farolwebad1

A+ A A-

Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle (39)

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Stojąc na korytarzu budynku OKW w piątek, 13 września 1991 r., widziałem ich ludzi wynoszących po kilkaset podpisów bez kopert, powracających z rzekomego sprawdzenia listy w centrum komputerowym PESEL. Kiedy zgłosiliśmy to przestępstwo do prokuratury Warszawa-Śródmieście, prokurator Rafałko natychmiast ostrzegł Andrzeja Zolla o niebezpieczeństwie procesu karnego. Zoll natychmiast zaszantażował zerwaniem wyborów w przypadku kontynuacji dochodzenia prokuratury. Jednocześnie minister sprawiedliwości Wiesław Chrzanowski powołał Stanisława Iwanickiego na prokuratora generalnego i sprawa została umorzona. We wszystkich instytucjach, gdzie szukałem sprawiedliwości, spotkałem się z odmową. (...)
Jak mogłem kontynuować pracę w wyborach, kiedy »ucięto« nam 340 kandydatów w sposób wybitnie przestępczy. Musiałem więc wyjechać na znak protestu przeciw manipulacji wyborczej".
Swój program polityczny i gospodarczy Tymiński z początku 1992 roku nazwał Planem X, a jego motywem przewodnim było hasło – "Polska potrzebuje gospodarza!". Największą bowiem klęską Polski był, w jego przekonaniu, "brak dobrego kierownictwa i motywacji", a za rzecz najpilniejszą uważał odsunięcie od władzy ówczesnego establishmentu politycznego, który nazywał "udekomuną". "Kraj – pisał w swym Planie X Tymiński – dalej żyje w zakłamaniu, mając Prezydenta i Parlament ze sfałszowanych wyborów. Fałsz, zdrada interesów narodowych i bezczelna manipulacja opinią społeczną – narzędzia polityki dzisiejszych przywódców państwowych – są w sprzeczności z głoszonymi komunałami o demokracji, pluralizmie i wolności. Nie pozostaje więc nic innego, jak kontynuować walkę o wolność polityczną, bowiem wymaga tego kolejność rzeczy: nie ma wolności ekonomicznej bez wolności politycznej".


20 lipca 1992 roku wybuchł jeden z najważniejszych strajków w historii III RP. Rozpoczął się strajk okupacyjny prawie całej załogi Kombinatu Górniczo-Hutniczego "Polska Miedź" w Lubinie. Był to strajk w obronie polskiej własności tego kombinatu. Ówczesny rząd Hanny Suchockiej i Jana Marii Rokity, z ministrem przekształceń własnościowych Januszem Lewandowskim w roli głównej, postanowił sprzedać większościowy pakiet akcji amerykańskiej firmie Asarco za 400 mln dolarów, czyli równowartość obecnie rocznego zysku kombinatu. Strajk trwał 32 dni i zakończył się pełnym sukcesem pracowników, gdy przestraszone Asarco wycofało się z oferty zakupu KGHM. Tymiński wysłał wówczas list do strajkującej załogi, z postulatem, aby pracownicy przejęli na własność kombinat.
"Decentralizacja i wolność umowy w formie kontraktu – pisał Tymiński w 1993 roku – to jest podstawowe prawo człowieka. Właścicielem jest ten, kto czerpie zysk, ale do zabezpieczenia zysku trzeba mieć pakiet kontrolny akcji. Rząd nieuczciwie żąda zapłaty za prawo własności, ale skąd wezmą pieniądze pracownicy zniewoleni popiwkiem. Zakład pracy powinien być wspólną własnością pracowników do wspólnego podziału zysku. Jakże inaczej pracuje się na swoim! Rząd i tak dostanie pieniądze z podatku od dochodów każdego pracownika. Czym więcej dochodu, tym lepiej. W przeciwnym przypadku nigdy nie zostanie wyzwolony mechanizm samomotywacji, tak ważny dla polskiej duszy. To właśnie z tego powodu wysłałem w lipcu ub.r. telegram do Lubina, aby pracownicy przejęli kombinat miedziowy na własność. Międzyzakładowy Komitet Strajkowy początkowo zignorował tę propozycję. Jednakże kilka dni później z wielką satysfakcją przyjąłem deklarację pracowników kombinatu, którzy zdecydowali się uznać go za porzucony i przejąć na własność w przypadku, jeśli rząd nie podejmie z nimi rozmów.
