Poemat dla dorosłych
Na lokalny teatr polityczny warto patrzeć, mając świadomość, że dla lepszego pojęcia istoty trwających tu akcji pozorowanych, tak skutecznych wobec autochtonów, potrzebna jest wiedza na temat otoczenia geopolitycznego Polski oraz wyzbyta złudzeń ocena działań graczy globalnych.
Wojna amerykańsko-rosyjska tocząca się właśnie z różnym natężeniem w Krainie U, na naszych oczach trwający przewrót przymierzy, podobny do tego zapowiadającego Wojnę Siedmioletnią z 1756 roku, będącą w istocie pierwszą wojną światową, oraz geostrategiczne przemeblowania na Bliskim Wschodzie dostosowujące się do aliansu persko-jankeskiego, łączące w poufne alianse kraje zaniepokojone działaniami Ameryki, takie jak Arabia Saudyjska, Izrael i Turcja, chińska ekspansja globalna ujawniająca się poprzez wielkie projekty ekonomiczno-infrastrukturalne w rodzaju Nowego Jedwabnego Szlaku lub inicjatywy finansowe Królestwa Środka mające długofalowo podważyć dominującą pozycję Stanów Zjednoczonych, jako jedynego regulatora, hegemona sprawującego kontrolę nad handlem światowym, szlakami morskimi i przepływami pieniędzy z dolarem w roli najważniejszej waluty światowej, są tymi z ważniejszych elementów trwającego obecnie nowego rozdania w globalnym układzie sił i wykuwającego się nowego porządku polityczno-ekonomicznego.
Już czas
Czym przepowiednia różni się od zapowiedzi? Sprawdzalność przepowiedni determinują okoliczności. Te muszą być sprzyjające. Zapowiedź sprawdza się niezależnie od okoliczności.
Zacznijmy od zapowiedzi, proszę bardzo, można nawet powiedzieć: zacznijmy od zapowiedzi obustronnej, podanej w alternatywie. Otóż jeśli w najbliższą niedzielę zwycięży Bronisław Komorowski, tym samym wygrają interesy środowisk, skupionych tytularnie wokół "Wojskowych Służb Informacyjnych". Wówczas przyzwoita Polska przepadnie (albowiem nie oszukujmy się, za pięć lat już zbierać nie będzie czego). Z drugiej strony: zwycięstwo Andrzeja Dudy bez żadnych wątpliwości okaże się jaskółką, wieszczącą nam wiosnę w czasie najbliższej jesieni. Jakkolwiek by to brzmiało.
Usprawiedliwianie fałszerstw
Rzecznik prasowy Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, Andrew Hollinger, we wpisie z 1 maja odnosi się do słów szefa FBI o nazistowskich mordercach i ich "wspólnikach z Niemiec, Polski, Węgier i wielu innych miejsc".
Jak pisze, choć Polska była poddana brutalnej okupacji, wielu obywateli współuczestniczyło w likwidacji Żydów. Planując na przykład budowę obozów śmierci, naziści korzystali między innymi z pomocy polskich sił zbrojnych i kolejarzy, a także osób do pilnowania gett i deportacji Żydów do obozów.
Ponadto, niektórzy obywatele pomagali w identyfikacji, denuncjacji i odnajdywaniu ukrywających się Żydów i aktywnie uczestniczyli w plądrowaniu ich majątków. Oprócz tego mieszkańcy miasteczek wschodniej Polski przeprowadzali pogromy i mordowali żydowskich sąsiadów, między innymi w Jedwabnem koło Łomży.
Masoni, celebryci i sodomici
"Ci nigdy nie oszaleją. Świat się będzie już walił, wąż ognia równik oplecie i kontynenty zapali, a oni, ironiści, mędrkowie wykrętów chytrych, wyciągną z teczki paragraf i rozprostują na wytrych. I jak klown na arenie otworzą drzwi tekturowe, przejdą na drugą stronę i dumnie podniosą głowę. Voila!" – pisał poeta o adwokatach.
Cóż dopiero by zrobić, gdyby miał pisać o demokratycznych politykach? Czy w ogóle znalazłby stosowne słowa? Bo adwokaci ("ach, ci nasi adwokaci, to są zdrajcy, to są kaci!") w końcu przez tekturowe drzwi przejdą ewentualnie sami, nie pociągając za sobą tak zwanych "mas" – jak za pierwszej komuny marksiści-leniniści zamiennie określali "lud pracujący miast i wsi" – podczas gdy politycy demokratyczni przez żadne tekturowe drzwi nie mają zamiaru przechodzić, tylko wpychają w nie tak zwane "masy".
Co znaczy ordynacja JOW dla Polski
Dzięki dużej liczbie głosów Pawła Kukiza w pierwszej turze wyborów prezydenckich ordynacja JOW stała się popularnym tematem wielu dyskusji. Przeraża mnie jednak ignorancja jej przeciwników oraz ich argumenty.
