Robiłam porządek w szafce. Znalazłam dwie srebrne obrączki na rękę. Nie na palec. Od kogo? Od byłego narzeczonego. Od porzuconego narzeczonego. Nie, nie tak. Razem siebie w pewnym okresie porzuciliśmy. Bransoletę srebrną dostawałam co rok, na każdy kolejny rok naszego chodzenia ze sobą. Brzękałam już czterema bransoletami. Potem je zostawiłam w czytelni na prztyczku do zapalania lampki. Poszłam, a jak się wróciłam, to ich już nie było. Wtedy srebro było drogie. Taka bransoletka to była 1/10 pensji mojego chłopaka. Odkupił mi dwie, trzeciej nie można było dostać, a była w kiery, piki, kara, trefle. Przyciemniana.
I dzisiaj po tylu latach, noszę sobie dwie i przypominają mi się stare lata, lata studiów. Były narzeczony już nie żyje, o jego śmierci poinformowała mnie 1 marca 2008 jego siostra. Starsza siostra. Umarł 13 lutego 2008. Było już po jego pogrzebie. Wczoraj do niej wysłałam sms – ale się nie odezwała. Dlaczego się nie odezwała, byłam zaniepokojona, bo z jej zdrowiem jest coś nie tak. Jest mi bliska, jak rodzina. Zaraz do niej znów zadzwonię.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!