A+ A A-
piątek, 06 listopad 2015 14:29

Na Wszystkich Świętych – do Polski

RatajewskaWracałam wczoraj z Niemiec. Miałam przesiadkę w Berlinie, na dworcu głównym. Do tego miejsca dojechałam autobusem. Kupić bilet można w automacie. Automat jest na peronie, więc próbowałam dotrzeć na mój peron, ale jakie tam było zamieszanie!

Ze mną jakieś starsze małżeństwo niemieckie też próbowało tam się dostać. Z góry widzieliśmy, to co nad nami, a najniżej było widać perony dworca. Wszędzie pełno schodów, na szczęście ruchomych, a my szukaliśmy windy, która by nas tam dowiozła. Bo to jest tak – ten dworzec zawiera wszystkie dworce – dworzec pociągowy dalekobieżny, dworzec kolejki podmiejskiej, dworzec kolejki szybkobieżnej, dworzec kolejki podziemnej. Jest nowoczesny i pełno w nim aluminium. Błyszczy się, a sufit oszklony. Nad nami widziałam kolejkę szybkobieżną, to piętro jakby +1, bo nadbudowane. Na piętrze 0 chyba są tylko sklepy, kasy, informacje, dotyczące wszystkich rodzajów ruchów, jakie tu są. Niżej, na minus 1, są perony kolejki miejscowej. Jeszcze niżej jest kolej podziemna oznaczona U, a najniżej są perony dla pociągów dalekobieżnych. Takim ja miałam jechać. Dotarłam na mój peron, nie widzę Polaków, tzn. ich nie słyszę. Dochodzę do automatu, chcę kupić bilet, przedtem kupiła mi go jakaś młoda polska dziewczyna ….

Opublikowano w Teksty
piątek, 30 październik 2015 14:21

Czy orzechowi zależy na tym?

RatajewskaProgram angielski z Susan Boyle 2009 rok i polski z Michałem Sikorą są podobne. Michał to telemarketer z Bydgoszczy, ma piękny głos. Byłam pewna, że jego kariera się rozwinie, tymczasem w telewizji śpiewają śpiewacy o takich sobie głosach. Dlaczego tak jest? Ja chcę słuchać głosu Michała Sikory!... Jakby innych zmartwień nie było.

A teraz o orzechu, o Michale będzie dalej.

Czy orzechowi zależy na tym, abyśmy my go zjedli? Nie! On jest wdzięczny za zasadzenie go, może rosnąć w naszym ogrodzie, ale nie ma pożytku dalej z ludzi. Ludzie zniszczą skorupkę orzecha, zjedzą środek, a orzechowi nie o to chodzi. On woli, by jakiś dzik, jakieś zwierzę przeniosło orzech gdzieś dalej i go porzuciło.

Opublikowano w Teksty
piątek, 23 październik 2015 14:04

Zakosztowałam trochę bezdomności w Berlinie

RatajewskaWysiadam na dworcu głównym, bardzo nisko pod ziemią, kilka pięter – chyba trzy... chociaż w Sztokholmie jest metro ma 5 pięter pod ziemią. Jest połowa października, a ja ubrana inaczej niż wszyscy, bo mam na sobie spódnicę, czarne rajstopy i buty niedawno kupione. Buty kupiłam w polskim sklepie, buty może są z Chin. Ale fason ładny i nic nie zapowiada tego, że starczą tylko na tę zimę. Oby! Najczęściej końcówka plastykowa obcasa odpada i w tym jest problem. Po prostu się zedrze.

Kiedyś dawałam takie buty do szewca, ale kiedyś szewc, to był prawdziwy szewc. Po tym, jak odebrałam buty od szewca, ze zrobionymi flekami, bo tak to się nazywa, to okazało się, że jeden but jest wyższy, a drugi niższy. Po prostu chodząc, jeden zdarłam mniej, drugi więcej, a szewc tego nie uzupełnił. Od tego czasu nie kupuję butów... już od dawna nie kupuję w sklepie, bo lepszą jakość miały buty używane ze szmateksu. Teraz jednak, po dziewięciu latach chyba, kupiłam sobie buty w sklepie.

