Cała władza w ręku mafii
Oglądałem w telewizorze fragment programu Elżbiety Jaworowicz, w którym to pokazano reportaż, jak to człowiek dzięki sfałszowanemu testamentowi został właścicielem ziemi wartej, o ile dobrze pamiętam, jakieś 30-40 mln. I to w Polsce, od 25 lat wolnej, jak zapewniał prezydent Bronisław Komorowski, "demokratycznym państwie prawa", w samym środku Unii Europejskiej, tej ostoi dobrobytu i praw człowieka, w którym to urzędnicy mieli chodzić i prosić się, aby ludzie przyjmowali dotacje, choćby z ociąganiem.
Reportażu całego nie oglądałem, więc mogę coś pomylić. Ale zdaje się, że wyglądało to tak. Zmarła kobieta, która posiadała ziemię w bardzo atrakcyjnym miejscu. A skoro tak, to w urzędzie, czy jakiejś prokuratorze, czy jakimś sądzie, nie pamiętam dokładnie, pojawił się człowiek i tam dostał klucze do domu, w którym nieboszczka mieszkała. A gdy już wszedł do tego domu, to natychmiast znalazł testament, w którym to zmarła przepisała mu cały majątek. Sąd ustalił, że co prawda świętej pamięci właścicielka fortuny ani nie napisała, ani nie podpisała testamentu, ale ze względu na to, że nie wiadomo, kto napisał i podpisał, to wszystko jest w porządku i właścicielem jest ów osobnik wskazany w sfałszowanym testamencie.
Raport Pelikana II
– Kapitanie Palszyczuk, sejf pusty.
– Rekomenduję Wojskową Akademię Techniczną i Fundację Pro Civili.
– Bentley, bądź poważny. Ile mleka wyssiesz ze zwiędłego cycka?
– To który bank kasujemy?
– Potrzebujemy więcej niż uda się wycisnąć z jednego czy dwóch skoków.
– Czyli sami zakładamy bank?
– Prościej przejąć już założony. Nadążasz za mną?
– Nadążam za każdym, generale. "Skoki" wyglądają obiecująco.
– Co? A, tak. No popatrz, jak pysznie wyszło. To dobry znak.
– A czy nasze moskiewskie wódożłopy...
– Mniej wiesz, mniej mówisz, w piecu nie umierasz. Mamy zielone światło, tyle ci wystarczy. Ruszaj.
Znajdujemy w tej historii wszystko, co w sensacyjnej historii koniecznie znaleźć się powinno.
Pedantycznie zaplanowane zbiegi okoliczności i zaskakujące zwroty akcji. Przemoc, krew, łzy i strach. Bezczynność instytucji państwowych i nie byle jakie medale, przypinane do nie byle jakich piersi przez nie byle jakie palce.
Autotomia
Łukaszenka, będąc prawdziwym białoruskim patriotą i dalekowzrocznym politykiem, spotkał się 17 lutego z ministrem spraw zagranicznych Iranu Mahometem Zarifem (na zdjęciu).
Ten człowiek i to państwo, jako jedyne w naszym regionie, prowadzi w ramach narzuconych mu obostrzeń najbardziej podmiotową politykę zagraniczną. W każdym razie naszym gnojom z alei Szucha daleko do Aleksandra Grigoriejewicza. Mińsk w ciągu ostatnich dwóch lat, będąc świadomy tego, że czarcia zapadka szykowana jest i dla niego w Tel Awiwie i nad Potomakiem, a i zza wschodniego płota co i raz okrada go czekistowska mafia, wygrywa na operacji ukraińskiej naprawdę bardzo dużo, elastycznie poruszając się pomiędzy Moskwą i Kijowem.
Safety first
Polska, która nie dzieli, czego nie trzeba, w zamian łącząc to, co połączyć należy. Ile dałby Komorowski Bronisław, prezydent nasz, pan (czy tam nasz pan prezydent), za możliwość podsumowania: "Jam to, nie chwaląc się, sprawił"?
Niech daje ile chce. Ile by nie dawał, taki Wołodyjowski z niego, jak Apollo 11 ze śnieżnych rakiet. Do Władysława Łokietka, co Kazimierza Wielkiego spłodził i rozbite dzielnice w jedno państwo połączył, również mu daleko. Jak z Mazowsza do Pernambuco. Jam to, nie chwaląc się, sprawił, też mi gadanie. Po ośmiu latach rządów ludzi tuskoidalnych, Polska przypomina raczej należycie sprawionego Kmicica Andrzeja, co to "leży bez duszy na podwórzu".
Z Mińska (nr 14/2015)
Z Mińska
Pogoda najpierw była podobnie ciepła jak w Warszawie. Na krzakach widać pączki, choć na drogach w lasach widać było resztki śniegu. Młodzi już chodzą w kurtkach. Potem przyszło ochłodzenie i tak ma być do świąt.
Za mej nieobecności przyjechała druga osoba Stolicy Apostolskiej, czyli kardynał sekretarz stanu. Miał spotkania z prezydentem, uśmiechali się i oficjalnie zapowiedziano stworzenie w Mińsku Akademii Teologicznej im. Jana Pawła II. Różne komentarze mówią, że omawiano też wizytę na Białorusi Ojca Świętego, bo podczas swej wizyty w Watykanie Aleksander Grigorowicz zapraszał już Go do odwiedzenia naszego kraju.
