Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Pokaz ogni sztucznych
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=5642#sigProId829b18991b
Nic tak mi nie działa w aucie na nerwy, jak jakaś wibracja; jakieś rozedrgane dygotanie; jakieś stuki-puki.
Można te samochodowe dźwięki podzielić na kilka kategorii, przyczyny jednych możemy zidentyfikować w miarę prosto, inne niestety wymagają drogi kosztownej eliminacji poszczególnych problemów.
Generalnie powinniśmy na samym początku ustalić, kiedy dana przypadłość się pojawia, a kiedy ustępuje, i czy jest związana z obrotami silnika, obracaniem się kół, czy drganiami wynikającymi z wybojów na drodze.
Podam przykład:
Zwichrowane tarcze hamulcowe – to powszechna sprawa. Możemy się tego nabawić przy byle okazji, kiedy rozgrzane tarcze nagle się schłodzą w jakiejś zaspie śniegu czy kałuży, możemy też dostać to z wiekiem samochodu.
Nagłe schłodzenie prowadzi do lekkiej deformacji tarczy, co z kolei powoduje pulsowanie pedału hamulca podczas hamowania. Jest to szczególnie denerwujące, kiedy mamy w miarę nowe klocki, bo na dobrą sprawę powinniśmy w takiej sytuacji wymienić i tarcze, i klocki, co daje łączny wydatek kilkuset dolarów. Możemy też tarcze oszlifować do równego specjalną maszyną, ale wówczas jest prawdopodobne, że problem wróci, ponieważ oszlifowana tarcza ma różną grubość w różnych miejscach, przez co nagrzewa się nierównomiernie i nierównomiernie oddaje ciepło, a to sprzyja wyginaniu.
Jeśli problem zostawimy nieleczony, możemy sobie uszkodzić całe przednie zawieszenie – wyleje się olej z amortyzatorów, rozwalą łożyska, gdzie karoseria jest zawieszona na amortyzatorze, co z kolei do naszego pulsowania doda charakterystyczne klekotanie na nierównościach. Wylane amortyzatory mogą nam z kolei doprowadzić (pomijając pogorszenie trzymania się drogi, a co zatem idzie, bezpieczeństwa jazdy) do złej zbieżności i nierównomiernego ścierania się opon.
Jeśli więc coś nam w aucie drga, wibruje, czy stuka, warto się zastanowić, co to może być, i poddać pojazd leczeniu – zwłaszcza gdy planujemy nim trochę pojeździć. W większości przypadków problem lubi się nawarstwiać i spiętrzać.
Innym męczącym problemem jest złe wyważenie opon. Nietrudno o to, bo wystarczy, że wjedziemy w jakąś dziurę, by ołowiany odważnik na feldze przesunął się lub odpadł. Osobna sprawa to zwichrowanie samej felgi – też warto podczas sprawdzania koła przyjrzeć się jej geometrii.
Problem w tym jest taki, jak stwierdzić, o które koło chodzi. Wiadomo, że jeśli wibrację bardzo czuć na kierownicy, a ponadto wydaje się mieć pik przy pewnej prędkości, dajmy na to 90 km/h, a potem przechodzi, no to mamy niewyważone koło przednie (raczej).
Warto jednak dokładnie sprawdzać wszystkie koła. Ostatnio miałem taki przypadek, że nagle samochód zaczął mi lekko ściągać do lewego i wibrować powyżej 120 km/h. Przeświadczony, że to niewyważone koło przednie, dałem do balansowania dwa przednie koła. Wydawało mi się, że wibracja przeszła, jednak przy dużych prędkościach ponownie było coś nie tak...
Pomyślałem, że źle mi wyważyli koła. I gdy tak psy wieszałem na mechanikach, sprawdziłem ciśnienie powietrza we wszystkich oponach... Okazało się, że tylna od strony kierowcy to... prawie flak. Dopompowałem i wszystko ustało. Auto pięknie płynęło 140 km/h, jak po szynach. Mam prawdopodobnie mały wyciek przy aluminiowej feldze lub na wentylu i stąd problem.