Polacy gwałtownie potrzebują przykładów sukcesu w celu nabrania zaufania do samych siebie. Uwłaszczenie kombinatu miedzi przez pracowników może dać wspaniały przykład dla reszty kraju i zniweczyć potworny plan prywatyzacji przygotowany przez rząd Mazowieckiego. To właśnie dlatego obiecałem osobistą pomoc pracownikom kombinatu w prowadzeniu tego biznesu, kiedy przejmą go na własność".
Tymiński stał się zdecydowanym zwolennikiem własności pracowniczej i uwłaszczenia pracowników przedsiębiorstw państwowych. Uznał też, iż uwłaszczenie należy się również mieszkańcom państwowych mieszkań wybudowanych w okresie PRL-u. "Dwa proste akty prawne: prywatyzacja przez uwłaszczenie pracowników państwowych zakładów i lokatorów państwowych mieszkań. Obywatele, którzy nie zaliczają się do powyższych kategorii, nic nie stracą, a wręcz przeciwnie, wiele zyskają z możliwości zatrudnienia, spowodowanego natychmiastowym rozwojem rynku pracy przez ludzi pracujących na swoją korzyść".
Działalność polityczna Tymińskiego i jego partii była, z jednej strony, całkowicie przemilczana, ale z drugiej strony, sama jego osoba i jego partia stał się obiektem ataków propagandowych. "Gazeta Wyborcza" oskarżała Tymińskiego i jego partię tym razem o antysemityzm.
"I żeby nie było wątpliwości, to w Partii X też mieliśmy Żydów. Zacnych, patriotycznych polskich Żydów. I to nikomu nie przeszkadzało. A »Gazeta Wyborcza« grzmiała na Partię X – »Antysemici«. »Faszyści«. No, skoro z »Grunwaldem« razem mają siedzibę, to muszą to być antysemici. A ten »Grunwald« to byli starzy dziadkowie, którzy nam wypożyczyli za pieniądze dwa pokoje. Bo w trzecim zostali oni sami. I myśmy do tego ich pokoju nigdy nie wchodzili."
"W Polsce – wspomina z perspektywy ponad 20 lat Tymiński – często byłem oskarżany o antysemityzm. Pamiętam tego skutki, kiedy stałem przy ulicznych stolikach i pomagałem Partii X w zbieraniu podpisów poparcia, koniecznych do rejestracji w wyborach do Sejmu w 1993 roku. W Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu na mój widok starsze panie pluły pod nogi, a potem rozcierały swoje plwociny stopami o ziemię, coś mówiąc do siebie pod nosem. Było to dla mnie ciekawe, bo nigdy takiego folkloru nie widziałem. Dowiedziałem się, że to zwyczaj żydowski.
Dlatego po powrocie do Kanady zapytałem moich znajomych kanadyjskich Żydów, co to jest według nich antysemityzm. Ich zdaniem jest o'key, gdy się Żydów nie lubi. Nic w tym złego. Można nie lubić Niemców, tak jak można nie lubić Żydów czy Polaków. To ani nie antygermanizm, ani nie antysemityzm, ani też antypolonizm. Bo to rzecz normalna. Ludzie mają prawo kogoś nie lubić. To zwyczajnie ludzkie. To nie jest nienawiść.
A przecież te panie, które pluły na mój widok, nienawidziły mnie dzięki »Gazecie Wyborczej« Adama Michnika. To gazeta Michnika tworzyła atmosferę nienawiści wobec takich ludzi jak ja. I to tylko dlatego, że krytycznie wyrażałem się nie o Żydach, tylko o nielicznej żydowskiej grupie władzy w Polsce. A przecież w Polsce nie ma przejawów nienawiści do Żydów. Nikt nie pluje na ich widok, tak jak owe panie pluły na widok Stanisława Tymińskiego. Nigdy też żadnej nienawiści nie żywiłem. Do nikogo. Nienawiść to uczucie negatywne. Ono odciąga energię człowieka od konstruktywnego działania. To odbiera dużo energii życiowej. To człowieka osłabia. I choćby dlatego jest absurdalne. I jeśli Żydzi z grupy władzy w Polsce mogą do celów politycznych rzucać klątwę antysemityzmu i siać nienawiść do swoich polskich przeciwników, to ja nazwałem to antypolonizmem. Antypolonizm to uczucie nienawiści do Polaków i propagowanie takiego uczucia. To jest pojęcie wprowadzone do obiegu publicznego przeze mnie. Jeszcze na początku lat 90. nie używano takiego określenia."
