Esnagami 2017 (cz. 5) Wonderland
Henryk Wywiał podczas przeprawy z Esnagami Lake na Wonderland, który położony jest o zaledwie kilka minut drogi łodzią od Esnagami Lodge. Stojące wody Wonderland zasilane są źródłami artezyjskimi.
Waldemar Weselak w drodze na Wonderland
Piękne miejsce, choć zamknięte - Ontario Place 2017
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/tag/turystyka?start=40#sigProId4cd0553113
Od dawna mnie korciło, żeby zobaczyć, co teraz słychać w Ontario Place. Bryła pozostaje ta sama, z ulicy widać, że niewiele się zmieniło, no ale od kilku ładnych lat jest to nieczynne. Podobno wszystko zostało sprzedane i niedługo będzie śliczny park i nowe szklane domy.
Wybrałem się więc kajakiem – żeby było trudniej – co wszystkim Państwu polecam, tak jak polecam sam kajak za niewiele ponad 100 dol., dmuchany, chińskiej produkcji, łatwy w składowaniu, całkiem szybki i niezawodny. W każdym razie, popłynąłem otwartym jeziorem Ontario z mariny przy Lakeshore i już po godzinie wiosłowania byłem na miejscu. Pływanie na wiosłach po otwartej wodzie może być co prawda męczące, ale daje wiele filozoficznych wrażeń i zmusza do zastanawiania się nad mitręgą ludzkiego losu, bo przez cały czas wydaje się, że stoimy w miejscu. Oczywiście, zachęcam do zaopatrzenia się w kamizelkę ratunkową oraz inne wymagane prawem przedmioty, ze swej strony polecam trąbkę na sprężone powietrze, którą można bronić się przed rozjechaniem przez osoby na skuterach wodnych i innych łodziach.
Wyskok na Giant’s Tomb - Wakacje w mieście
Tym razem nie „wakacje w mieście”, ale wakacje trochę poza miastem, czyli w Parku Prowincyjnym Awenda, a dokładnie nie w samym parku, tylko na wyspie Giant’s Tomb, znanej wszystkim polonijnym żeglarzom z Penetanguishene i Midland. W rzeczy samej plażę tam polecił mi nasz zaprzyjaźniony sprzedawca nieruchomości Andrzej Siemiginowski, który niegdyś trzymał w Penetangu łódkę. Giant’s Tomb wiąże się zresztą z ciekawą indiańską legendą.
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/tag/turystyka?start=40#sigProId1462538ca1
Wyspa ma piaszczyste plaże i nie ma na nich dużo ludzi – oprócz tych z łodzi i jachtów. Można się dostać na nią wpław, ale odległość 3 km odstrasza nawet dobrych pływaków.
My z Julką wybraliśmy się pontonem, czyli naszym dmuchanym kajakiem, kupionym za 124 dol., który wszystkim gorąco polecam.
Wodowanie na plaży szło trochę opornie, a to ze względu na dość wysoką falę; ostatecznie zmoczeni odbiliśmy się jednak od brzegu i po godzinie i pół wiosłowania po dosyć wzburzonej wodzie, przecinając ruchliwy szlak komunikacji wodnej (przydała się nasza sygnałówka trąbka nakręcona na butelkę z płynnym gazem) dotarliśmy na plażę.
Oczywiście nie było tam żywego ducha. Plaża nad bardzo piękną czystą wodą – idzie się daleko w jezioro, dobre piaszczyste dno. A także piękne miejsce na piknik – przywieźliśmy ze sobą parasol plażowy, zjedliśmy lunch, pobawiliśmy się nad wodą w piasku.
W tym roku ze względu na wysoki poziom wody w Georgian Bay plaże są mniejsze, woda podchodzi pod las, a przy brzegu wystają z wody badyle, które po zalaniu uschły.
