Temat alkoholowy w niemieckich domach niemieckich staruszków
Pamiętam pierwszy dzień kuchni starszej pani, niedaleko Monachium. Kuchnia była dość mała, pani tam nie miała zwyczaju wchodzić. W każdej szafce stały alkohole, zaczęte, trochę ponadpijane. Słodkich dużo – takich, jakie lubię. Bałam się, że zacznę je pić, bo to przecież smaczne, takie słodziutkie.
Poprosiłam panią, aby je stamtąd wzięła, postawili gdzie indziej. Nie widziała problemu. Jednak potem, jak jej wystawiłam te baterie trunków, to była zdziwiona. Nie wiedziała, że taka ich ilość jest. Miałam tam swój pokoik, ale najwyższe piętro było też moje, bo pani tam już nie wchodziła. Było tam zimno, wielkie kanapy, a na nich śpiwory, duży telewizor.
Jest u nas córeczka
Jeszcze w Polsce, przed wyjazdem do Niemiec.
Jest u nas córeczka. Jak miło ją widzieć, jak miło z nią rozmawiać i radzić jej, dawać smakołyki. Dzieci się u na przeplatają, przeplatają się ich wizyty w naszym domu.
Tylko ta jej szczupłość niepokoi. Teściowa była gruba i liczyłam się z tym, że któreś nasze dziecko może też takie być. Na szczęście żadne, bo ja pamiętam i mogę napisać, że przeżyłam dzień z życia grubasa. Był to sąsiad, był starszy i wyrósł na wysokiego lekarza. Na lekarza może nie wyrósł, ale stał się nim. Pamiętam, że był czas ścigania się. Już nie wiem, kto mnie podpuszczał do ścigania się, kto mnie namawiał, chyba inny sąsiad z góry.
Jestem znów w Polsce. Pożegnałam Niemcy na jakiś czas
W Polsce, w moim domu, gdzie wszystko moje i dzieci moje właśnie przyjechały. A ja kursuję między kuchnią a pokojem i smażę, a to ryby, a to kotlety mielone,czy schabowe. Dzieci lubią, jak jest mama, a ja lubię, gdy są dzieci. Tak smutno było bez nich ostatnio.
Polska zaczyna do mnie docierać, po troszku. Nie mam czasu na telewizję, na słuchanie polityki, nie widzę moich ulubionych konkursów, pokończyły się. Czytam, że Agnieszka Chylińska dostała nagrodę jako juror w programie wybierającym talenty. Nie dziwię się, zgadzam się z tą oceną.
Sama w wielkim, niemieckim domu…
Jest środa, 28 stycznia 2015. Co za czasy już. Pamiętam, jak kiedyś sięgałam wzrokiem w przyszłość tylko do roku 2000 i byłam bardzo ciekawa, co to będzie. Moje życie biegnie, a nie idzie. Nie kroczy też. Leci, ono leci nawet. Dzisiaj poszłam do dużego marketu LIDL. Jest on w Polsce, ale w Niemczech przede wszystkim, gdyż właściciele są Niemcami. Rodzeństwo chyba. Szłam, i szłam, i szłam. Buty stukały na chodniku, są czarne i mają nieduży obcas. Powinnam je umyć, jeszcze dzisiaj. Nie mam tu pasty do butów. W każdym domu niemieckim było ich bardzo dużo, ale tutaj nie widzę żadnej szafki w przedpokoju. W ogóle jest tu mało szaf. Rzeczy są w plastykowych skrzynkach.
Dziadek jeszcze śpi. W markecie kupiłam bardzo niedobre ciastka. Głodna byłam strasznie, zjadłam dwa po drodze. Dzisiaj gotuję sobie fasolę, dzisiaj namoczę, a jutro ugotuję. Fasolę przywiozłam z Polski – takiego jasia i mniejszą też.
Podróże, w tę i z powrotem
Wróciłam z Niemiec, ale na kilka dni. Nadal pracuję jako opiekunka w domu niemieckim, w Niemczech. Opiszę moją podróż do Polski i z Polski do Niemiec, bo zdążyłam już tutaj wrócić.
Moja podróż do Polski to było auto, autobus, kolej szybkobieżna, autobus do Polski, pociąg w Polsce i nasze auto na koniec. I jeszcze moje nogi na nasze trzecie piętro.
Bardzo ciężko tak podróżować, przed taką podróżą są nerwy, czy zdążę, czy nie wypadnie któryś z autobusów i wtedy cały plan padnie. I wtedy co robić? Gdzie nocować? Wracać do dziadka z powrotem? – ale to koszty dodatkowe. Czy jest późniejsze połączenie? Wyjeżdżam po południu, więc już ryzykuję. Jednak rodzina pana starszego chce, abym była tego ostatniego dnia chociaż do obiadu dziadka. Ja bym wolała wcześniej wyjechać.
Ludzie socjalizmu w kapitalizmie
Nie wiem, jaki tytuł dać. Czy napisać, że jestem – U niemieckiej rodziny, W niemieckiej rodzinie, Przy niemieckiej rodzinie?
Sprzątam u nich, gotuję i zajmuję się dziadkiem. Mieszkam w ich domu. Więc jaki tytuł powinnam dać?