Opublikowano w Teksty
piątek, 16 październik 2015 13:58

Jesienne myśli

RatajewskaMecz piłki nożnej. Ostatnio grała polska drużyna z Irlandią. Irlandczycy nieładnie grali, bez przerwy faulowali, szczególnie naszego Lewandowskiego, który znosił to, nie fikając specjalnie koziołków itp. Wygraliśmy, a ja się dowiedziałam, ilu polskich piłkarzy gra stale poza granicami kraju. Mąż mówi, że np. Kamil Glik gra w lidze włoskiej i jest tam kapitanem drużyny.

A w telewizji zespół "Golec uOrkiestra". Wchodzę na ich stronę, ciekawa jestem, jak wyglądał początek ich kariery. Podobają mi się, robią taki wesoły hałas, grają i śpiewają. Kiedyś w jakimś programie powiedzieli, że ciężko u nich było w rodzinie z pieniędzmi. Może to ich zmusiło do założenia zespołów, jeszcze w czasie ich nauki w szkołach muzycznych.

Opublikowano w Teksty
czwartek, 08 październik 2015 23:34

Nie pojechałam

RatajewskaSłyszycie? Nie pojechałam, jestem nadal w domu, w Polsce. Słońce świeci, a my siedzieliśmy już na ławce, nad jeziorem, i zrobiliśmy zdjęcie kormoranowi. Jednak dzisiaj nie miał rozpostartych skrzydeł. Siedział tylko na wystającym z wody słupku, daleko od brzegu, i się grzał na słońcu. Drugiego kormorana wypatrzył mąż, jak nurkował sobie niedaleko. A więc jest to para kormoranów, a ja myślałam, że to jeden samotnik.

Codziennie teraz będę brała ze sobą aparat fotograficzny, może uda mi się zrobić zdjęcie kormorana, jak suszy sobie skrzydła. Mąż, który zawsze znał dobrze biologię, a na olimpiadę szkolną wyższego stopnia się nie dostał, bo trzeba było jakieś zwierzątko hodować, obserwować jego rozwój i zapisywać. Mieszkał w mieszkaniu niby M-4, czyli trzypokojowym, w Kaliszu, ale mieszkanie miało metraż 48 metrów kwadratowych.

Opublikowano w Teksty
sobota, 19 wrzesień 2015 15:48

Wrzesień tu i wrzesień tam

RatajewskaNadal pracuję jako opiekunka ludzi starszych w Niemczech. Dodatkowe pieniądze nie dają żadnych oszczędności. Emerytura moja w Polsce jest tak niska, że czasem myślę sobie, po co ja w ogóle pracowałam. Po co się męczyłam, dając dzieci do żłobka, do przedszkola. Dzieci mieliśmy pięcioro. Żadna dyrektorka w szkole nie lubiła matek z dziećmi, gdyż zarywały plan lekcji.

Niemiło się wracało po chorobowym. Byłam nauczycielką i bardzo lubiłam swój zawód. Nie było w nim nudy. Z jednej lekcji wychodziło się z poczuciem, że dużo się dało uczniom. Oni byli szczęśliwi i ja byłam szczęśliwa. Były też i lekcje zdominowane przez kilku trudnych uczniów, którzy się domagali uwagi, jakby innych nie było. Teraz mam jednego grzecznego dziadka, niemieckiego dziadka, ale pracuję bez wolnych dni. Nie mam weekendów, pracuję 24 godziny na dobę. 

Opublikowano w Teksty
piątek, 11 wrzesień 2015 15:27

Nie mogę zapomnieć Darka, mojego ucznia

RatajewskaW roku 1991 przeprowadziliśmy się z Tarnowskich Gór, gdzie w sumie dobrze nam było. Mąż był zastępcą kierownika Wytwórni Pasz, mieszkaliśmy w nowym zakładowym bloku, na Osiedlu Przyjaźń w Tarnowskich Górach. Ja miałam pracę w dużej szkole – dziesięć minut rowerem. Pięknie tam było, zielono, osiedle bardzo mądrze zbudowane, chociaż podobno na za dobrych ziemiach. Warszawa dała projekt. Kto mówił nam o tym? Dziadek, który miał tam jeszcze gospodarstwo, a my trzymaliśmy u niego w stodole nasz samochód.

