Opowiedzieć ci detale filmowe? Oglądałem raz dziesięciominutowy gwałt grupowy dokonany na kilkuletnim chłopcu zakończony egzekucją. To nie były maski, rekwizyty, silikonowe rany i efekty specjalne. Pięć dorosłych osób, dwie kobiety i trzech mężczyzn, gwałciło, kopało, biło bezlitośnie… każdy kadr nakręcony był na żywo. Ostatnie kadry filmu to potwierdzone przez naszego patologa nieruchome, zakrwawione zwłoki chłopca. Kiedy namierzyliśmy dystrybutora tego ścierwa, sprzedał już ponad pięć tysięcy kopii internetowych… sto dolarów za sztukę. Pięć tysięcy ludzi zapłaciło, żeby to móc obejrzeć. Rozumiesz, z czym tu jest walka?
To nie walka z chorą jednostką, z pojedynczym, wynaturzonym pedofilem. To międzynarodowy system. Obroty handlu pornografią dziecięcą w internecie przekroczyły trzy miliardy dolarów w 2008 roku, tylko w tym jednym roku. Zażywanie narkotyków jest uzależnieniem zazwyczaj progresywnym, czyli konieczne jest zwiększanie pobieranej dawki. Raz uzależniony człowiek gwarantuje stały wzrost popytu. Podobny schemat można narysować w przypadku oglądalności pornografii dziecięcej. Sam fakt może mieć źródło w oglądaniu zwykłej pornografii, ale nie jest to udowodnione, właściwie nawet nie wiadomo, czy ktoś próbował to zbadać. Zbadano natomiast dokładnie uzależnienie od oglądania pornografii dziecięcej. Potrzeba równomiernie wzrasta i niestety są bardzo słabe rezultaty w leczeniu psychologicznym. Sam fakt posiadania dziecięcego porno nie wsadził jeszcze nikogo za kraty. Wielu ludzi otrzymało wielokrotne wyroki w zawieszeniu.
Różnica jednak jest w akcie końcowym. Wycieńczony, nieleczony narkoman umiera w samotności, a niezamknięty lub niewykastrowany oglądacz zaczyna szukać żywego podmiotu swojego zboczenia – dziecka-ofiary – i zostaje czynnym pedofilem. Konstytucje krajów demokratycznych nie pozwalają na wsadzenie do pierdla człowieka za niedokonane, ale możliwe w przyszłości przestępstwo. Czyli nauka stwierdza, że przeciętny oglądacz w bardzo wysokim procencie zostanie pedofilem i będzie molestował niewinne dziecko, a interpretacja prawa twierdzi, że należy poczekać z pozbawieniem go wolności aż do momentu, kiedy dziecko zostanie faktycznie skrzywdzone. Pedofilia może być dzisiaj chorobą na skraju ogólnoświatowej pandemii szerzącej się dzięki złośliwemu wirusowi szybko rozprzestrzeniającemu się przez internet. System prawny nie nadąża za skalą i charakterem problemu. Na czym polega moja praca? Czytam raporty, oglądam schematy i przechodzę do analizy podejrzanych rozmów telefonicznych. Loguję moje hasła i zaczynam oglądanie i tematyczną segregację zdjęć. Tworzę pliki na przykład z wizerunkiem tego samego dziecka lub z tą samą osobą dorosłą czy też zdjęcia wykonane w tym samym pomieszczeniu. Następnie izoluję wspólne elementy zdjęć: meble, widok za oknem, typ kamery, którą zostało zrobione zdjęcie. Oglądam i analizuję najohydniejszą twórczość ludzkiej wyobraźni, obrazy ludzkiej fantazji z samego dna czarnej strony świadomości człowieka. Próbowałem sobie wyobrazić coś jeszcze gorszego… i wiesz, że mi się nie udało? Dalej już nic nie ma. Na tych zdjęciach i filmach jest uwieczniony swoisty koniec, granica potwornej, ludzkiej wyobraźni. Moi rodzice, jak wiesz, przyjechali do Kanady z głęboko katolickiej Polski. Jako dzieciak co niedzielę obowiązkowo chodziłem do kościoła. Nie bardzo pamiętam kościół w Polsce, ale wiem, że tu w Kanadzie nie mówi się zbyt wiele o grzechu, karze za grzechy, potępieniu, szatanie, piekle… Uwierzyłem w istnienie ponadludzkiego zła, które uparcie i skrycie szuka dojścia do naszej świadomości czy duszy. Istnieją jakieś tajemnicze warunki i kiedy są spełnione, zło zaczyna górować nad istotą ludzką. Nie wiem, co to jest, ale dowody na to, że to coś jest realne i bardzo namacalne, oglądałem codziennie w pracy. Wiesz, wiele razy, kiedy ludzie pracujący w moim budynku zbierali się w cafeterii, wesoło gawędząc podczas lunchu, ja zamknięty w ubikacji rzygałem. Jestem twardym facetem, możesz przy mnie robić sekcję zwłok i nic mnie to nie rusza.
