Stało się to w 1759 roku, na weselu jego siostry Joanny. Mający wtedy 14 lat Kazimierz Pułaski poznał starszą o prawie dwa lata Franciszkę Krasińską – córkę starosty nowokorczyńskiego, no i w niej się zakochał. Miłość to była zresztą chyba obustronna, choć w rok później Franciszka była już żoną Karola Krystiana Józefa, syna króla Augusta III, królewicza kurlandzkiego. Do ślubu doszło chyba nie bez udziału Adama Stanisława Krasińskiego – ówczesnego biskupa kamienieckiego, który dążył do osadzenia kurlandzkiego królewicza na polskim tronie.
Wszystko wskazuje na to, że miłość Pułaskiego i księżnej kurlandzkiej trwała kilkanaście lat, bo najpierw Pułaski był paziem w Mitawie (tak nazywało się wtedy łotewskie miasteczko Jełgawa, w tamtych czasach stolica księstwa kurlandzkiego), a potem odwiedził księżnę w Koszęcinie i w jednym z kurortów pod Wałbrzychem.
Do niedawna zwykło się uważać, że Kazimierz Pułaski urodził się 4 marca 1747 roku w Warce. Dopiero w 1990 roku, przy przeglądaniu ksiąg metrykalnych parafii św. Krzyża w Warszawie, stwierdzono, że urodziny Kazimierza Michała Władysława Wiktora Pułaskiego, syna Józefa i Marianny z Zubińskich Pułaskich, odnotowano w tej parafii, ale pod datą 4 marca 1745 roku.
Na chrzcie, który odbył się w pałacu Czartoryskich w Warszawie, tuż w sąsiedztwie skromniejszego nieco pałacu Pułaskich, który znajdował się na wysokości obecnej ulicy Wareckiej, gdzieś w okolicach dzisiejszego hotelu „Dom Chłopa”, nadano mu aż cztery imiona, choć zawsze używał potem tylko pierwszego. Ceremonia była okazała, z kilkoma parami rodziców chrzestnych – jak to wtedy było w zwyczaju w znakomitych rodach – przy czym w pierwszej parze szła księżna Maria Zofia Czartoryska – żona Aleksandra Augusta, podkanclerzego litewskiego i twórcy potęgi tego rodu, a towarzyszył jej ówczesny wojewoda mazowiecki – Stanisław Poniatowski, ojciec późniejszego króla Polski. Rodziny Pułaskich i Poniatowskich były zresztą ze sobą zaprzyjaźnione, toteż nic dziwnego, że w 1764 roku Pułascy byli wśród pierwszych, którzy na elekcji poparli wybór króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Wśród entuzjastów tego władcy – zresztą ostatniego króla w dziejach Polski – był również długo Kazimierz Pułaski, absolwent elitarnego warszawskiego konwentu księży teatynów, dziedzic starostwa zazulinieckiego (nad Dniestrem, między Chocimiem a Zaleszczykami), które niegdyś wydzierżawił jego ojciec – starosta warecki i pułkownik królewskiej chorągwi husarskiej. Już jednak w 1768 roku Kazimierz Pułaski wraz z bratem Franciszkiem złożyli przysięgę konfederacji barskiej, która była wszak skierowana także przeciw królowi, paktującemu wtedy jawnie z carycą Rosji – Katarzyną II. Po złożeniu przysięgi, do konfederatów przemówił Józef Pułaski – ojciec Kazimierza, okrzyknięty już marszałkiem i regimentarzem koronnym.
W zawiązaniu konfederacji barskiej ważną rolę odegrał legendarny ksiądz Marek, czyli ksiądz Marek Jandołowicz, przeor klasztoru Karmelitów w Barze, organizator tajnego Zakonu Kawalerów Krzyża świętego. Na plan pierwszy konfederaci wysunęli sprzeciw wobec bezceremonialnego mieszania się Rosji w sprawy polskie. W tym sensie konfederacja barska skierowana była przeciw konfederacji targowickiej, która lansowała uległość wobec Rosji. Król był faktycznie po stronie targowiczan...
