Litwin
Ten około 50-letni Litwin, o szpakowatej brodzie, ale ciągle kruczoczarnych, gęstych włosach na głowie, kiedy pojawił się w areszcie imigracyjnym, po prostu śmierdział. Strażnicy starali się go przekonać, że powinien wziąć prysznic, a robocze ubranie, w którym przybył, po prostu wyprać. W końcu to zrobił i już wyglądał przyzwoiciej, mimo że ciągle miał na nogach robociarskie, brudne buty.
Po dwóch dniach od przybycia do aresztu miał pierwszą rozprawę imigracyjną, w trakcie której powiedział, że chce jak najszybciej wracać do swojego rodzinnego kraju. Miał już dość ośmioletniego pobytu w Kanadzie.
Przybył tutaj jako turysta do swojej siostry, która wcześniej uzyskała w Kanadzie status stałego rezydenta. Zaprosiła więc jedynego brata w odwiedziny. Tym bardziej, że był on właśnie po rozwodzie, a córką zajmowała się jego była żona.
Utrudnienia
Niedawno uwagę publiczną zbulwersował temat zagranicznych pracowników, którzy sprowadzani hurtowo do Kanady, powodują masowe zwolnienia kanadyjskich obywateli i rezydentów. Temat dotyczył głównie pracowników banków, między innymi Royal Bank of Canada. Jak się można domyślić, banki lub inne instytucje sprowadzają lepiej wykwalifikowaną i tańszą siłę roboczą. Ale czy naprawdę?
Jak się okazuje, wielu pracowników, na przykład z Indii, nie posiada kwalifikacji, jakie są zamieszczane w ich życiorysach, by przyciągnąć uwagę kanadyjskiego pracodawcy. Kandydaci zgadzają się na mniejsze stawki, co ma zaoszczędzić tysiące dolarów kanadyjskim pracodawcom, ale w rezultacie braku podawanych w życiorysie i aplikacji imigracyjnej kwalifikacji powstają szkody, ponieważ pracę po zagranicznych pracownikach muszą poprawiać kanadyjscy fachowcy...
W efekcie medialnej afery z pracownikami kanadyjskich banków GoPublic, rząd zapowiedział zmiany, które można rozumieć jako utrudnienia dla pracodawców chcących zatrudnić zagraniczną siłę roboczą.
Do tej pory, by sprowadzić zagranicznego pracownika, pracodawca musiał uzyskać specjalną zgodę-opinię kanadyjskiego rządu, że pracownik zagraniczny nie zabiera miejsca pracy osobom już na stałe zamieszkałym - rezydentom i obywatelom. W dodatku, jak podają kanadyjskie media, wiele osób sprowadzanych do Kanady, nie posiada tych samych kwalifikacji. Kandydaci nieźle "podbarwiają" swoje życiorysy, podając się za specjalistów IT lub innych, dopiero na miejscu okazuje się, że nie są na tyle przydatni, na ile oczekiwali ich pracodawcy.
Podanie nic nie kosztowało, a opłata za wizę pracy wynosi jedynie 150 dolarów. Rząd zapowiedział, że nałoży opłaty dla pracodawców, mogą się także zwiększyć opłaty dla osób ubiegających się o wizę pracowniczą. Będzie także dokładniej sprawdzane zapotrzebowanie pracodawcy na zagraniczną kadrę, rezultaty krajowej rekrutacji, a także opisane kontraktem warunki pracy.
Zostanie zawieszona przyspieszona procedura wydawania opinii -zezwoleń na zatrudnienie zagranicznych pracodawców LMO (Labour Market Opinion).
W praktyce, nie jest to zbyt dobra wiadomość, ponieważ większość programów wizowych w kategorii imigracji ekonomicznej czy przyjazdu do pracy i dopiero w późniejszym etapie starania się o rezydencję (poprzez kanadyjskie zatrudnienie) wymaga, by pracodawca najpierw uzyskał LMO.
Uważam też, że istnieje spory chaos w tym, co się na polu imigracyjnym dzieje, ponieważ z jednej strony dowiadujemy się o tym, jak bardzo brakuje w niektórych strefach siły roboczej, a z drugiej, kanadyjskie media pokazują reportaże, które dają sporo do myślenia... bo rzeczywiście, dlaczego kanadyjscy rezydenci czy obywatele mają tracić pracę i tylko dlatego, że pracodawca zasila się zagranicznymi pracownikami.
