farolwebad1

A+ A A-

Z Polski rodem: Nieposkromiony kubański Polak – Karol Rolow-Miałowski – Carlos Roloff

Oceń ten artykuł
(1 Głos)

EmbPolHabCC9        W encyklopediach polskich figuruje jako Karol Rudolf Miałowski albo Karol Rolow-Miałowski. W encyklopediach północnoamerykańskich piszą o nim jako o Charlesie Mialofsky. Natomiast w krajach Ameryki Łacińskiej, w tym zwłaszcza na Kubie, znany jest on jako Carlos Roloff.

        Wiadomo tylko tyle, że jego ojciec wywodził się najprawdopodobniej z Pomorza, z rodziny mieszczańskiej. Mniej więcej od roku 1825 był w Warszawie skromnym urzędnikiem skarbowym ówczesnego Królestwa Polskiego, zaangażowanym bardzo aktywnie w działalność konspiracyjnego polskiego ruchu niepodległościowego. Walczył w Powstaniu Listopadowym – choć bliżej nic na ten temat nie wiadomo. W każdym bądź razie, po upadku powstania zmuszony był uciekać z Warszawy, więc wybrał Królewiec, bo tam mieszkali jego krewni.

        Karol (albo Karol Rudolf), który urodził się 26 sierpnia 1842 roku, był szóstym dzieckiem w rodzinie uciekiniera z Warszawy. Dzieciństwo spędził w Królewcu, natomiast do gimnazjum oddano go już do Warszawy.  Mieszkał u krewnych, ale większość czasu spędzał wśród przyjaciół, bo zaangażował się w działalność szkolnej konspiracyjnej Grupy Niepodległych.

        Szczególnie aktywna była ta Grupa od początku 1859 roku, kiedy to malowano podobizny Tadeusza Kościuszki i księcia Józefa Poniatowskiego, rozwieszając je następnie na ścianach domów i na kościelnych wieżach. Brawurą wyróżniał się liczący 17 lat Karol, który był mistrzem w wysokościowych wspinaczkach. Na dodatek, 29 listopada 1859 roku, w 29. rocznicę Powstania Listopadowego, wygłosił w szkole patriotyczne przemówienie.

        Nim więc chłopiec zdążył wrócić z lekcji – do mieszkania jego krewnych zgłosili się „cywil ze stójkowym”, o czym zdążono go uprzedzić na schodach kamienicy.

        Najpierw Karol ukrywał się jakiś czas w stajni niejakiego Krukowieckiego, który miał w Warszawie firmę przewozową, która transportowała także ryby z Gdańska do stolicy. Po kolejny transport ryb pojechał więc wozem – pod zmienionym nazwiskiem – Karol Miałowski, który następnie z Gdańska udał się do Królewca.

        Do rodzinnego domu dotarł w tydzień po pogrzebie ojca. W kilka miesięcy później do liczącej sześcioro dzieci rodziny, w której zabrakło ojca – zajrzała bieda i głód. W takiej to sytuacji Karol Miałowski wraz ze starszym bratem Franciszkiem wyemigrowali do Ameryki.

        Pracowali najpierw w Nowym Jorku w firmie budowlanej, w której zatrudnieni byli głównie Polacy i Ukraińcy. Był tam jednak również pewien Anglik – August Willoch, który młodym Miałowskim pomógł załatwić inną pracę – tym razem na farmie w okolicach Cincinnati w stanie Ohio. Właścicielką farmy była wprawdzie wdowa o nazwisku Wyt, ale zarządzał nią niejaki Hock, który miał córkę o imieniu Patrycja. Szczegóły to o tyle istotne, że Patrycja została wkrótce żoną Franciszka Miałowskiego.

        Karol nie czuł się jednak na farmie dobrze, toteż wiosną 1861 roku skorzystał z okazji i zaciągnął się na ochotnika do wojsk Unii (Północy). Od kwietnia tegoż roku trwała wszak wojna secesyjna, więc Charles Mialofsky – bo tak się już teraz nazywał przybysz z Królewca – poszedł na front. Trafił do sławnego 9. Pułku Piechoty Ohio, którym dowodził jego znajomy jeszcze z Nowego Jorku – August Willoch.

