farolwebad1

A+ A A-

Wspomnienia z mojego życia (4)

Oceń ten artykuł
(1 Głos)

1943Antypolską politykę władze pruskie prowadziły od dawna. Czynnikiem wyciskającym charakterystyczne piętno na stosunkach wewnętrznopolitycznych po roku 1870 był tzw. Kulturkampf – walka o kulturę, pomyślana jako akcja o charakterze politycznym i ideologicznym rządu Bismarcka, jak i popierającej go burżuazji liberalnej i nacjonalistycznej, zmierzająca do umocnienia hegemonii protestanckich Prus przeciw opozycji katolicko-separatystycznej w Niemczech. Kulturkampf na ziemiach polskich zaboru pruskiego wyrażał się w powiązaniu polityki antykościelnej z zaostrzeniem praktyk germanizacyjnych. Ówczesnym władcom nowo kreowanej Rzeszy Niemieckiej zależało na likwidacji wszelkich decentralistycznych tendencji na kresach wschodnich państwa. Obawiano się przede wszystkim wzrostu aktywności politycznej żywiołu polskiego w związku z uzyskaną autonomią przez Galicję.

    Antypolska polityka Bismarcka godziła w przeważającej mierze w oświatę i życie kulturalne społeczeństwa polskiego. Systematyczną i wielokierunkową akcję germanizacyjną rozpoczęły władze po roku 1871, wiążąc ją świadomie z poczynaniami skierowanymi przeciw hierarchii kościelnej katolickiej. W latach 1872–1874 zgermanizowano szkolnictwo średnie w Poznańskiem, pozostawiając tylko w niektórych szkołach nauczanie języka polskiego, i to tylko jako przedmiotu nadobowiązkowego.

    Również w szkołach ludowych – Volksschulen – wprowadzono język niemiecki jako wykładowy – z wyjątkiem nauki religii i śpiewu kościelnego. Nauka śpiewu była bardzo kultywowana we wszystkich typach szkół. W szkołach na terenie Prus Wschodnich (Prusy Książęce) i Prus Zachodnich (Prusy Królewskie) język niemiecki stał się w tym czasie jedynym językiem wykładowym, czego jeszcze rygorystyczniej przestrzegano na Śląsku. W tych dzielnicach wolno było jedynie religii udzielać po polsku. Usuwano stąd nauczycieli Polaków i przenoszono ich do prowincji rdzennie niemieckich, sprowadzając na ich miejsce Niemców.

    Ustawa sejmu pruskiego z roku 1876 usuwa język polski z sądownictwa i administracji państwowej i samorządowej. Masowo zaczęto zniemczać nazwy geograficzne oraz nazwiska i imiona osób narodowości polskiej. Nie stosowano w tym przypadku żadnego przymusu, po prostu przy różnych okazjach spisywania jakiegoś aktu zmieniano polskie nazwisko na niemieckie, np. z Hęćka na Hentschke. Działo się to najczęściej przy zgłaszaniu urodzin dziecka, które zgłaszały akuszerki, nie rodzice. Próbowano narzucić język niemiecki jako wyłączny na zebraniach i zgromadzeniach publicznych, systematycznie rozwiązując zebrania, na których mówiono po polsku.

    Atak rządu pruskiego, skierowany na prawa Kościoła katolickiego, którego wyżsi dostojnicy z arcybiskupem Ledóchowskim na czele zachowywali się ulegle wobec zarządzeń władz pruskich, doprowadził do zatargu między Ledóchowskim a rządem na tle żądanego wprowadzenia języka niemieckiego jako wykładowego w seminarium duchownym w Poznaniu. Arcybiskup odmówił zastosowania się. Najpierw skazano go na zapłacenie wysokiej grzywny, a gdy to nie poskutkowało, skazano go na dwa lata więzienia, które przesiedział w więzieniu w Ostrowie Wielkopolskim. Wraz z nim uwięziono też biskupa poznańskiego i gnieźnieńskiego.

    Ten stan rzeczy wpłynął poważnie na ukształtowanie się nowej konstelacji politycznej na ziemiach polskich zaboru pruskiego, przyczynił się do  wzrostu popularności i autorytetu hierarchii kościelnej wśród ludności polskiej i, w konsekwencji, do znacznego zwiększenia się roli Kościoła w polskim ruchu narodowym. W ogóle polityka germanizacyjna rządu pruskiego w zaborze pruskim wpływała na wzrost solidaryzmu społecznego.


