Protestuję. Nie jestem ratlerkiem!
Od kilkunastu dni media w Polsce pisały i mówiły o zamierzonym przejeździe przez Polskę motocyklistów rosyjskich, czyli tak zwanej grupy "Nocne Wilki", której docelowym miastem miał być Berlin. Po drodze mieli oni odwiedzać cmentarze żołnierzy sowieckich z czasu drugiej wojny światowej. Większość mediów w Polsce zrobiła nagonkę na tę grupę motocyklistów rosyjskich. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych odmówiło wiz i wjazdu tym ludziom na teren Polski.
Uważam odmówienie wiz i wjazdu tym ludziom na teren Polski za podłość. Zabranianie ludziom odwiedzania grobów osób, które uważają za swoich bliskich. Tak się nie robi. Mamy w Polsce trzy najbardziej rodzinnie obchodzone święta: Boże Narodzenie, Wielkanoc i Wszystkich Świętych. I mamy dni wolne od pracy, spotykamy się i odwiedzamy. Dzień Wszystkich Świętych ma w Polsce i dla Polaków specjalne znaczenie. Jest to tradycja i religijna, i rodzinna, i historyczna. I teraz my, którzy z takim szacunkiem odnosimy się na poziomie rodzinnym, indywidualnym do święta Wszystkich Świętych, nagle zachowujemy się jak poganie i zabraniamy ludziom innej nacji odwiedzenia grobów tych, których oni uważają za swoich bliskich.
An introduction to the thought of George Parkin Grant (1)
George Grant is a conceptually complex Canadian critic of technology and America who may appeal to different parts of the political spectrum.
George Parkin Grant (1918-1988) is one of the rarest of birds -- a conservative Canadian nationalist philosopher. George Parkin Grant (who usually called himself George Grant) is virtually unknown outside Canada, and should not be confused with the American conservative writer of the same first and last name. The exploration of the combination of the four words used to describe George Grant – conservative, Canadian, nationalist, philosopher -- will be the backbone of this essay.
Pracowita kadencja - Rozmowa z posłem Władysławem Lizoniem
– Kadencja dobiega końca, jak ją Pan ocenia, jak by ją Pan podsumował?
– Była bardzo pracowita. Mogę się pochwalić pewnymi osiągnięciami, zwłaszcza to, że mój private members bill przeszedł i stał się prawem.
– I mamy Dzień Jana Pawła II.
– Mamy Dzień. I cieszy fakt, że to się zakończyło sukcesem, bo właściwie mało tych propozycji prywatnych kończy się w ten sposób, większość gdzieś tam utyka.
Generalnie rzecz biorąc, bardzo pracowity okres. Dla mnie niesamowite doświadczenie.
– Co Pana zaskoczyło w tej pracy?
– Nie tyle zaskoczyło, co – powiedziałbym – tworzyło pewne frustracje. Ja z byłem z biznesu i jestem przyzwyczajony, żeby szybko decydować i iść do przodu. Tu niestety w tej demokracji tak nie jest. Często jak się jest na debacie, słyszy nie raz, nie dwa, nie trzy, ale kilkanaście razy to samo, to wiem z doświadczenia, że na każdym biznesowym spotkaniu po trzech razach prowadzący spotkanie by tę debatę zakończył. A w demokracji trzeba mówić, i to wszystko działa dosyć powoli. No ale tak system działa i cieszmy się, że mamy demokrację, bo chyba wszyscy, którzy doświadczyliśmy innego systemu rządów, nie chcielibyśmy do nich wracać.
Tak że to było takie najbardziej dla mnie zaskakujące, że to jest taki wolny proces.
Jakkolwiek myślę, że wiele działań jest skutecznych i kiedy są sytuacje, które wymagają działania, to rząd ma narzędzia do tego, żeby odpowiednio szybko działać. To jest takie połączenie i gdzieś jest to jednak wypośrodkowane.
