Recenzje, wydarzenia kulturalne, opinie [11/2014]
Mogli Państwo już poznać dorobek naukowy jednego z profesorów dawnego Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, zapoznając się z wydaną przez nas książką "Polska a Litwa. Stosunki wzajemne na przebiegu dziejów".
Dziś, w tak przełomowej sytuacji dotyczącej losów Ukrainy, jej niepodległości i integralności, warto sięgnąć po wyjątkową pozycję porządkującą wiele z tych pojęć czy mitów, których pełno jest w propagandzie zalewającej polityczne i doraźne cele, jakie sobie wyznaczają różne strony konfliktu:
Ukazała się właśnie po raz pierwszy w kraju książka prof. Władysława Wielhorskiego "ZIEMIE UKRAINNE RZECZYPOSPOLITEJ. Zarys dziejów".
Wydawca: Wydawnictwo ANTYK Marcin Dybowski. Rok wydania: 2014. Opis fizyczny: b5, stron 96. Oprawa: okładka miękka.
Nasze polonijne młode talenty
Mówimy często o potrzebie inwestowania w naszą młodzież – to przecież przyszłość Polonii.
A więc jest okazja zamienić słowa w czyny i poprzeć naszą młodzież. Zapraszamy całą Polonię na Konkurs Młodych Talentów zorganizowany przez Federację Polek w Kanadzie 2 marca 2014 w Domu SPK na 206 Beverley St. o trzeciej po południu (parking na terenach szkoły po drugiej stronie ulicy).
Bilety niedrogie, dla starszych 15 dol., dla młodzieży i seniorów – 10 dol.
Recenzje, wydarzenia kulturalne, opinie [5/2014]
Ideologia gender
Według ideologii gender, płeć biologiczna nie ma żadnego znaczenia jako wyznacznik tożsamości. Jeżeli ktoś uważa, że jest samcem, bo ma penisa, albo samicą, bo ma pochwę, to zadaniem ideologii gender tak mu się tylko błędnie wydaje.
Ideologia gender zakłada, że tożsamość jest określona nie płcią biologiczną (genotypem, posiadanym układem płciowym), a preferencjami seksualnymi, czyli tym, z kim ma się ochotę kopulować. Oznacza to, że według gender nie jesteśmy kobietami lub mężczyznami, a gejami, lesbijkami, zoofilami, nekrofilami, pedofilami, heteroseksualistami, transseksualistami...
Niezapomniany wieczór o Niezapomnianych
Spektakl Salonu Muzyki, Poezji i Teatru im. Jerzego Pilitowskiego według scenariusza i reżyserii Marii Nowotarskiej zatytułowany "Niezapomniani" odbył się w niedzielę, 19 stycznia 2014, w Maja Prentice Theatre przy 1350 Burnhamthorpe Rd. w Mississaudze.
Publiczność, która zapełniła do ostatniego miejsca przytulną salę teatru, dowiodła, sądząc po entuzjastycznych oklaskach w czasie i po spektaklu, że wciąż, bezustannie bardzo chcemy mieć kontakt z polską poezją.
Recenzje, wydarzenia kulturalne, opinie [3/2014]
Resortowe dzieci. Media
Nakładem wydawnictwa Fronda ukazała się praca "Resortowe dzieci. Media". Jej autorami są: Dorota Kania, Jerzy Targalski i Maciej Marosz. Jest to pierwszy tom kilkutomowego wydawnictwa, które przybliży polskim czytelnikom korzenie współczesnej elity. Kolejne tomy mają dotyczyć służb specjalnych, polityków, biznesu i nauki.
"Resortowe dzieci. Media" należy kupić.
