farolwebad1

A+ A A-

Zawierucha nad Sanem, cz.2 (9)

Oceń ten artykuł
(1 Głos)

ZawieruchaNadSanem14 kwietnia 1949 roku czternastu żołnierzy NKWD wyruszyło na poszukiwanie upowców w rejonie Perehińsko. Do Dzembronii dojechali kolejką wąskotorową, po czym rozpoczęli przeszukiwanie lasu. Po pewnym czasie natrafili na znajdującą się w lesie ziemiankę. Natychmiast ją otoczyli. O wysokim poziomie umiejętności zwiadowczych żołnierzy MGB świadczy fakt, iż nie zostali zauważeni przez wartownika, który dobrze zamaskowany ujawnił się dopiero po rozpoczęciu walki. NKWD udało się zlikwidować kilku upowców. Wśród nich rozpoznano dowódcę UPA Zachód, Wasyla Sydora "Szełesta".

    W lutym 1950 roku NKWD w obwodzie rówieńskim udało się zlikwidować krajowego referenta SB "Knopkę", działającego od 1944 roku. Jego poszukiwania, prowadzone w 1949 roku przez 1. Batalion 445. Pułku, nie przyniosły rezultatów. W końcu stycznia 1950 roku NKWD otrzymało informację, iż upowiec "Pawło" od czasu do czasu odwiedza żonę we wsi Drozdów. Wokół wioski zorganizowano sieć zasadzek. 7 lutego o godz. 22.00 "Pawło" natknął się na jedną z nich i ranny dostał się w ręce NKWD. Niezwłocznie go przesłuchano. Czy to chcąc ratować życie, czy nie wytrzymawszy śledztwa (być może jedno i drugie) "Pawło" zeznał, że "Knopka" znajduje się w domu trzech sióstr w chutorze Szubkiw, półtora kilometra od Tuczna.

    Wysłana grupa operacyjna (kilkunastu ludzi) 8 lutego 1950 roku o godz. 7.00 otoczyła chutor. W trakcie przeszukiwania gospodarstwa odnaleziono w stodole bunkier, w którym ukryci byli upowcy. Doszło do strzelaniny. Jeden z upowców wybiegł ze stodoły i próbował uciec, lecz został zastrzelony. Pozostali dalej stawiali opór. Wówczas podpalono stodołę. W płomieniach zginęło dalszych trzech upowców. Wśród zabitych byli krajowy referent SB "Knopka", rejonowy prowidnyk "Musij" oraz dwóch członków ochrony. Czytamy: "Kiedy wiadomość o likwidacji »Knopki« rozeszła się po rejonie, do budynku RO NKWD, gdzie były wyłożone trupy, zaczęli przychodzić chłopi nawet z daleko oddalonych wsi po to, aby osobiście zobaczyć i przekonać się o likwidacji tych bandytów".

 

Roman Szuchewycz poniósł karę

    Prawdziwe polowanie Sowieci urządzili na dowódcę UPA i kierownika OUN-B Romana Szuchewycza "Tarasa Czuprynkę".Wokół jego postaci powstał prawdziwy kult. Historycy podkreślają jego zdolności organizacyjne i wielką odwagę. Niewątpliwie, w końcu lat czterdziestych dla wielu Ukraińców, jak oceniał Ryszard Torzecki, stał się bohaterem i moralnym autorytetem. To, iż ukraińskie podziemie przetrwało do początku lat pięćdziesiątych jako zorganizowana struktura, było w dużym stopniu jego zasługą.

    Działania mające na celu wykrycie "Wilka", bo takim ochrzczono go określeniem, podjęto już w 1944 roku. Operacja poszukiwawcza nosiła kryptonim "Bierłoga". W styczniu 1947 roku brało w niej udział około ośmiuset funkcjonariuszy Zarządu 2-N MGB USSR. Szuchewyczowi długo jednak udawało się uniknąć wpadki. Zawdzięczał to przestrzeganiu zasad konspiracji i dość częstej zmianie kwater. Dużą rolę w ukrywaniu Szuchewycza odegrały kobiety, przede wszystkim wchodzące w skład jego grupy zabezpieczającej – Hałyna Didyk i Kateryna Zaryćka (była też jego kochanką), które wyszukiwały mu kwatery i pełniły funkcje łączniczek. K. Zaryćka "Moneta", córka profesora matematyki, od 1932 roku w OUN. Aresztowana za ukrywanie zabójcy Pierackiego. Zaryćka koordynowała pracę łączników dowódcy UPA i właścicieli lokali konspiracyjnych. Po raz pierwszy aresztowana w 1945 roku, zbiegła, 21 września 1947 roku aresztowana po raz drugi w Chodorowie. Broniąc się, zabiła pracownika operacyjnego. Choć jej zeznania przyczyniły się do poszerzenia wiedzy na temat dowódcy UPA, to jednak nie pomogły w jego schwytaniu. W listopadzie 1948 roku skazana na 25 lat więzienia. W 1969 roku przekazana do kolonii pracy, w 1972 zwolniona. Zmarła w 1986 roku.          