Po kilku godzinach byczenia się wróciliśmy tą samą drogą na plażę do Awendy, tym razem fale były dosyć wysokie – półtora metra, ale nasz kajak na falach spisuje się bardzo dobrze, jest bezpieczny i nie przypomina zachowaniem zwykłego kajaka, a raczej ponton. Plaże po wschodniej stronie wyspy są zazwyczaj osłonięte od wiatru, więc tym razem z odbiciem nie było problemu; tak więc po godzinie wiosłowania znów byliśmy z powrotem w Awendzie. Po spuszczeniu powietrza, zapakowaniu do samochodu (parking opłaciliśmy płacąc za wjazd do parku), późnym popołudniem wyjechaliśmy w drogę powrotną do domu.
W sumie piękna, udana wycieczka, dużo sportu, dużo wrażeń i ładna plaża na wyspie Giant’s Tomb, „w pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnej”.
Szlakami bobra: Algonquin Park – śladami Toma Thomsona
Wspominaliśmy tydzień temu, że w tym roku przypada setna rocznica śmierci Toma Thomsona (1877–1917), malarza ze słynnej kanadyjskiej Grupy Siedmiu, artystów uwieczniających kanadyjską przyrodę. Algonquin Park postanowił uczcić tę rocznicę, bo tu Thomson tworzył, pracował jako ranger i tu zginął 8 lipca 1917, na Canoe Lake, w tajemniczych okolicznościach, istnieją podejrzenia, że został zamordowany. Park przygotował liczne wystawy i ekspozycje, a my zapraszamy śladami Toma Thomsona do miejscowości Archay w Algonquin, gdzie jest wiele pamiątek związanych z artystą. O Archay pisaliśmy jakiś czas temu, ale warto je z tej okazji przypomnieć.
Na terenie niewielkiego kempingu w Archay stoi kamienny domek z lat 30., w którym mieści się parkowy sklepik, dawniej będący główną kwaterą rangerów, a obok drewniana chata o nazwie „Out-Side-In”, będąca ich siedzibą w początkach XX wieku. W tej chacie latem 1916 roku mieszkał Tom Thomson. Teraz jest tam minimuzeum i archiwalne zdjęcia Thomsona. Zwykle pracował w zachodniej części parku, ale lato w Archay zaowocowało jednym z jego najsłynniejszych obrazów, „The Jack Pine”. W latach 70., półtora kilometra od kempingu, odkryto sosnę, którą namalował. Sosny już nie ma, została pamiątkowa tablica.
Szlakami bobra: Uwaga na groźne kleszcze w Ontario!
Kleszcze rozprzestrzeniają się na całe Ontario. Podobno sprzyjają temu ciepłe zimy. Choć najczęściej można się na nie natknąć na północnych wybrzeżach jeziora Erie, Ontario i nad brzegami Rzeki św. Wawrzyńca, praktycznie nie ma już miejsca w prowincji, gdzie by się to nie mogło zdarzyć. Najczęściej występującym wśród wielu gatunków kleszczy w Ontario jest American Dog (Wood) Tick, który jednak nie jest nosicielem boreliozy (Lyme disease). Tą bakterią zarażony jest jedynie Blacklegged (Deer) Tick, Ixodes scapularis. Lubi lasy, wysokie trawy i krzewy, a przede wszystkim wilgotny teren. Obok tabela, która pomoże rozróżnić te dwa gatunki.
Oto lista miejsc, gdzie znaleziono zainfekowane kleszcze:
• Long Point Provincial Park na północno-zachodnim brzegu jez. Erie
• Turkey Point Provincial Park na północno-zachodnim brzegu jez. Erie
• Rondeau Provincial Park na północnym brzegu jez. Erie
• Point Pelee National Park Park na północnym brzegu jez. Erie
• Pinery Provincial Park na południowo-wschodnim brzegu jez. Huron
• Rouge Valley/Rouge Park wschodnia strona Greater Toronto Area
• Prince Edward Point National Wildlife Area północno-wschodni brzeg jez. Ontario
• Wainfleet Bog Conservation Area na Niagara Peninsula
• Rejon Rainy River w północno-zachodnim Ontario.
