Jest to bez wątpienia dziś najpiękniejsza moskiewska nekropolia, odwiedzana chętnie przez mieszkańców miasta i turystów, wspominających z sarkazmem te niedawne czasy, w których wstęp na cmentarz mieli tylko ci, którzy uzyskali specjalne przepustki. Było tak zwłaszcza tuż po śmierci Nikity Chruszczowa, którego pochowano właśnie na cmentarzu Nowodziewiczym, a którego grób – o dziwo! – zawsze tonął w kwiatach, co drażniło bardzo kolejnych następców Chruszczowa.
Cmentarz Nowodziewiczy słynie w Moskwie z najpiękniejszych pomników nagrobnych, z których wiele zasługuje na miano arcydzieł. Są tu jednak również nagrobki urzekające swą prostotą. Jak na przykład ten nagrobek z białego marmuru przywiezionego z gór Ałatau Dżungarskiego (na pograniczu Chin i Kazachstanu), na którym wyryto krótki napis: „Zatajewiczowi – Kazachowie”.
W Polsce nazwisko Aleksandra Zatajewicza wymienia się tylko czasem w bardzo szczegółowych opracowaniach poświęconych dziejom prasy warszawskiej w pierwszych latach XX stulecia lub w równie szczegółowych rozprawach dotyczących dziejów Polskiej Organizacji Wojskowej w Warszawie. Dla Kazachów natomiast jest do dziś Zatajewicz jedną z bardziej znanych i szanowanych postaci w ich dziejach.
Według skąpych danych biograficznych, Aleksander Zatajewicz urodził się około roku 1880 w okolicach Będzina lub Siewierza. Studiował w Warszawie muzykologię, debiutując już w czasie studiów jako krytyk muzyczny – najpierw na łamach zbliżonego do Polskiej Partii Socjalistycznej „Ogniwa”, a potem na łamach najbardziej lewicowego spośród ówczesnych pism warszawskich – „Przeglądu Tygodniowego”.
Zatajewicz był również aktywnym działaczem Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego i polskiej organizacji patriotycznej, w tym zwłaszcza Polskiej Organizacji Wojskowej. Z tego właśnie ostatniego powodu aresztowany został przez carską policję wiosną 1915 roku (aresztowania były masowe, a nastąpiły w wyniku przedostania się do POW donosicieli rosyjskiej policji) i postawiony przed sądem. Główny zarzut dotyczył współautorstwa konspiracyjnej broszury pt. „Z bojów polskich” oraz udziału w przeprowadzeniu manifestacji patriotycznej jesienią 1914 roku, po nabożeństwie w stołecznym kościele pod wezwaniem św. Krzyża. W wyniku tego procesu Zatajewicza skazano na sześć lat zesłania w rejon półpustynnej wyżyny azjatyckiej Bet-Pak-Dała, między rzeką Sary-su a jeziorem Bałchasz. Niegdyś były to ziemie należące do sławnej Złotej Ordy, z której w połowie XV stulecia utworzono Chanat Kazachski (to znaczy ludzi wolnych, którzy odłączyli się od swego plemienia lub rodu) pod wodzą legendarnych wojowników – Dżanibega i Gireja. Z czasem ukształtowały się ordy Kazachów – Wielka, Średnia i Mała, które w połowie XVIII stulecia wchłonięte zostały przez rosyjskie imperium, będąc długo miejscem stacjonowania karnych jednostek wojskowych lub miejscem pobytu zesłańców.
Zatajewicza osiedlono w okolicach ówczesnego rosyjskiego Fortu Pierowsk – jak przez pewien czas zwano wcześniejsze kazachskie osiedle Ak Meczet, w XX stuleciu przemianowane na Kyzył Ordę, będące nawet w latach 1924–1929 stolicą Kazachstanu. Tu przybysz z Polski szybko się zaprzyjaźnił nie tylko z innymi zesłańcami, ale i z rdzennymi mieszkańcami Krainy Białej Gęsi – jak Kazachowie zwą swoją ojczyznę. Już podobno po dwóch latach pobytu nad Syr-darią Zatajewicz poznał dobrze wszystkie trzy dialekty języka kazachskiego, w tym zwłaszcza dialekt północno-wschodni, na bazie którego właśnie wtedy kształtował się współczesny kazachski język literacki. Zatajewicz ciekaw był wszystkiego, ale ze szczególną pasją poznawał miejscowe obyczaje oraz pieśni.
Śpiewali te pieśni – czy raczej je recytowali przy akompaniamencie dutary lub dombry, jak zwą się kazachskie instrumenty szarpane – wędrowni bardowie, poeci improwizatorzy zwani akynami. Pieśni opiewają najczęściej odważnych młodzieńców – obrońców biednych lub pokrzywdzonych, którzy niezłomnie walczą nie tylko z ludźmi, ale i potworami. Głoszą też chwałę batyrów – bohaterów kazachskich legend i przekazów historycznych, władców i wojowników broniących ojczyzny przed najazdami wrogów.