       Trudne warunki życia podkopały zdrowie "Tarasa Czuprynki". Chorował między innymi na reumatyzm, co skłoniło go do unikania bunkrów. Zimę 1945/1946 spędził we Lwowie, w kryjówce przy ul. Sulimierskiego 4. Wiosną 1946 roku przeszedł w lasy rohatyńskie, gdzie działał okręgowy prowid specjalnie stworzony dla ukrycia czołowych prowidnyków OUN. Zimę 1946/1947 Szuchewycz spędził we wsi Kniahynyczi rejonu Bukaczowce, obwód Stanisławów. Tutaj opiekowała się nim Olha Ilkiw "Roksolana", żona stryjskiego rejonowego prowidnyka OUN.

    W czasie okupacji lat 1939–1941 zostali deportowani w głąb ZSRS rodzice i siostra Szuchewycza. Brata Jurka, także związanego z OUN, NKWD rozstrzelało w 1941 roku podczas likwidacji więzień. Aby uchronić najbliższych przed aresztowaniem, Szuchewycz w 1944 roku formalnie wziął rozwód ze swoją żoną Natalią Berezynsky-Szuchewycz. W 1943 żonę Szuchewycza aresztowali Niemcy. Została ona zwolniona po spotkaniu "Tarasa Czuprynki" z płk. Alfredem Bizanzem. Choroba dowódcy UPA wymagała pomocy lekarskiej. W lekarstwa zaopatrywała go Luba Mykytiuk, narzeczona Petro Feduna (pracowała w lwowskim Instytucie Medycznym). W lipcu 1948 i w czerwcu 1949 roku Szuchewycz pod przybranym nazwiskiem wyjeżdżał do sanatorium w kurorcie lermontowskim w Odessie. Razem z nim wyjechała Hałyna Didyk.

    Po śmierci Hałana skierowano do Lwowa specjalną grupę funkcjonariuszy MGB, kierowaną przez generała Pawlo Sudopłatowa. 2 marca 1950 roku udało się im aresztować we Lwowie łączniczkę Szuchewycza, Darkę Husiak "Nusię". Zabrano jej broń i truciznę oraz poddano śledztwu, ale mimo to nie zdradziła miejsca pobytu dowódcy UPA. Gdy jednak w celi spotkała pobitą więźniarkę, która miała następnego dnia wyjść na wolność, postanowiła przez nią przekazać gryps z ostrzeżeniem dla Hałyny Didyk. W ten sposób nieświadomie doprowadziła Sowietów do tak poszukiwanego przez nich "Wilka". Pobita więźniarka była bowiem agentką MGB.

    Szuchewycz przebywał w położonej niedaleko od Lwowa Biłohoroszczy, w przygotowanej specjalnie dla niego w październiku 1948 roku kryjówce.W domu nauczycielki H. Koniuszyk, w którym się schronił, był sklep, co ułatwiało kontakt z łącznikami. Tuż po aresztowaniu "Nusi" odprawił osobistą ochronę w celu przygotowania kolejnej kryjówki. Sam miał niebawem wyruszyć za nimi. Nie zdążył. O świcie 5 marca 1950 roku rejon Biłohoroszczy został otoczony przez Sowietów. W akcji brało udział około sześciuset żołnierzy 62. Dywizji Strzeleckiej wojsk NKWD. Nad przebiegiem operacji czuwali osobiście gen. lejtnant P. Sudopłatow, naczelnik WW MGB UO gen. mjr Fadiejew, zastępca ministra MGB gen. mjr Drozdow, naczelnik UMWD płk Majstruk.