Lata Hakaty 1894–1917

    Zwiększenie liczebnego stanu Niemców w Wielkim Księstwie Poznańskim było jednym z głównych przedsięwzięć oficjalnej polityki czynników państwowych oraz wspierających je stowarzyszeń prusko-patriotycznych, z utworzonym 3 listopada 1894 roku Związkiem Popierania Niemczyzny w Prowincjach Wschodnich, który od 8 marca 1899 roku przyjął nazwę: Deutscher Ostmarken Vereinn – Niemiecki Związek Kresów Wschodnich, zwany potocznie Hakatą – od pierwszych liter nazwisk trzech głównych działaczy i założycieli tego związku: Hanemann, Kennemann, Tiedemann. Z Hakatą kojarzą się najbardziej bezwzględne, brutalne metody stosowane wobec Polaków.

    Sukcesy polskie w zmaganiach z Niemcami na polu ekonomicznym na wsi i w miastach, stały procentowy spadek niemieckiego żywiołu etnicznego mimo wielomilionowych nakładów na wzmacnianie niemczyzny w Poznańskiem, niepowodzenia w akcji germanizacyjnej i wynaradawiania Polaków, wyrobiły we władzach przekonanie, że nie tylko szlachta i kler polski, ale i chłop, kupiec i rzemieślnik, a nawet robotnik, a przede wszystkim inteligent, są trudnymi do pokonania przeciwnikami. Zmiana w ocenie sił strony polskiej doprowadziła w konsekwencji do wznowienia polityki ustaw wyjątkowych, zapoczątkowanych nowelą zasadniczą z roku 1904. Rząd zdecydował się na zastosowanie wobec polskich chłopów drastycznych form ekonomicznego i narodowościowego nacisku.

    Głównym źródłem napływu Niemców do Poznańskiego była w omawianym okresie akcja osadnicza, realizowana przez Komisję Kolonizacyjną, Komisję Generalną – sprowadzanie niemieckich urzędników, nauczycieli, robotników rolnych, osiedlanie repatriantów z Austrii i Rosji, tworzenie garnizonów wojskowych oraz akty naturalizacyjne. Prowadzona ze wzrastającym nasileniem i wielkim nakładem środków finansowych kolonizacja chłopska zapewniała planowy i stale rosnący dopływ Niemców. Corocznie przybywało od 600 do 700 gospodarstw, a po roku 1903 – od 1200 do 1300.

    Komisja Kolonizacyjna osiedliła w Poznańskiem od początku swego  przystąpienia do akcji do końca 1910 roku 13.000 rodzin, co odpowiadało 78.000 osób ludności niemieckiej (po 6 osób w rodzinie). Był to element stały, związany z Prowincją posiadaniem ziemi i licznymi udogodnieniami stwarzanymi przez rząd pruski i władze administracyjne. Zdołano sprowadzić znaczną kadrę funkcjonariuszy państwowych i samorządowych, którzy wraz z wojskiem (łącznie z rodzinami) liczyli w roku 1907 około 161.000 osób, tj. 8 proc. mieszkańców Prowincji. W garnizonach było w roku 1910 ponad 26.000 żołnierzy.

    Ludność niemiecka w Wielkim Księstwie Poznańskim (oficjalna nazwa Prowincja Poznańska, która dzieliła się na regencję poznańską i regencję bydgoską) liczyła w roku 1890 674.000 mieszkańców, tj. 38 proc. ogółu ludności, a w roku 1910 806.500 osób, co stanowiło również 38 proc., w tym w regencji poznańskiej w roku 1890 było 372.268 Niemców, tj. 33 proc., a w regencji bydgoskiej było ich 301.970, tj. 48 proc. Na koniec roku 1910 procent Niemców spadł na 32 proc. w regencji poznańskiej, zaś w bydgoskiej podniósł się do 50 proc.

    Wszystkie te zabiegi nie poprawiły procentowego udziału ludności niemieckiej w ogólnej liczbie mieszkańców w Księstwie Poznańskim, ponieważ silny odpływ Niemców do zachodnich i centralnych okręgów Rzeszy i niższy przyrost naturalny niwelowały ich efekty. Niemiecka młodzież rzemieślnicza nie przejawiała chęci do podejmowania pracy w warsztatach swych ojców. Bardziej pociągała ją zmechanizowana produkcja prowincji zachodnich.

