In search of an independent left and right (1)
In this short series, Mark Wegierski tries to grapple with the conceptual implications of the post-2008 financial crisis, suggesting there are difficulties with the conventional views of both Left and Right. We should try to look at what the so-called “anti-system opposition” (opozycja antysystemowa) may hold in common.
The financial crisis which has overtaken America and the rest of the planet since 2008, certainly strains the conventional views of what constitutes capitalism or socialism, or indeed conventional Right and Left. The U.S. government has extended over a trillion dollars in aid to the banking and financial sectors. This seems to be a situation where profits are private, and losses are made up for by the public. One can’t even think what this type of system could be properly called – banker’s socialism, perhaps. The financial and banking sector does not seem to be averse to be part of the “welfare-state” gravy train.
At the same time, the strictest competition continues to exist for small-businesses – who will not be receiving bail-outs in this increasingly difficult economic climate.
Dlaczego nie schudł?!
Burmistrz Toronto Rob Ford jest moim coraz większym faworytem.
Strasznie mnie świerzbi, żeby się dowiedzieć, komu tak bardzo nadepnął na odcisk, że kręcą mu aferę za aferą, a to że straszny z niego defraudant, bo wspiera fundację dobroczynną, pisząc prośby o pieniądze dla młodzieży na papierze miasta, a to że przekroczył przepisy ordynacji wyborczej, ponieważ nie zapłacił procentu od pożyczki, jaką jego firma prywatna udzieliła jego własnej kampanii wyborczej, a to że chwycił jedną panią starszą za pupę, a to że bełkotał. No i w końcu teraz, że ponoć ćpał crack z jakimiś dilerami w jednym z blokowisk.
Polski z gadania nie będzie
Po okresie pewnego ożywienia debatowego wśród kanap polskiej elity – nastąpiło zmęczenie – no bo samym gadaniem "bryły świata" nie wzruszysz.
Również poszczególne inicjatywy polityczne – czy to zmielonych, czy Ruchu Narodowego (choć ten ostatni z zasady przyjął dłuższą perspektywę) grzęzną jakoś i rozmieniają się na drobne.
Głównym problemem polskiego życia politycznego jest brak tradycji państwowej. Po prostu przez kilka pokoleń – z krótką przerwą na II RP – to, co w normalnym kraju nazywa się działalnością polityczną, zastąpione było antypaństwową publicystyką czy recenzowaniem postulatów programowych.
Czyja to macica? Relacja z Marszu dla życia w Ottawie
Nigdy dotąd nie brałam udziału w proteście, wiecu czy manifestacji. Miałam w głowie zakodowany strach przed fanatycznymi tłumami i to mnie chyba jakoś odstraszało. Tym razem jednak, gdy znajomy zaproponował wyjazd na Marsz dla życia, postanowiłam zaryzykować. Dodatkowym argumentem na pewno była możliwość wyrwania się z domu i przejechania do Ottawy.
Nie będę ukrywać, że się... trochę spóźniliśmy. Pod parlamentem stawiliśmy się około pierwszej po południu, więc po wszelkich przemówieniach wstępnych. Jednak biorąc pod uwagę panujący upał i hałas, to może nawet lepiej. Słońce niestety dokuczało Jackowi – po różnych próbach uspokojenia go prawie połowę marszu spędził na moich rękach, delektując się mlekiem.
Okazało się, że nie tylko ja byłam z dzieckiem. I inne też płakały. Różnica polegała na tym, że moje jest na tyle małe, że mogę je wziąć na ręce. Inne miotały się w wózkach.
A przed ratuszem panowie budowlańcy w najlepsze wiercili sobie w asfalcie. Przez chwilę pomyślałam, że to specjalnie, że ma to też podłoże ideologiczne...
38 dolarów na miesiąc
Zacznę jak marksista (sic!): bezwzględni kapitaliści w poszukiwaniu taniej siły roboczej przerzucają kapitał w najbiedniejsze zakątki świata, aby pomnażać swe zyski kosztem ludzkiego życia; dla nich liczy się tylko dodatkowy dolar i własny wypasiony brzuch...
Nie wiem, czy dobrze oddałem stylistykę komunistycznej propagandy, ale kiedy czyta się o kolejnych katastrofach budowlanych w Bangladeszu – można odnieść wrażenie, że tam czas się zatrzymał w XIX wieku i naprawdę kapitalista wyciska krwawy pot z pozbawionego praw i opieki robotnika.
Miesiąc temu zawalił się w Bangladeszu ośmiopiętrowy budynek, w którym pracowało przeszło 3 tys. osób. Bodaj pięć przedsiębiorstw zajmowało się szyciem ubrań na eksport, głównie do Ameryki. Zresztą wystarczy wdepnąć do Walmartu i sprawdzić metki na odzieży. Ale nie tylko ta kompania sprowadza ubrania z Bangladeszu; mają tam swoje fabryki największe sieci i najwięksi projektanci.