    Ponieważ nie wiedziano dokładnie, gdzie przebywa Szuchewycz, 8. Rota 10. Pułku 62. Dywizji otoczyła kilka przyległych zabudowań. Około godz. 8 grupa 57 żołnierzy i funkcjonariusze 2-N MGB podeszli do domu Koniuszyk. Drzwi otworzyła Didyk, która przedstawiła się jako Stefania Kulik. Sowieci nie dali się jednak nabrać i wtargnęli do środka. Didyk odebrano pistolet. Zdążyła, co prawda, zażyć truciznę, ale ją odratowano, po czym przymusowo osiedlono w Kazachstanie. Zmarła w 1979 roku na Ukrainie, w obwodzie czernihowskim.

    Roman Szuchewycz, słysząc głosy enkawudzistów, wyszedł z kryjówki, gdy po schodach wchodzili płk Fokin, zastępca naczelnika Zarządu MGB obwodu lwowskiego, i mjr Rewenko, naczelnik wydziału 2-N USRR. Szuchewycz zastrzelił Rewenkę i próbował zabić Fokina.

    W tym momencie został zraniony przez sierżanta P. serią z peemu. Ostatkiem sił dobił się strzałem z pistoletu. Ciało szefa UPA zostało przewiezione do Lwowa, gdzie pokazano je między innymi Jurijowi Szuchewyczowi oraz Zaryćkiej.

 

Rozgromienie kierownictwa UPA w Polsce

    Podczas II wojny światowej ekstremiści ukraińscy, głównie spod znaków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, stanęli po stronie hitlerowskich Niemiec, łudząc się nadzieją, że z ich pomocą zniszczą raz na zawsze Polskę i Polaków oraz zbudują państwo ukraińskie, ciągnące się od Krakowa aż po Don i Kaukaz. Ich ramieniem zbrojnym stała się Ukraińska Powstańcza Armia (UPA).

    Oderwanie w Jałcie całej ziemi lwowskiej od Polski przez naszych sprzymierzeńców wraz z tak bardzo polskim Lwowem (w latach 1945–1946 wygnano stąd do Polski około 1 mln Polaków), nie zadowoliło nacjonalistów ukraińskich. Chcieli oni mieć Ukrainę, obejmującą także ziemie poza Sanem i Bugiem, łącznie z Beskidem Niskim.

    Dokonali przeto zbrojnej agresji na wschodnie tereny Polski (Bieszczady, ziemia przemyska, ziemia lubaczowska i ziemia chełmska), nazywając te ziemie Zakierzonią (od nazwiska lorda Curzona). Terrorystyczne sotnie UPA miały świadczyć o ich rzekomej ukraińskości i sprzeciwie jej mieszkańców wobec przynależenia do Polski.

    Polacy nie byli bezradni. "Zenon", wybitny agent UB, wmontowany w struktury OUN od pierwszych miesięcy wyzwolenia, spowodował ogromne straty osobowe. Między innymi wskazał UB miejsce pobytu "Oresta". W latach 1949–1954 zorganizował i penetrował fikcyjną siatkę OUN i utrzymywał kontakty z Banderą. Operacja C-1 była jedną z dwóch dużych prowokacji przeprowadzonych przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Głównym przeciwnikiem bezpieki były pozostałości ukraińskiego podziemia w Polsce, emigracyjne struktury banderowskiej frakcji OUN i wywiady Wielkiej Brytanii i USA (niemal identyczna w założeniach była gra operacyjna o kryptonimie "Cezary", gdy powołano fikcyjną, tak zwaną V Komendę Zrzeszenia WiN, wymierzoną przeciwko polskim środowiskom niepodległościowym).

    W ramach operacji C-1 MBP, przy pomocy komunistycznych służb specjalnych ZSRS i Czechosłowacji, powołano do życia fikcyjną ukraińską strukturę, która w latach 1950–1954 pełniła funkcję głównego pomostu łączącego środowiska emigracyjne z podziemiem na Ukrainie sowieckiej. Na jej czele od samego początku stał dawny członek OUN Leon Łapiński "Zenon", który w 1948 roku został zwerbowany przez MBP jako agent "Bogusław". W prowokację wciągnięto kilkadziesiąt osób nieświadomych prawdziwego charakteru konspiracji. Siatka Łapińskiego stale utrzymywała kontakt z konspiracją na terenie ZSRS i Zachodem. Dzięki agentowi MBP przez kilka lat kontrolowało kanały łącznikowe, którymi przesyłano instrukcje, pieniądze, sprawozdania, radiostacje, broń i materiały propagandowe. Łącznicy OUN przerzucani byli do Polski i ZSRS zarówno drogą lądową, jak i samolotami, łodziami podwodnymi czy balonami.

