Wyłoniony po pierwszych wolnych wyborach w 1991 roku Sejm powołał w grudniu 1991 roku rząd Jana Olszewskiego, którego polityka gospodarcza w oficjalnych deklaracjach była widoczną korektą w stosunku do rządów Mazowieckiego i Bieleckiego. Rząd ten został odwołany już po niespełna pół roku, więc trudno go jednoznacznie ocenić. Jednakże fakt przestępczej prywatyzacji Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Tychach i Bielsku-Białej całkowicie przekreśla jego pozytywną ocenę w zakresie możliwej polityki gospodarczej.
Do 1990 roku FSM, mimo niekorzystnej umowy z włoskim koncernem Fiata, w wyniku której dopłacała do każdego eksportowanego modelu cinquecento, przynosiła zyski. Od 1991 roku zaczęła przynosić straty. Kilkaset milionów dolarów i 1,5 bln starych złotych w kredytach inwestycyjnych zaciągniętych w latach 80. na produkcję modelu cinquecento, przy hiperinflacyjnym dodatnim oprocentowaniu przez Balcerowicza również tych kredytów, uruchomiło kulę śnieżną długów. W 1992 roku zadłużenie osiągnęło dzięki temu już 17 bln zł. Wartość księgowa FSM wynosiła wówczas 30 bln zł. Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, Skarb Państwa poniósł wydatki, w postaci przejęcia zadłużenia FSM oraz zmniejszenia dochodów budżetowych, w wysokości ponad 20 bln zł. I przestał być właścicielem FSM. Koncern Fiata poniósł łączne wydatki w wysokości 14,5 bln zł. I stał się właścicielem FSM. W maju 1992 roku autor tej sprzedaży, minister finansów Andrzej Olechowski, podpisał w obecności premiera Olszewskiego protokół będący akceptacją umowy sprzedaży FSM-u.
W przeddzień jej zatwierdzenia członkowie rządu Olszewskiego otrzymali tę 900-stronicową umowę w języku włoskim i angielskim. Ustalenia tej umowy łamały polską Konstytucję, kilka polskich ustaw i umów międzynarodowych, a właściwym do rozstrzygania sporów czyniły prawo szwajcarskie. Cała sprzedaż była nielegalna. Umowa nakazywała zwracać Włochom wszelkie kary i grzywny ekologiczne oraz zwalniała Włochów z ustawowego obowiązku zatrudniania tych, którzy odbyli zasadniczą służbę wojskową oraz kobiet po urlopach macierzyńskich. 25 tysięcy polskich pracowników FSM pozbawionych zostało przy okazji zagwarantowanego prawnie 20% akcji fabryki. Ale pracownicy upomnieli się o swoje prawa. Doszło do 55-dniowego, ciężkiego strajku, zorganizowanego przez Wolny Związek Zawodowy "Sierpień '80". Informacja o nim była objęta całkowitą cenzurą medialną.
Kolejny rząd Hanny Suchockiej, z ministrem przekształceń własnościowym Januszem Lewandowskim, przygotował w 1993 roku wielki i jednorazowy złodziejski skok na ponad 500 najlepszych przedsiębiorstw państwowych. Powstał program Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, zwany też Programem Powszechnej Prywatyzacji. Był wariantem planu Sorosa z 1989 roku, przewidujących utworzenie obcych funduszy powierniczych z majątku polskich przedsiębiorstw, w celu jego przejęcia. Na zlecenie Banku Światowego opracowali go eksperci Banku S.G. Warburg. Acz oficjalnie jako jego autor wystąpił Lewandowski. Głównym celem tego programu było umożliwienie przejęcia na najkorzystniejszych warunkach najlepszego majątku przemysłowego Polski przez zachodnie grupy kapitałowe i bezpośrednie kierowanie przez nie sprzedażą tego majątku. Był to pierwszy w świecie cywilizowanym i mniej cywilizowanym przypadek, gdy rząd suwerennego kraju dobrowolnie zrzekł się władzy nad kluczową częścią narodowego przemysłu i przekazał ją całkowicie w ręce zagranicznych grup kapitałowych.
