"Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie..."
Ubywa świadków, którzy przeżyli ludobójstwo na Kresach (mordowano Polaków nie tylko na Wołyniu), ubywa ludzi, którzy na własne oczy widzieli okrucieństwo ukraińskich rezunów, ale pamięć o tragedii polskiej ludności nie może ulec zapomnieniu.
Niestety, jesteśmy świadkami, jak polscy (czy rzeczywiście polscy?) politycy chowają głowy w piasek i udają, że nic się właściwie nie stało, że historia polsko-ukraińska zawsze była tragiczna, a na Wołyniu doszło do polsko-ukraińskiej wojny, a której po obu stronach były ofiary. Ludzi takich nie brakuje, ważną figurą w polskim Sejmie jest Miron Sycz, którego ojciec – za zbrodnie na Polakach – skazany został na karę śmierci. Wyroku jednak nie wykonano.
Zerwać układ z komunistami
István Zalatnay, pastor Kościoła reformowanego w Budapeszcie, szef Ośrodka Charytatywno-Kulturalnego przy Wspólnocie Siedmiogrodzkiej Kościoła Reformowanego, w rozmowie z pastorem Pawłem Chojeckim z magazynu "Idz pod prąd"
– Jak Pastor ocenia stan węgierskiego społeczeństwa?
– Najważniejszym wydarzeniem, które zdeterminowało społeczne i polityczne życie na Węgrzech w ostatnich dwóch dekadach, jest rewolucja 1956 r. i to, co się stało po niej. Po rewolucji węgierscy komuniści i Sowieci stwierdzili, że zamiast tłamsić Węgrów siłą, lepiej dać im namiastkę wolności (pozwolić się trochę dorobić, kupić mały domek wakacyjny nad Balatonem, dać im możliwość wyjechania od czasu do czasu na Zachód itd.).
Quid est veritas?
Prośba Edwarda Snowdena o azyl w Polsce (i chyba dwudziestu innych krajach) zakrawa na szczyt desperacji, niestety wygląda na to, że taki wolny strzelec, który w obronie wartości wolnego, demokratycznego społeczeństwa zdradza "siły tajne i bezpłciowe", nie przedstawia wartości pozwalającej przeciwważyć gniew Mordoru.
Koniec odysei będzie niestety w amerykańskim więzieniu. Płynie stąd nauka dla wszystkich szpiegów, że zanim zaczną mówić głośno, powinni sobie poszukać możnego protektora. Zbawianie świata na własną rękę kończy się zazwyczaj w tiurmie. To tak na marginesie.
Quid est veritas?
Prośba Edwarda Snowdena o azyl w Polsce (i chyba dwudziestu innych krajach) zakrawa na szczyt desperacji, niestety wygląda na to, że taki wolny strzelec, który w obronie wartości wolnego, demokratycznego społeczeństwa zdradza "siły tajne i bezpłciowe", nie przedstawia wartości pozwalającej przeciwważyć gniew Mordoru.
Koniec odysei będzie niestety w amerykańskim więzieniu. Płynie stąd nauka dla wszystkich szpiegów, że zanim zaczną mówić głośno, powinni sobie poszukać możnego protektora. Zbawianie świata na własną rękę kończy się zazwyczaj w tiurmie. To tak na marginesie.
Widziane z Langley
Protest antybaumanowy (co za kanalia) oraz debaty na temat amerykańskiego zaangażowania na rzecz nierozliczania komunistów sprawiają, że do świadomości społecznej dociera nowa ocena przemian, które nastąpiły w Polsce i wokół niej pod koniec lat 80. i na początku 90.
Bo było tak:
komunizm był niewydajny i przegrywał z Zachodem nie tylko konkurencję konsumpcyjną, ale przede wszystkim wyścig zbrojeń. Był też martwą ideologią – fasadą, w którą nowe pokolenia ludzi aparatu przestawały wierzyć.
W maglu tego nie wymyślą
Obserwuję wyczyny, jakimi raczą nas osoby pełniące stanowiska z poręki POpłuczyn, czyli Tuska i Komorowskiego... przyglądam się i mam nadzieję, że po jakiejkolwiek powyborczej zmianie nie mają one najmniejszych szans na pełnienie jakichkolwiek publicznych stanowisk, chyba że celowego.
