Jak się miało wkrótce okazać, "Relacja" nie była jedynym dziełem tego autora poświęconym Chinom, bo w roku 1656 opublikowano w Wiedniu "Florę Chin", a nieco później w Norymberdze – jego "Klucz medyczny" i "Sekrety chińskiej medycyny", będące w gruncie rzeczy pierwszymi w świecie (poza Chinami i Japonią) publikacjami poświęconymi akupunkturze.
Kim był autor tych dzieł, którego jego protektor, a zarazem przyjaciel papieża Aleksandra VII – Atanazy Kircher, nazwał żartobliwie "Chińczykiem ze Lwowa"?
Nazywał się Michał Piotr Boym i był wnukiem osobistego sekretarza króla Stefana Batorego, który przybył z Węgier do Polski w 1576 roku, przeszedł na katolicyzm (wcześniej był protestantem), a pod koniec swego życia ufundował nawet we Lwowie piękną Kaplicę Ogrojcową, zwaną też po prostu Ogrojcem.
Właśnie Lwów, jako miejsce swego zamieszkania, obrał syn królewskiego sekretarza, urodzony już w Polsce Paweł Jerzy Boym, z zawodu lekarz (medycynę studiował w Padwie), a poza tym przez 14 lat wójt Lwowa i wielki przedsiębiorca handlujący z całą Europą zbożem. Niektórzy historycy utrzymują, że Paweł Jerzy Boym był również osobistym lekarzem króla Zygmunta III Wazy, ale brakuje na to bezspornych dowodów.
Jest natomiast faktem, że Paweł Jerzy Bym mieszkał we Lwowie przy ulicy Trybunalskiej 10, gdzie urodziło mu się sześciu synów – w tym Michał Piotr. Większość historyków utrzymuje, że stało się to w 1612 roku, choć np. Stanisław Załęski, autor książki zatytułowanej "Jezuici w Polsce", podaje, że Michał Piotr Boym urodził się w 1614 roku.
Ojciec pragnął, by wszyscy synowie zostali lekarzami (w testamencie przykazał im nawet, że "secreta medica jeden drugiemu w rodzinie przekazywać ma"), ale Michał Piotr ciężko zachorował w wieku 14 lat, składając wtedy ślubowanie, że jeśli tylko odzyska zdrowie, to zostanie zakonnikiem.
W takich to okolicznościach Michał Piotr Boym rozpoczął w 1626 roku nowicjat w Towarzystwie Jezusowym, zwanym potocznie zakonem jezuitów. W następnych latach składał trzy kolejne – przewidziane regułą – śluby, studiował filozofię w szkole jezuickiej w Kaliszu, a potem teologię na uniwersytecie w Krakowie.
W roku 1643 Boym złożył czwarty, najważniejszy w zakonie ślub i stał się tzw. profosem. Reguła zakonna głosi, że śluby takie składa się po 17 latach spędzonych w klasztorze – który to warunek Boym spełniał, ale dopiero w wieku co najmniej 33 lat – z czego może wynikać, że Michał Piotr Boym urodził się w 1610 roku. Sprawa nie jest jednak taka prosta – dodają w tym miejscu historycy – gdyż Boym był człowiekiem bardzo uzdolnionym i pełnym zapału do pracy misyjnej, a wobec takich ludzi zawsze i wszędzie czyni się wyjątki...
Dość na tym, że jeszcze w 1643 roku Michał Piotr Boym uzyskał błogosławieństwo od papieża Urbana VIII, a od generała zakonu jezuitów – niejako skierowanie do pracy misyjnej w Chinach.
Na Daleki Wschód wyruszył natychmiast statkiem płynącym z Lizbony do Makau, portugalskiej kolonii u wybrzeży Chin. Z tej wyprawy zachowały się do dziś, datowane: 11 stycznia 1644 roku, jego notatki dotyczące postoju u wybrzeży Afryki – wraz z rysunkami miejscowych roślin i zwierząt.
