej Paweł pracował w Anglii. Robotę więc Paweł znał, a i z językiem sobie już dobrze radził. Praca była dość ciężka. Właściciel – Polak nie zawsze miał zapewniony front robót i w takiej sytuacji Paweł był faktycznie bez pracy. W tych okresach mógł bardziej poświęcić czas swojej ukochanej dziewczynie. Po kilku miesiącach tej znajomości (i pięknego romansu) nastąpiło oficjalne okazanie Pawła rodzicom dziewczyny, a po kolejnych, odbyły się oficjalne zaręczyny. Rodzice postawili jednak jeden warunek: córka musi ukończyć college, czyli ślub miał się odbyć za rok.

Marysia też nie trafiła źle. Kuzynka okazała się życzliwa i opiekuńcza. Była starsza o dobre dziesięć lat od Marysi. Była panną, z przeszłością i doświadczeniem. Sama dość ładna, miała powodzenie u mężczyzn, ale ceniła sobie wolność. Kilka "narzeczeństw" jej się rozpadło, a więc stała się bardziej wyrachowana. Te doświadczenia postanowiła wykorzystać w urządzeniu Marysi w Kanadzie. Bo Marysia zdecydowała, że może tutaj pozostać pod skrzydłami zaradnej kuzynki. Ta załatwiła jej najpierw dorywczą pracę kelnerki w polskiej restauracji, wysłała na kurs języka angielskiego, a później załatwiła jej pracę w kilku halach bankietowych. Po pewnym czasie Marysia już mogła wybierać, którą pracę bierze, a którą nie. Pracowała po 50 godzin tygodniowo. Ale kuzynka nie tylko o takim urządzeniu Marysi myślała.

Tak Paweł, jak i Marysia po kilku miesiącach pobytu w Kanadzie udali się do polskich doradców imigracyjnych. Coś tam wypełnili, zapłacili po tysiąc pięćset dolarów, udali się z tymi doradcami do urzędów imigracyjnych, coś tam mówili o strachu przed powrotem do Polski, wypełnili jakieś dokumenty i wyszli zapewnieni przez doradców, że sprawy ich są na dobrej drodze. Na wszelki wypadek, za poradą doradców, podali inne adresy zamieszkania niż te, pod którymi faktycznie zamieszkiwali. Okazało się, że po kilku miesiącach przyszły listy z urzędu imigracyjnego na te podane adresy, o czym oboje nasi bohaterowie nie wiedzieli.

Marysia zaczęła ze swoją kuzynką "bywać". Najpierw byli to polskojęzyczni znajomi kuzynki, a później krąg zaczął się poszerzać o różne nacje. W miarę jak Marysia poznawała lepiej język angielski, zaczęła nawet bardziej lubić przebywać w kręgu "obcym" niż polonijnym. Jedno z takich spotkań zakończyło się czymś trwalszym. Przyczyną tego był trochę śniady imigrant z Południowej Ameryki. Znajomość przerodziła się w romans, przy aprobacie kuzynki, bo ten około 30-letni mężczyzna miał dobry zawód i dobrze poukładane w głowie. Romans miał się przerodzić w związek małżeński, ale plany zostały gwałtownie przerwane.

Marysia, wracając z kuzynką z przyjęcia urządzonego przez narzeczonego tej pierwszej, została wylegitymowana przez policjanta, który zatrzymał samochód kuzynki, prowadzony przez nią, do rutynowej kontroli. Dokumenty kuzynki nie budziły wątpliwości. Natomiast Marysia okazała bezmyślnie policjantowi swój polski paszport. Ten najpierw zaczął go kartkować, a następnie udał się do swojego radiowozu. Po pewnym czasie powrócił i oświadczył obu paniom, aby udały się z nim na komendę. Tam już czekały dwie urzędniczki imigracyjne, które aresztowały Marysię za nielegalny pobyt w Kanadzie. Po krótkim przesłuchaniu zawiozły ją do aresztu imigracyjnego.