Warto też tak raz na miesiąc sprawdzać ciśnienie w oponach. Niedopompowana opona to nie tylko gorsze bezpieczeństwo, ale również większe spalanie i krótsza żywotność ogumienia.
Dlatego, o ile nasze informacje mogą bardzo pomóc mechanikowi w zrozumieniu problemu, o tyle nie jedźmy do warsztatu z gotową diagnozą, jeśli nie posprawdzaliśmy wszystkich rzeczy.
A sprawdzać warto, dlatego trzeba samochodu słuchać. Problemy zazwyczaj słychać o wiele wcześniej, niż się coś dzieje, i choć nie polecam kupna samochodowego stetoskopu (wielu mechaników używa tego przyrządu), to jednak słuchanie silnika ma duże znaczenie. Różne rzegotania i wizgi mogą nas naprowadzić np. na rozpadające się łożysko. Te dają o sobie znać m.n. coraz głośniejszym wizgiem.
To samo dotyczy pompy wodnej czy łożysk urządzeń spiętych paskiem klinowym. Jeśli mamy łatwy dostęp, to psykanie jakimś płynnym smarem pozwoli nam zlokalizować problem.
Samochód to fajna maszyna, warto o nią dbać, a zaoszczędzi nam hektolitrów pieniędzy. Wbrew przysłowiu, że częste mycie skraca życie, w przypadku samochodów jestem zwolennikiem jak najczęstszego mycia i czyszczenia. To pozwala wcześniej dostrzec problemy, o unikaniu rdzy nie wspominając.
O czym zapewnia
Wasz Sobiesław.
Karp i sum na Binbrook
13 czerwca, na jeziorze Niapenco, położonym na terenie Binbrook Conservation Area, odbyły się zawody w łowieniu karpi i sumów, które zorganizowane były przez Polsko-Kanadyjski Związek Wędkarski.
Wyniki zawodów w łowieniu karpi i sumów na Binbrook, 13 czerwca 2015 r.
Miejsce, liczba ryb, waga (kg), punkty
1. Oktawian Olejnik 1 sum (channel catfish) 2,66 25 + 3 = 28
2. Janusz Kawalec 2 karpie 2,42 23
3. Waldemar Weselak 1 karp 0,82 21
*3 dodatkowe punkty za największą rybę Marcin Gilas, Józef Makowski, Stanisław Zapała, Henryk Wywiał, Roman Runo, Wojciech Bak, Wojciech Chańko, Mariusz Robak - po 5 pkt.
Szczególne podziękowania dla Mariusza Robaka z Hamilton za ufundowanie i przygotowanie poczęstunku po zawodach (chleb, kiełbaski i napoje).
Klasyfikacja generalna PKZW po ostatnich zawodach:
1. Waldemar Weselak pkt 140
2. Janusz Kawalec 138
3. Wojciech Bak 109
4. Mirosław Arsiuta 105
5. Krzysztof Arsiuta 81
6. Mariusz Robak 76
7. Roman Runo 59
8. Wojciech Chańko 58
9. Dariusz Hadziewicz 47
10. Stanisław Zapała 40
11. Henryk Wywiał 29
12. Oktawian Olejnik 28
13. Józef Makowski 23
14. Marcin Gilas 20
15. Roman Mikucewicz 5
Kolejne zawody PKZW odbędą się w niedzielę, 28 czerwca, na Little Lake (zawody z łodzi). Do klasyfikacji zaliczane będą następujące gatunki ryb: bass, crappie, szczupak i sandacz. Zbiórka na miejscu i rozpoczęcie zawodów o godz. 6.00.