        Kiedy Willoch został generałem i objął komendę nad Legionem Nowoorleańskim – Miałowski był już porucznikiem artylerii w pułku Ohio, a po brawurowym i zwycięskim szturmie na umocnienia zwane Fortem Białej Indianki – został awansowany do stopnia kapitana armii USA.

        W takim właśnie stopniu skończył Miałowski wojnę w 1864 roku. Żartował potem, że Mars darował mu życie, gdyż w ciągu czterech lat spędzonych na bitewnych polach był tylko jeden raz ranny – i to lekko.

        Po wojnie Miałowski zatrzymał się w Savannah w stanie Georgia, gdzie sporą firmę miał jego frontowy przyjaciel – niejaki Bishop. Firma „Bishop i Spółka” głównie sprowadzała rum z Jamajki, a cukier z Kuby, toteż Miałowski został jej przedstawicielem w porcie Caibarien na Kubie, w prowincji Las Villas.

        Nazywał się już teraz Carlos Roloff i słynął z szerokich kontaktów towarzyskich. Władał wszak biegle sześcioma językami, znakomicie jeździł konno, dobrze tańczył, miał duże poczucie humoru i lubił się bawić, toteż bywał zawsze ozdobą każdego towarzystwa. Zapraszali go nawet Hiszpanie, których kolonią była jeszcze wtedy Kuba.

        W roku 1869 Carlos Roloff był już także członkiem kubańskiej organizacji niepodległościowej „Postęp”, za co zresztą trafił do hiszpańskiego więzienia. Został jednak z tego więzienia uwolniony przez bojowników ruchu niepodległościowego, a następnie – w lutym 1870 roku – mianowany generałem majorem (generałem brygady) i szefem sztabu kubańskich sił powstańczych w mieście Santa Clara.

        Obie decyzje podjął przywódca powstania, które do historii przeszło pod nazwą wojny dziesięcioletniej – Carlos Manuel de Cespedes, od 1869 roku prezydent tzw. Republiki Kuby Walczącej. Właśnie z ramienia tej Republiki kierował potem – przez siedem lat – Carlos Roloff powstaniem w prowincji Las Villas.

        Jak wspominał, były to najpiękniejsze lata jego życia. Także dlatego, że były to lata jego gorącego uczucia do Benity Alvarez, Kubanki, która została jego żoną. Niestety, żona zmarła w czasie połogu. Przeżył natomiast jego syn Gerardo Roloff y Alvarez, który już w latach niepodległej Kuby służył pod rozkazami swego ojca jako kapitan. To właśnie Gerardo nadał swemu pierwszemu synowi imię Carlos – bo ojca darzył wielkim uczuciem, choć wychował się w rodzinie swojej matki.

        W 1878 roku, kiedy kubańskie powstanie zostało stłumione, Carlos Roloff ukrywał się długo na przedmieściach Hawany, w ówczesnej miejscowości Guanbacoa. Po latach, już w niepodległej Kubie, wrócił do tej miejscowości znowu (była już wtedy przedmieściem Hawany), kupił dom przy ulicy Samaritana 50 i zamieszkał w nim ze swoją rodziną aż do śmierci.

        W 1878 roku, tuż po zawarciu przez powstańców pokoju z Hiszpanami – Charles Mialofsky, tym razem z paszportem amerykańskim, wrócił do USA, pod Cincinnati, gdzie jego brat miał już swoją farmę i gdzie mieszkała także matka – Luiza Miałowska z Królewca.

        W USA nie pobył jednak długo, bo już w 1879 roku został przedstawicielem amerykańskiej firmy handlowej na Jamajce, a w 1880 roku – dyrektorem filii pewnego amerykańskiego banku w Hondurasie, małej republice (112 tys. km kw.) w Ameryce środkowej.

        W dwa lata później liczący wówczas 41 lat wdowiec stanął na ślubnym kobiercu z młodszą o 20 lat panną Galateą Guardiali, córką byłego prezydenta Hondurasu. ślub odbył się w kościele katolickim pod wezwaniem św. Michała w stołecznym mieście Tegucigalpa, przy czym jednym ze świadków był na tym ślubie minister Enrique Gutierrez, a drugim – Leonela de Palma, córka głównodowodzącego armią Hondurasu.