W razie ugryzienia, kleszcza trzeba dostarczyć do zbadania do lekarza domowego lub skontaktować się z najbliższą jednostką Public Health Ontario. Pracownicy każdego parku prowincyjnego w Ontario zostali przeszkoleni i wskażą Państwu najbliżej położony punkt. A jak się zabezpieczyć przed kleszczami i co robić w razie ugryzienia, proszę czytać na str. 30.
Algonquin Park – Booth’s Rock Trail
Algonquin jest coraz bardziej zatłoczone, więc chcielibyśmy polecić Państwu trochę mniej uczęszczany szlak, za to z jednym z najpiękniejszych widoków w parku. Mniej uczęszczany, bo do startu trzeba dojechać od drogi nr 60 8 kilometrów szutrem do kempingu nad Rock Lake.
Proszę jechać nie za szybko, zazwyczaj na tej drodze trafia się niedźwiedź, łoś albo, tak jak w naszym przypadku, przynajmniej żółw. Przekraczał drogę z pasażerem na gapę na skorupie w postaci pijawek, widać dopiero wylazł z wody. Przenieśliśmy go na drugą stronę drogi, ale wcale nie okazał wdzięczności, za to groźnie syczał.
Szlak zaczyna się u końca drogi kilometr za kempingiem. Mija dwa małe, urokliwe jeziorka, meandruje wśród pięknych starych jodeł i białych sosen, wspina się krętą ścieżką na stumetrowy klif, z którego rozciąga się panorama na jeziora Rock, Whitefish i okoliczne wzgórza. Szlak nie jest łatwy, tym bardziej że wysoki poziom wody spowodował zalanie niektórych fragmentów i trzeba przedzierać się bokiem. Może już trochę podeschło, my byliśmy tam na początku lipca. Ale z tą trudnością bez przesady, wystarczy mieć porządne buty, a do przejścia jest tylko trochę ponad 5 km. Z klifu schodzi się już wygodnie, po drewnianych schodach.
Można także odbić od trasy kawałek i obejrzeć pozostałości letniego domu sędziego Barclaya, który ostatni raz był zamieszkany w 1953 roku. Pozostał tylko dobrze widoczny kort tenisowy, fundamenty pomieszczeń gospodarczych i przystań, w taki krótkim czasie przyroda zatarła ślady człowieka. Na terenie dawnej rezydencji jest przepiękna malutka piaszczysta plaża, więc proszę wziąć kostiumy. Powrót do parkingu już po płaskim terenie, wzdłuż brzegu jeziora, dawnym torowiskiem kolei.
Joanna Wasilewska
Andrzej Jasiński
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/tag/turystyka?start=40#sigProId19b217e17e
Setna rocznica śmierci Toma Thomsona
W tym roku zbiegły się dwie rocznice, 150. urodziny Kanady i 100. rocznica śmierci chyba najbardziej znanego malarza ze słynnej kanadyjskiej Grupy Siedmiu, obie ważne dla jednego z najstarszych parków prowincyjnych Ontario.
Tom Thomson zginął na Canoe Lake w Algonquin Park w wieku 39 lat w tajemniczych okolicznościach. Najpierw znaleziono canoe, po jakimś czasie jego ciało. Istnieją podejrzenia, że został zamordowany. Tom Thomson nie tylko uwieczniał pędzlem piękno Kanady, a w szczególności Algonquin, ale był także parkowym przewodnikiem i rangerem.
Z tej okazji Algonquin Park zorganizował specjalne wystawy i wydarzenia. W lipcu i w sierpniu w Visitor Centre znajdującym się na 43. kilometrze drogi nr 60 przecinającej park można oglądać wystawę „Algonquin Park in the 1910s: A Tom Thomson Perspective”, a także historyczne prezentacje nad Tea Lake Dam, Canoe Lake, Joe Lake portage i w Logging Museum przy wschodniej bramie wjazdowej. Więcej informacji o zaplanowanych imprezach na stronie parku algonquinpark.on.ca.