Historia Pawła była podobna. On z kolei wracał z pracy, kiedy samochód prowadzony przez kolegę z pracy, został zatrzymany przez dwóch policjantów. Ci nie poprzestali tylko na kontroli dokumentów kierowcy, który pochodził z Afryki, ale przeszukali również dokładnie jego samochód. Okazało się, że jeden z policjantów jest polskiego pochodzenia. Poprosił o dokumenty Pawła. Ten je okazał. Policjant sprawdził coś w komputerze w radiowozie i już po chwili zakładał kajdanki na ręce Pawła. Zrobił to z nadmiarem energii, tak że kajdanki wrzynały się w ręce Pawła. O dziwo, wypuścił on drugiego, nielegalnego imigranta, też Polaka, który jechał też tym samochodem, ale on nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Widocznie policjantowi wystarczał jeden sukces w postaci Pawła. Po kilku godzinach Paweł wylądował, tego samego wieczoru co Maria, w areszcie imigracyjnym.

Nie znali się i nigdy nie poznali, a losy ich były jakże podobne. Oboje zostali po dwóch dniach wypuszczeni na wolność, po uiszczeniu kaucji przez narzeczonego Marii i przez kolegę Pawła. Oboje byli zdeterminowali osiedlić się w Kanadzie. Aby to się stało, musieli szybko zawrzeć związki małżeńskie, być sponsorowani przez współmałżonków, musieli wyjechać na mniej więcej pół roku z Kanady i oczekiwać w Polsce na obieg dokumentów. Wierzyć należy, że wszystko udało im się pozałatwiać i poszerzyli krąg Polonii kanadyjskiej.

Aleksander Łoś
Toronto

piątek, 12 kwiecień 2013 23:10

Internetowe pułapki

Napisane przez

Izabela EmbaloIstnieje tendencja, by informacje i porady uzyskiwać od innych w Internecie, często na różnych forach.

Niekiedy kontaktujący się z nami imigranci czy przychodzący na konsultacje klienci stwierdzają, że znają kanadyjskie prawo nieźle, bo już się orientowali w Internecie i czytali różne fora, komentarze. Ale kto jest autorem tych porad i wypowiedzi? Najczęściej osoby także zainteresowane pracą czy emigracją lub osoby, które przechodziły różnego typu imigracyjne procedury, dzielą się swoimi doświadczeniami.... Jednak należy wziąć pod uwagę, że prawo zmienia się nieustannie, każda sprawa powinna być analizowana indywidualnie, a możliwości jest wiele, ponieważ istnieją nie tylko programy federalne, a także prowincyjne.

Moim zdaniem, opinie internetowe oraz wszelkiego rodzaju porady, jeśli nie pochodzą z oficjalnych, rządowych lub profesjonalnych źródeł, należy traktować dość elastycznie, niektóre nawet z przymrużeniem oka.

Nie znaczy to, że czegoś praktycznego nie można się w innych miejscach dowiedzieć, ale niestety najczęściej osoba kierująca się głównie internetowymi,często anonimowymi i nieprofesjonalnymi informacjami, może być wprowadzona w poważny błąd. Słyszę wiele nawet niedorzecznych informacji o Kanadzie i kanadyjskim prawie, sama kiedyś próbowałam coś poczytać i rzeczywiście naprawdę mało jest rzetelnych, prawdziwych i konkretnych informacji, nawet jeśli adresat miał dobre intencje podzielenia się swoimi uwagami czy wiedzą.

Na przykład, jak można łatwo wprowadzić kogoś w błąd, wiele osób na forum opisuje, że wizy pracy są dostępne jedynie dla kandydatów do 35. roku życia. ZGADZA SIĘ, ALE TYLKO W JEDNYM MAŁYM PROGRAMIE IEC (International Experience Canada). Zainteresowani pracą w Kanadzie piszą do mnie w e-mailach ....wiem, że nie kwalifikuję się już na wizę pracy, bo mam 38 lat. NIEPRAWDA, MOŻNA UBIEGAĆ SIĘ O WIZĘ PRACY NAWET W PÓŹNIEJSZYM WIEKU...

Osoby, które nie znają kanadyjskiego prawa imigracyjnego, nie mogą wiedzieć, że istnieje wiele różnych programów i nie można ich wszystkich opisać w jednym komentarzu lub na jednym forum. Wiele też stron internetowych, nawet profesjonalnych firm, nie jest aktualizowanych.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na działalność nielegalnych "agentów" ogłaszających się w Internecie, niekiedy konkurencja wypisuje różne krzywdzące komentarze na innego, są także firmy, które płacą działkę swoim internetowym "naganiaczom", pozującym na pracodawców lub rekruterów pracy. Przestrzegam Państwa przed tą nie zawsze legalną i uczciwą działalnością. Można łatwo wpaść w internetową pułapkę...