Uważam, że prawo sprowadzania pracowników powinno być dostosowane do rynku pracy i prowincji. Z jednej strony, rząd pragnie umotywować kanadyjskich pracodawców do rekrutacji osób w Kanadzie i także takich, które są bezrobotne; z drugiej jednak strony, wiele kanadyjskich przedsiębiorstw doświadcza trudności i ma deficyt kadrowy, ponieważ w wielu dziedzinach brakuje wykwalifikowanych robotników.
Izabela Embalo
Osoby zainteresowane imigracją prosimy o kontakt: 416 515 2022 www.emigracjakanada.net.
Przyjmujemy także w weekendy i wieczorami. Zapewniamy pełną dyskrecję.
Nietuzinkowa Żydówka
Ta około 25-letnia kobieta mogłaby uchodzić, z uwagi na kolor skóry, za Murzynkę. Ale miała naturalnie proste włosy, co kontrastowało z kręconymi włosami innych Murzynek. Mogłaby uchodzić za ciemną Tamilkę ze Sri Lanki lub z południa Indii. Zaskoczyła jednak kucharzy w areszcie imigracyjnym, kiedy zażądała podawania jej jedzenia koszernego. Sprawa zaczęła się powoli wyjaśniać, kim jest ta czarnoskóra piękność.
Mówiła trochę po angielsku. Ale twierdziła, że jej pierwszym językiem jest hebrajski. Z dokumentów wynikało, że przybyła z Izraela. Była więc Falaszką. Plemię to zamieszkiwało przez tysiące lat tereny dzisiejszej Etiopii. Nie wyjaśniona jest do końca historia wyznawania przez to plemię religii mojżeszowej, w wersji prawie identycznej do tej, jaką wyznają żydzi. Plemię to, liczące około trzydziestu tysięcy osób, żyło w izolacji od innych, zamieszkujących te regiony północno-wschodniej Afryki. Byliby tam żyli dotąd, gdyby nie problemy wewnętrzne i interwencja z zewnątrz.
Coś za coś
Nie zawsze zrozumiała jest w pełni polityka imigracyjna Kanady. Tak jak w życiu, jednym dopisuje szczęście, innym nie, jedni za pierwszym razem załatwią pobyt stały w dość prosty, nieskomplikowany sposób, inni latami przechodzą przez uciążliwe procedury imigracyjne i dopiero za drugim czy kolejnym razem otrzymują stałą rezydencję. Jeszcze inni z imigracji rezygnują, szukając możliwości osiedlenia się w innym miejscu świata.
Jedną z przyczyn niektórych niepowodzeń imigracyjnych jest selektywny charakter systemu imigracyjnego. A selekcja zależy od polityki i realiów ekonomicznych. Procedury, kryteria przyjęcia, polisy wewnętrzne urzędu zmieniają się nieustannie i jeśli ktoś nie ma szczęścia wpasować się w odpowiednie wymogi i przepisy, mogą być trudności z uzyskaniem rezydencji, nie wspominając też o tym, że prawo imigracyjne może działać RETROAKTYWNIE. Nawet najlepszy doradca czy adwokat imigracyjny nie jest w stanie zmienić charakteru procedur imigracyjnych, by ułatwić czy zawsze przyspieszyć swoim klientom procedurę uzyskania rezydencji.
Wiele zależy od samego kandydata. Na przykład, spotkałam niedawno rodzinę polską, przebywającą w Kanadzie latami. Ubiegali się o pobyt z pomocą nielicencjonowanej osoby, podanie było oparte na względach humanitarnych. Przez te wszystkie lata imigranci nie postępują uczciwie w stosunku do rządu kanadyjskiego, nie płacą podatków, a dochody zaniżają do minimalnych, by otrzymać jak największy zwrot i benefity. Tym samym nie wykazują odpowiedniej pożyteczności ekonomicznej dla tego kraju, dlaczego zatem urzędnik imigracyjny miałby wybrać ich z tysiąca innych chętnych, a nie kandydatów, którzy swoimi dochodami i płatnościami podatkowymi, dodatkową pracą społeczną i innymi atutami wykazują niezależność i pożyteczność społeczno-ekonomiczną.
