Odnośnie do kotletów smażenia, którego uczyłam w Niemczech… nauczyłam smażyć je i oporządzać wnuka pana starszego niemieckiego. Panem starszym się opiekuję, czy opiekowałam, bo teraz jestem w Polsce.
Chłopak ma cukrzycę, a jego ojciec umarł w wieku ponad 30 lat właśnie na tę chorobę. Żal mi tego wnuka, bo widzę, że mało co je. Siedzi wciąż przy komputerze albo śpi. Tymczasem drugi wnuk, ten zdrowy, bardzo lubi sobie gotować. Matka ich pracuje przez cały dzień. Do mojego przyjazdu jadali gotowe potrawy, które wkłada się do mikrofali. Więc najpierw nauczyłam starszego wnuka mojej polskiej kuchni. Bardzo mu się podobały kotlety mielone nasze, do których dodajemy i jajko, i bułkę namoczoną, a odciśniętą z wody czy z mleka. Śmiał się, że gotowa jestem nasmażyć mu tyle kotletów, ile on chce. Na ich drogę w góry usmażyłam 18 kotletów, a był to dla nich rarytas.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!