Jestem chora, przeziębiona. Dopiero co przyjechałam do Niemiec, a jutro jadę z powrotem do domu, do Polski. I tak mnie przetrzymali cztery dni, bo dziadek niemiecki poszedł zaraz po moim przybyciu tu, do szpitala. Mało więc zarobię, a podróż jest ciężka. Już się denerwuję, jak pomieszczę moje rzeczy.
Jeszcze bym chciała jutro rano dokupić wkłady do WC, tutaj są takie niebieskie, fioletowe i żółte i na taki też kolor barwią wodę. Cena od 1 euro do dwóch, a w Polsce drożej. Jestem przeziębiona, ale nie mówię o tym rodzinie niemieckiej. Robię, co do mnie należy, i częściej przebywam w swoim pokoju. Po południu spałam, mam na pewno gorączkę, ale myślę, że niedużą. Dziadek będzie do 22 marca w szpitalu i oni pytają, czy przyjadę wtedy. Ale przecież święta, Wielkanoc, na pewno nie przyjadę. Gdybym przyjechała tutaj tydzień wcześniej, tobym zarobiła, a tak to jadę, mając w kieszeni niecałe 150 euro. Wielki wyjazd, a mało pieniędzy. Dziadka stan jest teraz taki zły, że mogę przyjechać i okaże się, że też na kilka dni. Jak się jechało z firmą, to była umowa na jakiś czas, np. na minimum miesiąc, i jeśli dziadek by poszedł do szpitala, to moim obowiązkiem było odwiedzanie go. Nie jechałabym do domu.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!