Parę tygodni temu "nazad" – bo teraz mamy prezydenta górala, więc może takie słówko warto wtrącić – doświadczyłem satysfakcji. Otóż "Goniec" opublikował mój felieton, ogólnie mówiąc dość krytyczny, o Rusi tzw. Czerwonej obecnie zwanej Ukrainą. Poruszyłem tam historyczną i polityczną nieudolność tego obszaru, którego mieszkańcy, a jest ich nie bagatela ponad 60 milionów na powierzchni równej prawie Francji – nieudolność w tworzeniu sobie niepodległego bytu państwowego. A zaistniały do tego w ciągu paruset lat sprzyjające okoliczności (Chmielnicki, Mazepa, Petlura przy ewidentnej, choć niechętnie przyjmowanej pomocy Marszałka Piłsudskiego).
Nigdy nie byłem na tzw. Kresach. Raz chyba, tylko krótko, "aż" w Przemyślu, więc nie wiem, czy w stepie szerokim, którego okiem nawet sokolim nie zmierzysz – rośnie szalej. Bo u innego znacznie sympatyczniejszego sąsiada rośnie dzięcielina co pała panieńskim rumieńcem. Ot, egzotyczne rośliny. Ta ostatnia w szkolnych deklamacjach występowała jako – cielęcina pała!
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!