Konstruktorzy europejscy rychło jednak zaniechali budowy mostów wiszących, które były wrażliwe na boczne uderzenia wiatrów, toteż często dochodziło do katastrof.
Tylko budowniczowie amerykańscy pozostali nadal zwolennikami mostów wiszących, a po wprowadzeniu dodatkowych usztywnień – tworzyli wręcz arcydzieła sztuki inżynierskiej. Mistrzem nad mistrzami był w tej dziedzinie przez kilka dziesięcioleci inżynier Ralph Modjeski, który do Stanów Zjednoczonych przybył jako Rudolf Modrzejewski.
Było lato 1876 roku, kiedy liczący wówczas 14 lat Dolcio (bo tak właśnie nazywali chłopca jego bliscy) przybył wraz ze swą matką – Heleną Modrzejewską, i jej mężem (od 1868 roku) – Karolem Bodzentą Chłapowskim do Ameryki. Modrzejewska, która cieszyła się sławą najlepszej wówczas polskiej aktorki dramatycznej i jednej z najlepszych aktorek w Europie, planowała początkowo, że jej pobyt w USA potrwa najwyżej kilka lat. Od samego początku zdobyła jednak na kontynencie amerykańskim tak duże powodzenie, że w końcu zdecydowała się pozostać za Oceanem na stałe. Tym bardziej, że w roku 1895 władze carskiej Rosji zabroniły jej – w odwecie za patriotyczne przemówienie na Kongresie Kobiet w Chicago – powrotu na ziemie polskie.
W Ameryce Modrzejewska czuła się zresztą znakomicie od samego początku, toteż już w 1877 roku – za namową dyrektora „California Theatre”, McColougha – uprościła swoje nazwisko, które zresztą i tak było tylko teatralnym pseudonimem.
Z całą pewnością wiadomo tylko tyle, że przyszłej najsłynniejszej polskiej aktorce nadano na chrzcie dwa imiona: Jadwiga Helena. Nie wiadomo natomiast, czy w dzieciństwie nosiła nazwisko Benda – bo tak nazywał się jej ojciec, czy też Opid lub Misel, jak nazywali się dwaj kolejni partnerzy życiowi jej matki, Józefy Bendowej. Nawiasem mówiąc, Józefa Bendowa była przez pewien czas postacią dość znaną w Krakowie, gdyż w 1854 roku założyła w tym mieście pierwszą kawiarnię dla kobiet, w której licząca 14 lat jej córka Helcia (tak ją nazywano w rodzinie) nie tylko usługiwała gościom, ale poznawała tajniki kuchni. Modrzejewska wykorzystywała potem te umiejętności w Wigilie i święta Bożego Narodzenia przez 30 lat, rodzinnie spędzanych w swej rezydencji po szekspirowsku zwanej Ardenem, w kanionie Santiago niedaleko Anaheim w południowej Kalifornii. Wigilijna wieczerza w Ardenie rozpoczynała się od czerwonego barszczu z własnoręcznie zrobionymi przez Helenę Modrzejewską uszkami, kończyła kompotem z suszu oraz całą gamą „bułeczek nadziewanych moich własnych” robionych według własnoręcznie sporządzonych procedur, zapisanych zresztą w testamencie przyjacielowi domu – Janowi Ignacemu Paderewskiemu.
Jako Helena Modrzejewska pojawiła się dopiero latem 1861 roku na afiszu skromnego teatrzyku w Bochni. Teatrzyk prowadził były austriacki oficer i dość mierny aktor – Adolf Gustaw Sinnmayer, zwany potocznie Zimajerem. To właśnie on był ojcem dzieci Heleny Modrzejewskiej – syna Rudolfa i zmarłej jeszcze w dzieciństwie córki Marii.
Dolcio urodził się 21 stycznia 1861 roku w Bochni i większość swego czasu w dzieciństwie spędzał w aktorskich garderobach lub za kulisami kolejnych scen, na których występowała jego matka – w Bochni, w Czerniowcach, w Samborze, we Lwowie, w Krakowie. Nosił nazwisko Modrzejewski. Ba, takim samym nazwiskiem posługiwał się wtedy jego ojciec. Mimo szybkiego rozpadu związku Modrzejewskiej z Zimajerem, ojciec tak bardzo tęsknił za synem, że w końcu go uprowadził do Wiednia. Rudolf wrócił do matki dopiero po paru latach pertraktacji i wypłaceniu za niego sporego okupu.