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=5642#sigProIdba93da7c88
Sezon na bassy
W sobotę, 27 czerwca, na wodach Ontario otwiera się sezon na bassy. Dzienny limit – 6 sztuk, karta sportowa, 2 – sztuki, karta rekreacyjna.
Trudno uwierzyć
Minister zasobów naturalnych odrzucił propozycję zorganizowania w Toronto w 2017 r. prestiżowych zawodów w łowieniu karpi – World Carp Championships. Organizacja tej wielkiej imprezy wędkarskiej w Toronto przyniosłaby bez wątpienia wiele korzyści ekonomicznych i społecznych dla miasta i regionu, i rozgłos w światowych mediach.
Organizatorzy zabiegali o zawody catch & release w łowieniu karpi z brzegu z wyznaczonymi sektorami nad jeziorem Ontario, na terenie GTA. Na zawody miały przyjechać 102 dwuosobowe drużyny z 27 krajów i po raz drugi w historii WCC mogły się odbyć w Ameryce Północnej.
Każdy pewnie zastanawia się, dlaczego rząd powiedział: "nie, dziękujemy". Powodem była prośba organizatorów na zezwolenie łowienia karpi na dwie wędki w jeziorze Ontario przez kilka dni, w czasie trwania zawodów. Według ontaryjskiego regulaminu sportowego połowu ryb, wędkarz może łowić tylko na jedną wędkę, jeśli łowi z brzegu. Rząd postanowił nie robić więc wyjątków nawet dla tak dużych zawodów wędkarskich. Wszystko byłoby jednak w porządku, zgodnie z prawem, gdyby uczestnicy zawodów łowili z łodzi, które byłyby przywiązane do brzegów jeziora Ontario.
Karp jest poważaną rybą w wielu częściach świata, ale nie w Kanadzie, gdzie dalej ten gatunek traktuje się jako wodny chwast, który należy wyniszczyć. W Ontario na karpie nie obowiązuje żaden sezon ochronny i wolno je łowić przez cały rok na wędkę. Na wielu wodach dozwolone jest strzelanie do karpi z łuku.
Karpie można zabijać w nieograniczonej liczbie. Mało tego, zabite ryby można zabierać i wykorzystywać jako "nawóz" w ogródku.
Uczestnicy zawodów legalnie mogliby zabijać karpie strzałami z łuku, ale gdyby łowili je na dwie wędki, popełnialiby przestępstwo.
MNR odrzuciło ofertę, w czasach kiedy boryka się z deficytem budżetowym. Pieniędzy brakuje na wiele rzeczy. Badania i projekty naukowe odstawiane są na półkę, zwalniani są pracownicy, oficerom ochrony przyrody zaleca się, aby za dużo nie jeździli i nie pływali łodziami, aby zaoszczędzić na wydatkach na paliwo.
Ciągle brakuje pieniędzy na zarybianie. Premier Ontario Kathleen Wynne już zapowiada zniesienie tańszych kart conservation, co wymusi jednocześnie zakup droższej karty sportowej. Rząd ma również zamiar znieść przywilej darmowego łowienia dla seniorów powyżej 65 roku życia.
Istnieje niebezpieczeństwo, że wędkarze zaczną myśleć, że skoro rząd zlikwidował karty ochronne z połową dziennego limitu, nie będzie problemu zabijania pełnego limitu za każdym razem, jak pojadą na ryby. Drogie karty i mniej ryb w jeziorach spowodują, że zanim ktoś pojedzie na ryby, to pomyśli dwa razy czy to się opłaca.
I w takich czasach MNR przekreśliło szansę, aby na WCC 2017 zarobiły hotele, restauracje, różne inne biznesy i sam rząd na podatkach.
Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy (39)
Napisane przez Sergiusz PiaseckiNie namyślając się mówię radośnie:
– Chętnie!
Widzę uśmiech na twarzy Szczura. Saszka zwraca się do Żywicy:
– Przyda się nam?... Co?...
– Przyda się – mówi Żywica, robiąc potwierdzający znak głową.