Po wielu latach atakowania i wyśmiewania PiS-u, niedostrzeganiu wpadek POpłuczyn, "elita" dziennikarstwa w rodzaju Lisa, Paradowskiej, Olejnik, Żakowskiego daje znać, że zaczyna dostrzegać coraz więcej potknięć władzy. Dziwne, że dopiero teraz, ale raczej dobrze wszystko widzieli i wiedzieli, był powód, dla którego do tej pory szli w zaparte, udawali, że nic karygodnego się nie dzieje, cóż, wspólne tradycje, ten sam krąg kulturowy, a to wszystko łączy i dlatego popierają się do tej pory. Może jakaś zmiana nastąpi, ale będzie to tylko gra, sympatie się nie zmienią, cały czas będzie waniało fałszem.
Zarazić leminga Polską
No proszę, jak to szybko poszło, Kanada, Francja, Wielka Brytania, a obecnie purytańskie, wydawałoby się, Stany Zjednoczone, w okamgnieniu rozmontowały jedną z najstarszych instytucji cywilizacji zachodnioeuropejskiej – małżeństwo, czyli związek kobiety i mężczyzny zawierany w celu założenia rodziny ergo wychowywania dzieci.
Kto o tym postanowił, kto o tym zadecydował? Proszę sobie samemu odpowiedzieć. Jedno jest wszak pewne – nie chodzi w tym wszystkim o rzekome prawa homoseksualistów; chodzi o zniszczenie zwykłego normalnego małżeństwa hetero, które jest podstawą rodziny, ta zaś stanowi kij w szprychach propagandy nowego bolszewizmu kulturowego.
Wolność wycieka nam przez palce
Prawo, a raczej duch prawa, czyli to co postrzegamy jako sprawiedliwe, to kod DNA naszej cywilizacji.
Wypracowane jeszcze w czasach rzymskich przekonania o tym, co godzi się czynić sprawiedliwie, a czego nie, ukształtowały instytucje, z których na co dzień korzystamy.
Tymczasem na naszych oczach w krajach Zachodu dokonała się bardzo szybka zmiana stosunku do prawa, w stronę moralności Kalego i racjonalizacji zagrań siłowych.
Prostowanie historii
Ludzie mają dążenie do życia w prawdzie. Przyjmują ją, nawet gdy nie jest optymistyczna i pozytywna. Często może być bolesna, nawet tragiczna. Prawda, nawet ta najgorsza, uspokaja wewnętrznie człowieka.
Można dać porównanie do nieuleczalnie chorego pacjenta. Lekarz pacjentowi mówi prawdę; ile mu dni czy miesięcy zostało, lub nawet lat, do momentu gdy na zawsze zamknie powieki.
Chory ma czas na uregulowanie swoich spraw rodzinnych i majątkowych, zrobienie rachunku sumienia i spokojne przygotowanie się na czas ostateczny. Podawane leki uspokajają go wewnętrznie, a rodzina lub przyjaciele są przy nim do końca.
Dawniej nieuleczalnie chorego okłamywano, aby nie dokładać mu cierpień.
Bywa po prostu wstyd i maglem trąci
Na pewno wstydu nie odczuwam, gdy Holendrzy przyznają się do swoich błędów, łatwowierności. Nawpuszczali obcych cywilizacyjnie grup, a teraz są po fakcie, dziwią się problemom, przefrymarczyli dorobek pokoleń, idiotycznie sobie wmówili, że są przodującym narodem, i forsowali wszelkie politycznie poprawne nonsensy.
W tym momencie zauważyli wierzchołek góry, a to pozwoli im za chwilę spostrzec cały konglomerat głupot, w jakie się wpędzili, zbiorą efekty i nie tylko oni, ostatecznie Kanada też stara się być cały czas na topie. Socjalizm w imię poprawności politycznej godzi się na wszelkie przewały, teraz wyłażą mataczenia w sprawie elektrowni, a podobnych nowinek będzie coraz więcej, oczywiście winni będą się starali wmówić, że to pryszcz, zero problemów, coś czym nie powinniśmy sobie zawracać głowy.