Analiza zdjęć ze stron sadopornografii dziecięcej wywlekała mi wnętrzności na lewą stronę. Po kilku miesiącach, a może po roku uodporniłem się na tyle, że zaczęły mi chodzić po głowie nowe pomysły. Nawet się nie domyślasz w swojej aktorskiej zarozumiałości, jaką zagrałem następną rolę. Wiesz, co gra aktorska ma wspólnego z kokainą i pedofilią? Wiesz?
– Nie wiem.
– Przecież uważasz się za aktora! Jest niestety uzależnieniem! Wytrzymałem ponad rok od występu w Halifaksie, w tym czasie ożeniłem się i zamieszkałem razem z Anną. Myślałem, że moje występy na scenach kryminalnych to już przeszłość i tajemnica, do której nie będę wracał. A ty możesz żyć bez grania? Całymi tygodniami jesteś sam na swojej wyspie, grasz przed sobą? Grasz przed psami? Przed starym Indianinem?
– Czasami mi się zdarza.
– Powoli zapominasz. Myślałem, że płomień w duszy aktorskiej jak ogień Olimpu nigdy nie może wygasnąć – ostatnie słowa Derka zostały prawie wykrzyczane.
Karol nie odpowiedział nic, spokojnie słuchając i wcielając się w rolę starego, doświadczonego profesora kiwającego głową nad temperamentem nieopierzonego studenta. Nastąpiła długa cisza. Derek sięgnął po butelkę wody i wypił kilka dużych łyków.
– Mogę prosić o cygaro?
Karol bez słowa wstał i wyjął paczkę z kieszeni wiszącej bluzy. Podał cygaro Derkowi i wyciągnął zapaloną zapalniczkę, rozświetlając ciemne już wnętrze domku Dębowego.
– Sam mogę podpalić, łaskawie uwolniłeś mi jedną rękę.
– Wiem, że dałbyś sobie radę, ale nie chcę, żebyś manipulował przy systemie nagrywającym. Musimy być nagrani obydwaj. O właśnie, jak się włącza to urządzenie? Nie umiem się tym obsługiwać, ale wiem, że tam jest. Jak się tego słucha? – Nieźle… System aktywuje głos ludzki. Nagrywa wszystkie rozmowy w promieniu dziesięciu metrów – Derek nie próbował już więcej zaprzeczeń i gry w niewiedzę. – Żeby odsłuchać nagranie, trzeba zapalniczkę podłączyć do specjalnie wyposażonego telefonu komórkowego, użyć kodu wejściowego i przegrać treść. Następnie można je przesłać satelitarnie do dowolnego odbiorcy. Ta zabawka ma cechy czarnej skrzynki używanej w lotnictwie. Jest niezniszczalna. Jeśli byś ją wrzucił do jeziora, to woda nie uszkodzi systemu, a mikronadajnik GPS wyśle sygnał lokalizacyjny. Podobno ogień też jej nie zniszczy. Jedno, czego nie mogę zrobić z naszym nagraniem, to go zmienić, wymazać, ani w całości, ani fragmentów.
Głęboko zaciągnął się dymem cygara. Zakaszlał i oparł się z powrotem o poduszkę, patrząc, jak Karol stawia przed nim na stole zapalniczkę. Za oknem zapadła już noc i zanim kurtyna podniosła się ponownie, Karol zapalił jedną z gazowych lamp wiszących nad kuchnią, po czym odpalił od niej cygaro. Kłęby dymu cygarowego wypełniły wnętrze, tworząc nową, bardziej tajemniczą atmosferę.
– Zagrałem rolę pedofila – rozpoczął spokojniejszym tonem Derek.
***
Rozmowa o istotnych sprawach współczesnego świata i beznadziejnych zawiłościach politycznych wkradających się do życia codziennego szarego człowieka wciągnęła tak bardzo, że Larry Knott z niedowierzaniem spojrzał na zegar wiszący na ścianie.
– Prawie druga nad ranem. Nie chcesz jeszcze spać?
