U nas na miażdżyce działa kuracja komarowa, ale i u was komarów nie brakuje. Jeśli kąsają ci mali uzdrowiciele to dobrze - jedynie smarować octem jabłkowym. Wiadomo jak komar ukąsi to organizm w to miejsce wysyła wapno. A z głównego rezerwuaru, czyli kości to trzeba poczekać 48 do 72 godziny, więc bierze je ze zwapnień różnych czyli żył, nerek, woreczka żółciowego itp. W ten może bolesny ale skuteczny sposób się oczyszcza.
W okolicach Pucallpy i Iquitos są takie potężne pomieszczenia pokryte gęsta siatką pełne milionów komarów i delikwenta wpuszcza się tylko w kąpielówkach dając mu do wypicia chuchuwashi z miodem, aby lepiej kąsały, a na końcu tej ścieżki miedzy krzakami, gdy najczęściej pada cały zbroczony krwią, podaje się naturalna chininę, bo tam niektóre mogą mieć żółtą febrę czy malarię, obmywa się gościa specjalnym mydłem z owoców i w prześcieradło i do łóżka obcinając do skóry paznokcie. Za 2 dni zabieg powtarza się, często stosując 2 - 3 zabiegi i złogi wapienne znikają. W tym czasie podaje się do picia odpowiednie soki oraz ciepłe herbatki ziołowe; nie można mięsa ani alkoholu, jedynie czasem zupy, jeśli to konieczne.
U nas też już coraz łatwiej o nowoczesną nibyżywność, choć nie tak ładnie opakowaną, bo są już 3 sklepy spożywcze i łatwo kupić soki czy mleko w kartonach, ser hermetycznie zapakowany. Ludziska ciągle narzekają, jak zachorują, a pomyśleć przed tym nie umieją, wszak dobrze oczyścić organizm, dać mu to, co potrzebuje, głównie minerały, przestać jeść namiastki dobrze opakowane i wzmocnić system odpornościowy. Czy to tak wiele? Organizm sobie sam poradzi z wieloma chorobami.
U nas generalnie turyści głównie ze starej Unii już po 7-10 dniach czują się dużo lepiej, a naszym rodakom to zajmuje 2-3 tygodni i czasami też nie starcza, bo nawyki żywieniowe, unikanie słońca, bo za ostre, spacerów na boso, bo trawa kłuje, zwiedzania, bo zmęczeni, picia soków naturalnych, bo niehigienicznie przygotowywane, lepsze w kartonie. To samo z mlekiem od krowy czy kozy lub serami, bo lepsze w kartonie czy ładnie opakowane. Kąpiel to tylko w basenie, a jest pełno naturalnych lagun za darmo czy rzeka pod nosem, ale dno piaszczyste itp.
Ręce opadają. To po licha jadą taki szmat drogi, aby wybrzydzać wcinać snickersy i wiele podobnych produktów, które miejscowi omijają szerokim łukiem? Ja czasem zachodzę do Magdy, jak widzę z chodnika że ma jagody i tylko po nie, choć wolę na targu. Na rozwagę 1/3 taniej, a czasem 1/2. Tylko te z targu już po 2 dniach, nawet w lodówce pleśnieją, a ze sklepu nawet na zewnątrz tydzień wytrzymają.
Ale nasi rodacy, chyba z nawyku, wolą sklepy i się wściekają, że tam bułek nie ma, tylko w piekarni, i ryb i wielu innych produktów, jak warzywa. Nie ma też za wiele owoców i są sporo droższe. Gdy próbuję im tłumaczyć że zioła w kapsułkach działają 5-10 razy słabiej niż naturalne i są dużo droższe ale bez gotowania i połkniesz bez problemów i ostrego, często gorzkiego, smaku. Nie wiem już jakich argumentów użyć; Niemcowi czy Holendrowi nawet nie musisz tego mówić, sami szukają naturalnych i warunki higieniczne ich nie odstraszają. Dlatego postanowiłem nie przyjmować naszych rodaków, chyba że będą gotowi, bo szkoda czasu i nerwów.
Nie trzeba i nie wolno na sile najpierw sami muszą chcieć. Na targu spotkałem z Chicago mojego dobrego znajomego, lekarza tzw. medycyny zintegrowanej, ale dalej myślącego jeszcze po dawnemu. Przyjechał z 8 pacjentami z tzw chorobami przewlekłymi, aby ich tu leczyć .Osiedliśmy w małej Menu, aby chwilę porozmawiać. Chcieli na siłę się do mnie wpakować. Po rozmowie z trzema z nich, bo reszty to nawet nie interesowało, stwierdziłem, że leczenie ich, zrobiło by więcej im szkody niż pożytku, bo choroby jak dotychczas niczego ich nie nauczyły i bez sensu jest wożenie ich do Szamana czy dawać im zioła, bo ich mentalność nie chce się zmienić; więc mają lekarzy niech ich leczą, poleciłem im jedynie znajomego zielarza i kręgarza niech im trochę ulży i da więcej czasu do namysłu, a jak zmienią zdanie to za 2-3 tygodnie możemy się spotkać. Wszak cukrzyca czy wiele nowotworów to powrót do zdrowia, fizycznie, jest stosunkowo łatwy, ale znalezienie przyczyny czy zmiana mentalności to już o wiele trudniejsze a bez tego to tylko przeganianie choroby z jednego miejsca w drugie, dopóki nie odgadniemy co nam dusza przez ta chorobę chce powiedzieć i jakich zmian wymaga, ale to nasze spojrzenie.
Czy do waszych szarych komórek, które gdzie niegdzie jeszcze się plączą, nic już naprawdę nie dociera, że łatwiej zapobiegać niż leczyć, że tak niewiele potrzeba; trochę słońca, spaceru na boso, nawet po śniegu, trochę lepszej żywności, a nawet trochę brudu w tym wysterylizowanym chemicznie mieszkaniu, trochę świeżego powietrza przed snem wyłączyć to cholerne Wi-Fi, odłożyć smartfony wywietrzyć. Oczyścić się trochę a organizm sam podziękuje, wszak każda chemiczna tabletka ma skutki uboczne; każdy suplement jest tylko imitacja natury; probiotyki, nawet najlepsze, nie zastąpią zsiadłego, naturalnego mleka czy soku z kwaszonej (albo nie) kapusty czy marchwi, albo kiszonego buraka lub soków z naturalnych owoców. Czy to tak trudno załapać
Pozdrawiam Mitch Sobczak
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!