W Ameryce młody Modrzejewski nie tylko zmienił nazwisko, ale i zamerykanizował swoje imię na Ralph. Był bowiem zdania, że Amerykanie nie lubią imion długich i brzmiących obco, a on nie ukrywał, że do końca życia pragnie zostać Amerykaninem.
Chłopiec czuł się zresztą w USA znakomicie. To on pierwszy opanował perfekcyjnie język angielski, toteż nie tylko prowadził długie konwersacje w tym języku z matką, która ciągle musiała swoją wymowę doskonalić, ale i niejako zastępował matkę w częstych i długich spotkaniach z prasą, która Modrzejewską bardzo się interesowała. Nawiasem mówiąc, dziennikarzom przedstawiał się Modrzejewski jako zaledwie o 10 lat młodszy... brat sławnej aktorki.
Ralph Modjeski wędrował po całych Stanach Zjednoczonych ze swoją matką, wolny czas spędzając na zwiedzaniu kopalń i innych obiektów przemysłowych lub na doskonaleniu swoich umiejętności w wirtuozerskiej grze na fortepianie.
Początkowo nawet się wydawało, że chłopiec wybierze karierę artysty muzyka. Decyzję o tym, że zostanie jednak inżynierem, podjął w 1878 roku w Paryżu, kiedy wracał z matką z krótkiego pobytu w Krakowie. Wybrał wtedy nawet uczelnię: najgłośniejszą w świecie szkołę inżynierską, a mianowicie paryską Szkołę Dróg i Mostów, którą zresztą przed nim skończyło już wielu innych polskich emigrantów.
Od tej pory chłopiec mieszkał w Paryżu, gdzie najpierw skończył edukację na poziomie szkoły średniej, a w roku 1881 przystąpił do egzaminów na studia. Na 25 miejsc było 106 kandydatów, a ponieważ Ralph Modjeski zajął na egzaminach wstępnych 28. lokatę – nie został przyjęty. Lepiej poszło mu w rok później, kiedy to po egzaminach był już czwarty.
Dyplom inżyniera uzyskał wiosną 1885 roku, po czym wrócił do Ameryki i w mieście Omaha, we wschodniej części stanu Nebraska, zaczął pracować pod kierunkiem George’a Shattucka Morisona, wtedy najsławniejszego amerykańskiego konstruktora mostów. Modrzejewski zaczynał od funkcji majstra w dziale produkującym stalowe elementy nośne mostów, a kończył siedem lat później jako główny inspektor nadzoru i jakości w tej firmie. Wtedy to właśnie – w 1892 roku – zdecydował się pracować na własny rachunek, zakładając prosperującą do końca XX stulecia firmę
„Modjeski and Masters”, z filiami w Chicago, Nowym Jorku i Nowym Orleanie.
Ralph Modjeski nosił już wtedy wąsy, zaczął wyraźnie łysieć, no i miał rodzinę. Ożenił się w Nowym Jorku w grudniu 1885 roku ze swoją kuzynką – Felicją Bendą, która w rok później urodziła syna Feliksa, w 1890 – syna Karola, a w roku 1892 – córkę Marylkę, znaną potem malarkę Modjeską-Pattison. Nawiasem mówiąc, chrzest Marylki odbył się w Chicago, a jej ojcem chrzestnym był Piotr Kiełbasa. Ten sam, który pierwszy organizował Polonię amerykańską w tym mieście, a który w 1864 roku zaprosił do Chicago sławnego do dziś w Ameryce księdza Leopolda Moczygembę.
Chrzest Marylki poprzedził inne ważne wydarzenie w życiu Modrzejewskiego: oddanie do użytku pierwszego zaprojektowanego przez niego mostu. Był to kolejowy most na rzece Missisipi w Rock Island w stanie Illinois.
Od tej pory specjalnością firmy „Modjeski and Masters” było projektowanie i budowa mostów wiszących, stanowiących wtedy ostatni „krzyk mody” technicznej, choć należących ciągle do przedsięwzięć trudnych, a nawet ryzykownych.