A zatem czasami należy najpierw coś od siebie dać, następnie wymagać. Imigracja to często czysty biznes. Coś za coś. Imigrant wykazuje się swoją przedsiębiorczością, ciężką pracą, dobrą znajomością języka, zawodem, odpowiednimi umiejętnościami itp. Warto się zastanowić, kto jest atrakcyjnym kandydatem? Przypomina mi się jeden z klientów, który będąc w Kanadzie bez dokumentów, ukończył kanadyjski college. W dodatku nauczył się nie tylko angielskiego, ale także francuskiego, . Przebywając w Kanadzie przez wiele lat, dał z siebie wiele. Urzędnik imigracyjny bez rozmowy kwalifikacyjnej przyznał pobyt stały w kategorii humanitarnej. Myślę, że był pod wrażeniem pracowitości i przebojowości kandydata. Inny mój klient poświęcił się przez 5 lat pracy społecznej, pomagając bez wynagrodzenia w niemalże każdy weekend, pracując bez wynagrodzenia z biednymi i bezdomnymi. Sprawa zakończyła się podobnie – pobyt stały przyznano bez rozmowy kwalifikacyjnej. Oczywiście są to przypadki sporadyczne i nie wymagam od nikogo, by nauczył się dwóch języków czy każdy weekend poświęcał się pracy charytatywnej. Jednak, ponownie, tak jak pisałam, czasami trzeba coś z siebie najpierw dać, by potem coś dobrego uzyskać. A piszę ten artykuł dlatego, iż wiem, że polscy imigranci mają w sobie wielki potencjał, nie zawsze jednak odpowiednio wykorzystany.
Warto także przypomnieć, że kanadyjski urząd ma obowiązek poważnie brać pod uwagę dobro dzieci, i nie tylko tych urodzonych w Kanadzie, co bardzo zwiększa szanse na pobyt stały rodzin zamieszkałych w Kanadzie bez ważnego status.
Izabela Embalo
Osoby zainteresowane imigracją prosimy o kontakt: 416 515 2022 www.emigracjakanada.net. Przyjmujemy także w weekendy i wieczorami. Zapewniamy pełną dyskrecję.
Wpływ alkoholu
Utarły się złe stereotypy co do przywar niektórych narodów. Niemcy czy Amerykanie często powtarzali: "pijany jak Polak". Anglicy przywarę tę przypisywali Irlandczykom. Polacy raczej tę przypadłość wiążą z obyczajami swoich wschodnich sąsiadów. Czy ktoś łączył ten szczególny pociąg do alkoholu z jakimś narodem południowoamerykańskim?
Pamiętam, jak przed kilkoma laty przejeżdżałem w upalny dzień, około godziny 11.00 rano, w pobliżu dzielnicy slamsów na pięknej wyspie Margarita, będącej częścią Wenezueli. Tuż przy szosie stało czterech tubylców i pociągało z litrowej butelki dużymi haustami rum. Po dwóch szybkich kolejkach butelka została osuszona.
Ale zupełnie nie kojarzyłem problemu pijaństwa czy alkoholizmu z Gwatemalą. Ktoś mógłby mieć nawet trudności z usytuowaniem tego kraju na kuli ziemskiej. Jest to kraj położony w Ameryce Południowej, gdzie dominuje ludność indiańska lub mieszańcy indiańsko-hiszpańscy, bowiem była to kiedyś kolonia Hiszpanii. W każdym razie językiem oficjalnym w tym kraju jest hiszpański. I takim posługiwał się Mario.
Grzywna
Dziś chciałabym się z Państwem podzielić pewnymi informacjami, które nie dotyczą prawa imigracyjnego, ale wiążą się z procedurą przekraczania kanadyjskiej granicy i mogą okazać się praktyczne.