W górę Credit River
Wody Credit River są wezbrane i dzięki temu można w górę rzeki dotrzeć kajakiem o wiele dalej niż normalnie, bo daleko za most QEW, w rejon klubu golfowego. Nurt jest tam jednak wartki i po jakiejś chwili trzeba zawracać, bo się stoi w miejscu. Przyroda obszaru na północ od QEW jest „jak w interiorze” – ptaki, ssaki i ryby na każdym kroku. Naprawdę można odpocząć, a to wszystko tuż obok cywilizacji, w środku miasta.
Tym razem nasz dmuchany kajak zwodowaliśmy z chodnika przy restauracji Snug Harbour, po minięciu mostu kolejowego okazało się, że woda pełna jest dzieci na kajakach – bo w klubie na brzegu jest jakiś obóz. Zaraz za mostem wpadł na nas kajak z dwójką z rozchichotanych dziewcząt, które wiosłowały tyłem do kierunku jazdy. Szczęśliwie winyl naszego „banana” wytrzymuje zderzenie. Po dotarciu do mostu na QEW zaczyna się „prawdziwa” przyroda i spokój, tam klubowi kajakowicze już nie docierają...
W sumie wspaniała wycieczka na 3 godziny – polecam gorąco, nie tylko na ryby. A dmuchany dwumiejscowy kajak można kupić na amazonie już za 120 CAD... A jest dopiero środek lata.
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/tag/turystyka?start=40#sigProId1c9b73ca49
A może by na... POW WOW
Przyjechała rodzina z Polski, nie chcieli jechać na wieżę w Toronto, więc tak na szybko postanowiliśmy pojechać na pow wow, czyli nasze tutejsze uroczystości indiańskie.
Pow wowy, czyli doroczne zgromadzenia plemienne, dzielą się na całkowicie zamknięte dla bladych twarzy, pośrednie, w których biali mogą uczestniczyć, choć nie wolno fotografować czy nagrywać wszystkich obrzędów, oraz takie cepeliowe, często na stadionach – robione całkowicie na pokaz i dla pieniędzy.
W minioną niedzielę był pow wow nad słynącym z rybności jeziorem Scugog u Mississaugas of Scugog Island First Nation – zaraz za kasynem znajdującym się na terenie rezerwatu. Część modlitw odbywała się w oryginalnym języku, co samo w sobie było ciekawe. Pogoda dopisała, choć zaraz po pierwszych tańcach, których nie wolno było fotografować, lunął deszcz. Szczęśliwie szybko się skończył. Było bardzo miło, tym bardziej że jedna pani Indianka – w której rodzinie też jest dziecko z Downem – podeszła do Julki i wzięła ją na jedną rundę tańca wokół budki z bębnami. W rezerwacie na Scugog mieszka obecnie 55 Indian.
Nasi goście byli zadowoleni, bo zobaczyli autentycznych Indian, Julka była przejęta, czyli wszystko dobrze się udało. Pow wow dla Indian to okazja do spotkania się rodziny, dla nas to okazja do kupienia sobie czegoś z indiańskich wyrobów, porozmawiania itd. Notabene na naszym pow wow spotkaliśmy panią Łucję Stec z Funduszu Dziedzictwa Polek w Kanadzie, która w pobliżu ma letniskowy trailer.
Jeśli Państwo nie widzieli, warto się wybrać na jakiś pow wow i warto pokazać kulturę naszych Algonquinów.
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/tag/turystyka?start=40#sigProId2b0a210dd7
Rzeką Humber
W sobotę rano wybraliśmy się z Julką z naszym dmuchanym kajakiem nad rzekę Humber w Toronto. Koło restauracji Old Mill w Etobicoke jest wygodny parking, na którym działa wypożyczalnia kajaków. Można tam wypożyczyć canoe albo kajak, jedynkę lub dwójkę, za 30 – 40 dol. za dwie godziny. Można też wziąć sobie lekcję wiosłowania.
My mamy własny kajak, dmuchany Intex Explorer kupiony za 124 dol. na Amazonie, który do tej pory spisuje się doskonale. Nadmuchanie zabiera około 20 minut, co akurat stanowi dobrą rozgrzewkę przed wiosłowaniem.