"Naganiacze" i różni agenci zazwyczaj działają anonimowo lub podają tylko imię, telefon komórkowy i e-mail, więc nie można zbytnio sprawdzić licencji czy wiarygodności, potrafią w głowie nieźle nakręcić, tak że niedoświadczony, zdesperowany imigrant cieszy się, że znalazł odpowiedni kontakt w Kanadzie i niebawem załatwi sobie pracę i pobyt.

Pod wpływem skargi oszukanego klienta, zadzwoniłam do jednego z ogłaszających się "pracodawców", jaki ogłaszał się w polonijnej gazecie i w ogłoszeniach drobnych w Internecie. Ogłoszenie brzmiało, że firma/pracodawca oferuje pracę i pobyt stały. Atrakcyjna oferta! Pan w rozmowie namawiał gorąco na usługi TYLKO jednej firmy, fałszywie oczerniając i przestrzegając przed innymi, pomimo że są to rzetelni i licencjonowani adwokaci i fachowcy.

Zadzwoniłam także do tej zareklamowanej przez pana z ogłoszenia firmy i jak się okazało, pracodawca nie gwarantował i nie oferował pracy w swojej firmie, a za znalezienie pracy zarekomendowana firma z góry chciała niebagatelną sumę. A zatem ogłoszenie okazało się tanim, nieprofesjonalnym chwytem reklamowym. Naganiacz – prosty człowiek, jak wynikało z rozmowy, zostaje w ten sposób wykorzystywany (a raczej jego nieświadomość obowiązującego w Kanadzie prawa), wydaje mu się bowiem, że zarobi od reklamowanej firmy działkę, ale nie zdaje sobie sprawy, w jakie problemy może się uwikłać i że w końcu ktoś mu wytoczy proces sądowy na przykład za zniesławienie i nielegalną działalność świadczenia usług imigracyjnych.
Obecnie usługi imigracyjne osób nielicencjonowanych to poważne kryminalne wykroczenie.

Uważałabym także na ogłoszenia związane z załatwieniem wizy lub pobytu, w których nie podaje się dokładnie pełnego imienia i nazwiska konsultanta czy adwokata, adresu, telefonu. Sama nazwa firmy nie jest wystarczająca.

Licencję może mieć tylko konkretna, uprawniona osoba, a nie firma.

Izabela Embalo
Regulated Canadian Immigration Consultant

OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ LUB WIZĄ PRACY, STUDIÓW, POBYTEM CZASOWYM PROSIMY O KONTAKT
tel. 416 5152022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., Skype: imigra.canada
www.emigracjakanada.net

piątek, 05 kwiecień 2013 23:59

Mój dom: Losowanie mercedesa

Napisane przez

maciekczaplinski– Już wkrótce Domator Team będzie organizował swoją tradycyjną imprezę – losowanie samochodu. Czy możesz podać więcej detali?

Zacznijmy od terminu i miejsca! Losowanie odbędzie się 19 kwietnia 2013 roku – czyli za dwa tygodnie! Tym razem będzie to w Centrum Jana Pawła II, a początek imprezy to godzina 19.00. Jest to piątkowy wieczór!

Zasady są bardzo proste i niezmienne od 15 lat. Po pierwsze, w losowaniu w tym roku biorą udział Ci, którzy nabyli lub sprzedali nieruchomość za naszym pośrednictwem i przejmują nieruchomość przed 18 kwietnia 2013 roku.

Wszyscy uprawnieni do losowania otrzymali specjalne zaproszenia na tą imprezę. Zaproszenia zostały wysłane dwa tygodnie temu. Jeśli ktoś zawarł więcej niż jedną transakcję – otrzymuje odpowiednią liczbę kuponów do losowania. Jeśli ktoś uważa, że powinien dostać zaproszenie, a nie otrzymał go do dnia dzisiejszego, proszony jest o kontakt telefoniczny lub poprzez e-mail. Poczta czasami płata figle, ale wszystko można naprawić.