    Z uwagi na rolniczy charakter Księstwa Poznańskiego przeważająca część ludności – 70 proc. – utrzymywała się z pracy na roli. Nieograniczone możliwości wywozu płodów rolnych, a jednocześnie umiarkowane ceny ziemi zachęcały Polaków do nabywania ziemi, i to bardzo często z rąk niemieckich. W latach 1905–1909 przeszło w ręce polskie ponad 34.000 ha. Nawet wielka własność niemiecka wykazuje spadek o 10 proc., natomiast u Polaków nastąpił wzrost o 14,5 proc.

    Przewaga niemieckiej wielkiej własności nad polską utrzymywała się do końca I wojny światowej. Natomiast polskie średnie i drobne gospodarstwa chłopskie przeważały nad niemieckimi, wykazując wciąż tendencję wzrostu kosztem zarówno polskiej, jak i niemieckiej wielkiej własności.

    W XX w. stało się oczywiste, iż nad Europą zawisła groźba wojny między dwoma blokami państw imperialistycznych: trójprzymierza i trójporozumienia. Wschodnia granica między wrogimi obozami przebiegała przez ziemie polskie, które w każdej chwili stać się mogły teatrem wojny. Rozwiązanie kwestii polskiej stawało się więc sprawą bardzo pilną. Za najskuteczniejszą metodę uznano nasilenie represji w stosunku do ludności polskiej przy równoczesnym wzmocnieniu żywiołu niemieckiego.

    W latach 1895–1896 na różnych szczeblach administracji pruskiej zastanawiano się nad środkami mającymi na celu skuteczną germanizację zaboru pruskiego. Władze położyły główny nacisk na liczebne i gospodarcze wzmocnienie żywiołu niemieckiego. Dla przyjętego w końcu XIX w. kursu zaczęto używać określenia "Hebungspolitik" (dosłownie: polityka podniesienia). Realizując jej postanowienia, tradycyjnie największe nadzieje wiązano z Komisją Kolonizacyjną. Za najskuteczniejszą metodę władze uznały podniesienie funduszów tej komisji. Zastosowane środki niewiele pomogły. Nie zdołano powstrzymać niepokojącego dla władz ubytku ziemi znajdującej się w rękach niemieckich. Za źródło zła uznano polską akcję parcelacyjną. Władze pruskie, które od lat stosowały ustawodawstwo wyjątkowe, i tym razem doszły do wniosku, że będzie się trzeba posłużyć nowym aktem wyjątkowym, by zahamować polską akcję parcelacyjną.

    W roku 1904 sejm pruski uchwalił nowelę do ustawy zasadniczej, uzależniając zabudowanie nowo nabytej działki z parcelacji od zgody administracji. Polacy częściowo neutralizowali oddziaływanie ustawy przez kupno całych gospodarstw chłopskich lub większych posiadłości z istniejącymi już zabudowaniami.

    Zdarzały się też przypadki omijania przepisów ustaw w stylu słynnego Michała Drzymały. Nie otrzymawszy gruntu w działach rodzinnych, Drzymała nabył na raty kawałek ziemi ze stodołą, w której zamieszkał z rodziną. Gdy zakazano mu mieszkać w stodole, chciał się pobudować, ale nie otrzymał pozwolenia. Nabył wtedy stary wóz cyrkowy, ustawił go na swej parceli i zamieszkał w nim. Komisarz obwodowy potraktował to jako obejście przepisów i wóz kazał przenieść poza obręb parceli. Sprawę rozgłosiła prasa poznańska na cały świat.

    Jesienią 1907 roku Stowarzyszenie "Straż" zorganizowało zbiórkę na nowy wóz dla Drzymały, ponieważ stary zaczął się rozlatywać. Poznańska firma wozów Dzieciuchowicza wykonała solidny "domek ruchomy", ale już po miesiącu komisarz obwodowy nakazał usunięcie wozu z parceli pod pretekstem, że "ma niewłaściwe wymiary, uniemożliwiające korzystanie z piecyka żelaznego".

Ostatnio zmieniany niedziela, 13 marzec 2016 20:20
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.