Białe góry i czarni krwiopijcy
Skoro już nas mają pogryźć, to niech chociaż to zrobią w ładnym otoczeniu, mówi mój mąż trzy tygodnie po powrocie z Killarney, planując kolejny wyjazd na canoe. Ma na myśli oczywiście meszki (black flies), które chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie dały nam się we znaki. Powiem tylko, że jeszcze długo po powrocie miałam nogi w kropki i nigdy dotąd nie miałam tak spuchniętych kostek. Ale jednocześnie muszę przyznać, że żarłoczne muchy były jedynym mankamentem wycieczki.
Killarney marzył mi się od dawna. Czytałam o białych górach La Cloche, starszych od gór Laurentyńskich czy Skalistych, i krystalicznie czystych jeziorach, ciekawość rosła, ale jakoś do tej pory było nam za daleko. Obawialiśmy się, że w wakacje nie znajdziemy miejsca na kemping, a na jeziorach będzie ruch jak na Marszałkowskiej, więc zdecydowaliśmy się na wyjazd na początku czerwca. Trasa niewyszukana, cztery jeziora – start na George położonym najbliżej wjazdu do parku, potem Freeland, Killarney i OSA. Żeby mieć jakiś wybór miejsca kempingowego (podczas rezerwacji wskazuje się jezioro, a nie konkretne miejsce, więc kto pierwszy, ten lepszy) i płynąć na spokojnie, w czwartek wieczorem dojeżdżamy do motelu w Parry Sound. Dzięki temu w piątek jest bliżej.
Ziemia Święta – Ojczyzna Zbawiciela
Powróciliśmy z Ziemi Świętej zmęczeni podróżą i trudnościami pielgrzymkowych dni. Przewodnikem duchowym był ksiądz Adam Zawacki Proboszcz Parafii Matki Boskiej Częstochowskiej z Montrealu oraz ksiądz Andrzej Treder z parafii Matki Boskiej w Boston. A przewodnikiem po Ziemi Świętej ksiądz Tadeusz Nosal, kustosz i dyrektor nowego Domu Polskiego w Jerozolimie od ponad 20 lat. Tym razem udało nam się zwiedzić ponad 80. miejsc biblijnych.
Spotkanie z Ziemią Świętą ma w sobie wiele pragnienia i tęsknoty, o których tak wiele napisane na kartach Pieśni nad Pieśniami. Pielgrzymowanie po Ziemi Świętej to także pielgrzymowanie w głąb siebie. To nieustanna konfrontacja tego, co w nas żyje, z tym co oglądamy i czego się dowiadujemy.
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/tag/turystyka?start=40#sigProId8f5f092c68
W Ziemi Świętej nie są potrzebne dowody na istnienie Boga. Ona sama o nim świadczy. Nim żyje i oddycha. Jednak jej historię usłyszą tylko ci, którzy chcą ją słuchać.
Zadanie przewodnika polega na tym, by pozwolić Ziemi Świętej opowiedzieć raz jeszcze jej prastarą historię. By nie przeszkodzić w spotkaniu subtelnej dyskrecji. By poruszyć zakamarki człowieczej duszy i wydobyć z niej skarby, które ukrywa. W Ziemi Świętej doświadczamy realności wcielenia. Stary Testament mówi, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, że każdy z nas jest bratem Jego Syna w ciele. Można przeżyć całe życie, nie zastanawiając się nad głębią i prostotą wcielenia. Ale gdy znajdujemy się w Ziemi Świętej nie sposób uciec od refleksji. Jednym z jej podstawowych elementów jest pochodzenie Jezusa.
A tymczasem w Ziemi Świętej żyją ludzie, głównie Arabowie i Żydzi. To nie muzeum czy skansen, w którym jedni i drudzy próbują odtworzyć przeszłość, ale pulsujący życiem kraj. Pełen konfliktów i napięć, a zarazem obiecujących dowodów przyjaźni i pojednania. W Ziemi Świętej żyją wyznawcy judaizmu, chrześcijanie i muzułmanie, „ludzie księgi” zakorzenieni w Biblii i jej bogactwie. Piątek to święto czcicieli proroka Mahometa, sobota to królowa tygodnia dla wyznawców Mojżesza, niedziela to święto Mistrza z Nazaretu. A ponieważ i pozostałe dni tygodnia pielgrzymujący po Ziemi Świętej poświęcają na modlitwę, refleksję, odpoczynek i wytchnienie, pobyt w niej przeobraża się w zapowiedź „eschatycznego szabatu”. Między wyznawcami trzech wielkich monoteistycznych religii istnieje nieukrywana zazdrość i swojego rodzaju rywalizacja. Tak było przez całe wieki, tak bywa i dzisiaj.