Impreza ma charakter uroczystego obiadu (na koszt domator team), w czasie którego przebiega losowanie głównej nagrody! Pomagał nam będzie w prowadzeniu imprezy zespół muzyczny. Będzie wiele ciekawych gości oraz oprócz Mercedesa B200 – przewidujemy nagrody pocieszenia! Wszyscy, którzy otrzymają zaproszenie – muszą przyjść osobiście na losowanie – lub jeśli nie mogą tego zrobić – powinni wysłać zastępców. Tylko zaproszenia tych osób, które przyjdą na losowanie, będą brały w nim udział. Proszę się nie spóźniać (za bardzo) – losy są przyjmowane do losowania tylko do godziny 19.40 i po rozpoczęciu losowania nie będzie możliwości dołożenia losów do bębna losującego.

Zasada losowania jest prosta. Losujemy ze wszystkich wrzuconych do bębna losującego – 12 przypadkowych losów finałowych. Następnie na zasadzie odwrotnej kolejności z tych finałowych losów – losujemy zwycięski los. Jak wspomniałem, odpadający z losowania otrzymują nagrody pocieszenia.
Są to zwykle dość znaczące nagrody, jak iPad, wycieczki, kosze ze smakołykami itd. Wiele nagród fundowanych jest przez nasz TEAM, ale są też liczne nagrody fundowane przez naszych sponsorów lub firmy, które z nami współpracują.

Jeśli ktoś chciałby ufundować nagrodę pocieszenia i jednocześnie zostać zaproszony na losowanie samochodu – proszony jest o kontakt. Jest to znakomita forma promocji swojej firmy. Serdecznie zapraszam.

 

– Czy pamiętasz wszystkich zwycięzców losowania hondy / mercedesa na przestrzeni lat?

Oczywiście, że tak. Z wieloma z nich spotykam się przy przeróżnych okazjach, żyjemy przecież w małym środowisku, i zawsze się okazuję, że ktoś nowo poznany zna kilku naszych znajomych! Nie będę tu wymieniał wszystkich zwycięzców, gdyż w tej chwili jest to już długa lista, ale jeśli któryś z nich dziś nas słucha, to serdecznie ich pozdrawiamy i oczywiście namawiamy do powtórki!

Maciek Czapliński

905-278-0007

piątek, 05 kwiecień 2013 21:34

Opowieści z aresztu deportacyjnego

Napisane przez

Czy ktoś kiedyś zastanawiał się, skąd przybyli legendarni założyciele Warszawy? Ona miała mieć na imię Sawa, a on Wars. A wszak te imiona nigdy nie występowały na terenach polskich, nawet w pradziejach. Mogli więc to być przybysze z dalekiego południa lub południowego wschodu. Swoje przypuszczenia uściślę. Mogły to być tereny dzisiejszej Rumunii. Dlaczego?

Na przełomie starej i nowej ery tereny dzisiejszej Rumunii stanowiły najdalsze rubieże północno-wschodnie Imperium Rzymskiego. Rzymianie najpierw walczyli z mieszkającymi tam Dakami, a następnie ich ucywilizowali. Był to też teren zsyłek kryminalistów z Rzymu. Tam, w trudnych warunkach klimatycznych i w ogniu ciągłych walk, mieli płacić za swoje przewinienia.

To wszystko przyszło mi na myśl, kiedy w areszcie imigracyjnym pojawiła się Sava Livia, młoda, około 23-letnia Rumunka. Piękna jak bóstwo, za którym skręcały się automatycznie głowy nie tylko męskiej części personelu, ale również kobiety komentowały z nutą zazdrości: "to musi być modelka". Rzeczywiście poruszała się z gracją modelki lub zdeklasowanej księżniczki. Mimo swojego wysokiego wzrostu (około 178 cm) szła wyprostowana jak struna, ale jednocześnie nie sztywno, a wręcz miękko, naturalnie. Długie nogi i zgrabny tułów utrzymywał kształtną główkę, z rozjaśnionymi na blond włosami. Imię Sava skojarzyło mi się z protoplastką Warszawy, a nazwisko z pierwszą cesarzową rzymską, żoną Augusta Oktawiana. Ta młoda Rumunka nosiła takie samo nazwisko jak imię tej cesarzowej "poza wszelkimi podejrzeniami". Skąd wzięła się ta piękność w tak ponurym miejscu jak areszt imigracyjny?

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.