Program ten wdrożyły już kolejne rządy postkomunistyczne Waldemara Pawlaka, Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza w latach 1993–1997, z ministrem przekształceń własnościowych Wiesławem Kaczmarkiem w roli głównej. W tym celu utworzono 15 funduszy w formie spółek, które przejęły majątek ponad 500 przedsiębiorstw o wartości ponad 30 mld dolarów, zatrudniających łącznie 334 tys. pracowników. W 14 funduszach całą władzę przekazano firmom zarządzającym, z których 13 było od wyłączną kontrolą zagranicznych grup kapitałowych. Do 2000 roku te obce firmy zarządzające pobrały sobie wynagrodzenia równe 42,5% wartości majątku firm, którymi zarządzały. Czegoś takiego nigdy na świecie się jeszcze nie było.
Program NFI został tak skonstruowany, aby była łatwa możliwość przejęcia majątku polskich przedsiębiorstw. W tym celu wymyślono powszechne świadectwa udziałowe dla milionów dorosłych obywateli zamieniane na akcje NFI i umożliwiono anonimowy nimi obrót. Przy takim rozproszeniu akcji wystarczyło skupić w jednym ręku nawet tylko kilka procent akcji konkretnego NFI lub konkretnego przedsiębiorstwa, aby stać się faktycznym właścicielem jego przedsiębiorstw. I tak się też stało. Program NFI przyniósł dodatkowo Skarbowi Państwa do 2006 roku 11 mld zł strat. Czyli, że państwo polskie przekazało majątek przemysłowy wart 30 mld dolarów i dopłaciło do tego przekazania jeszcze blisko 4 mld dolarów.
Ostateczny cios polskiej suwerenności gospodarczej zadał postsolidarnościowy rząd Jerzego Buzka i Balcerowicza w okresie 1997–2001, dokonując największych prywatyzacji sektora bankowego. W ich wyniku, m. in. sprzedaży banku Pekao są i Banku Handlowego, ostatecznie blisko 75 proc. sektora bankowego znalazło się w rękach zagranicznego kapitału. A to już oznaczało trwałą niezdolność do finansowania suwerennego rozwoju własnej struktury przemysłowej.
Jerzego Buzka poznałem osobiście w 1991 roku, gdy byłem doradcą śląsko-dąbrowskiej "Solidarności", a faktycznie jej ówczesnego przewodniczącego Pietrzyka. Buzek pojawił się niespodziewanie również jako doradca, tuż po odejściu Pietrzyka, w związku z jego poselską nominacją. Mnie zresztą dość szybko również się stamtąd pozbyto. Buzek przekonywał mnie wówczas, że popiwek i dywidenda są bardzo dobrym rozwiązaniem, gdyż doprowadzają państwowe przedsiębiorstwa do bankructwa. A wtedy pracownicy mogą je przejmować na własność w formie spółek pracowniczych. Pomyślałem sobie wtedy – głupi czy agent?
Sześć lat później w czerwcu 1997 roku czekałem na schodach przepięknej auli Politechniki Warszawskiej na pierwsze posiedzenie zespołu eksperckiego, przygotowującego program gospodarczy Akcji Wyborczej "Solidarność". Zostałem tam wysłany jako przedstawiciel Konfederacji Polski Niepodległej – Obóz Patriotyczny, która na dość krótko związała się z AWS-em. Jakież było moje zdumienie, gdy nagle wylewnie powitał mnie tam sam Buzek. Okazało się, że to on został przez "Solidarność" wytypowany na przewodniczącego zespołu. Choć z wykształcenia był profesorem inżynierii chemicznej.
Dziś myślę, że już wtedy był przygotowywany do roli przyszłego premiera. Buzek próbował zmanipulować prace zespołu, starając się narzucić osobę z zewnątrz, notabene znanego ortodoksyjnego neoliberała, jako redagującego ostateczny tekst programu.
