Nie jest dobrze...
„Nie jest dobrze, Marcinie” – powiedziała do Marcina krowa – co właśnie zmarły Sławomir Mrożek uwiecznił był w sztuce „Indyk”. Najwyraźniej musiały wspierać go jakieś proroctwa, bo wystarczy się rozejrzeć (si monumentum requiris circumspice), żeby przekonać się, że rzeczywiście – dobrze nie jest.
No bo jakże ma być dobrze, skoro tygodnik „Newsweek” kierowany przez samego pana red. Tomasza Lisa, co to w... małym paluszku ma wszystko, co z tą Polską i w ogóle, powołując się aż na dwa niezależne źródła najsampierw ogłasza o dymisji wicepremiera i ministra Finansów Jacka Vincenta Rostowskiego, kiedy poruszeni tą informacją uczeni politologowie zaczynają wieszczyć, że jeśli tak, to premier Tusk został „osamotniony” – a „tymczasem na mieście inne były już treście”, bo pan wicepremier-minister Jacek Vincent Rostowski ogłosił dementi, że mianowicie o żadnej dymisji nie ma mowy?
Polska Ojczyzną Polaków cz. I
W felietonie pt. Ostrzeżenie przedstawiłem konieczność odejścia z obszaru lamentu do fazy działań konstruktywnych.
Jest to zadanie trudne, bowiem życie dostarcza masę materiału stanowiącego bazę dla rozpaczy i znacznie mniej wskazówek do stworzenia programu poprawy. Nie dla każdego jest oczywistym, że Polska znajduje się w fazie rozbiorowej, ale dla uczestników wielu witryn internetowych wątpliwości w tej kwestii nie ma. Sugeruję zatem, by przynajmniej część swojego zaangażowania przypisali poszukiwaniom dróg wyjścia i sposobom dokonania zmian fundamentalnych. Zamiarem moim jest, by poniższe uwagi stały się podkładem do dyskusji nad programem partii narodowej, która powstać musi, jeżeli nie chcemy rezygnować z własnej Ojczyzny.
Zaprzańcy
Jednym z najbardziej uderzających w polskość zaniedbań państwa polskiego jest brak silnej polityki historycznej.
Kraj można podnieść, infrastrukturę gospodarczą odbudować, kapitał – wyemitować (pożyczyć pod przyszłą pracę). Serce kroi się na widok szabru i korupcji; na widok ruin zakładów pracy, jednak największy sztylet w polskie serce to brak polskiego wychowania, brak polskiej dumy. Polska nie będzie istnieć, jeśli Polacy nie będą mieli na nią ochoty; Polska nie będzie w stanie stworzyć samodzielnego ośrodka politycznego, jeśli Polacy nie będą mieli takich ambicji. To, aby nie mieli, jest oczywiście jednym z celów kampanii podejmowanych przez wrogie interesy.
Niepojęte
Okazuje się, że dwa tygodnie temu był w Polsce czołowy polakożerca imć Gross. Przyjechał na zaproszenie Instytutu Socjologii PAN na jakąś konferencje dotyczącą spraw polsko-żydowskich i, co najgorsze, był przyjęty przez prezesa IPN-u i fotografia ich obu obiegła kraj.
To wszystko było za pieniądze polskich podatników i pora by wreszcie ktoś powiedział prezesowi, IPN, podobnie jak zrobił to pan Cenckiewicz w prasie, że działał na szkodę kraju bo teraz nicpoń i kłamca będzie twierdził, że nie jest bandytą, bo przyjmują go oficjalne osoby w Polsce.
Trębacze w trąby dmą
"Na placu Piłsudskiego trębacze w trąby dmą. Tam wódz państwa polskiego przegląda armię swą" – śpiewało się w koszmarnych czasach sanacji, kiedy nie było wątpliwości, kto jest "wodzem państwa polskiego".