Gloria in excelsis Deo
Niewielu ludzi poznało mnie na tyle, aby wiedzieć, że pasją mego życia jest zbadanie niezwykłych możliwości człowieka. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ miliardy ludzi pasjonują się niezwykłymi osiągnięciami sportowymi w czasie igrzysk olimpijskich. Ja natomiast od czasu, kiedy byłem nastolatkiem, postawiłem sobie za zadanie poznanie pracy mózgu i duszy, które są motorem naszych działań. Włącznie ze sportem.
Od 40 lat prowadzę własny biznes i dzięki temu miałem możliwość odbycia wielu podróży po świecie, w czasie których zawsze szukałem ciekawych ludzi i książek, dostarczających mi więcej wiedzy na temat nadzwyczajnych możliwości człowieka. Więcej informacji niż dała mi droga formalnej edukacji. Dzięki temu zacząłem szerzej postrzegać świat i jego niezwykłość.
Ontaryjska Partia Konserwatywna i Ontaryjska Partia Liberalna. Ani mru-mru!
9 maja ma odbyć się konwencja wyborcza Ontaryjskiej Partii Konserwatywnej, która ma wyłonić jej przywódcę po rezygnacji po przegranych wyborach jej byłego przewodniczącego, Tima Hudaka.
W tej chwili pozostało dwoje kandydatów do fotela przewodniczącego Ontaryjskiej Partii Konserwatywnej. Jedną osobą jest pani Christine Elliott, a drugą pan Patrick Brown.
10 kwietnia w ratuszu miasta Toronto odbyło się krótkie spotkanie pani Christine Elliott z przedstawicielami National Ethnic Press and Media Council of Canada. Po krótkim wprowadzeniu Christine Elliott poprosiła o pytania. Moje pytanie do niej brzmiało następująco: Gdyby pani wygrała wybory na stanowisko szefowej Ontaryjskiej Partii Konserwatywnej i gdyby Ontaryjska Partia Konserwatywna wygrała wybory do parlamentu prowincji Ontario, to czy odrzuciłaby pani wprowadzone przez Ontaryjską Partię Liberalną nowe zasady kształcenia dzieci w przedmiocie wychowania seksualnego?
Kompromitacja władz Polski
W poprzedni weekend był kolejny zlot gwiaździsty 30 000 polskich motocyklistów na Jasnej Górze organizowany przez Rajd Katyński, który co roku jeździ na tereny b. ZSRS, gdzie są groby naszych rodaków. Z zasady odwiedzają oni po drodze ośrodki polonijne i dają polskim dzieciom podarki.
Na spotkaniu przyjęto przez aklamację następujące oświadczenie: My, Polscy Motocykliści, zebrani na XII Zlocie Motocyklowym: Jasna Góra 2015 im. Księdza Ułana Zdzisława Jastrzębiec Peszkowskiego, potwierdzamy naszą solidarność ze wszystkimi motocyklistami świata. Zapewniamy na terytorium Polski bezpieczeństwo i gościnność.
Faszyzm na Czerskiej!
Jeśli tak dalej pójdzie, to zacznę czytać "Gazetę Wyborczą". Na scenie politycznej – nie tylko polskiej, przesuwają meble i wielu funkcjonariuszy zatrudnionych w koncernie nie dostaje na czas instrukcji. Zdarza im się więc nie zachować rewolucyjnej czujności i popełniać błędy.
Oto pan Jan Wróbel i pani Karolina Lewicka z TOK FM – radiostacji należącej do wydającego "Gazetę Wyborczą" koncernu Agora – postanowili zaprosić do programu kandydata na prezydenta RP, Grzegorza Brauna i, o zgrozo, dali mu mówić. Grzegorz Braun w samym jądrze Gwiazdy Śmierci w studiu przy ulicy Czerskiej – a jakże – powiedział kilka słów prawdy prosto w oczy zdumionych lemingów na co dzień karmionych paszą informacyjną koncernu "żydowskiej gazety dla Polaków".