Planet Africa. I tak zmienia się powoli cała Kanada
"Planet Africa" jest kolorowym miesięcznikiem czarnej społeczności wydawanym w Toronto. Co roku, od dziesięciu lat pod opieką miesięcznika odbywa się uroczysty bankiet połączony z różnego rodzaju występami zespołów folklorystycznych i piosenkarzy. Kolejny dziesiąty uroczysty bankiet "Planet Africa" miał miejsce na początku listopada 2013 w International Conference Centre przy lotnisku Pearsona w Toronto. Bankiet połączony był z przemówieniami i z wręczaniem okolicznościowych nagród. Ja i Marek Gołdyn zostaliśmy zaproszeni na tę imprezę jako członkowie National Ethnic Press and Media Council of Canada (organizacji mediów etnicznych).
Przy stole z nami siedzą dwie panie z Kamerunu, pięć kobiet i mężczyzna są z Karaibów. Rozglądam się po sali. Widzę, że za stołami siedzą goście często całymi rodzinami. Przy stole siedzą starsi rodzice, ich dzieci i dzieci ich dzieci. Z rodzicami jest sporo zupełnie małych dzieci. To zupełna inność w stosunku do imprez na przykład w naszej polskiej społeczności.
Nie da się z życzliwości skonstruować produkcji... Z reżyserem Grzegorzem Braunem rozmawia Agnieszka Piwar z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy
G. Braun: O poważne inwestycje trudno, gdy brak normalnego rynku.
Pańskie filmy w wielu środowiskach – także wśród młodego pokolenia – cieszą się mianem kultowych. Tematyka, o której inni boją się nawet pomyśleć, dynamicznie rozwijający się scenariusz, genialna oprawa graficzna, całość opleciona świetnie dobraną muzyką i wreszcie prawdziwa lekcja historii, której darmo szukać w szkolnych podręcznikach. Tymczasem, podczas konferencji zorganizowanej przez Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy w Hebdowie, opowiedział Pan niezwykle smutny scenariusz. Producent Pańskich filmów Robert Kaczmarek jest zastraszany, a zaprezentowane przez Pana fragmenty kilku projektów wciąż nie doczekały się szczęśliwego finału, jakim jest dokończenie produkcji. Jak to możliwe, że filmy, na które tak wielu widzów czeka, nie mogą być zrealizowane?
Przede wszystkim, dziękuję za dobre słowo – przekażę tę pochlebną recenzję wszystkim koleżankom i kolegom: operatorom, montażystom, autorom animacji, realizatorom dźwięku, producentom, z którymi współpraca daje efekty tak dobrze przez Panią oceniane. Film jest rzemiosłem w dużej mierze kolektywnym – jeśli moje filmy nadają się do użytku, to także dzięki wysiłkowi utalentowanych współtwórców. Ale żebyśmy mogli od czasu do czasu pokazać coś, co interesuje, a przy okazji cieszy oko i ucho – do tego potrzeba poważnych inwestycji. O te zaś trudno, gdy brak normalnego rynku. Oczekiwania widzów najwyraźniej niewiele mają tu do rzeczy. W post-PRL decydują względy polityczne, a nie zdrowy rachunek ekonomiczny.
Tańczące Eurydyki...
Takiego koncertu, jaki pod batutą maestro Andrzeja Rozbickiego odbędzie się 25 stycznia w Christian Performing Arts Centre – chyba dawno w Toronto nie było: na scenie stanie 250 wykonawców! Cztery chóry: dwa ukraińskie, włoski i Mississauga Choral Society, oczywiście 40-osobowa Celebrity Orchestra, dalej 35-osobowy balet dziewcząt polskich, ukraińskich i rosyjskich z Redmond School of Art, no i finaliści ogłoszonego przez Maestro konkursu na przeboje Anny German, bo przecież jej poświęcona będzie ta niezwykła impreza.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/tag/kultura?start=50#sigProId269df9f1e7
Na konkurs zgłosiły się aż 64 osoby, co wymownie świadczy o popularności niezapomnianej, wciąż poruszającej struny naszych serc artystki o fenomenalnym głosie. Wybrano spośród uczestników konkursu 11 osób i one też wystąpią razem na estradzie w jednej z piosenek Anny, a laureaci konkursu w drugiej części koncertu zaśpiewają z orkiestrą...