Te pieśni, to więc zarazem literatura piękna i traktaty historyczne, przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie, ciągle rozwijane o nowe wątki przez kolejnych akynów – dzięki czemu powstało coś w rodzaju literatury śpiewanej (bo początki literatury pisanej sięgają dopiero XIX stulecia). Wątkami powtarzającymi się w każdej takiej opowieści są np. miłość do „elu” – czyli do ojczystego kraju i do rodziców, a także szacunek dla starszych i barwne opisy „toj” – czyli biesiad dla uczczenia różnych ważnych wydarzeń, w tym również zwycięstw wojennych, podczas których starannie dzielono wojenne łupy.
Tak do dziś przetrwała np. twórczość Aktamberdi-żyrau, rówieśnika Jana Kochanowskiego, którego utwory są równie wzruszające jak „Treny” Jana z Czarnolasu. Z późniejszych czasów w ten sam sposób przetrwała do dziś twórczość Zijambeta-żyrau, Buchara-żyrau, Kara-żyrau, Muryna-żyrau, czy wreszcie Murambaja i Dżabuła Dżabajewa, którzy opiewali wprost tęsknotę za wolnym Kazachstanem, spełnioną w jakimś stopniu dopiero w 1991 roku, kiedy to Kazachstan uzyskał niepodległość.
Ambicją wędrownych kazachskich bardów było i jest – bo tradycja ta ciągle żyje – nie tylko przekazanie słuchaczom tego, co stworzyli poprzednicy. Każdy z bardów, typem wiersza zwanego „żyr” lub „żyru”, rozwija stare opowieści i poszerza o nowe wątki – prezentując swoją twórczość na tzw. ajtysach, czyli publicznych turniejach bardów, w trakcie których słuchacze ujawniają głośno swoją zachętę lub dezaprobatę.
Od XIX stulecia kazachski epos stał się również przedmiotem zainteresowania wydawców. Na przykład fragmenty poematu „Kobłandy batyr” wyszły drukiem w języku kazachskim w 1870 roku, a w całości dzieło to wydano w Kazaniu w 1914 roku, wtedy jeszcze w transkrypcji arabskiej.
Twórczość kazachskich bardów urzekła bardzo Adolfa Januszkiewicza, bliskiego przyjaciela Adama Mickiewicza, uważanego za pierwowzór Adolfa z III części „Dziadów”. Urodzony w 1803 roku na Litwie, Januszkiewicz studiował w Wilnie w tym samym czasie co Adam Mickiewicz. Pisywał wiersze, potem uczestniczył w Powstaniu Listopadowym, toteż po upadku niepodległościowego zrywu zesłany został w 1832 roku do Kazachstanu, z którego powrócił dopiero po 24 latach, na rok przed swoją śmiercią. Owocem pobytu Januszkiewicza w Kazachstanie były wydane już po jego śmierci, w Paryżu, „Listy ze stepów kirgizkich” (były to jeszcze czasy, w których bliskich językowo Kirgizów i Kazachów uważano za jeden naród). Na jednej z kart tej książki Januszkiewicz odnotował:
„Występują dziś przede mną poeci, co czytać i pisać nie umieją, a ja podziwiam ich talent, bo pieśń ich przemawia do mojej duszy i do serca”.
Badaniem pieśni Kazachów zajmował się już wtedy na szeroką skalę Czokan Walichanow – oficer carskiej armii i zarazem kazachski uczony.
Zatajewicz prześcignął jednak w tym względzie wszystkich. Wytrwale zapisywał baśnie i legendy o obrońcach biednych oraz rozprawy o wojownikach broniących ojczyzny, notował zagadki, aforyzmy o zwierzętach, obserwacje pasterzy – i tak powstało dzieło wyjątkowe dla kazachskiej kultury, czyli „Tysiąc pieśni” – z nutami włącznie.
Nawiasem mówiąc, w zbiorze tym znalazła się również piosenka znana na Śląsku i w Zagłębiu pod tytułem „Szła dzieweczka do laseczka” – oczywiście pod innym tytułem i z innymi słowami. Jak ta polska piosenka ludowa znalazła się w kazachskim zbiorze – wiedział zapewne tylko Zatajewicz. Zdumiewające jest jednak to, że współcześnie jest to jedna z najbardziej popularnych w Kazachstanie pieśni!
Pierwszy tom „Tysiąc pieśni” ukazał się drukiem w Moskwie dopiero w 1925 roku – zresztą tylko dzięki wstawiennictwu Aleksieja Pieszkowa, czyli Maksyma Gorkiego, jeszcze przed jego wyjazdem na krótkotrwałą emigrację. Z kolei Gorkiego przekonał do „Tysiąca pieśni” Romain Rolland, francuski pisarz, ale i muzykolog oraz historyk sztuki, wtedy już laureat Literackiej Nagrody Nobla, który często bywał w Moskwie i przyjaźnił się z Pieskowem. Na wydanie drugiego tomu Zatajewicz musiał czekać aż sześć lat, to znaczy do powrotu Gorkiego z Włoch.
Aleksander Zatajewicz zmarł nagle we wrześniu 1932 roku w Moskwie, kiedy to właśnie szykował się do powrotu do swojej ojczyzny, do Polski. Bo choć szanowany wśród Kazachów – Zatajewicz zawsze uważał się za Polaka. Po 1917 roku odrzucał też wszelkie propozycje zintegrowania się z rosyjskim środowiskiem artystycznym. Zresztą, nie potrafił nawet pisać po rosyjsku poprawnie...