Mam nadzieję, że jutro jej się polepszy, nie chcę szukać nowej pracy. Pierwszy tydzień jest zawsze trudny, a mam go już za sobą. Kupiono mi piwo, a pani starszej coca-colę. Jeszcze proponował pan starszy coś do jedzenia, jakieś kiełbaski smakowicie wyglądające, ale nie miałam jak jeść, nie miałam wolnej ręki. Ludzie ze wsi zebrali się przed stodołą. Zawsze robią tak w drugą sobotę i niedzielę czerwca. Biorą w tym udział i dzieci, i dorośli, wszystkie pokolenia. Jest wesoło, orkiestra gra, w malutkich kieliszkach roznosi się nalewki.
Nie wzięłam, bo mówię, że jestem w pracy – jako opiekunka pani starszej. Różne osoby do mnie podchodziły, pomagały. Były to sąsiadki, znajome pani starszej niemieckiej, ona już ich nie poznaje... więc ze mną rozmawiają. Rodzina polska, o której już wcześniej słyszałam, wszyscy ich tutaj lubią. Jest to mama, ojciec, córka dorosła, jej mąż i dwójka dzieci ich. Wszystkich ściągnął tutaj ojciec, człowiek bardzo lubiący politykować i wytykać wady Polaków. Są już tutaj kilka lat, wynajmują mieszkanie, ale rozglądają się za domem, chcą go kupić lub wybudować. Mają w Polsce dom do sprzedania. Bardzo się mną zajęli, najpierw oni, a potem Niemcy także.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!