Oglądałam niedawno dokumentalny program o działalności kanadyjskiej straży granicznej (Canadian Border Services Agency) oraz kanadyjskich celników (Canada Custom Agency).Program pokazuje perypetie podróżnych z różnych krajów świata, którzy przybywają do Kanady w różnych celach. Niektórzy są zwykłymi turystami, inni chcą odwiedzić rodzinę i znajomych, jeszcze inni mają intencję podjęcia nielegalnej pracy...
Jeden epizod opowiadał historię kobiety z Indii, przy której urzędnicy znaleźli niezadeklarowaną kwotę pieniędzy (ponad 10 tysięcy dolarów). Ponieważ podróżna nie zgłosiła wwożonej do Kanady gotówki, całość została skonfiskowana przez kanadyjskich urzędników. Możliwość konfiskaty gotówki może także zaistnieć w sytuacji wywożenia pieniędzy z Kanady. Grzywna za niezadeklarowanie gotówki może wynieść nawet 5 tysięcy dolarów.
Inny epizod pokazywał studenta z Chin, który przywiózł całą walizkę tanich chińskich zupek w proszku oraz suszonej kiełbasy. Podejrzewam, chciał on trochę na jedzeniu zaoszczędzić, ale ponieważ zupy były o smaku mięsnym, nie tylko zostały skonfiskowane, student otrzymał także grzywnę 800 dolarów. Urzędniczka zapytała go, czy było warto przywozić te zakazane produkty żywnościowe i zapłacić dość wysoką karę?
Piszę o tym, ponieważ wiele osób, także z Polski, nie jest świadomych obowiązujących w Kanadzie przepisów. Turyści z Polski przywożą na przykład niedozwolone produkty żywnościowe, w tym mięsne. Jednym udaje się w pewien sposób przemycić produkty, innym produkty zostają odebrane i podróżny musi zapłacić dość wysoką karę.
Warto zatem poinformować naszych gości, by nie przywozili ze sobą zakazanych produktów żywnościowych, także alkoholu i papierosów w niedozwolonej ilości. Podobnie z gotówką, która może być skonfiskowana przez straż graniczną. Można posiadać maksymalnie 10 000 dolarów w gotówce. Posiadanie zbyt dużej kwoty może także budzić podejrzenie posiadania pieniędzy z nielegalnych źródeł, co może być przyczyną imigracyjnego aresztu i innych przykrych perypetii na granicy, czego żadnemu turyście nie życzę.
Więcej przydatnych informacji na temat obowiązujących procedur granicznych można znaleźć na stronie:
http://www.cbsa-asfc.gc.ca/cpr-crp-eng.html
Izabela Embalo
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJA-POBYTEM STAŁYM, WIZĄ PRACY LUB STUDENCKĄ, PROSIMY O KONTAKT Z NASZYM BIUREM:
416 515 2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEJ STRONY: WWW.EMIGRACJAKANADA.NET.
PRZYJMUJEMY TAKŻE W NIEKTÓRE WIECZORY ORAZ WEEKENDY. OFERUJEMY NIEDROGIE USŁUGI NOTARIALNE-COMMISSION OF OATH
The Immigration Network Canada
specjaliści prawa imigracyjnego Kanady
Canadian immigration law practitioners
1801-1 Yonge Street M5E 1W7 Toronto On
www.emigracjakanada.net
tel. 416-5152022
Skype: imigra.canada
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Dwaj desperaci
Sporo było podobieństw między tymi dwoma mężczyznami. Obydwaj byli w podobnym wieku, około 45 lat. Obaj pochodzili z dawnego Związku Sowieckiego, z tym że Aleksander z Dalekiego Wschodu, a Wiktor z Ukrainy. Obaj byli Żydami, którzy po zmianach ustrojowych wyjechali z kraju rodzinnego do Ziemi Obiecanej, czyli Izraela. Obaj nosili niemieckie nazwiska, wprawdzie nie Rosenberg czy Goldberg, ale nazwiska te wskazywały wyraźnie, że ich przodkowie przenieśli się na wschód z ziem niemieckich. Albo zmienili nazwiska z typowo żydowskich, albo były to czasy, kiedy nie noszono nazwisk, a jedynie imiona i kiedy trzeba było przybrać jakieś nazwiska, to przodkowie naszych dwóch bohaterów wybrali typowe dla miejsca, w którym żyli, czyli niemieckie. Żydzi, nawet po przeniesieniu się lub wygnaniu z ziem niemieckich, nie zmieniali niemieckich nazwisk. Oni kochali naród niemiecki, utożsamiali się z kulturą tego narodu, choć zachowywali swoje, odrębne obyczaje. Do czasu.