Modjeski postanowił ryzykować. Najpierw jednak zastosował liczne modyfikacje techniczne. Zaczął również używać bardziej wytrzymałych materiałów i zastosował nowe metody łączenia poszczególnych elementów mostu. Nic dziwnego, że jego osiągnięcia były coraz bardziej zdumiewające. Już np. w 1926 roku zbudował w Filadelfii, przez rzekę Delaware, most o rekordowej na owe czasy rozpiętości skrzydeł – 530 m. To właśnie już tym mostem zdobył sobie światową sławę, a w Ameryce – przydomek „czarodziej mostów wiszących”. Potwierdził tę sławę i ten przydomek mostami na rzekach Missouri, Kolumbia i Ohio.
Sukcesy Modrzejewskiego-Modjeskiego ośmieliły innych amerykańskich konstruktorów, którzy przystąpili wręcz do wyścigu w tej dziedzinie. Nowy fantastyczny rekord ustanowiono na przykład przy budowie mostu wiszącego nad rzeką Hudson w Nowym Jorku, gdzie rozpiętość skrzydeł przekroczyła po raz pierwszy w dziejach 1 km.
Co najmniej przez dwa dziesięciolecia cieszył się Modjeski wielkim autorytetem w USA, pełniąc na przykład przez kilka kadencji funkcję (z wyboru) przewodniczącego Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierów Cywilnych i członka honorowego podobnych organizacji w Anglii, we Francji i w Kanadzie, w którym to kraju zbudował zresztą dwa wspaniałe mosty.
W życiu prywatnym nie był człowiekiem szczęśliwym. Żonę wybrała mu właściwie matka, toteż małżeństwa nie łączyło żadne uczucie. W konsekwencji związek rozpadł się faktycznie w 1912 roku, choć separację uzyskano dopiero w 1916 roku, a rozwód – w 1931 roku.
Właśnie w 1931 roku liczący 70 lat Modjeski ożenił się ze znacznie od siebie młodszą Virginią Mary Giblyn, której rodzina jednak nie zaakceptowała, widząc w niej zresztą – i nie bez racji – głównie kandydatkę do ogromnego majątku, którym dysponował już głośny inżynier. Wcześniej Modjeski kochał się długo w artystce francuskiego pochodzenia – Belli Silvestri, która jednak w 1929 roku w niewyjaśnionych okolicznościach popełniła samobójstwo.
W 1936 roku Modjeski zrezygnował z prowadzenia firmy i budowy mostów. Zamieszkał wtedy w swojej pięknej willi z ogrodem przy N. ALexandria numer 157 w Hollywood. Najbardziej lubił wylegiwać się na słońcu i rozmawiać godzinami z wnukiem Karolem, synem Maryli. Wnuk był już zresztą inżynierem, a wkrótce miał zostać uczestnikiem wyprawy na front, na wojnę z Japończykami na Pacyfiku. Rudolf Modrzejewski – Ralph Modjeski zmarł w ogrodzie swojej willi 26 czerwca 1940 roku. Pochowano go na cmentarzu Ingelwood Eternity Mausoleum, w krypcie K-208.
W kilka miesięcy później zmarł nagle jego syn Feliks, inżynier i właściciel dobrze prosperującej firmy „Modjeska Electric Co.”. To właśnie dla swego liczącego wówczas 9 lat wnuka Feliksa – w 1896 r. Helena Modrzejewska napisała i własnoręcznie zilustrowała oraz opublikowała baśń pt. „Titi, Nunu i Klembolo, czyli przygody dwóch liliowych chłopczyków i psa o sześciu nogach”. Jedyny egzemplarz tej baśni odnaleźli dopiero w 2003 roku państwo Krystyna Wydźgo i Krzysztof Wójcicki z Polsko-Amerykańskiej Fundacji Arcadia w zdeponowanym w Muzeum Miasta Nowy Jork kartonie z napisem „Helena Modjeska”. W 1944 roku zmarł drugi syn Rudolfa Modrzejewskiego – Karol, inżynier budownictwa cywilnego. Córka Maryla, po mężu pani Pattison, która mieszkała w Arizonie, owdowiała w 1944 roku. W 1966 roku zginęła w wypadku samochodowym. Jej syn Karol był już wtedy profesorem uniwersytetu stanowego w Arizonie, gdzie wykładał mechanikę.