– Rzeczywiście. Zobacz, on dalej nie dzwoni – Tom Norman wyjął z kieszeni marynarki telefon. – Ani sygnału. Jeżeli do rana, czyli do granicy dwudziestu czterech godzin Vescot się nie odezwie, to lecę do Vancouver – położył telefon na stoliku przed sobą. W tym momencie rozmowę przerwały sygnał i wibracja telefonu. Popatrzyli na siebie z poczuciem ulgi.
– Halo, mówi Tom Norman.
– Halo, Tom. Przepraszam, że o tej porze. Tu Kevin. Dzisiaj, to znaczy już wczoraj, w niedzielę, nie dostałem żadnego sygnału. Czy wyspa się odezwała?
– Nie szkodzi, nie spałem. Nastąpiła przerwa w raportach i właśnie nad tym pracujemy. Na razie nie robimy alarmu, hałas przekreśliłby wszystko raz na zawsze.
Jutro… to znaczy dzisiaj rano przylecę do Vancouver. Mam nadzieję, że to jakieś błahe zakłócenia.
– Senator Trixton dzwoniła znowu w sobotę. Tym razem wpadła na pomysł, że chciałaby brać bardziej czynny udział w naszej pracy. Zaproponowała, żeby jej przesyłać wszystko, czyli nagrania całej konwersacji pomiędzy waszym człowiekiem a Levickim.
Próbowałem jej wytłumaczyć, że tego typu przedsięwzięcia wymagają czasu i cierpliwości. Zdaje się, że przed kampanią wyborczą tego właśnie politycy nie mają.
– Przepraszam, ale niestety "ściślejsza współpraca" nie wchodzi tu w grę. – Senator się obawia, że wy i my nie bardzo sobie zdajemy sprawę, co może być istotne w treści nagrania, a co nie. Powtarza, że powinniśmy po prostu przesyłać całość do jej własnej decyzji. Mówi, że najpierw człowiek w terenie cenzuruje treść nagrania, potem ty i twoje biuro, następnie ja, a ona dopiero jest czwarta w kolejności.
– I co jej powiedziałeś?
– Że zobaczę, co da się zrobić w tej sprawie.
– Niewiele, Kevin, niewiele da się zrobić w tej sprawie – powtórzył Tom z dobitnym naciskiem na słowo "niewiele".
– My naprawdę nie jesteśmy prywatnym biurem detektywistycznym, które za wszelką cenę musi usatysfakcjonować swojego klienta. Jesteśmy glinami, a gliny szukają przestępstwa i działania niezgodnego z prawem, a nie potajemnie podsłuchują rozmowy na życzenie.
– Tom, o czym my tu rozmawiamy? Przecież byłeś osobiście zaproszony na przyjęcie w Kalifornii i sam rozmawiałeś… i zgodziłeś się z Helen Trixton. Skąd nagle taki oficjalny ton? Przecież wiesz, jaki zwrot w karierze może nastąpić po… właściwym wykonaniu tego zlecenia.
– Jutro osobiście skontaktuję się z moim człowiekiem i dam ci znać, co się dzieje – Tom uparcie i jeszcze ciągle spokojnie zmierzał do końca tej idiotycznej rozmowy, która stawała się coraz bardziej nerwowa.
– Odezwij się, Tom, i bardzo dokładnie przemyśl sytuację.
– Do zobaczenia jutro – w ostatnich słowach pożegnania dało się wyczuć furię. Po chwili zwrócił się do Larry'ego: – Zrobiło się późno. Zarezerwuję lot na siódmą rano i chyba się już położę.
– Zarezerwuj dwa miejsca. Lecę z tobą, to przecież chłopak z mojego zespołu.
***
Nie wiedziałem, czy to sam siebie zapędziłem w tę nieznaną chyba jeszcze w historii policji sytuację, czy to może właśnie wtedy, związany na brzozowym łóżku, na wyspie zatopionej wśród Gór Skalistych, pękła we mnie tama wstrzymująca wody emocji zbierające się przez ostatnie lata. Przystępowałem do spowiedzi.
Według nauk kościelnych głośne wyliczenie popełnionych grzechów przed księdzem, pokuta i żal dają poczucie oczyszczenia duszy. Jak większość dzieci nie cierpiałem obowiązkowych spowiedzi w katolickim systemie nauczania. Tam na wyspie zamiast konfesjonału była drewniana chata, a w niej grzesznik cierpiący za grzechy, przywiązany do łoża. Zamiast księdza spowiedzi wysłuchać miał Karol Levicki, w żadnym wypadku niepozujący na człowieka uświęconego.