Roztropność nakazuje, aby ta rywalizacja nie przeradzała się we wrogość i walkę, lecz stanowiła wyzwanie skłaniające do porozumienia i zgody. Wspólne świadectwo Jedynemu Bogu właśnie tam ma szczególną wartość. Fascynacji Ziemi Świętej towarzyszy oczarowanie człowiekiem i ludźmi. Spotykamy ich tysiące tak barwnych i odmiennych, że tworzą wspaniałą mozaikę Dzieci Jedynego Boga. A wzgląd na to, że Ziemia Święta jest Ziemią Izraela skłania, aby ze szczególną uwagą przyglądać się tym, o których Paweł Apostoł w liście do Rzymian pisał, iż do nich należy „przybrane synostwo i chwała Przymierza i nadanie prawa, pełnienie służby Bożej i obietnice. Do nich należą praojcowie, z nich również jest Chrystus, według ciała, który jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki. (Rz.9, 4 – 5)
Do wszystkich, którzy do Izraela przybywają jako pielgrzymi, gdzie przez wieki wszechstronnie kwitło życie żydowskie, spotkanie z żywym judaizmem to fascynująca przygoda duchowa i intelektualną Różne są drogi, postawy życiowe poszczególnych uczestników, rozmaite są ich doświadczenia i stosunek do wiary, odmienne wrażliwości i umiejętności jej wyrażania. Przez poznanie Ziemi Świętej pogłębia się niezwykle przeżycia i skłania do utrwalania swego Ducha. Wytwarzamy cenne świadectwa pokazujące jak kraje i realia biblijne żyją w każdym, kto decyduje się na spotkanie z nimi, jak go mobilizują, przemieniają i kształtują.
Nie chodzi o opisy odwiedzanych miejsc, te bowiem można łatwo znaleźć w przewodnikach, lecz o wołanie Ziemi Świętej potężniejące w sercach i umysłach nawiedzających ją pielgrzymów.
Organizowane pielgrzymki do Ziemi Świętej zawsze miały charakter religijny, ale jeden dzień jest przeznaczone na kuracyjną kąpiel w Morzu Martwym, zwiedzanie Yad Vashem, pomnika Menory.
Tym razem mieliśmy szczęście uczestniczyć w trzech świętach, co było powodem paraliżu komunikacyjnego w Jerozolimie – pierwsze, to wizyta prezydenta USA Trumpa, drugie to Przemienienie Pańskie, trzecie zjednoczenie Jerozolimy
Z całego serca dziękuję księdzu Tadeuszowi Nosalowi, który przez cały tydzień prowadził po wszystkich miejscach biblijnych razem z księdzem A. Zawackim i księdzem Andrzejem Trederem odprawiali Mszę świętą przy Grobie Pańskim, Nazarecie, górze Tabor, górze Karmel, Kalwarii. W ciągu tak krótkiego czasu usłyszeliśmy historię wieków i Słowo Boże tak głębokie w treści w wygłaszanych homiliach.
Pielgrzymka organizowana była z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kitchener, pielgrzymi byli z 9 kościołów Ontario, 1 z Quebecu (parafia Matki Boskiej Częstochowskiej - ksiądz Adam Zawacki), a w Jerozolimie dołączyła się grupa pielgrzymów z Australii.
Jeżeli jeszcze otrzymamy miejsca w Domu Polskim to zapraszam wszystkich zainteresowanych na następną pielgrzymkę o takim programie
John Krol polskie biuro podróży
Travel, Trips and Tours Inc.