Agresja demograficzna dawniej i dziś
Agresja demograficzna jest dawno znaną metodą walki. Trzeba przypomnieć pewne dokumenty źródłowe, niedoceniane, czy wręcz ignorowane przez naszych badaczy. Warto je przytoczyć. Oto kilka przykładów.
Cytat z dokumentu z dnia 25 XI 1939 r., zatytułowanego "Sprawa traktowania ludności byłych polskich obszarów z rasowo politycznego punktu widzenia", opracowanego na zlecenie Urzędu ds. Rasowo-Politycznych NSDAP, którego autorami byli dr E. Wetzel (kierownik centrali doradczej tego urzędu) oraz dr G. Hecht (kierownik Oddziału dla Volksduetschów i Mniejszości w powyższym urzędzie):
"Opieka lekarska z naszej strony ma się ograniczyć wyłącznie do zapobieżenia przenoszeniu chorób zakaźnych na teren Rzeszy. (...) Wszystkie środki, które służą ograniczaniu rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzanie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące spędzaniu płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny. Przeciwko instytucjom i osobom, które trudnią się zawodowo spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane policyjne dochodzenia".
Hitlerowski plan polityki depopulacyjnej w stosunku do ludności polskiej przewidywał ponadto takie m.in. środki:
Podnieście most
Sprawiedliwość zawsze ma rację, chociaż nigdy nie pachnie fiołkami, za to niesprawiedliwość bez ustanku i niemiłosiernie cuchnie.
To jedno, ale jest i drugie: od wielu dziesięcioleci, cuchnące szambo niesprawiedliwości Rzeczpospolitą zalewa, wszystkich nas pogrążając w ekskrementach nieprawości i anomii. Przepraszam za tę szambiarską dosłowność, ale nie ma to, tamto: piewcy nowoczesności oraz postępu nie od dziś patologię uznają za normę, a reszcie każą wierzyć, że żyjemy w wolnym kraju wolnych ludzi. To sztuczka co się zowie: ustawicznie skracając łańcuchy, niewolić współobywateli, zarazem przekonując, że te kajdany czynią ich wolnymi. W rzeczywistości jednak wszyscy tkwimy po ramiona i szyje w moralnym rynsztoku, a co w tym wszystkim wydaje się najgorsze, większość nawet nie zauważa już, w czym tak naprawdę brodzi, zachowując się jak gdyby nigdy nic.
Status peryferyjny
W rozmowach o Polsce często się rozmijamy. Głównym problemem jest bowiem to, jak ją pojmujemy.
Przez kilka pokoleń przyzwyczajono nas, że do tego, by była Polska, wystarczy, aby Polakom w miarę dobrze się powodziło. No i oczywiście, żeby im warszawska orkiestra grała na co dzień przyjemną dla ucha muzykę.
Ponieważ druga wojna światowa i wydarzenia z nią związane ścięły polskie elity bolszewicko-hitlerowską klingą, pozostałe społeczeństwo straciło ochotę na podmiotowość. Przez dekady peerelu przyzwyczajono je, że i tak wyżej kija nie podskoczysz i najważniejsza jest micha.
Panta rhei – rocznice mijają. "Mówił rabin do cadyka – co się Polak do nas wtyka?"
Zabrałem się do pisania trochę późno, bo w przeddzień 11 listopada. Kiedy to dotrze do "Gońca", kiedy się ukaże, ta znacząca data odejdzie kolejny raz w przeszłość. Do następnego roku. Nie wiem więc, jak przebiegną uroczystości tu, w Kanadzie, i w Polsce. Tutaj przy ogólnym aplauzie mamy jednak zagrożenie ze strony terrorystów, których miejsce jest w szpitalach psychiatrycznych, a nie na ulicach.
W Polsce aplauz ogólny dla świętowania rocznicy nie jest niestety tak jednomyślny. Dlaczego? To jest dla mnie i chyba nie tylko dla mnie wielki znak zapytania. Po ponad 120 latach od czasu podzielenia Polski przez wrogich nam imperialistycznych zaborców – przyszła przecież wolność!
Ratujmy naszą wspólnotę
Bez elit, naród traci tożsamość i wolność, gdy zabraknie ciągłości przekazu kulturowego, ludzie są zagubieni; każdy może ich wziąć w jasyr.
W dzisiejszym "Gońcu" publikujemy wywiad, w którym znawca problematyki niewolnictwa Słowian tłumaczy:
– Jesteś człowiekiem wolnym, dopóki znajdujesz się w kontekście rodziny, rodu, wspólnoty. Jeżeli nagle pojawią się jacyś ludzie i rozbijają ten kontekst, zmienia się wszystko, przekształcasz się w towar. Jesteś sam, stajesz się towarem na tej samej zasadzie, co koza czy litr miodu.