Do Makau dotarł Boym w połowie tegoż roku i pozostał tam przez kilka miesięcy, ucząc się przez ten czas języka chińskiego oraz wykładając równocześnie w miejscowym kolegium jezuickim. Zwłaszcza jednak nauka języka pochłaniała mu wiele czasu, bo postanowił opanować nie tylko dialekt kantoński, którym posługiwano się na południu Chin, ale i dialekt pekiński oraz dialekt fucieński. Jak wielkie są różnice między tymi dialektami tego samego języka, niech świadczy fakt, że Chińczyk posługujący się dialektem pekińskim może się porozumieć z rodakiem mówiącym dialektem fucieńskim tylko przez... tłumacza.
Dość solidnie przygotowany Boym trafił na początku 1645 roku do pracy misyjnej na wsypie Hajnan, położonej na Morzu Południowochińskim, a oddzielonej od kontynentu cieśniną Ciungczou.
Nie było to dla Boyma środowisko łatwe, bo był wszak na wyspie Hajnan drugim w jej dziejach Europejczykiem – po Portugalczyku Bento de Mattosie. Rozumiejąc to – starał się poznać gruntownie chińskie obyczaje, kulturę, naukę i obowiązujący system wartości. Boym nawet ubierał się jak Chińczyk – co widać choćby na rysunku z jego wizerunkiem, który został zamieszczony w wydanej w 1667 roku w Europie książce pt. "China monumentis illustrata".
Jego pobyt na Hajnanie był jednak wyjątkowo owocny, bo to właśnie wtedy powstała i "Flora Chin", i "Atlas Chin", i spora część jego dzieła "Rerum Sinensium Compendiosa Descriptio".
Niestety, wszystko zostało przerwane dramatycznie już w 1647 roku, kiedy to Boym został aresztowany i skazany na śmierć. Stało się tak w wyniku wybuchu powstania, które sprzyjało Mandżurom walczącym z panującą dotąd w Chinach dynastię Ming. Powstańcy skierowali całą swoją nienawiść przeciw chrześcijańskim misjonarzom, bo wszak cały znienawidzony przez nich dwór cesarski był chrześcijański.
Dla Boyma wszystko skończyło się pomyślnie o tyle, że na kilka godzin przed egzekucją uciekł dżonką. W tej ucieczce towarzyszył mu tajemniczy Włoch, który poprowadził go aż do miasta Jangczou, w którym przebywał cesarz Jung Li oraz jego dwór. Uciekającego przed Mandżurami cesarza chronił już tylko złożony z 300 Portugalczyków oddział żołnierzy, więc na dworze zrodziła się myśl, że w takiej sytuacji trzeba prosić o pomoc chrześcijańską Europę.
W takich to okolicznościach wybrano Boyma – zresztą za zgodą portugalskiego gubernatora Makau – na posła, który 1 stycznia 1651 roku wyruszył z listami matki cesarza do papieża. Najpierw podróżował portugalskim statkiem "Santa Cruz", potem przedzierał się lądem przez Półwysep Indyjski, znowu płynął statkiem przez Ormuz – cieśninę łączącą Zatokę Perską z Zatoką Omańską, a wreszcie wędrował lądem przez Persję do Wenecji, w której na początku 1653 roku oddał się pod opiekę rezydującego w Wenecji ambasadora Francji, u którego zresztą zdeponował większość swoich rękopisów. Te ostatnie decyzje Boyma okazały się dla niego najbardziej brzemienne w skutkach. Po pierwsze dlatego, że bez jego wiedzy i zgody opublikowano kontrowersyjną dla Watykanu "Relację z podróży do Chin". A po drugie dlatego, że w trwającym wówczas konflikcie zbrojnym między Hiszpanią a Francją Watykan opowiadał się zdecydowanie po stronie Hiszpanii, uważając Francję za kraj raczej nieprzyjazny. W dodatku, główny cesarski astronom w Pekinie, także jezuita, słał do Watykanu posłów z tajnym zaleceniem, aby papież nie udzielał poparcia dynastii Ming, gdyż Mandżurowie zdecydowanie zwyciężają.
Skończyło się na tym, że Boyma oskarżono o to, że bezprawnie podaje się za posła chińskiego dworu cesarskiego, toteż decyzją władz kościelnych osadzono go w klasztorze w Loreto.