W poszukiwaniu faktów
Rodacy w Polsce po raz kolejny zostali zaciągnięci przez propagandę w ślepą uliczkę dezinformacji. Bezustanne rozmiękczanie mózgów, manipulowanie świadomością przez wrogie społeczeństwu media, przynosi korzystne efekty ekipie rządzącej. Niemalże na wszystkich forach dyskusyjnych czytamy o komisji Macierewicza, o jego zboczonej wyobraźni w ustalaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej, wreszcie o jego psychozie maniakalnej, wręcz chorobie psychicznej.
Te bzdury powtarzają miliony Polaków, co jest dowodem na zupełny brak zdolności racjonalnego myślenia i analizy logicznej na podstawie faktów i wydarzeń związanych z tą katastrofą. Śledcza komisja sejmowa została powołana mocą większości głosów w Sejmie i działa podobnie jak dochodzeniowe komisje tego typu w Kongresie USA. Na przewodniczącego tej komisji gremium wybrało Antoniego Macierewicza z racji jego doświadczenia na stanowisku szefa służb specjalnych i byłego ministra spraw wewnętrznych.
Szpetne wrzaski
W ten sposób zareagowała lewiczka, bardzo są zdziwieni rejteradą swojego bożyszcza, Cohn-Bendit zwątpił, przestraszył się, że we Wrocławiu zostanie wygwizdany, może przewidywał kopniaki, zwątpił w siłę swoich zwolenników. Wygląda, że miał rację, lewacko tęczowe towarzystwo zaczyna błyskawicznie tracić poparcie, zwyrodnialcy, szczególnie ci pchający się na świecznik, są coraz bardziej śmieszni, normalne środowiska mają dość i na razie zaczynają mówić, co myślą, ale to na pewno nie koniec.
To, co dzieje się we Francji, daje przykład normalnym społecznościom na świecie, zaczyna się budzić nie tylko Francja, w Polsce też coraz więcej osób zaczyna reagować, jednoczą się, a to musi przynieść zmiany na dobre. Ludzie po prostu nie mają chęci widzieć jako nauczycieli swoich dzieci jakiegoś Biedronia, Nowickiej, Środy lub Grodzkiej. Optymizm przesadny... (???).
Panie, Panowie, dogadajcie się!
Przez tydzień zastanawiałem się, w jaki sposób to zrobić, w końcu wydało mi się, że każdy z nas ma prawo sam rzecz ocenić.
Jest sprawą oczywistą, że tu, na emigracji, stanowimy przekrój polskiego środowiska, jest też spora agentura najróżniejszego autoramentu; są ludzie, którzy w czasach komunistycznych chodzili do peerelowskich firm parasolowych po drugi czek, są tajni współpracownicy dawnej Służby Bezpieczeństwa jeszcze z Polski, są osiedleni na stałe byli agenci wywiadu cywilnego, słowem, jakby tak ktoś dobrze przepatrzył, to niezła menażeria. Wielu ludzi chodziło, a czasem i dzisiaj chodzi po krzakach. Wielu przewerbowało się do nowej Polski po to tylko, by uzyskać ochronę przed ujawnieniem.
Pochwała egoizmu
Jakkolwiek śmiesznie by to zabrzmiało (a daleko mi do żartów), ludzie rodzą się przez podział. Mówię przez to, że nie ma mowy o człowieku świadomym swego istnienia, dopóki nie nauczy się on oddzielać świata od samego siebie.
Podobnie jest z każdą ludzką wspólnotą: dopóty możemy mówić o świadomym istnieniu jakiejś wspólnoty, dopóki jej członkowie potrafią dzielić ludzi na "swoich" oraz "obcych". Dlatego tak samo jak tożsamość każdej niedomagającej społeczności, również tożsamość społeczności polskiej pozostanie we współczesnym świecie niedookreślona (tym samym niewiele warta), zaś jej prawa nadal pisać będą nasi wrogowie – dopóki nie zadbamy należycie o etniczną dumę i etniczny egoizm Polaków.
Nabieranie Amerykanów na cienki drucik
Nabieranie Amerykanów na cienki drucik z przynętą zwaną QE1, QE2 i QE3. Kiedy poproszono mnie o napisanie kolejnego artykułu o stanie amerykańskiej gospodarki, powiedziałem, że do dobrego artykułu muszę mieć natchnienie. Natchnienie w moim rozumieniu to nie jest błogi stan duszy konieczny romantycznym poetom do napisania poematu, ale wrząca złość, że mnie amerykańskie media i dwupartyjny rząd uważają za głupola lub pomyleńca.
Otóż dzisiaj takie natchnienie, albo wkurzenie, miało miejsce, kiedy w "The New York Times" przeczytałem, że problemem trapiącym amerykańską gospodarkę jest brak kredytu. Gdyby tylko banki pofolgowały sznurek, który wiąże ich sakiewkę, i pożyczyły ludziom pieniądze, to nasza gospodarka odbiłaby się od dna i rozkwitła wieloma kolorami tęczy.