Aleksander i Wiktor (czyli Sasza i Witia) byli niemieckimi Żydami żyjącymi w dawnym Związku Sowieckim, ale ich obyczaje bardziej przypominały ludzi sowieckich, niż przedstawicieli Narodu Wybranego. Nie respektowali oni nakazów religijnych obowiązujących Żydów: nie chodzili do synagogi, nie modlili się, jedli wieprzowinę i generalnie niekoszerne pokarmy, wzięli sobie za żony Rosjanki, nie znali języka hebrajskiego ani jidysz. Nie znali też języka niemieckiego, bo może myśleliby o wyjeździe do Niemiec wraz z kilkusettysięczną armią Niemców od wieków zamieszkujących ziemie carów rosyjskich, którzy powrócili do "Faterlandu".
POPULARNA ALBERTA
Pomimo zimniejszego klimatu, Alberta staje się popularną prowincją imigracyjną z tego względu, że posiada korzystny program emigracyjny i spory deficyt kadrowy.
Imigracja do prowincji (program rządu prowincyjnego) daje możliwości tym, którzy nie mają praktycznie szans w prawie ogólnokrajowym - ważne jest, by osoby korzystające z programów prowincyjnych miały intencje stałego osiedlenia się właśnie tam. W przeciwnym razie, podanie o stałą rezydencję zostanie odrzucone.
A co proponuje imigrantom Alberta?
Istnieje kilka kategorii - możliwości ubiegania się. Każdy program ma określone wymogi, jedną z możliwości jest sponsorowanie przez pracodawcę - pracownicy wykwalifikowani.
W przypadku braku odpowiednich pracowników, osoby, które posiadają oferty pracy, mogą ubiegać się o pobyt stały. Pracodawcy muszą spełnić warunki prawne i zabezpieczyć pracownikowi odpowiednie wynagrodzenie. Pracownik musi posiadać doświadczenie w odpowiedniej klasie zawodowej oraz licencję - uprawnienia zawodowe w prowincji, jeśli są one wymagane.
UWAGA! Od nowego roku 2013 istnieje możliwość ubiegania się o pobyt stały już po 12 miesiącach zatrudnienia bez sponsorstwa pracodawcy. Warto sprawdzić, jakie są najnowsze przepisy imigracyjne, i wykorzystać nowe, istniejące szanse. Od nowego roku rząd proponuje także stałą imigrację przez stworzony program dla zagranicznych rzemieślników. Te dwie opcje prawne kreują możliwości nie tylko czasowego pobytu i zatrudnienia, ale stałego osiedlenia się w Kanadzie.
W odróżnieniu od naszej prowincji Ontario, Alberta przyjmuje kandydatów, którzy nie posiadają wyuczonych profesji i pracują w hotelarstwie, turystyce, gastronomii, na przykład: sprzątaczki hotelowe (room attendants), recepcjoniści (front desk clerks), kelnerzy etc.
Ciekawostką programu jest, że władze imigracyjne wymagają od kandydata znajomości języka angielskiego, skończenia szkoły średniej. Wymogi programowe mogą się zmienić, więc zanim kandydat złoży podanie imigracyjne, zalecam zawsze sprawdzić najnowsze, obowiązujące przepisy i wymogi prawne.
Prowincja przyjmuje także długodystansowych kierowców samochodów ciężarowych (haul truck drivers), ale kierowca musi posiadać kontrakt pracy w Albercie oraz opinię urzędu pracy o zaaprobowanym pracodawcy.
Osoby zainteresowane imigracją prosimy o kontakt,
Izabela Embalo
Licencjonowany Doradca Prawa Imigracyjnego
416 515 2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
The Immigration Network Canada
specjaliści prawa imigracyjnego Kanady
Canadian immigration law practitioners
1801-1 Yonge Street M5E 1W7 Toronto On
www.emigracjakanada.net
tel. 416-5152022
Skype: imigra.canada
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Zbieżne losy
Wiele ich różniło, ale i wiele łączyło. Oboje byli młodzi i pełni nadziei na ułożenie sobie pomyślnie życia. Przebywając w tym samym budynku i w tym samym czasie, nic o sobie nie wiedzieli. Ale o tym później.