– No to daj grabę!
Saszka silnie ściska mi dłoń. Żywica idzie za jego przykładem, tylko ściska lekko. Silny uścisk jego dłoni mógłby zgnieść mi palce. Saszka znów nalewa do szklanek wódkę i mówi:
– No, to za powodzenie!... Siach!... Wypiliśmy.
Patrzę na czoło Saszki... Jest gładkie... Zmarszczka znikła. Zaglądam radośnie w oczy kolegów... Jest mi tak lekko i wesoło... Znów słyszę głos Saszki:
– No, siach, chłopaki!
Proces wybudowania domu dla kogoś, kto to już robił, nie jest aż tak skomplikowany, natomiast robienie tego na własną rękę po raz pierwszy
może być bardzo ryzykowne i często bardzo kosztowne. Zanim zaczniemy budować wymarzony dom, najpierw musimy mieć miejsce, w którym będziemy to robić. Czyli działkę budowlaną. Jak wiadomo, dziś znalezienie pustej działki w mieście zaczyna być prawie niemożliwe. Najczęściej musimy kupić stary dom, by go zburzyć lub rozbudować.
Często na tym etapie – czyli wyborze miejsca, popełniamy największy błąd. Często by "zmniejszyć" koszty całej inwestycji, idziemy na kompromis i wybieramy tańszą i często gorszą lokalizację, zapominając, że trzy najważniejsze składniki przy zakupie (lub budowie) domu to – lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja.
Następna sprawa to projekt i wybór projektanta
Jest to, moim zdaniem, następny etap, w którym popełnianych jest najwięcej błędów. Większość potencjalnych inwestorów traktuje projekt i usługi architekta jako zło konieczne. Potrzebny jest ktoś, by narysował plany, które potrzebne są do zaczęcia budowy. Jak to zrobić, by było to tanio? Może znaleźć jakiś pomysł w gazecie czy u buildera i po prostu przerobić i dostosować do miejsca. Może znajdę jakiegoś kreślarza, który zrobi to za kilkaset dolarów? To jest niestety typowe podejście – dlatego wiele "custom homes" przypomina typowe domy na "subdivision" i rzadko naprawdę domy są przemyślane i dostosowane do indywidualnych potrzeb. Oczywiście cudów się nie wymyśli, ale dobry i przemyślany projekt, po pierwsze, może spowodować oszczędności już w samej fazie budowania, ale również będzie dawał nam więcej satysfakcji na co dzień i zwykle się znacznie lepiej sprzedaje niż typowy "cookie cutter".
Zatwierdzanie projektu
Jak rysunki są już gotowe do złożenia do miasta, podanie o "permit" składa się w urzędzie miejskim (building department) i koszt jest zwykle wyliczany jako 1 proc. przewidywanych kosztów budowy. Niektóre miasta mają swoje własne typowe stawki kosztów budowy, na podstawie których dokonywane są obliczenia.
Inne miasta polegają na deklaracji aplikanta – co do przewidywanych kosztów. Niestety, w zależności od miasta, dalszy proces może przebiegać zupełnie inaczej.
To znaczy, każde miasto ma inną szybkość, z jaką pracują tam urzędnicy. Niestety, najgorszym miastem moim zdaniem jest Mississauga. Na drugim miejscu jest Etobicoke. W Mississaudze jest tak rozbudowana biurokracja, że proces zatwierdzania projektów przebiega często w nieskończoność. Są oczywiście wyjątki w regule, ale zamiast zwykle deklarowanych przy składaniu 2-4 tygodni, najczęściej są to 2-4 miesiące. Jeśli jeszcze nasz projekt zlokalizowany jest poniżej QEW, to sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej. W tym rejonie wymagany jest najczęściej dodatkowy etap, zanim "building permit" zostanie wydany. Jest to tak zwany "site plan approval". Są to wstępne rysunki pokazujące, jak nasz proponowany dom ma wyglądać (rzuty i elewacje), oraz bardzo szczegółowa mapka lokalizacyjna pokazująca, jak nasz proponowany dom będzie osadzony na działce. Ten proces łatwo może wydłużyć nasze oczekiwanie o następne dwa miesiące (w Mississaudze) plus niestety ostatnio drastycznie zdrożał i koszt wynosi około 4500 dol., kiedy do niedawna była to 1/3.