Przede wszystkim zasada JOW (jednomandatowych okręgów wyborczych) polega na tym, aby głosujący mogli sobie wybrać w swoim okręgu kandydata, którego znają i do którego mają zaufanie. Przeciwnicy JOW argumentują, że tylko kandydaci dużych partii albo ci, którzy posiadają pokaźne fundusze na samopromocję, mają szanse dostać się do Sejmu. Otóż żadna ordynacja wyborcza nie będzie skuteczna, jeśli wyborcy nie poprą swoich kandydatów pieniądzem na pokrycie kosztów ich kampanii wyborczej.
Dlaczego Paweł Kukiz nie powinien "ufać nikomu po trzydziestce"?
Kolejne "święto demokracji" przebiega w klimacie, który do czasu skutecznie upewniał ludzi w przekonaniu, że całe zamieszanie jest zbędne, bo realnej alternatywy dla partyjnego układu nie ma, a kandydaci szukają tylko swojego "ciemnego ludu".
Konstytucyjna pozycja prezydenta RP jest bardzo słaba, co nie przeszkadza sztabowcom kierować do potencjalnych wyborców przekaz mniej więcej taki, jakby elekcja miała dotyczyć samowładnego króla.
Druga tura wyborów 24 maja. Jakie wybory?
Fakty: wybory samorządowe w Polsce, które odbyły się w listopadzie ubiegłego roku, zostały w znacznym stopniu sfałszowane. W niektórych okręgach wyborczych naliczono nawet ponad 20 proc. głosów nieważnych. W tych też okręgach wyborczych, gdzie naliczono dużą liczbę głosów nieważnych, wygrało w wyborach do sejmików wojewódzkich PSL. Dla przypomnienia, rady sejmików wojewódzkich w Polsce rozdzielają pieniądze z budżetów na poszczególne inwestycje w miastach i gminach.
Sądy i sędziowie, kiedy się do nich odwołano, tylko w bardzo nielicznych przypadkach przychylili się do zgłoszonych protestów wyborczych i zadecydowali o powtórzeniu wyborów w niektórych okręgach wyborczych.
Wybory "antysystemowe"
Media głównego nurtu przekonują nas, a raczej same siebie, że dotąd mieliśmy "najmniej ciekawą kampanię wyborczą, z najciekawszym wynikiem".
To prawda, nie wziął w niej udziału kandydat na miarę oczekiwań choćby środowiska "Gazety Wyborczej". Niestety, olbrzymia scena wzniesiona przed budynkiem TVP, której dziennikarze nie mogli się wprost nachwalić, nazwana przez jednego z nich dosłownie sceną "na miarę naszych oczekiwań", nie mogła sama wziąć w wyborach udziału.
Serce pułkownika Custera
Z okazji sowieckiego majowego "bożego narodzenia" knuli sobie w Moskwie liderzy kontynentalnego Paktu Trzech. Przywódcy Chin co prawda nie przyjechali na święto zwycięstwa nad faszyzmem po to, by zawierać ważne umowy. Chiny bowiem potrafią czekać i dobierają odpowiednio moment, by przycisnąć Moskwę do ściany. Kurtuazyjne spotkania nie zawsze są sposobne ku składaniu sobie strategicznych deklaracji.
Ale mimo wszystko nic nie jest bez znaczenia, zwłaszcza w polityce chińskiej, więc prezydent Xi ze swoim sfinksowym wyrazem twarzy – i ze swoją ekipą, w której każdy z Chińczyków miał minę tyleż przebiegłą, skrytą, nieobecną wręcz, ile pełną pogardy dla Rosjan i ich schodzącego imperium – swoją mową ciała oraz ogólnikami wygłaszanymi na wspólnej konferencji z prezydentem Putinem, komunikował wyraźnie, jaki jest stosunek Królestwa Środka do Federacji Rosyjskiej. Tę mianowicie żółci spokojnie i rzeczowo wykorzystują. Moskwa, osłabiona przez Waszyngton, jest jeszcze łatwiejszym kąskiem dla Pekinu, który robi to na zimno, wiedząc również, że ta korzystna koniunktura niedługo się skończy, Waszyngton bowiem również pojmuje, jak nieopłacalna dla niego jest słabnąca Rosja zbytnio uzależniająca się od Chin…
Nasza mała kauteryzacja
Najśmieszniejszy moment pierwszego etapu kampanii prezydenckiej w Polsce? Miny. Dwie dokładnie. Dwie miny, na obliczach dwóch nauszników Bronisława Komorowskiego. To jest, zauszników.
Konkretnie: wyraz twarzy Adama Szejnfelda, europosła Platformy, oraz Roberta Tyszkiewicza, szefa sztabu wyborczego urzędującego prezydenta, dokonujących ramię w ramię egzegezy postawy swojego pryncypała, nawróconego znienacka na "wolę narodu" w postaci referendów obywatelskich oraz JOW-ów. Dodajmy: nawróconego zaskakującym rezultatem pierwszej tury wyborów.