W ostatnim dniu przed powrotem do domu (w Toronto) wybrałam się do Krakowa. Niestety towarzysze mojej eskapady rozchorowali się jak jeden mąż na szalejącą w południowej Polsce grypę żołądkową. Choroba nie za ciężka jak się siedzi w domu, ale zupełnie nie nadająca się do specerowania po zatłoczonym mieście i jeżdżenia komunikacją miejską, bo jest tak krucho z parkingami, że samochód należy zostawić na obrzeżach miasta. Cóż było robić?
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!