Oboje pochodzili z dwóch krańców Polski. Maria urodziła się przed 23 laty w Zielonej Górze, a Paweł przed 25 laty w Przemyślu. Oboje ukończyli średnie szkoły gastronomiczne i przez pewien okres pracowali jakby w swoich zawodach w kuchniach restauracyjnych. Płace były marne, a stabilność pracy żadna. Pod byle pozorem tracili prace, szukali nowych, znajdowali, pracowali, znowu byli zwalniani, bo albo restauracja plajtowała, albo coś się im lub szefom nie podobało. Z pracą było ciężko w obu tych położonych na krańcach Polski miastach.
Oboje pochodzili z rodzin robotniczych. Rodzice nie mogli im zapewnić gładkiego startu. Dali im możliwość kształcenia się do pewnego poziomu, a później musieli sobie radzić. Wprawdzie mieli zapewnione mieszkanie u rodziców, czyli własne pokoiki, ale nic ponadto.
Oboje mieli typowo słowiańskie twarze i figury. Ona niewysoka, naturalna ciemna blondynka, z ładną zaokrągloną twarzą, szczupła, świeża, jakby ciągle dziewczęca. On powyżej średniego wzrostu, szatyn, ze sztucznie rozjaśnionymi końcówkami włosów, szczupły, ale umięśniony, w wyniku uprawiania sportów w latach szkolnych i wykonywania fizycznej pracy później.
Paweł, choćby dlatego że był trochę starszy, miał trochę bogatszy życiorys. Wyfrunął już dość wcześnie z domu na kilka miesięcy do Włoch, gdzie trochę się tułał, a trochę, w grupie kolegów, pracował dorywczo. Z kolei, po kilkumiesięcznym pobycie przy rodzicach i w następstwie braku pracy wyjechał do Anglii. Tam znalazł pracę przy rozbiórkach i prostych pracach remontowo-budowlanych. Po dwóch latach pobytu w Anglii wrócił do Polski, bo czuł taką potrzebę. W rodzinnym mieście zastał sytuację jeszcze gorszą, niż była przed wyjazdem. Pracy brak, nawet handel z Ukrainą się urwał, ale przybyło gangów własnych i mieszanych polsko-ukraińskich. Już myślał o powrocie do Anglii, gdzie miał zapewnione miejsce pracy, a tu przyszedł list od kolegi szkolnego, który mieszkał już na stałe w Kanadzie. Utrzymywali kontakt listowny i Paweł wyjawił koledze, że chętnie by go odwiedził. Nie miał wówczas na myśli jakiegoś stałego pobytu, a nawet dłuższego, ot, chciał zobaczyć, jak się żyje za oceanem. Kolega zapraszał go do siebie, zapewniając, że się fajnie razem zabawią.
Marysia (tak ją wołano w domu), kiedy nie było pracy w jej rodzinnym mieście, na jeden sezon letni wyjechała do pracy do nadmorskiej miejscowości wypoczynkowej nad Bałtykiem. Trochę zarobiła grosza, ale głównie otrzaskała się ze światem. Tam poznała sporo turystów niemieckich. Uczyła się niemieckiego w szkole, trochę się podszkoliła i była wysyłana do obsługi tych gości. Jeden z nich powiedział jej, że może jej pomóc w załatwieniu pracy w charakterze kelnerki w mieście, gdzie sam mieszkał. Dała mu adres domowy, a on dał jej swój. Podobał się jej ten młody, przystojny, około 30-letni mężczyzna. Widziała, że miał powodzenie u polskich dziewcząt, ale ona, zaharowana, nie widziała dla siebie szans. O dziwo, po powrocie do domu zastała kartkę od Willego, zapraszającą ją do pracy w podanej przez niego restauracji. Zadzwoniła, powołując się na znajomość z Willim. Właściciel potwierdził, że może ją zatrudnić, ale powinna stawić się do pracy najdalej za dwa tygodnie, bo odchodziła obecnie pracująca tam kelnerka.