Ręczne sterowanie tymi ręcamy
Co tu ukrywać – za komuny było jednak lepiej. To znaczy oczywiście było gorzej, jakżeby inaczej, ale nawet jak było gorzej, to przecież było lepiej, przynajmniej pod jednym względem.
Taki na przykład Edward Gierek sam nie uprawiał propagandy sukcesu, bo od tego miał niezależną rządową telewizję pod kierownictwem prezesa Macieja Szczepańskiego, który w propagandzie sukcesu przechodził samego siebie, do tego stopnia, że nawet dzisiaj mnóstwo ludzi, pana prezesa Kaczyńskiego nie wyłączając, uważa, że Edward Gierek to był wzorowy patriota i w ogóle – jasny idol. Co prawda kazał wpisać do konstytucji odwieczny sojusz ze Związkiem Radzieckim, ale inni też stręczyli podobne rzeczy, jak na przykład, Anschluss do Unii Europejskiej czy unię walutową, która dzisiaj, co prawda tylko na użytek kampanii prezydenckiej, w której kandydaci muszą się jakoś różnić, przedstawiana jest jako "kolejny cios" w Polaków – więc w tej sytuacji trudno narzekać akurat na Edwarda Gierka.
Co będzie dalej, to będzie - "Goniec" rozmawia z Janem Pietrzakiem
Andrzej Kumor: Jak Pan ocenia sytuację w Polsce? Czy jest nadzieja na to, że będzie zmiana, że odpuści to, co trzyma?
Jan Pietrzak: Mam nadzieję. Mam nadzieję, bo jestem człowiekiem optymizmu i zawsze szukam tego promyczka jasnego przed nami. Wydaje mi się, że naród tak już się dowiedział dokładnie, że fałszują wszystkie wybory po kolei, że rządzą nami nie tylko złodzieje, ale i oszuści. Że demokracja się skończyła, bo jak fałszują wybory, to znaczy nie ma demokracji. Ale jest duża wiedza, jest duża świadomość, tak że zgłaszają się tysiące ludzi, którzy chcą pilnować przebiegu wyborów. Jeżeli będą pilnować, to Polska wygra, bo oczywiście wybory sfałszowane – to trudno wygrać.
Kraina U, czyli prawdziwy upadek państwa polskiego
Dobrze wiedzieć, że ktoś nad nami czuwa, ręką ojcowską prowadzi, wytycza szlaki i baczy sumiennie, byśmy ze ścieżki nie zboczyli i kroczyli pewnym krokiem w kierunku z dala jaśniejącej jutrzenki.
W końcu, który naród ma tyle szczęścia i tyleż powodów do wdzięczności za to, że swoją pochodnię nad naszymi głowami od tylu lat trzymają w ojcowskim geście Bracia, którzy lepiej niż my pojmują, jaki jest cel naszego istnienia i gdzie jest kres naszej drogi.
Deklaracje Mariana Kowalskiego
Szanowni Państwo, drodzy przyjaciele,
Cieszę się, że jesteście dzisiaj ze mną. Do tego widzę, że wszyscy wiecie, jak korzysta się z krzeseł. Nie każdy w tym kraju to wie. Moi drodzy, wiecie dobrze, że nigdy nie pisałem i nie czytałem swoich przemówień. Nawet złośliwi zaczęli tutaj snuć dywagacje, czy ja czasem potrafię czytać i pisać. W tym przełomowym dniu będę wobec tego korzystał z notatek, żeby żadnego aspektu naszej sytuacji nie pominąć. Ale do rzeczy.
Zbliżają się wybory. Uważam, że te wybory mogą być kluczowe w historii Polski. Widzimy, że Unia Europejska okazała się całkowicie niewydolnym tworem politycznym, nawet w zderzeniu z tak archaiczną strukturą polityczną jak Rosja. Unia Europejska, która miała być rajem dla nas, Polaków, niczego nie robi, ani w kwestii embarga, ani gazowej, ani nawet wojny na Ukrainie. Widzimy, że potrzeba nowych pomysłów, nowych koncepcji. Ale to muszą być nowi ludzie. Bo jak nowe pomysły realizują starzy ludzie, to już widzimy od 25 lat.
Prezydent "prezydętowi" bratem
Zbliżamy się szybkim krokiem do punktu, kiedy historia Polski może ulec istotnej zmianie.
Tym punktem są wybory prezydenckie 2015. Na horyzoncie pojawiły się Polakom dwie nowe kandydatury zasługujące na uwagę. Myślę oczywiście o Grzegorzu Braunie i Marianie Kowalskim. Są to ludzie (jak sądzę) spoza orbity "okrągłostołowej", co stanowi olbrzymi atut. Trzeci kandydat na stronie tzw. prawicowej to Andrzej Duda. Ponieważ właśnie ten trzeci otrzymuje medialne wsparcie Radia Maryja (za co Polska kiedyś podziękuje kierownictwu ośrodka w Toruniu), zatem już mieliśmy okazję zapoznać się z jego punktem widzenia i poznać tę osobowość w aspekcie zmagań wyborczych. Trochę mnie dziwi kolejność prezentowania kandydatów, bo w alfabecie b jak Braun jest wcześniej, no ale może RM stosuje jakiś inny, analfabetyczny system.