Zarzut antysemityzmu był i jest bardzo częstą bronią propagandową w atakowaniu i zwalczaniu polskiego patriotyzmu w III RP. Gdy poczynając od 1992 roku, najpierw Radio Maryja, potem "Nasz Dziennik", a następnie Telewizja Trwam polskich redemptorystów z ks. o. Tadeuszem Rydzykiem na czele, zaczęły przełamywać oligopol medialny postkomunistycznej oligarchii polityczno-finansowej i środowiska politycznego "Gazety Wyborczej" oraz środowiska politycznego postkomunistów, ks. o. Rydzyk i utożsamiane z nim media były nieustannie oskarżane o antysemityzm. Przez kilkanaście lat szukano pretekstu, aby odebrać mu koncesję przede wszystkim radiową. Należy nadmienić, że cyfryzacja zaś telewizji stała się okazją do próby zmarginalizowania Telewizji Trwam, poprzez nieprzyznanie jej miejsca na multipleksie nadawczym. Ten sam Dworak, który jako wiceprezes zarządu TVP był współodpowiedzialny za kłamliwą nagonkę telewizyjną na Tymińskiego w 1990 roku, tym razem jako szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w 2013 roku nieprawdziwie uzasadniał tę odmowę brakiem zdolności finansowych jej właściciela. I gdyby nie wielkie masowe protesty i stanowcza postawa Episkopatu Kościoła katolickiego, TV Trwam pewnie zostałaby w ten właśnie sposób zmarginalizowana.
W 1998 roku byłem wraz z Pękiem gościem ks. o. Rydzyka w audycji "Rozmowy Niedokończone" w jego Radiu Maryja. Mówiliśmy o złodziejskiej prywatyzacji w Polsce, o wyprzedaży w obce ręce polskiego majątku przemysłowego i banków. W międzyczasie na żywo dzwonili słuchacze. Dzielili się swoimi przemyśleniami i wiedzą, ale także zadawali nam pytania. Już pod koniec audycji zadzwoniła słuchaczka z Hamburga, mówiąc, że czytała wydaną w Niemczech po polsku książkę, iż za wyprzedawaniem Polski stoją polscy Żydzi. I że to musi być pewnie prawda, jeśli to zostało wydrukowane. Była to dość typowa wypowiedź osoby, dla której wszystko co jest oficjalnie opublikowane, z natury musi być prawdziwe. Wymieniliśmy się z ks. o. Rydzykiem uwagami poza anteną i ks. o. Rydzyk dość zdecydowanie wyciszył ten telefon z Hamburga. Tydzień później w "Rzeczpospolitej" ukazał się cotygodniowy felieton Bratkowskiego. Tego samego, który w 1990 roku na łamach "Gazety Wyborczej" sugerował agenturalność Tymińskiego. Jego głównym tematem był tym razem antysemityzm Radia Maryja i ks. o. Rydzyka. Bratkowski jako dowód przywoływał właśnie tę audycję, w której brałem udział. I tym dowodem dla niego był wspomniany telefon z Hamburga. Z ponad 5-godzinnej audycji na kluczowy dla polskiej gospodarki temat prywatyzacji, uczynił z 2-minutowej marginalnej wypowiedzi na żywo dowód na antysemityzm Radia Maryja.
Napisałem w tej sprawie obszerny list do "Rzeczpospolitej", nie tylko opisujący rzeczywisty przebieg audycji, ale i komentujący i analizujący rolę rodzimej wynarodowionej inteligencji w rozbiorze gospodarczym Polski. Mój list nie został opublikowany, gdyż redakcja zażądała jego drastycznego skrócenia, na co nie wyraziłem zgody. Trudno wszakże wątpić, że Bratkowski musiał być zapoznany z jego treścią. Nie przeszkodziło mu to trzy tygodnie później powtórnie przywołać przykładu tej audycji, jako dowodu na antysemityzm Radia Maryja.
Krótko po powstaniu Partii X, na scenie politycznej w 1992 roku pojawił się Andrzej Lepper i jego związek zawodowy "Samoobrona". Tymiński uważa, że był to niezwykle celny i skuteczny cios w niego samego i jego partię. Jego zdaniem, Lepper i "Samoobrona", które przejęły program Partii X, zostały po to medialnie i politycznie wypromowane, by go zmarginalizować i wykluczyć politycznie.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.