Dopiero w 1655 roku, kiedy umarł papież Innocenty X, a jego miejsce zajął Aleksander VII, osobisty przyjaciel słynnego wtedy jezuickiego uczonego i protektora Michała Piotra Boyma – Atanazego Kirchera, więzień z Loreto uzyskuje wolność i zostaje przedstawiony papieżowi właśnie jako "Chińczyk ze Lwowa", a wyłoniona przez Kongregację Propagandy Wiary specjalna komisja zdejmuje z Boyma wszelkie zarzuty.
30 marca 1656 roku "Chińczyk ze Lwowa" – tym razem z listami od papieża na cesarski dwór oraz ze złotymi medalami z podobizną papieża Aleksandra VII – wyrusza z Lizbony statkiem w kierunku Chin. Podróż była wyjątkowo dramatyczna, gdyż trwała ponad rok, a statek zakończył swój rejs już u wybrzeży Indii, w ówczesnej miejscowości Meliapur, którą Portugalczycy nazywali Sao Tome, bo ponoć nauczał tu niegdyś sam św. Tomasz, apostoł.
Teraz Boym wędruje lądem, aż do północnej części Półwyspu Indochińskiego, gdzie zabiega o zgodę na przekroczenie granicy chińskiej. Z Hanoi wysyła jeszcze – datowany 28 listopada 1658 roku – ostatni w swym życiu list, adresowany tym razem do księcia Toskanii, który był jego opiekunem i protektorem w czasie pobytu w Loreto.
W podróży z Hanoi ku Chinom towarzyszył mu już tylko niejaki Andrzej Czeng, który był wiernym towarzyszem Boyma w ciągu poprzednich dziewięciu lat. Na jego to ponoć rękach zmarł Boym z wycieńczenia 22 sierpnia 1659 roku gdzieś w pobliżu granicy Wietnamu z Chinami. Czeng – jak zapewniał – postawił krzyż na mogile Boyma i kazał wyryć na nim stosowny napis, ale przybyła parę miesięcy później jezuicka wyprawa z prowincji Tonkin (północna część Półwyspu Indochińskiego) mogiły tej nie odnalazła.
Przejęto natomiast wtedy z rąk Andrzeja Czenga wiele rękopisów Boyma, w tym ostatnią i najcenniejszą część "Chińskiego medyka" – "Księgę chińskich receptur". Był w tym również szczegółowy opis leczenia akupunkturą. Tak dotarła do Europy z Chin wiedza prawie tajemna, którą dziś już uznają i stosują powszechnie lekarze na całym świecie.
W Polsce zainteresowano się akupunkturą najpóźniej, bo dopiero w pierwszej połowie XIX stulecia. Początek dał niejaki Antoni Baranowski, który tytuł doktora nauk medycznych na uniwersytecie w Wilnie otrzymał w 1828 roku za pracę naukową poświęconą tzw. przypieczkom (dziś jest to tzw. termopunktura), a więc zabiegom towarzyszącym z reguły akupunkturze, a polegającym na podgrzewaniu, lub wręcz przypalaniu odpowiednich punktów ludzkiego ciała zapalonym "cygarem", sporządzonym z moksy – czyli z wonnego chińskiego piołunu.
Z kolei w dwa lata później ukazała się w Krakowie praca doktorska Józefa Domaszewskiego, której jedna część poświęcona była tylko akupunkturze. Obie te publikacje stanowiły przez ponad sto lat jedyny istotny materiał pomocniczy dla tych lekarzy, którzy stosowali leczenie akupunkturą – choć długo nie było to ani zjawisko powszechne, ani metoda w medycynie powszechnie uznawana.
Podobnie zresztą potoczyły się sprawy w całej Europie. Wszak zwłaszcza od połowy XIX stulecia trwał wspaniały rozkwit farmakologii – od szczepionek po antybiotyki, toteż wydawało się, że tzw. medycyna naturalna (w tym również akupunktura) straciła zupełnie rację bytu.
Sytuacja zmieniła się dopiero w dwu ostatnich dziesięcioleciach XX wieku, kiedy to zaczęto sobie uświadamiać, że współczesne środki farmakologiczne mogą też człowiekowi szkodzić. Tak rozpoczął się – widoczny również w Polsce – renesans medycyny naturalnej, w tym i akupunktury.