    Prowokacja C-1 zakończona została w 1954 roku. W prasie kwestię tę – z inspiracji MBP – przedstawiono jako likwidację angielskiej siatki szpiegowskiej. Zatrzymane osoby skazane zostały na długoletnie więzienia. Wydano też kilka wyroków śmierci (zamienionych następnie na dożywocie). W czasie finalizowania przedsięwzięcia z organizacji konspiracyjnej umiejętnie wyprowadzono umiejscowioną w niej agenturę, między innymi sfingowano samobójstwo Leona Łapińskiego, agenta "Bogusława".

    Po usunięciu ludności i opustoszeniu okolicy, sytuacja upowców stała się coraz cięższa. Upowcy stracili wsparcie otoczenia, możliwość bezpiecznego noclegu, zdobycia wyżywienia. "Zrobiło się ciężko. Miesiąc gotowaliśmy żyto z wodą i jedliśmy. Nic więcej. W głowach kręciło się od głodu" – wspomina Iwan Krućko "Kret". WP ostatecznie przejęło kontrolę nad terenem, upowcy nigdzie nie mogli czuć się bezpieczni: "(...) jednego wieczora wszedłem w sześć zasadzek, tyle było wszędzie wojska". Przez pewien czas upowcy próbowali jeszcze działać, jednak w 1947 przyszła decyzja o rozwiązaniu oddziału. "Kret" przez krótki czas ukrywał się w opuszczonym niemieckim bunkrze, później został złapany przez wojsko.

    Pod względem struktury tereny obecnej Polski wchodziły do dwóch okręgów UPA, II i VI. Po ustaleniu granicy dokonano reorganizacji, tworząc VI Okręg Wojskowy UPA "San", podlegający zgrupowaniu UPA Zachód, dowodzonemu przez Wasyla Sydora (pełną strukturę organizacji UPA wraz z grafikiem zawarłem w I tomie "Zawieruchy"). Urodził się we wsi Spasów koło Sokala, w rodzinie chłopskiej. Uczęszczał do gimnazjum w Sokalu do 1928, ukończył je jednak w 1931 w Przemyślu. Był członkiem Płastu (ukraiński skaut), a następnie OUN. Uczył się w polskiej szkole podchorążych, lecz jej nie ukończył. Był skazany na więzienie w roku 1935 oraz w latach 1937–1939, od sierpnia 1943 członek Rady Głównej OUN, krajowy dowódca UPA Zachód w latach 1944–1949. Zginął w walce z wojskami NKWD nad rzeką Łomnicą, w rejonie perehińskim, woj. stanisławowskie. Używał pseudonimów: Szełest, Konrad, Krawc, Zow, Lisowyk, Rostysław Wyszytyj.

    Siatką cywilną kierował Jarosław Staruch ps. Stiah, Stoiar, Iarlan. Urodzony 17 listopada 1910 w Bereźnicy Wyżnej, zmarł 17 września 1947 pod Lubaczowem. Ukraiński działacz nacjonalistyczny, absolwent Wydziału Prawa na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Syn Tymoteja Starucha, posła Sejmu Krajowego Galicji. Przed studiami absolwent gimnazjum w Brzeżanach. W roku 1934 aresztowany i skazany na więzienie. Po wyjściu z więzienia kontynuował działalność jako zastępca krajowego przewodniczącego OUN i członka egzekutywy krajowej OUN. W roku 1939 przez sąd w Równem skazany na 13 lat więzienia. Kary nie odbył do końca ze względu na wybuch II wojny światowej.

    Po zakończeniu kampanii wrześniowej udał się na emigrację do Krakowa. Od jesieni 1943 do lata 1944 pracował w radiostacji UPA "Samostijna Ukraina". Członek Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej i Głównego Sztabu Wojskowego UPA. Po wojnie był przewodniczącym Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów w tak zwanym Zakierzońskim Kraju, czyli na terenach pojałtańskiej Polski, do których Ukraińcy rościli sobie pretensje. Ujęci łącznicy i "Dalnycz" potwierdzili jednak, że krajowy prowidnyk ukrywa się w jednym z bunkrów określanych kryptonimami "Suk" i "Belweder", co pozwoliło na ich bliższą lokalizację. W dniu 17 września 1947 roku zwiadowcy podgrupy operacyjnej Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego "Lubaczów", wspierani przez oddziały Wojska Polskiego, natrafili na podejrzane miejsce.

