Wczoraj, 19 stycznia, był mecz piłki ręcznej Polska – Francja. Niezapomniany, dwaj reporterzy chcieli chwalić, wymieniać sławy francuskie, czyli sławy mistrzów świata, a tutaj nie było czasu na to. Polacy wbijali bramkę za bramką i przez cały mecz, czyli dwa razy po pół godziny, prowadzili. Z przewagą kilku bramek.
Miało się wrażenie, jakby grali nie z tej ligi, tak poziomem odbiegały od siebie te dwa zespoły.
Coś cudownego taki mecz widzieć, zwłaszcza po debacie w Europarlamencie, gdzie polska premier Beata Szydło dzielnie się spisała. Tam też miało się wrażenie, jakby część osób zadających pytania odbiegała poziomem. Intelektualnym. Może wina tłumaczącego. Jedna pani mówiąca po niemiecku, jakaś taka natarczywa. Przypomniałam sobie... tak. Pytałam dziadka niemieckiego o partię – jaki to mają kolor? To było dwa lata temu. On się skrzywił i coś powiedział... Teraz rozumiem, teraz lepiej go rozumiem.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!