        Niektóre źródła utrzymują, że ślub Miałowskiego w Tegucigalpie poprzedzony był jego chrztem, gdyż pan młody miał być wcześniej wyznania mojżeszowego. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, jeśli zważyć, że jego poprzednia żona była gorliwą katoliczką, która w najtrudniejszych chwilach swego życia znajdowała schronienie w katolickich klasztorach (w jednym z klasztorów urodziła syna).

        W Hondurasie mieszkał Miałowski w sumie 12 lat. Jako człowiek interesu, opływał wtedy w dostatki, o jakich nigdy wcześniej nie marzył, a których już nigdy potem nie zaznał.

        W 1892 roku, kiedy na Kubie przygotowywano kolejne powstanie, na czele którego miał stanąć Tomas Estrada Palma – do generała armii republikańskiej, Carlosa Roloffa, zwrócił się z prośbą o przyłączenie się do powstania przebywający wtedy w USA kubański poeta, dziennikarz i polityk – Jose Marti y Perez, założyciel Kubańskiej Partii Rewolucyjnej (przeszedł do historii pod przydomkiem Apostoła Wolności). Marti zaproponował mianowicie Polakowi, aby ten kupował w USA dla powstańców broń oraz przygotowywał ich na Florydzie do walki.

        W takiej to sytuacji Miałowski powrócił w 1893 roku do USA i na wyspie Key West u wybrzeży Florydy założył kubańską podchorążówkę, którą nazwano „San Carlos” (święty Karol).

        Na Kubę powrócił potajemnie 25 lipca 1895 roku – wraz ze 153 Kubańczykami, wśród których był również Jose Marti. Tak zaczęło się kolejne kubańskie powstanie. Dowodzili nim tym razem generałowie Maximo Gomez i Mulat – Antonio Maceo, którzy powierzyli Miałowskiemu komendę nad powstańcami w prowincji Las Villas, a potem – tekę ministra spraw wojskowych w powstańczym rządzie.

        W 1897 roku wyzwolenie Kuby spod hiszpańskiego panowania stało się wreszcie faktem. Przyczyniły się do tego w dużym stopniu Stany Zjednoczone, które podjęły wojnę morską z Hiszpanią – choć pod pretekstem odwetu za zatopienie przez Hiszpanów amerykańskiego pancernika „Maine”. Na mocy podpisanego, w grudniu 1898 roku, układu pokojowego (stało się to w Paryżu) – Hiszpania zrzekła się wszelkich pretensji do Kuby, ale za to wojska amerykańskie otrzymały prawo faktycznej okupacji wyspy (trwała ona do 1902 roku).

        W pierwszym rządzie niepodległej Kuby Carlos Roloff, już w stopniu generała dywizji, został inspektorem kubańskiej armii, czyli faktycznie jej głównodowodzącym w czasach pokoju. Po pewnym czasie zwolniono go jednak z tego stanowiska, powierzając mu tekę ministra skarbu (finansów). Ale i tej funkcji został pozbawiony w 1906 roku w tzw. rządzie tymczasowym, którym faktycznie kierował amerykański gubernator – Charles Magoon, który do historii Kuby przeszedł, jako twórca tzw. polityki grubej pałki.

        Karol Rolow-Miałowski zmarł nagle 17 maja 1907 roku w swoim domu przy ulicy Samaritana 50 w Guanabacoa, na przedmieściu Hawany. Po skromnych uroczystościach pochowano go na stołecznym cmentarzu Colon (cmentarz Kolumba). Do historii Kuby przeszedł na zawsze jako Carlos Roloff – z przydomkami Nieposkromiony albo Kubański Polak. On sam pod koniec swego życia pisał (po polsku):

        „Jestem synem nieszczęsnej Polski. Jestem Polakiem, a moja ojczyzna cierpi w tyranii. Wzdycham do jej wolności, opłakuję jej nieszczęścia. Ponieważ jednak los nie był dla Polaków łaskawy, a ja nie będę mógł umrzeć na ziemi, która mnie zrodziła – przeto całe swe umiłowanie wolności poświęciłem tej ziemi, na której żyłem wraz z ludźmi obdarzonymi cnotą bohaterstwa”.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.