    A oto relacja jednego z uczestników akcji, w czasie której zniszczono główny bunkier prowidnyka na Zakierzoński Kraj. "»Michał«, skruszony informator upowski, który nas tu doprowadził, podjął rozmowę z jednym z ukrytych w nim członków bandy. Ten gdy usłyszał, że mają się poddać, oświadczył: – Nigdy się nie poddamy, wiemy, że zdradziłeś nas bezpiece. Powiedz im, że jest nas tu dwa kurenie i że was rozniesiemy. »Michał«, gdy na rozkaz majora znów zbliżył się do włazu bunkra, zauważył przed sobą lufę karabinu maszynowego. Ledwie zdążył paść na ziemię, gdy powietrzem wstrząsnęła długa seria. Serie powtórzyły się kilkakrotnie. Banderowiec nie wychylał nawet z bunkra głowy, lecz strzelał w górę i ścinał gałęzie drzew jak kosą. Padliśmy więc na ziemię, trzymając broń gotową do strzału i czekając, co dalej będzie. »Michał« też doczołgał się do nas, ukrył się za pagórkiem. Gdy strzały umilkły, dwaj żołnierze z granatami w rękach, czołgając się, znów zbliżyli się w stronę otworu. Mieli wystrzelić do środka kilka rakiet dymnych i zatkać otwór przygotowaną pokrywą. Janek Zięba, który był najbliżej bunkra, wsadził rękę z rakietnicą do środka, wystrzelił raz, załadował rakietnicę i znów kropnął. Żołnierze po tych strzałach szybko zaciągnęli na ten otwór pokrywę. Zięba podczołgał się pod następne dwa otwory i znów wystrzelił w głąb bunkra jeszcze po dwie rakiety, a żołnierze zasunęli pokrywy. Po chwili, gdy czekaliśmy na przybycie saperów, powietrzem wstrząsnęła nagle potężna detonacja. Ziemia wytrysnęła w górę, jakieś grube drzewo, wyrzucone z ziemi do góry, spadło hukiem obok nas. Spojrzeliśmy jeden na drugiego z przerażeniem. Na rozkaz majora wycofaliśmy się jeszcze kilka metrów do tyłu, obawiając się, aby znów nie nastąpił wybuch. W pewnym momencie spod ziemi dobiegły głuche pojedyncze strzały. Oni kończą sami z sobą, zauważył »Michał«.

    Zapadł już zmierzch, a nasza grupa wciąż czekała. Wreszcie major wydał rozkaz, aby pozostawić przy bunkrze wzmocnione posterunki dobrze uzbrojonych i mających odpowiedni zapas amunicji. Rano o 5 ruszyliśmy ponownie na miejsce, gdzie znajdował się bunkier. Otworzyć wejścia! Rozkazał major. Gdy odsunięto pokrywy, z dołu zaczął się wydobywać ogień i jakiś dziwny zapach.

    Wyglądało na to, że banderowcy oblali bunkier materiałem łatwopalnym i podpalili go. Padł więc następny rozkaz. Szybko dostarczyć beczki z wodą! Nim je przywieziono, mjr Puteczny wydał kolejne polecenie. Niech minerzy wrzucą kilka ładunków do wewnątrz, to może zdusi ogień! Żołnierze podpalili lonty i wrzucili do środka każdego otworu po jednym ładunku i szybko wycofali się do tyłu.

    Po paru minutach trysnęły w górę trzy fontanny ziemi i spod rozdartych wybuchami mchów buchnęły gejzery ognia… Zasypywać to ziemią! Padł następny rozkaz. Żołnierze wykonali to polecenie. A teraz chłopcy, odkopiemy bunkier.

    Do kopania przystąpiło sześciu żołnierzy, bo tylko tyle było łopat. Gdy się zmęczyli, zastąpili ich inni. Gdy po godzinie kopania dostali się do sufitu bunkra, opalone belki zapadły się do środka i na zewnątrz znów buchnął płomień. Przywieziono już jednak beczki z wodą i ustawiono je w pobliżu odkrytego bunkra i zaczęto wlewać wodę do wnętrza. Przed południem, gdy udało się ogień ugasić i dostano się do reszty pomieszczeń bunkra, nie było w nim ani jednego żywego.

    Tak zlikwidowano największego zbrodniarza UPA na Podkarpaciu".

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.