Za każdym razem kiedy organizacja Jerzego Owsiaka rozpoczyna doroczną zbiórkę publiczną odżywa temat, czy warto dać?
Jest oczywiste, że jałmużna jest naszym ludzkim obowiązkiem; jest czymś co jest potrzebne przede wszystkim nam samym, abyśmy nie zapomnieli własnego człowieczeństwa.
Organizacja (organizacje?) państwa Owsiaków ma jednak kilka istotnych felerów.
Przede wszystkim - zgrzyt najbardziej istotny - jak to wykazały wytaczane Jerzemu Owsiakowi procesy sądowe, nie jest do końca transparentna i nie pokazuje dokładnie jak żongluje środkami między swoimi zależnymi spółkami Złotym Melonem czy - jakąś tam mrówką (nazwy te pokazują, że p. Owsiak ma kolorową wyobraźnię).
Po drugie, większość organizacji charytatywnych unika jak ognia politycznego i ideologicznego zaangażowania. A jeśli są zaangażowane to mają to wypisane na czole, aby nikt nic im nie zarzucił. Tymczasem z funduszy zbieranych na potrzebujących finansuje się "ideologicznie aktywny" "Przystanek Woodstock", (ponoć nie z funduszy tylko z odsetek, no ale jest to tłumaczenie dla małych dzieci na dobranoc).
Po trzecie zaś, WOŚP wspiera państwową służbę zdrowia w dość dziwnych okolicznościach - nie daje, a użycza, wymusza przeznaczanie przez te instytucje środków na Wośpowe cele urządzenia etc. Słowem dziwne rzeczy.
Organizacja Jurka Owsiaka skleja pękniętą narodową solidarność uliczną jaja-zabawą; jeśli komuś to odpowiada, jego sprawa, jego pieniądze. Wolność polega na swobodnym dysponowaniu własnymi środkami. Tylko bez przymusu moralnego proszę, bez piętnowania nie dających na tę jaja-cepeliadę. Bo akurat jest - moim skromnym zdaniem - wiele innych lepszych możliwości pomocy.
Biznes charytatywny to wielkie korporacyjne przedsięwzięcie. Widać to wyraźnie z naszej tutejszej perspektywy - proszę poczytać o United Way - jest to biznes utrzymujący wielu ludzi, pozwalający na pozyskiwanie olbrzymich dochodów wynajmowanym specjalistom od marketingu charytatywnego. To co się dzieje w fundacjach-korporacjach nie jest też przykładem najlepszego zarządzania pieniędzmi - jeśli 12 centów z dolara idzie na deklarowany cel to wszystko.
Dlatego jałmużna jałmużnie nie równa. Pamiętajmy o biedniejszych i słabszych, pomagajmy im, ale nie róbmy tego na odwal się. I jeśli dajemy komuś nasze ciężko zarobione pieniądze, to sprawdzajmy do kogo, na co i w jaki sposób je wydaje. Tyle i aż tyle.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!