Kompleks Buckleya
Inscenizacje organizowane przez sunnicką organizację Abu Bakra al-Baghdadiego, występującą dziś pod nazwą Islamskiego Państwa w Iraku i Lewancie, wywołują efekt "gęsiej skórki" prawie u każdego "widza".
Obraz zastraszonej ofiary, klęczącej i recytującej islamskie slogany, obok której stoi zamaskowany bandyta, zaciskający w dłoni komandoski nóż, bo gotujący się do mordu, sprawia, że stajemy się uczestnikami jakiegoś demonicznego rytuału. Ostatnią nadzieją mieszkańców "Iraku i Lewantu" stają się nagle szyiccy przywódcy Syrii i Iranu. Reżimy, które zasponsorowały niejedną podobną "produkcję".
Na Ukrainie "demokracja" zwyciężyła...
Tak się składa, że w moim miejscu pracy Radio RFM nadaje niemal bez przerwy, a więc czy chcę, czy nie – zmuszony jestem wysłuchiwać tego, co jest przekazywane ludziom do wierzenia. Ale nie tylko ta rozgłośnia ogłupia ludzi informacjami dotyczącymi wydarzeń na Ukrainie. Wydaje mi się, że 99 proc. polskich środków masowego przekazu nadaje na jedną i tę samą (aczkolwiek niesłużącą Polsce) nutę. O tym, że niektórzy nawet swoje tytuły owijają w ukraińskie flagi, wspominać nie muszę; ostatecznie żyjemy w wolnym kraju, prawda?
Niemniej jednak ta trudna do zrozumienia proukraińskość musi przynajmniej budzić wątpliwości z jednej strony, a z drugiej wręcz zmuszać do postawienia sobie pytania: w imię czego Polacy mają ślepo popierać Ukraińców, jeżeli ci nawet nie zdobyli się na słowo przepraszam za to, co nam sprawili na Wołyniu w latach wojny? Jeżeli współcześnie, bo w dniu 14 października 2014 r., prezydent Poroszenko ustanawia święto państwowe mające upamiętniać Banderę i powstanie dywizji SS "Galicja"?
Zdani na łaskę
W związku z zamachami w Ottawie i Quebecu kilka refleksji.
Po pierwsze, jeśli rzeczywiście są to wydarzenia sterowane, czyli jeśli istnieje zlecająca je siatka islamistyczna powiązana z ISIS czy czymkolwiek innym, no to zamachy zostały przeprowadzone tak, aby nie kierować oburzenia społecznego na islamskich imigrantów, ich struktury religijne, meczety, szkoły, imamów, by osłabić argument, że kanadyjski radykalizm islamistyczny jest zjawiskiem świeżo zaimportowanym.
Mądre, inteligentne zagranie, które pozwala twierdzić, że radykalizm islamski w Kanadzie nie ma nic wspólnego z obecnymi kierunkami imigracji, lecz jest po prostu wewnętrznym zjawiskiem społecznym.
Ukraina. Problem bez początku i końca
Dlaczego "separatyści" wygrają na Ukrainie
9 września 2014 na przedniej stronie dziennika "The New York Times" ze wzruszeniem zobaczyłem zdjęcie kilkuletniej dziewczynki w trumience. Dziewczynka, jak i jej braciszek zostali zabici w czasie ostrzału artyleryjskiego w pobliżu Mariupolu na Wschodniej Ukrainie. To zdjęcie wyraźnie wskazuje, że ostrzał artyleryjski, jaki od kilku miesięcy przeprowadzała armia ukraińska w miastach Donieck i Ługańsk, powodując wielkie straty ludności cywilnej, przypieczętował raz na zawsze podział Ukrainy. Nawet gdyby wojsko ukraińskie pokonało separatystów, to wygnanie z domów miliona ludzi, którzy nie mają związku z separatystami poza wspólnym rosyjskim językiem, zadecyduje teraz i w przyszłości, że rząd w Kijowie nie będzie miał poparcia ludności na Wschodniej Ukrainie.
Kinderkorwinistom do sztambucha
Ponieważ w polskiej sferze publicznej nadal funkcjonuje wiele politycznych przedszkolaków – kinderkorwinistów – jak to wdzięcznie ukuł niedawno bodajże Krzysztof Bosak, dzieci, które ideologicznie zmącone, religijnie wierzą w wolny rynek i tym podobne konstrukty, warto się pozastanawiać, jak to działa.
Rynki finansowe to przede wszystkim płaszczyzna wymiany oddziaływań, jest to platforma, na której mogą się ścierać interesy, gdzie jedni dostają pieniądze, a inni kupują nadzieję, jednak nie jest to żaden nieruchomy plac, lecz płaszczyzna płynna i ustawiana.