Organizacja budowy. Management
Jak już złożymy projekt do miasta i wiemy, że mamy kilka tygodni, zanim zostanie on zatwierdzony, warto zastanowić się, jak chcemy zorganizować samą budowę. Wiadomo, że każdy dom składa się z bardzo dużej liczby zróżnicowanych elementów i sam proces budowy jest rozbity na różne etapy. Często musimy zacząć od wyburzenia starego domu, następnie wykopy, fundamenty, ściany piwniczne, dreny, izolacja, zasypanie wykopów, framing... itd. Dla kogoś, kto wie, co robi, to proste, dla nowicjuszy to ciężka nauka, która kosztuje. A koszty za poszczególne elementy od jednego subkontraktora do drugiego potrafią się różnić bardzo znacznie. Często subkontraktorzy, widząc, że właściciel, który chce wybudować swój własny dom, nie ma jeszcze doświadczenia, są bezlitośni i często
zawyżają stawki. Na początku, kiedy zaczynamy budowę i nie mamy doświadczenia – pieniądze idą bardzo szybko i może się okazać, że budżet szybko zostanie przekroczony i zabraknie pieniędzy na prace wykończeniowe.
Wielu "budujących", by uniknąć takiej sytuacji, próbuje zatrudnić kontraktora, podpisując kontrakt na całość budowy wraz z elementami wykończeniowymi. Jest to oczywiście dobry pomysł, ale też jest tu wiele kruczków. Po pierwsze, by to zrobić, należy doskonale orientować się w szczegółach, czego chcemy.
Na etapie wstępnym, czyli wykopów, framing, czy nawet elewacji jest to jeszcze dosyć proste, ale kiedy przychodzi do prac wykończeniowych, potrafią pojawić się spore problemy. Wiadomo, że kontraktor nie chce stracić na budowie i chce zarobić profit, dlatego będzie szukał oszczędności, gdziekolwiek jest to możliwe.
Tańsze materiały, tańsze okna, płytki, dach itd. Właściciel często musi zgadzać się na takie materiały czy rozwiązania, jakie mu proponuje budowniczy, albo dopłacać ekstra za lepsze. Powoduje to ciągły stres i częste nieporozumienia.
Moim zdaniem, znacznie lepszym rozwiązaniem jest zatrudnienie głównego wykonawcy, który ma płacone ustalone z góry "management fee". Jest to czasami ustalona suma, ale najczęściej jest to procent od kosztów budowy i materiałów. Jest to oczywiście umowna suma, ale najczęściej w to zakresie od 10do 15 proc.
Jak to pracuje i dlaczego jest to, moim zdaniem, lepsze rozwiązanie? Otóż po pierwsze, mamy lepszą kontrolę nad tym, ile płacimy za poszczególne etapy, ba, na każdym możemy poprosić naszego menedżera o kilka wycen od różnych subkontraktorów. Sami też możemy dla porównania uzyskać podobne wyceny. To samo dotyczy materiałów wykończeniowych. Możemy wybierać to, co jest najtańsze, albo to co jest najlepsze i najbardziej dla nas pożądane. Nie musimy się obawiać jak w po
przednim rozwiązaniu, że kontraktor zmusza nas do tego, co jest korzystne dla niego, a nie dla nas. Wszelkie oszczędności, które wynikną ze znalezienia okazyjnych materiałów albo tańszych wykonawców, pozostają w naszej kieszeni. Jest jeszcze jedna zaleta – jeśli okaże się, że menedżer nie spełnia naszych oczekiwań albo nie jest do końca uczciwy – łatwiej jest taki związek zakończyć, niż w przypadku kiedy mamy wykonawcę na całość za ustaloną cenę. Znacznie trudniej jest wówczas znaleźć chętnego do zakończenia budowy. Jest to obszerny temat i jeśli to państwa interesuje, to proszę dzwonić do mnie.