Polityczna poprawność
Wszyscy na ogół wiemy, co ta definicja oznacza. To niewychylanie się publicznie z nawet uzasadnionymi opiniami, które mogłyby kogoś, jakąś grupę społeczną deprecjonować, stygmatyzować. Politpoprawność powinna w założeniu łagodzić obyczaje, uznając prawo każdego obywatela i grupy obywateli do bycia takim, takimi – jakimi chcą zgodnie ze swoimi poglądami, zwyczajami czy religią – być. Słowem nie zakłócajmy pluralizmu. Albowiem słuszne to jest i sprawiedliwe (niestety tylko w teorii – ale o tym potem), aby traktować wszystkich jednakowo.
Definicja politpoprawności jest zręczna i dość mocno już w mowie i piśmie ugruntowana. Ale czy poprawna? Raczej niezupełnie, bo polityka odnosi się do stosunków między państwami, a nie wewnętrznych relacji społecznych w tychże państwach. Można by zapytać, czy Rosja, rozciągająca się na przestrzeni tysięcy kilometrów kwadratowych, a mimo to próbująca wyrwać temu lub innemu sąsiadowi (pechowemu przez to imperialne sąsiedztwo) jeszcze kilometr czy dwa za miedzą – działa (pytanie retoryczne) politycznie poprawnie? Choć stricte na pewno właśnie politycznie. Natomiast relacje międzyludzkie, w których ocenie należy unikać stwierdzeń, że czarne jest czarne, a białe jest białe, trudno określić jako politykę sensu stricto. Jeśli politpoprawność nie jest polityczna, to czy przynajmniej jest poprawna społecznie? Przypuszczam, że wątpię.
Odblokować narodowy potencjał ekonomiczny - rozmowa ze Stanisławem Michalkiewiczem
– Panie Stanisławie, przyjechał Pan do nas kolejny, czwarty raz. Jest Pan – pozwolę sobie użyć tego terminu – felietonistą polonijnym, w tym sensie, że Pan doskonale zna środowisko polonijne, objeżdża Pan nasze skupiska na kilku kontynentach. Jak to wygląda z Pana perspektywy ten nasz naród, który – można by powiedzieć – jest sześćdziesięciomilionowy?
– W ostatnich latach, biorąc od uwagę również tę młodzieżową emigrację z Polski – to co najmniej połowa Polaków mieszka poza krajem. Ja rzeczywiście w ciągu ostatnich dziesięciu lat bardzo dużo środowisk polonijnych odwiedziłem. Nie tylko w Europie – tam byłem we Francji, w Niemczech i w Wielkiej Brytanii, i w Hiszpanii, i w Szwajcarii – tak że te środowiska polonijne w Europie trochę poznałem, a w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie też. No i w ubiegłym roku byłem w Australii, gdzie miałem spotkania w dziesięciu miastach australijskich. Byłem tam zaproszony przez dwie organizacje: Naszą Polonię i Związek Więźniów Politycznych, to emigracja już solidarnościowa. Tak że mogłem trochę się zorientować i w liczebności, i w nastrojach i poglądach politycznych tych skupisk emigracyjnych, które odwiedzałem.
"Oryginalność" obchodów rocznicy w Bykowni w artykule pt. "Rugi polskie"
Coraz bardziej znamienne stają się słowa Stanisława Wyspiańskiego z arcypolskiego dramatu "Wesele": "Co tam, panie, w polityce?". Nieśmiertelna odpowiedź "Chińczycy trzymają się mocno" staje się wszechogarniającą prawdą, tak samo jak mocne są układy międzypartyjno-państwowe.
Wizyta bowiem Prezydenta RP w Bykowni pod Kijowem wykazała z całą jaskrawością, jak płonne są nadzieje Polaków na dialog z Ojczyzną. Bykownia, czwarty Katyń. Ile ich jeszcze jest do odkrycia? Według ostatnich badań, to 3435 Polaków zamordowanych przez Stalina z ukraińskiej listy katyńskiej.
Ogólną liczbę ofiar okresu terroru komunistycznego ocenia się na 120 tys. W 2011 roku pogrzebano 492 Polaków wydobytych z dołów śmierci. Archeolodzy oszacowali liczbę polskich ofiar na tych strasznych 5 hektarach ziemi na 1700 osób. Dotąd reszty pochówków nie ustalono.