Kazimierz Pułaski rozpoczął służbę po stronie konfederacji barskiej od dowodzenia chorągwią lekkiej jazdy, potem dosłużył się stopnia pułkownika i regimentarza podjazdowego, a zakończył jako praktycznie głównodowodzący największymi siłami konfederatów. Po zwycięstwie pod Ostrołęką, latem 1769 roku, okrzyknięto go nawet marszałkiem ziemi łomżyńskiej, choć on sam tytułem tym się nie posługiwał.
Przez cztery kolejne lata Pułaski prowadził walkę podjazdową i partyzancką, przenosząc się ciągle o dziesiątki i setki kilometrów. Na przykład po bitwie pod Lwowem – atakował wojska rosyjskie na Litwie, potem znowu pod Ostrołęką, wreszcie pod Zamościem i Kobryniem, a na koniec pod Częstochową, w którym to mieście zatrzymał się ze swym wojskiem na dłużej.
Zrezygnował z dalszej walki dopiero na początku 1772 roku, kiedy postanowiono poddać Częstochowę. Pułaski zdecydował się wtedy na emigrację, choć niejako po drodze zatrzymał się w Koszęcinie, gdzie właśnie bawiła księżna kurlandzka – Franciszka. Potem oboje spędzili jakiś czas pod Wałbrzychem. Pułaski zdecydował się nawet wtedy pojechać powozem księżnej na pokazy wojskowe pod Nysą, ale został tam rozpoznany, więc musiał uciekać.
W lipcu 1772 roku Kazimierz Pułaski był już w Lipsku, potem w Wenecji. Po świecie podróżował pod przybranymi nazwiskami, gdyż był powszechnie ścigany, jako... królobójca. W czerwcu 1773 roku urządzono mu nawet w Polsce – zaocznie i bez prawa wyznaczenia obrońcy – proces przed sądem sejmowym. Oskarżenie opierało się na zeznaniach dwu jego dawnych towarzyszy broni, którym miał – jak głosił akt oskarżenia – polecić „króla porwać, a w razie pościgu (...) – życia pozbawić”. Jednym ze świadków oskarżenia był nawet sam Stanisław August Poniatowski, który wykorzystał proces do poprawienia swego wizerunku opowieściami „o cudownym ocaleniu z rąk zimnych morderców, nasłanych przez Pułaskiego”.
W rezultacie tego procesu – skazano Pułaskiego na utratę majątku oraz „pozbawienie na wieki honoru i czci”. Sentencja wyroku brzmiała: „Jego (czyli Kazimierza Pułaskiego – przyp. K.K.) ciało rozćwiartowane spalić i na wiatr rozwiać, a ręce obcięte do łokci przy drodze publicznej wbić”.
W tej sytuacji Pułaski szukał schronienia we Francji, a potem w Turcji, gdzie nawet zorganizował nad Dunajem polski legion, który już w czerwcu 1774 roku przystąpił do walki z Rosjanami w toczącej się wówczas wojnie turecko-rosyjskiej. W miesiąc później zawarto jednak pokój turecko-rosyjski, więc legioniści otrzymali cztery tygodnie na rozwiązanie się lub opuszczenie granic Turcji.
Jesienią 1774 roku Pułaski dotarł do Marsylii, gdzie właśnie trafił do więzienia za długi, przy czym wszystko wskazuje na to, że pieniądze zwróciła księżna Franciszka.
W 1776 roku poznał Pułaski w Paryżu „skromnego, na czarno ubranego człowieka, który niebu wydzierał pioruny, a tyranom berła” – jak pisał sam Pułaski w jednym ze swych listów o Benjaminie Franklinie. Za jego to właśnie sprawą i z jego listami polecającymi popłynął Kazimierz Pułaski w 1777 roku na wojnę do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.
Takiej nazwy używało już wówczas 13 byłych kolonii brytyjskich w Ameryce, które w 1775 roku podjęły otwartą wojnę z Anglią o niepodległość, a na czele tej walki stał bogaty plantator z Wirginii, utalentowany polityk i dowódca wojskowy – generał Jerzy Waszyngton.