Powitanie lata i poznawanie nowych zakątków Ontario
Napisane przez Mariola ProkopowiczZ Kołem Pań "Nadzieja" miałam zaszczyt uczestniczyć już w wielu wycieczkach i tym razem, w przeddzień kalendarzowego i astronomicznego lata, wyruszyłyśmy w stronę Stratford. Była to nasza pierwsza wyprawa w te strony i dotąd nieznany, większości z nas, kierunek i teren wyjazdowy.
Pogoda dopisała, dzień zapowiadał się błękitnym niebem, blaskiem czerwcowego słońca i tryskającą radością wszystkich uczestników wycieczki. Bo to następna okazja do bycia razem, do wspólnych przeżyć, interesujących spotkań i bycia, w grupie, na łonie natury. Kiedyś ksiądz Jacek powiedział mi, że przyroda i natura to piękny film nakręcony przez Boga. Faktycznie! Podziwiałyśmy przepiękną, soczystą zieleń drzew, powiew letniego wiatru, uśmiech słońca i... zapach letniego, błogiego i Boskiego piękna, które się wokół nas roztaczało. Najwyższa pora, by zamiast gnać na złamanie karku, zredukować prędkość, by móc się nacieszyć do woli otaczającymi nas pejzażami. Bo piękno istnieje w każdym miejscu. Trzeba tylko nauczyć się je dostrzegać...
Boże Ciało w sercu Toronto A.D. 2015
Napisane przez Andrzej Madej OMIUczestniczyłem w wielu procesjach Bożego Ciała w swym już nie tak krótkim życiu. Szliśmy przez wsie i miasta, przez malownicze łąki i lasy, pomiędzy zabudowaniami w PGR-ach i po głównych drogach, gdzie obok nas pędziły wielkie TIR-y. Było to w Polsce, w Italii, na Ukrainie, Białorusi, w Turkmenistanie i... w Kanadzie.
W czasach PRL-u trzeba było pisać podanie i czekać na łaskawe pozwolenie władz – którędy pozwolą wiernym iść, a nawet – czy w ogóle zezwolą na procesję katolikom. Przy tej okazji można było usłyszeć także zgryźliwe komentarze komunistów na temat pogody: proszę, na pochodzie pierwszomajowym to było słońce, a na Boże Ciało to przez cały czas lało jak z cebra... z kim był Pan Bóg!?
Andrzej Legienis, prezes Polonijnego Klubu Turystycznego "Koliba" oraz członek Alpine Club of Canada, zdobył kolejny szczyt w słusznej sprawie.
Zdobył, a raczej dokonał brawurowego zejścia z "miejskiej turni". 12 czerwca 2015 roku w czasie strasznej ulewy zjechał na linie ze stumetrowej ściany wschodniej nowego City Hall w Toronto.
Andrzej Legienis, doświadczony alpinista, swoim spektakularnym wyczynem wsparł kampanię charytatywną na rzecz chorych dzieci, którą od czterech lat prowadzi kanadyjska organizacja Make-a-Wish Foundation.
Nad bezpieczeństwem zjazdu czuwała profesjonalna firma "Over the Edge".
Należy także podkreślić, że Andrzej Legienis jest najstarszy spośród wszystkich odważnych, którzy porwali się na takie śmiałe przedsięwzięcie, i pierwszym Polakiem w tym wspaniałym gronie.
W imieniu Andrzeja serdecznie dziękujemy wszystkim sponsorom, którzy pomogli mu zebrać wymaganą do rejestracji kwotę 1500 dolarów.