Gospodyni niemiecka wyjechała na kilka dni, a ja sama z dziadkiem i z chłopakami – jego wnukami. Dziadek poszedł spać, do pokoiku swojego, nie chciał się kąpać. Ja mam ranę, przecięłam sobie kawałek opuszka małego palca lewej ręki, nożyczkami. I wolałabym tego nie moczyć, bo mnie boli. Więc może jutro go wykąpiemy, bo wnuk dziadka zaoferował, że pomoże.
Po niemieckiej stronie
Od prawie sześciu lat pracuję jako opiekunka ludzi starszych w Niemczech. Mieszkam w Polsce.
Jutro rano jadę. Jest u mnie mama, ale nie będę jej denerwować, na razie ona nic nie wie, że mam jechać.
Oglądam mecz tenisa – nasza Agnieszka Radwańska i Serena Williams. Bardzo ciekawy mecz, całkiem inaczej grają i w innych sytuacjach pozyskują piłki i je tracą.
Oglądamy skoki narciarskie
Oglądamy skoki narciarskie. Nariaki Kasai jest najlepszy, chociaż najstarszy. Jest to Japończyk i bardzo lubię patrzeć na jego lot, bo leci zawsze tak pięknie, pewnie i jakby przylepiony do nart. Nasi też są dobrzy. Piotr Żyła najlepiej skoczył z Polaków, pewnie już czekają na niego reporterzy. On śmiesznie gada i nie boi się mówić. Kamil Stoch jest też dobry, ale Małysz to był Małysz. Teraz jeździ w Rajdzie Dakar, wczoraj spłonął mu samochód, ale im się nic nie stało. Na szczęście.
Zimno mamy w mieszkaniu, w swetrach siedzimy. Strach u nas włączyć kaloryfer, bo potem trzeba będzie dopłacać, a nie będzie z czego.
Śpimy pod dwoma kołdrami, a synowi dodałam jeszcze śpiwór na wierzch i zadowolony, że jest mu wreszcie ciepło. Pisać o tym nie wypada? Ale to prawda. Wielu ludzi z naszego osiedla oszczędza na ogrzewaniu. Oszczędzania nie ma, bo oszczędności brak. Chodzi o to, aby potem pod koniec sezonu nie dopłacać.
Siedzę przed choinką i ją podziwiam
Już bombki powieszone i lampki powieszone, i łańcuchy kolorowe położone. A te bombki różnorakie, z wielu, wielu lat. Ta kupiona, jak byłaś moja córeczko taka malutka. Oj, mamo, zawsze o tym mówisz. Nie przypominam sobie… A ta kupiona na targu, gdy Rosjanie jeszcze tutaj przyjeżdżali, za 50 groszy. Ten Mikołaj wielki, jak tata zrobił jakiś duży biznesplan i mu zapłacono. Tę dostałam, jako nauczycielka w szkole, do jakiegoś podarunku dodatek. Podarunku już nie ma, także w mojej pamięci, ale dodatek jest.
I zajrzałam w tym roku do złożonej kartki z Mikołajem. Była tak złożona od siedmiu lat. A to klasa 1 e się spisała z życzeniami, i każdy z nich się podpisał. Dopiero teraz zauważyłam to, tyle lat leżało w jakimś zeszycie. Cukierki powiązałam ze sobą i łatwo teraz je wieszać. Jeden wisi z jednej strony gałęzi, drugi z drugiej. Ukrywamy je, wieszając, alby trudno było znaleźć. Kto chce zjeść jeden cukierek, to ma się schować z nim pod stół, taka jest tradycja. Nie, żartujemy tylko, ale pamiętamy, kto pod stołem zjadał cukierek, jak był mały. W wielkim poczuciu winy to robił. Przed jakąś wywiadówką mamy – matki kolegów mojego syna – opowiadały sobie, jakie kary stosują wobec swoich dzieci. Ja – żadnych. Żadnych kar, bo moje dzieci miały i tak poczucie winy. Wiedziały, kiedy źle zrobiły. Celowo źle nigdy nie robiły, chyba że niechcący im się zrobiło, np. wazon się stłukł czarny, ze złoconymi ozdobami, podczas gry w piłkę.
W oczekiwaniu na święta
Czekam na dworcu w Szczecinie. Trwa tutaj jego przebudowa, więc dworzec jest trochę dalej, w wynajętych i zaadaptowanym czasowo budynku. Jest czwartek, 11 grudnia 2014.
Zamówiłam kawę, a jest ona droga, bo ciut kawy z ekspresu kosztuje prawie 5 złotych, to jest dużo, bo niedawno jeszcze kosztowała 3 złote. Taka normalna. Poprosiłam, aby mi dodały trochę wody do tej kawy i dolewały dwa razy, aż zrobiła się szklanka, nie sądziłam jednak, że będą dawać wodę zimną, mineralną, z butelki. Myślałam, że maszyna do kawy doleje im wody gorącej. Więc mam kawę zimną, ale za to mam co pić, oprócz kawy. Cukier i śmietankę pani szybko, błyskawicznie zabrała, gdy jej nie wcięłam. Wiem, że wszystko w Polsce ma swoją cenę, a panie obsługujące na pewno dużo nie zarabiają.