Ratujmy kościoły łacińskie na rubieżach dawnej Rzeczypospolitej
(...) przyzna kto szlachetny
Że płaszcz na moim duchu nie był wyżebrany,
Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny
Juliusz Słowacki, "Testament mój"
Największą świetnością naszych przodków była żarliwa wiara katolicka. "Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem", pisał Adam Mickiewicz. Widocznym znakiem tej wiary, która w ciągu wieków stała się ważnym składnikiem kształtującym narodową tożsamość, były kościoły i klasztory. Budowano je wielkim nakładem sił i środków, wyposażano, ich stan był kwitnący. Tętniły żywą potrzebą kontaktu z Bogiem. Szczególnie na południowo-wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej, będących przedmurzem chrześcijaństwa, a mieszczących się w granicach archidiecezji lwowskiej, szczycącej się sześciowiekową historią.
Olbrzymi wkład w budowę budowli sakralnych archidiecezji lwowskiej wniósł arcybiskup Józef Bilczewski (1860–1923), gorliwy orędownik upowszechniania dostępu do miejsc modlitwy. Żeby Polakom było bliżej do kościoła i kapłana łacińskiego, stawiał kaplice publiczne tam, gdzie nie starczyło na kościół; urządzał kościółki filialne, gdzie nie dało się założyć parafii, a gdzie nie dało się utrzymać duchowieństwa stałego, tam księża nasi dojeżdżali przynajmniej w pewne oznaczone dni z nabożeństwami i z praktyką Sakramentów św. Za rządów ks. abpa Bilczewskiego przybyło sześć nowych klasztorów męskich i siedem żeńskich, powstało 21 nowych parafii i 96 ekspozytur, kościołów zaś i kaplic publicznych przybyło 328. Wielka to cyfra. ["Święci w dziejach narodu polskiego", Feliks Koneczny].
W łagodnym świetle satyry... Farsa na cztery fajerki....
"Bo do tanga trzeba dwojga" – głosi stary przebój. Do teatru też trzeba co najmniej dwojga: aktora i widza. Ważniejszy jest aktor, który jest podstawowym tworzywem teatru – buduje dla widza umowną rzeczywistość za pomocą ruchu scenicznego, gestu, mimiki, głosu. My, widzowie, czyli publiczność, dajemy się w tę fikcję wciągnąć albo nie, w zależności od jakości tekstu, czyli dramatu, po jaki sięgnął reżyser, no i oczywiście talentu wykonawców (czytaj: aktorów), a na dalszym planie – uroku scenografii czy oprawy muzycznej, które też są jednak ważnymi komponentami przedstawienia. Tak powstaje żywy obraz, pełen ruchu, światła i dźwięku, a koordynatorem tych wszystkich działań jest reżyser. Ile zależy od reżysera właśnie, aby obraz sceniczny był żywy, barwny, frapujący, dynamiczny – nie muszę podkreślać...
Byłam na trzecim i czwartym z rzędu przedstawieniu amatorskiego Teatru "Centrum" – i nie mogłam wyjść ze zdumienia – na trzecim spektaklu tej samej sztuki był pełen komplet publiczności i o dziwo, na czwarte przedstawienie przyszło też sporo ludzi, a niektórzy nawet po raz drugi. To w Polonii raczej się nie zdarza, bo widzów starcza przeważnie na jedno przedstawienie. A tu 1000 osób łącznie obejrzało "Wicka i Wacka" Zygmunta Przybylskiego, a po spektaklu wielu razem z zespołem przeżywało radość sukcesu i tę dobrą energię, którą każdy poczuł w sobie, bo między sceną a widownią nastąpiło coś, co można by nazwać "sprzężeniem zwrotnym".