A wszystkie dusze zaczęły prosić, aby im pozwolił do końca być w tym stanie, którego im przeznaczył, bo w żadnym innym się nie zbawią. Król chciał być królem, pan panem, nędzarz nędzarzem, i wszyscy błogosławili Pana nad pany, że żadnemu z nich nie dał to, co by mu szkodzić mogło; a tylko to mu uszkodziło, co z woli swojej nabył. A dopiero każdą duszę odesłał do jej ciała na naszym padole płaczu i każdy obudził się jak ze snu, nie pamiętając, co się z nim działo. Tylko błogosławionej Annie Pan Bóg zachował w pamięci, jak On swoje rządy usprawiedliwił przed swoim stworzeniem. I za Jego pozwoleniem to wszystko zeznała przed swoim spowiednikiem dla większego zbudowania Kościoła, a ów kapłan to zeznanie między wielu innymi zapisał, aby nas przekonać, że najlepsza modlitwa jest ta, której sam Bóg nas nauczył: „Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”, bo On nam zawsze da, co nam potrzebnego. Luboć i o doczesne rzeczy dobrze prosić, bo z Niego i doczesne korzyści, ale nie mamy szemrać, kiedy On nam ich nie daje – może dla naszego dobra dar odwlecze, może go zupełnie odmówi, a i w takim razie dziękować Mu trzeba, że Jego mądrość i miłosierdzie ochroniły nas od zguby, za którą nasza wola łaknęła. A wieleż to razy pragnęliśmy otrzymać to, co później sami przekonaliśmy się, że bardzo dobrze, iż my tego nie otrzymali.
Chwała Bogu i Najświętszej Pannie, szczególnej protektorce mojej jako szlachcica polskiego, bo ona jest królową polską i wielką księżną litewską i naszym zaborem równie jak my jest ukrzywdzoną, i kiedyś odda za swoje, byleśmy się do niej tulili, bo ona, co zechce, u syna swojego otrzyma. Niech, kto chce, głosi się moim panem, niech mnie łupi i dręczy, ja wiem, że moja królowa żyje i że tylko jej jestem poddanym, a więcej niczyim – dwom panom służyć nie będę.
Jakoż odkąd cudze bogi weszły na naszą ziemię, nigdy im nie kłaniałem się ani podatku dobrowolnie nie zapłaciłem, pokąd egzekucją mnie nie zmusili. Ani na żadnym sejmiku noga moja nie powstała, namawiano mnie do urzędów, szlachta gwałtem chciała, bym sędzią ziemskim został; ale na to nigdy odważyć się nie mogłem, abym dobrowolnie akceptował porządek nieprawy. Tac to mówią, że tym obywatelom, a nie rządowi się służy; jest to podły wybieg. Odwołuję się do sumienia, do zdrowego rozsądku nawet, czy jeden był taki, co poszedł na urząd jedynie, aby obywatelom usługi zrobić? Jakaż usługa być może dla obywatelów oprócz skruszenia ich kajdan, a czy urzędnik wybrany może się o to pokusić? „Jak nie będą obywatele dobrze myślący iść na urzędy, od korony będą na nie narzucać.”
I cóż to złego, skoro rząd nie nasz; niechże urzędniki będą do niego stosowni. Żadnej my korzyści nie mamy z urzędników naszych: jeżeli są poczciwi, i Moskale bywają poczciwi, jeżeli między nimi są podli – a mało między naszymi takich – ceteris paribus Moskal zawsze będzie lepszym, bo mniej bojaźliwym w tym, o co prawo pozwala mu się upomnieć. A co się tyczy narodowości naszej, cóż jej pomoże nasz rodak? W zaciszu domowym, a nie w urzędach zachowuje się narodowość. Żydzi ją zachowali w niewoli babilońskiej i teraz ją zachowują, bo odsunięci byli i są od urzędów, które by im styczność dały z ustawami obcymi ich obyczajom. Żyje się z urzędnikami naszymi, zna się ich na pamięć: krzyżyki, stopnie – oto jest bodziec, który ich napędza do urzędów. A to poświęcenie się dla ziomków jest tylko okrasa retoryczna, która ani ich samych, ani nikogo nie zwodzi. Wybaczam młodzikowi, że się ułudzać daje, ale dojrzałemu rzecz nie do odpuszczenia. Była chwila, w której zdawało się, iż narodowość naszą rząd najezdniczy miał zamiar dźwignąć. Wtedy gubernatorowie nawet byli Polacy! Cieszyły się niektóre podściwe dusze, że może dojdziem do dobrego, ale jam zawsze w duchu myślał: „Timeo Danaos et dona ferentes”. Diabeł wielki lichwiarz: da on niby coś, ale z wielkim procentem odbierze. Jakoż od lat pięciu, co u nas gubernatorowie Polacy, więcej niesprawiedliwości, więcej ucisków, więcej przysług rządowi nagromadzili niż Moskale przez lat dwadzieścia. A sądy nasze? Mój Boże, one są szlachetniejsze od moskiewskich w tym, iż szlachetniejszym kruszcem kupić się dają; różnica sumienia w taksie, ale zaprzedajność ta sama. Za ile rubli kupisz Moskala, tyle dukatów trzeba dać Polakowi. „Obydwaście lepsi” – jak mówi Mazur.