Aniela Gańczak
Wiceprezes Polonijnego Klubu Turystycznego "Koliba"
Sprawa Dziekańskiego. Więzienie dla policjanta
Napisane przez Izabela EmbaloPamiętają Państwo zapewne głośną sprawę polskiego imigranta, Roberta Dziekańskiego, zamordowanego przez policję na lotnisku w Vancouverze. Tragiczne zajście miało miejsce w roku 2007. Polak przybył do Kanady jako imigrant, by połączyć się ze swoją matką, mieszkającą na stałe w Kolumbii Brytyjskiej.
Dziekański zachowywał się dość gwałtownie po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, kiedy nikt go nie skierował do właściwej, dalszej części lotniska, gdzie czekała na niego matka. W niczym jednak nie zagrażał policjantom, a zastosowanie wielokrotnie paralizatora było w tym przypadku nieuzasadnione, tym bardziej że w akcji porządkowej brało udział czterech uzbrojonych policjantów. Natomiast Dziekański, widząc biegnących w jego stronę funkcjonariuszy, poddał się natychmiast i nie był w stosunku do nich agresywny. Matka, która oczekiwała syna na lotnisku, została poinformowana, że nie doleciał on w tym dniu do Kanady. Nikt nie udostępnił tłumacza, by wyjaśnić, czemu imigrant oczekiwał w niewłaściwym miejscu, i by odpowiednio go poinformować.
Policjant Kwesi Millington, który kilkakrotnie raził paralizatorem Roberta Dziekańskiego, otrzymał wyrok 2,5 roku więzienia.
Millington jest jednym z czterech funkcjonariuszy, którzy podeszli do Dziekańskiego i dokonali tragicznej w skutkach interwencji, tragicznej, ponieważ w konsekwencji tych porażeń Polak zmarł.
Dwa i pół roku więzienia zostało orzeczone przez sąd nie za zamordowanie polskiego imigranta, a za składanie fałszywych zeznań i ustalanie wspólnej wersji wydarzeń z pozostałymi policjantami. Proces Millingtona toczył się od marca 2014 roku. Policjant zeznał pierwotnie, że Dziekański podniósł się po pierwszym porażeniu, dlatego został porażony paralizatorem ponownie. Dokumentacja i nagrany film przez przebywającego na lotnisku, przypadkowego podróżnego pokazał jednak, że nie tak było naprawdę.
Millington zeznał także, że nigdy nie rozmawiał o wydarzeniach na lotnisku ze swoimi kolegami przed rozmową ze śledczymi prowadzącymi dochodzenie. Sąd uznał, że prokurator udowodnił ponad wszelką wątpliwość, iż funkcjonariusz Millington złożył fałszywą przysięgę, wiedząc, że nie mówi prawdy, co miało wpływ na przebieg całego śledztwa. Niestety, nadużycie przemocy i stanowiska władzy nie należy do rzadkości. Gdyby nie nagranie przypadkowego świadka, żaden z policjantów nie zostałby ukarany.
Matka Dziekańskiego, Zofia Cisowska, oznajmiła, że doczekała się wreszcie sprawiedliwości. Dodała też, iż 30 miesięcy więzienia to dłuższy wyrok, niż się spodziewała.
Izabela Embalo
licencjonowany doradca
tel. 416 5152022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." data-mce-href="mailto:Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." data-mce-href="mailto:Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." data-mce-href="mailto:Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.emigracjakanada.net
AK Motor Polska Sp. z. o.o. i FSO S.A. zawierają umowę o współpracy w zakresie rozwoju samochodów AK Syrena Meluzyna i AK Syrena Ligea
AK Motor Polska i FSO koordynują przyszłą ścieżkę marki Syrena od kilku lat i 11 stycznia 2015 r. ratyfikowały formalną umowę o współpracy na rzecz rozwoju dwóch nowych pojazdów.
