Płynie ten czas jakby coraz szybciej. Znowu zmiana kalendarza. Dobrze, że w grudniu wiele sklepów ofiarowuje klientom swoje firmowe kalendarze z kwiatami, zwierzątkami czy kolorowymi widokami Kanady. Ja co roku biorę jeden z polskich delikatesów prezentujący wiele polskich miast. Zawsze jest też moje rodzinne miasto.
O to akurat nietrudno. Bo ja mam aż trzy rodzinne miasta. Chyba najbardziej tę definicję spełnia Kraków. Mieszkałem wprawdzie na stałe z rodzicami w Warszawie, ale przyszedłem na ten najlepszy ze światów u dziadków, w szpitalu, gdzie pracował mój stryj. Obaj z dziadkiem byli lekarzami. Krótko potem byłem już w Warszawie. Gdyby nie wojna, mieszkałbym w naszej stolicy zapewne do teraz. Ale pomruki z zachodu, zaostrzająca się sytuacja międzynarodowa spowodowały, że rodzice podjęli bardzo rozsądną decyzję – jedziemy na 1939 wakacje do dziadków, tam na pewno będzie spokojniej. I było.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!