Wysiadam na dworcu głównym, bardzo nisko pod ziemią, kilka pięter – chyba trzy... chociaż w Sztokholmie jest metro ma 5 pięter pod ziemią. Jest połowa października, a ja ubrana inaczej niż wszyscy, bo mam na sobie spódnicę, czarne rajstopy i buty niedawno kupione. Buty kupiłam w polskim sklepie, buty może są z Chin. Ale fason ładny i nic nie zapowiada tego, że starczą tylko na tę zimę. Oby! Najczęściej końcówka plastykowa obcasa odpada i w tym jest problem. Po prostu się zedrze.
Kiedyś dawałam takie buty do szewca, ale kiedyś szewc, to był prawdziwy szewc. Po tym, jak odebrałam buty od szewca, ze zrobionymi flekami, bo tak to się nazywa, to okazało się, że jeden but jest wyższy, a drugi niższy. Po prostu chodząc, jeden zdarłam mniej, drugi więcej, a szewc tego nie uzupełnił. Od tego czasu nie kupuję butów... już od dawna nie kupuję w sklepie, bo lepszą jakość miały buty używane ze szmateksu. Teraz jednak, po dziewięciu latach chyba, kupiłam sobie buty w sklepie.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!