Śląsk dostawał wtedy więcej pieniędzy na dające tlen zielone rośliny. Widać to było po osiedlach, gdzie po postawieniu budynku, już na następny rok wsadzano piękne krzewy. Pod trawę była dawana żyzna ziemia, między domami były boiska. Dróg osiedlowych było mało. Osiedle było bezpieczne. Cieszyliśmy się tam wtedy z tego nowego mieszkania.

Opublikowano w Teksty
piątek, 04 wrzesień 2015 21:38

Wałcz czy Polska Korona?

RatajewskaPowinno się nazywać – Polska Korona. Leży na ziemiach odzyskanych, a nazywało się za Niemca, przed 1945, Niemiecka Korona – Deutsch Krone.

Nie dziwię się, że tak nazwali to nieduże miasto. Leży między dwoma jeziorami. Jedno jest duże i głębokie, otoczone polami i miastem z jednej strony. Drugie jest podłużne i ciągnie się aż do Strączna. Gdzieś tam jest wyspa. Dalej są lasy, jeziora. Lasy otaczające Wałcz są specyficzne. Ja je uwielbiam. Są tam mchy i trawy wysokie. Mech zielony i szary gdzieniegdzie, jakby ziemia miała tu i tam brodę. A ile było w nich kiedyś grzybów! Moi teściowie byli nimi zachwyceni, bo pod Kaliszem rosły podgrzybki, a tutaj i borowiki, i prawdziwki z mlecznobrązowym kapeluszem. A jak pachniały!

Opublikowano w Teksty
piątek, 28 sierpień 2015 16:26

Odnośnie do kotletów smażenia...

RatajewskaOdnośnie do kotletów smażenia, którego uczyłam w Niemczech… nauczyłam smażyć je i oporządzać wnuka pana starszego niemieckiego. Panem starszym się opiekuję, czy opiekowałam, bo teraz jestem w Polsce.

Chłopak ma cukrzycę, a jego ojciec umarł w wieku ponad 30 lat właśnie na tę chorobę. Żal mi tego wnuka, bo widzę, że mało co je. Siedzi wciąż przy komputerze albo śpi. Tymczasem drugi wnuk, ten zdrowy, bardzo lubi sobie gotować. Matka ich pracuje przez cały dzień. Do mojego przyjazdu jadali gotowe potrawy, które wkłada się do mikrofali. Więc najpierw nauczyłam starszego wnuka mojej polskiej kuchni. Bardzo mu się podobały kotlety mielone nasze, do których dodajemy i jajko, i bułkę namoczoną, a odciśniętą z wody czy z mleka. Śmiał się, że gotowa jestem nasmażyć mu tyle kotletów, ile on chce. Na ich drogę w góry usmażyłam 18 kotletów, a był to dla nich rarytas.

Opublikowano w Teksty
piątek, 21 sierpień 2015 15:22

Niech zwycięża dobro i mądrość

RatajewskaPamiętam dzień, gdy nie było herbaty. Nie było jej już w sklepach, a rok był może 1982. Nic wtedy nie było. Kawy nie piłam, ale herbata była ważna. Nawet nie wiedziałam, jak ważna, przekonałam się, jak już jej nie było, znikła na kilka lat, a pojawiła w się w sklepach już inna, w innym gatunku. I do tej dawnej dotarłam kilka miesięcy temu. Kupiłam opakowanie, synowi bardzo się spodobała, wypił wszystko, więc teraz przywiozłam nowe opakowanie.

Dzisiaj, a jestem już w Polsce, w moim miasteczku, które ostatnio zrobiło się sławne, a to za sprawą boksera, który został mistrzem świata. Widziałam ze dwa razy jego walkę i uważam, że wygrał inteligencją. Nazywa się Krzysztof Głowacki. Docierają już do mnie inne wiadomości polskie, nadawane przez telewizję. W Niemczech byłam od tego odizolowana, od telewizji niemieckiej także. Jedynie mogłam poczytać sobie regionalną gazetę niemiecką i czasem "Der Spiegel", czyli tygodnik, jego nazwa po polsku to lustro, i kupowało się to dziadkowi zawsze w sobotę, za 4,5 euro. Artykuły w niej bardzo długie, solidne, za trudne dla mnie.

Opublikowano w Teksty
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.