Żeby nikt nie miał wątpliwości, nawet zadekretowano, że marszałek Edward Rydz-Śmigły jest "drugą osobą w państwie", zaraz po prezydencie Ignacym Mościckim. Dzisiaj jest inaczej; konstytucja sobie, a życie sobie. Zresztą nawet i na gruncie konstytucji trudno odpowiedzieć na proste pytanie, kto mianowicie dowodzi wojskiem. Swego czasu próbowałem to sobie rozebrać z uwagą, ale im bardziej zagłębiałem się w konstytucyjne rozwiązania, tym bardziej oddalałem się od odpowiedzi na to, zdawałoby się, proste pytanie.
Pogłówne na Rokitę
Jan Maria Rokita przegrał jakiś proces, ale nie o kapelusz z samolotu Lufthansy, tylko o coś innego. Zdaje się, że chodziło o proces wytoczony przez byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego, w którym ten domagał się przeprosin, po tym jak były poseł zarzucił mu tuszowanie sprawy zabójstwa Tadeusza Wądołowskiego.
Jak tam było, tak było, w każdym bądź razie wyszło na to, że Rokita nie chce zapłacić (czy to za przeprosiny zamieszczone w gazetach, czy też dla poszkodowanego), wobec tego komornik zaczął dobierać się do jego majątku. Z pewnością nie jest to nic przyjemnego, ale nie on jeden tak ma.
99 lat potem
Jak od 33 lat po wojnie i ileś razy przedtem ci, którym jest droga tradycja tych, co poszli osamotnieni walczyć tyle lat temu, zebrali się najpierw w katedrze wawelskiej o 17 5 sierpnia na mszy rozpoczynającej kolejny marsz. Po mszy poszliśmy do krypty Srebrnych Dzwonów, gdzie leży trumna ze zwłokami Marszałka. Złożyliśmy mu hołd i odśpiewaliśmy marsz "Pierwsza Brygada".
Dalej część poszła na Oleandry, skąd 99 lat temu po koncentracji drużyn strzeleckich i Strzelca ruszyła o świcie szóstego Pierwsza Kompania Kadrowa. Powstała ona z wyboru Komendanta, który do niej wyselekcjonował kwiat obu organizacji, a dowództwo powierzył obywatelowi Kasprzyckiemu, który do Strzelca należał na studiach w Belgii i w porę powrócił do Krakowa.
Jak marksistowskie związki zabierają Polakom pracę
Budujący naszą cywilizację Grecy określali niegdyś mianem "polityki" działania prowadzone zgodnie z zasadami sztuki dla dobra ogółu, ale w chwili obecnej powszechniej akcentuje się agresywne podejście Marksa, wg którego tę robotę znamionuje chęć zdobycia władzy, bądź też uzyskania w niej decyzyjnego udziału – skutecznie, czyli wszelkim dostępnym sposobem.
Nie może być jednak inaczej, jako że ta z założenia zacna dziedzina ludzkiego życia zakłamywaniem znaczenia słów oraz deklarowanych celów przeważnie stoi, a w polityczne rejony udają się niemal wszyscy nie do solidnej orki na narodowym ugorze, ale po konfitury, które udało się zebrać na drodze przymusowych danin. Nadziani, by łup zabezpieczyć lub dać upust próżności. Goli, by się nachapać i podreperować ego.
Paradoksy kanikularne
Wakacje parlamentarne sprawiły, że najważniejszymi informacjami o życiu publicznym stają się doniesienia o męczeństwie pana redaktora Miecugowa, którego jakiś uczestnik Przystanku Woodstock uderzył w twarz pod pretekstem, że TVN kłamie – albo znowu rewelacja, że ktoś dostał posadę w telewizji.
Nie jest zresztą wykluczone, że między obydwoma tymi rewelacjami istnieje iunctim, bo skoro telewizja – wszystko jedno – TVN, Polsat, czy państwowa – kłamią, to znaczy, że ten, co dostał w telewizji posadę, musiał zostać przetestowany również pod tym kątem.
Powstańcze dylematy
Niedawno wspominaliśmy rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.
Aż do 1989 roku dyskusja wokół powstania toczyła się dwutorowo. Społeczeństwo polskie raczej in gremio utożsamiało się z ideą zrywu z 1944 roku. Armia Krajowa oraz zbrodnia w Katyniu stanowiły element tożsamościowy przeciwnika reżimu.