Do Ameryki dotarł Pułaski w lipcu 1777 roku, a już 21 września tegoż roku generał Waszyngton ogłaszał w jednym ze swoich rozkazów, że „15 września czcigodnemu Kongresowi podobało się mianować hrabiego Pułaskiego dowódcą amerykańskich lekkich dragonów, w randze generała brygady”. Potem Pułaski dowodził całą konnicą, był generalnym inspektorem kawalerii. Jego sposób prowadzenia walki odbiegał jednak od tego, czego uczono w akademiach wojskowych, w dodatku Pułaski miał ciągłe kłopoty z biegłym opanowaniem języka, toteż zrezygnował ze stanowisk. Prosił natomiast o stworzenie samodzielnego legionu złożonego z różnych narodowości.
Zgodę taką otrzymał, tworząc szybko doborowy oddział wojskowy złożony z Polaków, ale i z Francuzów, Niemców, Irlandczyków, a nawet Anglików.
W lutym 1779 roku Kongres USA polecił Pułaskiemu pośpieszyć na pomoc obleganemu przez Anglików Charlestonowi – stolicy Karoliny Południowej. Z zadania tego generał się wywiązał, po czym skierował się ku sąsiedniej Georgii, zajmowanej ciągle przez wojska kolonialne.
Właśnie do wybrzeży Georgii przybił we wrześniu francuski statek z dużą grupą nowych ochotników. Statkiem dowodził admirał Jean d’Estainge, który objął też komendę nad wojskami amerykańskimi, które zamierzały szturmować Savannah. Do bitwy tej doszło 9 października 1779 roku.
Jak potem relacjonował generał Marie Joseph de La Fayette, Francuz z pochodzenia i bohater amerykańskiej wojny niepodległościowej, najpierw Pułaskiemu „kula ubiła konia. Gdy przesiadając się na innego, był jakby w powietrzu, został trafiony i w dwa dni potem skończył życie”.
Co było potem – nie całkiem już wiadomo, bo relacje są różne. Jedne mówią o tym, że Pułaskiego pochowano w wiosce Grenwich pod Savannah. Inne – że rannego Pułaskiego umieszczono na brygu „Wasp” („Osa”), który 11 października wyruszył do portu w Charlestonie. Kiedy okręt był na morzu – Pułaski zmarł, więc urządzono mu marynarski pogrzeb, powierzając ciało morzu.
Za tą ostatnią wersją przemawia fakt, że 21 października 1779 roku odbył się w Charlestonie symboliczny pogrzeb Pułaskiego. Ośmiu oficerów niosło wtedy kir i gwiaździsty sztandar, a za nimi prowadzono karego rumaka, który niósł mundur i pełny rynsztunek Pułaskiego. W tydzień później Kongres USA podjął decyzję dotyczącą uczczenia pamięci Kazimierza Pułaskiego pomnikiem pod Savannah. Decyzję tę zrealizowano jednak dopiero w 75 lat później. Płaskorzeźbę na pomniku, przedstawiającą śmierć generała, wykonał rzeźbiarz polskiego pochodzenia – Henryk Dmochowski.
W 1867 roku umieszczono ponadto popiersie Pułaskiego na Kapitolu w Waszyngtonie, wśród innych narodowych bohaterów USA.
W 1920 roku stanął w Waszyngtonie jeszcze jeden pomnik Kazimierza Pułaskiego, tym razem według projektu Kazimierza Chudzińskiego.
W sumie postawiono Pułaskiemu w USA kilkaset pomników, w tym najbardziej okazałe: w Utica (stan Nowy Jork), w Milwaukee (stan Wisconsin), w uczelni wojskowej West Point, w Stevens Point, w Baltimore. Imię Pułaskiego nosi też kilkadziesiąt miejscowości w USA, nie mówiąc już o placach i ulicach jego imienia. W Ameryce odbywają się też coroczne barwne parady na cześć Pułaskiego, z których największą sławą cieszy się parada w Nowym Jorku, organizowana zawsze w pierwszą niedzielę października. Od 1969 roku „Dzień Pułaskiego” jest nawet w USA świętem państwowym.
W Polsce pamięć Kazimierza Pułaskiego uczczono najpierw skasowaniem – w 1793 roku – wyroku za rzekome królobójstwo. Potem na jego cześć wystawiono popiersie w Częstochowie, a imieniem Pułaskiego nazwano kopiec w Krynicy. Dopiero w 1967 roku w dawnych Winiarach pod Warką, gdzie niegdyś rezydował starosta warecki, otwarto Muzeum Pułaskiego oraz odsłonięto pomnik, dłuta Karola Danielewicza.