Słowacki zakochał się „po uszy” – ale młoda kobieta długo udawała, że tego nie dostrzega. Kiedy jednak Słowacki zaczął jej słać miłosne listy oraz swoje wiersze – odparła mu chłodno, że „to wszystko zwykła dziecinna imaginacja”, a jego próby poetyckie to „szklane wiersze” (krytycznego zdania o poezji Słowackiego i całej polskiej poezji romantycznej nie zmieniła do końca życia). Ludka doradzała przy tym Słowackiemu wyjazd z Wilna – do czego zresztą ten się dostosował, udając się do rodzinnego Krzemieńca, z którego wrócił do Wilna dopiero wtedy, gdy został studentem Wydziału Nauk Moralnych i Politycznych miejscowego uniwersytetu. Do swej pierwszej wielkiej miłości Słowacki wracał jednak wielokrotnie w swojej twórczości, o czym choćby świadczą takie jego utwory, jak „Godzina myśli” czy fragmenty „Kordiana” i „Beniowskiego”. Trudno się zresztą temu dziwić, bo córka Jędrzeja śniadeckiego była ponoć dziewczyną bardzo urodziwą, a przy tym odznaczała się niepospolitym umysłem i wielką wiedzą – co Słowackiemu imponowało szczególnie.
Młody poeta nie mógł jednak oczekiwać wzajemności w uczuciach nie tylko z powodu dużej różnicy wieku, ale i dlatego, że Ludka śniadecka zakochała się wtedy z wzajemnością we Włodzimierzu Rimskim-Korsakowie, rosyjskim oficerze, który zresztą był synem wileńskiego carskiego generał-gubernatora.
Tego samego, który w 1824 roku mianował kuratorem okręgu naukowego wileńskiego osławionego Mikołaja Nowosilcowa – bezwzględnego wroga polskich ruchów niepodległościowych, nagrodzonego zresztą potem za to przez cara Mikołaja I rosyjskim tytułem hrabiowskim.
Młody Rimski-Korsakow, choć pochodzący z absolutnie wiernej carowi rodziny, sympatyzował raczej z ruchami demokratycznymi, w tym ze Związkiem Prawdziwych i Wiernych Synów Ojczyzny, a później ze Związkiem Dobra Publicznego – jak nazywały się konspiracyjne organizacje antycarskie.
W 1819 roku w pułku, w którym służył ukochany młodej śniadeckiej, wybuchł antycarski bunt, co już rzuciło na niego podejrzenia władz. Pogłębiło się to jeszcze bardziej po roku 1825, kiedy to ustalono, że młody Rimski-Korsakow przyjaźnił się z wieloma dekabrystami – jak nazwano organizatorów antycarskiego buntu wojsk w Petersburgu, w grudniu tegoż roku. W rezultacie, syna generał-gubernatora zesłano do jednego z garnizonów na Kaukazie, gdzie praktycznie od stu lat trwała wojna Rosji z Turcją o panowanie nad tym regionem. Rimski-Korsakow słał z tej wojny gorące listy do Wilna, ale w 1828 roku korespondencja się urwała.
Ludwika śniadecka popadła w rozpacz. Najpierw podjęła trwające trzy lata starania wyjaśnienia okoliczności zaginięcia jej ukochanego – ale bez rezultatu.
W 1831 roku licząca wtedy już prawie trzydzieści lat śniadecka (urodziła się w Wilnie w 1802 roku) pojechała do Odessy, a potem wędrowała od jednego do drugiego rosyjskiego garnizonu na Kaukazie. Zajęło jej to w sumie jedenaście lat! W maju 1838 roku nie była nawet na pogrzebie swego ojca w Wilnie, bo wiadomość o jego śmierci dotarła do niej dopiero w listopadzie tegoż roku.
Zresztą, co naprawdę działo się z Ludwiką śniadecką na Kaukazie – dokładnie nie wiadomo, bo wszelkie jej notatki z tego okresu przepadły w czasie pożaru jej domu w Stambule, w 1850 roku.
Do Stambułu dotarła ona wiosną 1842 roku, statkiem z Odessy. Planowała tylko krótki postój nad Bosforem, gdyż celem jej podróży była Warna, w okolicach której miał ponoć zginąć – jak wcześniej ustaliła – Włodzimierz Rimski-Korsakow.
W ówczesnej tureckiej stolicy śniadecka pierwsze swe kroki skierowała do Agencji Polskiej – jak nazywała się założona rok wcześniej za pieniądze i z inicjatywy księcia Adama Jerzego Czartoryskiego placówka, którą kierował Michał Czajkowski, egzotyczny Kozak rodem z Halczyńca na Wołyniu i szlachcic-partyzant (na portrecie) – jak go potem nazwał Tadeusz Boy-Żeleński.
Liczący wtedy 38 lat Czajkowski miał za sobą udział w Powstaniu Listopadowym (służył w pułku jazdy wołyńskiej dowodzonej przez Karola Różyckiego), a potem kilka lat działalności w paryskich emigracyjnych organizacjach – Towarzystwie Demokratycznym i Konfederacji Narodu Polskiego. Był żonaty, ale rodzina została w Paryżu, toteż Czajkowski prowadził w Stambule kawalerski żywot.
Starsza od niego o dwa lata Ludwika śniadecka kupiła natomiast w Stambule skromny dom na europejskim, wysokim brzegu Bosforu, potem urządziła go przytulnie, toteż samotny Czajkowski wysiadywał u niej godzinami – zawsze z palącą się fajką w ustach.
Już wtedy – jak relacjonował Tomasz Teodor Jeż – Czajkowski „na dzień powszedni nosił w domu kacawejkę turecką, feza z głowa nie zrzucał, w pantoflach chodził i z nogami podgiętymi siadał”.