O, młodzi rodacy moi, ja już nie będę widział Polskiej, bom stary, ale wy, jeżeli jej się doczekacie, pamiętajcie, co wam mówię: żadnemu takiemu, który by choć rok jeden Moskalowi służył, nie wierzcie; czy to marszałek, czy to sędzia, czy to profesor, wypędźcie jego z waszej ziemi, bo nigdy z niego prawy Polak nie będzie, a jeżeli go zostawicie, bądźcie pewni, że furtkę gotową otworzycie nieprzyjacielowi. Jak się ojczyzna wasza odrodzi, żadnych układów nie róbcie z nieprawością: kto tylko u nas urzęduje, dobrowolną, a nie wymuszoną przysięgą zawiązał się z rządem najezdniczym – do waszego sumienia należeć będzie osądzić, na co zasługuje niegodny syn ojczyzny, co dobrowolnie śmiał poddać się takowej przysiędze. Jeżeli ją szczerze wyrzekł, jest zdrajcą, jeżeli w zamiarze, aby ją zgwałcił, jest bluźniercą, depcącym wszystkie prawa boskie i ludzie.
Czy w pierwszym, czy w drugim względzie jest on równie winnym i nie może być wspólnego między nim a wami. Nikomu nie przebaczajcie, pobłażanie bywa korzystnym dla samowładców, bo nim upadlają ludzi niepodległych, a na podłości ich władza się opiera – ale dla narodów wolnych jest zgubną. Jeżeli między wami znajdą się tacy, co was do umiarkowania nakłaniać będą, bądźcie pewni, że to będą ludzie obojętni dla waszej sprawy i radzi mieć środki gotowe dla skarbienia sobie na wszelki przypadek względy u nieprzyjaciela. Zatykajcie sobie uszy, jak ci bezbożnicy usta otworzą; wszystko przebaczcie, oprócz najmniejszej obojętności względem świętej sprawy waszej.
PAWLIK
Za naszych czasów wychowanie młodzieży nie było co do nauk tak wykwintne jak teraz, ale pożyteczniejszych wydawało obywateli. Polak z dawnych szkół wyszedłszy był prawdziwym Polakiem; między tysiącem cudzoziemców można było poznać, z jakiego on narodu. Dzisiaj, czy to na Szląsku, czy na Litwie, czy w głębokiej Niemczyźnie, szkoła szkole podobna: jedne nauki, jedne zabawy, jeden rozkład czasu. Wychodzą z nich jacyś obywatele świata, którym zarówno mieszkać, czy to w Rzymie, czy w Krymie. I to ma być wielki postęp, ażeby coraz więcej zacierać cechy szczególne narodowości, a utworzyć jakiś naród ogólny, światły, mądry, bez przesądów. Piękna myśl, ale chwała Panu Bogu, nic z tego nie będzie, a wszystkie wielkości mędrków nie zmienią wyroku, który Duch Święty nam objawił tymi słowy: „Et separavit Deus gentes, secundum linguas earum.” Bo jak nie ludzi to była rzecz zrobić, aby ten naród nie był innym, tak też nie dokażą, aby nim być przestał. Nadwątlą dzieło boskie, nadpsują, ale go nie zniszczą. Pan Bóg po czasie na swoim postawi, a ludzie przewrotni sami się zawstydzą, że na przekór Opatrzności tyle zaufali nędznemu rozumowi.
Dobre były nasze szkoły, chociaż oprócz łaciny obcych języków w nich szlachcic się nie uczył i chociaż młodzież pod wąsem mniej umiała niż dziatwa dzisiejsza. Tac to szeroko rozprawiają, że ciemnota nasza robiła nas niesposobnymi do postawienia mocnego rządu, że moralność publiczna zniknęła była w zabobonach i klasztornych dziwactwach, że brak oświaty tak przytłumił uczucia uczciwości, iż u nas miano za zaszczyt brać jurgielta zagraniczne, że dopiero wtedy naród okazał się szlachetnym i godnym bytu, kiedy król Stanisław zaprowadził reformę w nauczaniu publicznym, i inne podobne zdania, którymi poruszają popioły naddziadów, a które tak często się powtarzają, że już im wierzyć trzeba. Ja przyznam się, że moim prostym rozumem nie pojmuję, jaki być może stosunek między rządem silnym a tym, co nazywają oświatą publiczną. Chyba że Moskwa i Turecczyzna są narodami bardzo światłymi, bo jużci też tam rządy nie są słabe. A co się tyczy jurgieltów zagranicznych, mój Boże!
Czarne na białym widzą, a przekonać się nie chcą. Niewiele rubli i talarów weszło w kieszeń tych, co z Alwara wzięli swój rozum i głowy sobie podgalali.