W 1998 roku mój znajomy poseł KPN Tomasz Karwowski oskarżył publicznie Buzka, już jako urzędującego premiera rządu, o agenturalną przeszłość.
Jak się okazało, Buzek już w 1991 roku został oskarżony przez ówczesnego wiceprzewodniczącego śląsko-dąbrowskiej "S", że był agentem komunistycznego wywiadu. Były już wiceprzewodniczący potwierdził ponownie po latach to swoje oskarżenie w obecności śląskiej prasy regionalnej.
Całej sprawie agenturalności Buzka ostatecznie ukręcono łeb, nie wyjaśniając jej, a redaktorzy naczelni najważniejszych gazet w Polsce, z Michnikiem na czele, wydali oświadczenie, że więcej o tej sprawie ich gazety pisać nie będą. I tak publiczne oskarżenie o agenturalną przeszłość premiera rządu III RP przestało publicznie istnieć.
Kolejne rządy, postkomunistyczny Leszka Millera i postsolidarnościowe, Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego oraz Donalda Tuska, kontynuowały kompradorską politykę gospodarczą, z równoległą wyprzedażą resztówek państwowej własności przemysłowej i bankowej.
I tak rząd Millera sprzedał hurtem polskie huty żelaza i stali. Rząd Kaczyńskiego zasłynął w 2007 roku sprzedażą polskiej perełki technologicznej, czyli PZL Mielec, produkującej ostatnie już polskie samoloty Skytruck. Rząd Tuska zabłysnął zaś sprzedażą w 2010 ostatniej już polskiej perełki technologicznej, czyli PZL Świdnik, produkującej jedyne polskie helikoptery Sokół.
W 2004 roku Polska została członkiem Unii Europejskiej. Tymiński uważał to za słuszny krok, gdyż w tym czasie nie istniała inna alternatywa europejskiej integracji gospodarczej. Za niewybaczalny wszakże błąd postkomunistycznego rządu Millera, uważa wyrażenie zgody na przystąpienie do strefy euro. Na szczęście, ta jego zdaniem śmiertelna dla polskiej gospodarki decyzja, nigdy nie musi być zrealizowana. Rezygnacja z własnej złotówki i wprowadzenie wspólnej waluty euro, zdaniem Tymińskiego, dobije polską gospodarkę na podobieństwo gospodarki greckiej.
Wspólna waluta euro i jej strefa to śmiertelna pułapka dla krajów słabiej rozwiniętych gospodarczo i mniej innowacyjnych przemysłowo. Takich jak Grecja, Portugalia, Hiszpania czy nawet Włochy. Ale również takich jak Polska. Te kraje nie mogą się bowiem wówczas bronić przed zalewem importu z krajów wyżej rozwiniętych i bardziej konkurencyjnych, takich jak Niemcy. A obroną w warunkach Unii Europejskiej jest już tylko niski kurs własnej waluty, a więc potanienie własnych produktów, a podrożenie importowanych. Ale własnej waluty południowoeuropejskie kraje UE już nie mają.
Znalazły się w śmiertelnej ekonomicznie pułapce strefy euro. I na dłuższą metę rozpad strefy euro wydaje się nieuchronny. Ponieważ jednak w historii występuje zjawisko zbiorowej głupoty i zbiorowego szaleństwa, ta nieuchronność jest tylko względna.
Ta względna nieuchronność rozpadu, a w konsekwencji nieuchronność narastania chaosu w UE, wynika wprost ze sformułowanego pod koniec lat 90. prawa tożsamości finansów narodowych brytyjskiego ekonomisty Wynne'a Godleya.
Zostało ono w ostatnich latach teoretycznie rozwinięte w ramach Nowoczesnej Teorii Pieniądza, przez ekonomistów skupionych głównie na wydziale ekonomii Uniwersytetu Missouri w Kansas City, na czele z amerykańskim ekonomistą L. Randallem Wrayem.