Pierwszym pojazdem objętym wspólnym przedsięwzięciem jest aktualnie prowadzony projekt AK Syrena Meluzyna, który został podany do publicznej wiadomości 6 grudnia 2013 r. przez AK Motor International Corporation. FSO wspiera rozwój technologiczny samochodu w zakresie jego kompletacji, modułowej i wielowariantowej optymalizacji, a następnie przygotowania do masowej produkcji. W najbliższych tygodniach zostanie zaprezentowany publicznie model pojazdu AK Syrena Meluzyna w skali 1:5 (zbudowany w pierwszej połowie roku 2015). Kolejny etap rozwoju obejmie produkcję prototypu w pełnej skali. Dodatkowe warianty Meluzyny zostaną przedstawione w najbliższej przyszłości.
Po drugie, AK Motor Polska, we współpracy z FSO chciałaby wprowadzić zupełnie nowy sportowy model pojazdu z linii Syreny – AK Syrena Ligea. Zgodnie z tradycją, która została ustanowiona już przedtem w przypadku modelu Meluzyna, Ligea nosi nazwę od imienia innej legendarnej syreny, pochodzącej z mitologii greckiej. Ta idea odzwierciedla zamiar promowania marki AK Syrena na rynku krajowym, jak również poza granicami Polski. Nowe logo Ligea zaprojektował Paweł Panczakiewicz, który ma wspólne pochodzenie ze Stanisławem Panczakiewiczem, projektantem oryginalnej Syreny FSO w latach pięćdziesiątych XX wieku.
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=5642#sigProId8fe5527e8b
Informacja o AK Motor Polska Sp. z o.o.: Założona 14.02.2012 w Toronto, Kanada, AK Motor International Corporation jest spółką zarządzającą własnością intelektualną w branży motoryzacyjnej. AK Motor specjalizuje się w zarządzaniu aktywami marki, innowacjami technologicznymi i biznesowymi, jak również komercjalizacją i licencjonowaniem aktywów majątkowych. W lutym 2013 r., AK Motor, w porozumieniu z FSO. uzyskała prawa do stosowania znaku Syrena dla nowo projektowanych pojazdów. 9 lipca 2014 r. została założona w Warszawie w Polsce spółka AK Motor Polska Sp. z o.o., w celu kierowania rozwojem pojazdów marki Syrena.
Informacja o FSO S.A.: Powstała 6 listopada 1951 r. w Warszawie, jest jednym z najbardziej znanych producentów samochodów w Polsce. Fabryka Samochodów Osobowych odpowiada za stworzenie i rozwój wielu polskich marek pojazdów uznawanych za klasyki, takich jak Warszawa, Syrena, Polonez i wiele innych. FSO obecnie świadczy usługi w zakresie produkcji części i komponentów samochodowych na rzecz producentów oryginalnych części oraz posiada zdolność do wytwarzania gotowych samochodów.
O pojeździe Syrena: Syrena jest czołową marką samochodów w Polsce, której nazwa wywodzi się od polskiej legendy o istocie "Syrena" sięgającej roku 1300.
Pierwszą Syrenę zaprezentowano w Polsce na Międzynarodowych Targach Poznańskich w roku 1955. Produkcję rozpoczęto w roku 1957 w zakładzie FSO (Fabryka Samochodów Osobowych) w Warszawie w Polsce, która trwała do roku 1972. W latach od 1972 do 1983 roku, Syrena była produkowana w zakładzie FSM (Fabryka Samochodów Małolitrażowych) w Bielsku-Białej. Ocenia się, że wyprodukowano 521.311 egzemplarzy pojazdów Syrena od roku 1955.
Źródło: AK Motor Polska Sp. z. O.O., Fabryka Samochodów Osobowych S.A.
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Strony internetowe: www.newsyrena.com, www.nowasyrena.pl, www.facebook.com/AK.Syrena, http://www.fso-sa.com.pl