śniadecka i Czajkowski prowadzili długie rozmowy, z których w końcu wynikło, że mają podobne zamiłowania literackie i zbieżne poglądy na aktualne problemy polityczne. Tak narodziło się między nimi uczucie.
Choć nie stało się to szybko, bo śniadecka długo nie rezygnowała z zamiaru odnalezienia grobu Włodzimierza Rimskiego-Korsakowa. Jeszcze w pierwszej połowie 1843 roku, kiedy Czajkowski przebywał w Paryżu, ona udała się do znajdującej się w delcie Dunaju Tulczy (dziś rumuńska Tulcea).
Grobu tam wprawdzie nie znalazła, ale w pobliskiej miejscowości Czylindere, w monastyrze pod wezwaniem Zaśnięcia Bogurodzicy, zorganizowała dla Polaków ośrodek antyrosyjskiej agitacji i tajny skład broni, zaś w Szumli (obecnie bułgarskie miasto Szumen) założyła fundację dobroczynną imienia swojego ukochanego.
Tomasz Teodor Jeż zapisał wtedy w swoim pamiętniku:
„O pannie śniadeckiej słyszałem (...), że kochała się w Moskalu, który zginął na wojnie tureckiej 1828–1829 pod Warną, odszukała ona jakoby zwłoki jego, zabrała je, do trumny złożyła i z trumną się nie rozstawała. Spoczywa ona przy łóżku jej sypialnym, od ściany”.
Oczywiście, pisarz stwierdza to żartem, bo zaraz dodaje już całkiem serio: „śniadecka układa dla Sadyka biuletyny wojenne, które »Wiadomości Polskie« publikują”.
Było to już wtedy, gdy Czajkowski przeszedł na islam i nazywał się odtąd Mehmed Sadyk – czyli Wierny, a jako generał w służbie tureckiej, miał prawo używać dodatkowo tytułu paszy.
Od 1844 roku śniadecka i Mehmed Sadyk Pasza byli już małżeństwem, co zresztą nie przysporzyło im w polskim środowisku przyjaciół, bo żona Czajkowskiego – z trójką dzieci – mieszkała nadal w Paryżu.
śniadecka i Czajkowski kupili wtedy bogaty dom w dzielnicy Besziktasz – w europejskiej części Stambułu. W tym domu odwiedzali ich początkowo tylko wysocy tureccy dostojnicy z sułtańskiego dworu, ale z czasem zaczęli się także zjawiać liczni polscy emisariusze z Paryża. Było przecież wiadomo, że Sadyk Pasza ma w otoczeniu sułtana przyjaciół, a przy tym pani Ludwika prowadzi dom otwarty, każąc zawsze dawać dwa razy więcej nakryć, niż spodziewano się gości.
Dla gości urządzono też w domu pokoje, a poza tym trzymano dla nich w pogotowiu powozy, konie i lektyki.
Domowi poświęcała śniadecka bardzo dużo czasu, przy czym w połowie urządziła go według europejskiej tradycji, a w połowie – na sposób orientalny. Gromadziła przy tym z przyjemności wspaniałe wyroby ze srebra i miedzi – zwłaszcza bogato inkrustowane patery i misy, które potem wypełniała soczystymi owocami i kandyzowanymi słodyczami.
Z czasem w domu Sadyków zaczęli bywać tacy goście, jak Adam Mickiewicz i jego syn Władysław, pisarze Tomasz Teodor Jeż i Ryszard Berwiński, malarz Stanisław Chlebowski. To właśnie Tomasz Teodor Jeż nazwał ją „kobietą do panowania”, a Berwiński „Safoną bardzo podobną do greckiej”.
śniadecka lubiła towarzystwo, ale znana też była z tego, że odbywała długie, samotne spacery wokół bazyliki Hagia Sophia (Aya Sofya) lub zaszywała się w Skutari – jak nazywał się folwark kupiony przez Czajkowskiego na azjatyckim brzegu miasta.
O Czajkowskim nigdy nie mówiła „mój mąż”, nie używała też jego imienia, lecz nazywała go „naszym Sadykiem”.
Wszystko wskazuje na to, że małżeństwo śniadeckiej z Czajkowskim nie było zbyt zgodne. Jednak w dedykacji dla śniadeckiej swej książki zatytułowanej „Dziwne życie Polaków i Polek” – Czajkowski napisał: „Tobie poświęcam, moja Jedyna. Tyś mnie zrozumiała i sercem, i duszą – Tyś mi jedna była towarzyszką, radą i pociechą w tym moim dziwnym życiu”.
Ich drogi rozeszły się ostatecznie po roku 1865, kiedy to Michał Czajkowski stał się nagle gorącym orędownikiem caratu i Rosji. śniadecka gości przyjmowała już wtedy rzadko, przy czym stosunkowo najczęściej bywał u niej Tomasz Teodor Jeż, który w liście do poety, działacza niepodległościowego i archeologa – Karola Brzozowskiego, pisał wtedy:
„Pomimo śnieżnobiałych włosów – nie jest stara. Oczy patrzyły łagodne i dobre, z wyrazem takim, w którym taiły się obietnice grozy lub słodyczy, kar lub nagród”.
W 1865 roku Ludwika śniadecka sporządziła testament, w którym swoją młodzieńczą twórczość poetycką i wszelkie papiery oddała w opiekę młodego Mickiewicza.
Zmarła 22 lutego 1866 roku i została pochowana w ówczesnym Adampolu (dziś: Plonezkoy), w polskiej osadzie pod Stambułem, u stóp góry Alemdag.