Maria w podanym terminie stawiła się do pracy w środkowych Niemczech. Aby nie przedłużać tego wątku: pracę otrzymała, z Willim rozwinął się romans, który zakończył się po dwóch latach. Maria wróciła do domu, bogatsza w doświadczenia życiowe, otrzaskana ze światem i mająca na koncie trochę zaoszczędzonego grosza w twardej walucie. Jeszcze z Niemiec pisała do swojej kuzynki, na stałe mieszkającej w Toronto, że zamierza powrócić do Polski, ale chętnie by ją odwiedziła za kilka miesięcy w Kanadzie. Kuzynka przysłała zaproszenie.
Paweł przybył do Toronto rok wcześniej niż Maria. Faktycznie, kolega zapewnił mu ubaw przez dwa tygodnie. Paweł planował pobyt miesięczny, powrót do Polski i, jeśli nie znalazłby natychmiast pracy, planował powrót do Anglii. A tu przydarzyła mu się przygoda. Na jednej z prywatek poznał ładniutką Słowaczkę, tzn. Kanadyjkę urodzoną w Kanadzie w rodzinie słowackich imigrantów. Ta 18-letnia dziewczyna jeszcze chodziła do szkoły. Zabujali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Paweł zarzucił plany powrotu do Polski.
Kolega załatwił mu pracę w firmie zupełnie podobnej, jeśli chodzi o zakres robót, jak tej, w jakiej Paweł pracował w Anglii. Robotę więc Paweł znał, a i z językiem sobie już dobrze radził. Praca była dość ciężka. Właściciel – Polak nie zawsze miał zapewniony front robót i w takiej sytuacji Paweł był faktycznie bez pracy. W tych okresach mógł bardziej poświęcić czas swojej ukochanej dziewczynie. Po kilku miesiącach tej znajomości (i pięknego romansu) nastąpiło oficjalne okazanie Pawła rodzicom dziewczyny, a po kolejnych, odbyły się oficjalne zaręczyny. Rodzice postawili jednak jeden warunek: córka musi ukończyć college, czyli ślub miał się odbyć za rok.
Marysia też nie trafiła źle. Kuzynka okazała się życzliwa i opiekuńcza. Była starsza o dobre dziesięć lat od Marysi. Była panną, z przeszłością i doświadczeniem. Sama dość ładna, miała powodzenie u mężczyzn, ale ceniła sobie wolność. Kilka "narzeczeństw" jej się rozpadło, a więc stała się bardziej wyrachowana. Te doświadczenia postanowiła wykorzystać w urządzeniu Marysi w Kanadzie. Bo Marysia zdecydowała, że może tutaj pozostać pod skrzydłami zaradnej kuzynki. Ta załatwiła jej najpierw dorywczą pracę kelnerki w polskiej restauracji, wysłała na kurs języka angielskiego, a później załatwiła jej pracę w kilku halach bankietowych. Po pewnym czasie Marysia już mogła wybierać, którą pracę bierze, a którą nie. Pracowała po 50 godzin tygodniowo. Ale kuzynka nie tylko o takim urządzeniu Marysi myślała.
Tak Paweł, jak i Marysia po kilku miesiącach pobytu w Kanadzie udali się do polskich doradców imigracyjnych. Coś tam wypełnili, zapłacili po tysiąc pięćset dolarów, udali się z tymi doradcami do urzędów imigracyjnych, coś tam mówili o strachu przed powrotem do Polski, wypełnili jakieś dokumenty i wyszli zapewnieni przez doradców, że sprawy ich są na dobrej drodze. Na wszelki wypadek, za poradą doradców, podali inne adresy zamieszkania niż te, pod którymi faktycznie zamieszkiwali. Okazało się, że po kilku miesiącach przyszły listy z urzędu imigracyjnego na te podane adresy, o czym oboje nasi bohaterowie nie wiedzieli.
Marysia zaczęła ze swoją kuzynką "bywać". Najpierw byli to polskojęzyczni znajomi kuzynki, a później krąg zaczął się poszerzać o różne nacje. W miarę jak Marysia poznawała lepiej język angielski, zaczęła nawet bardziej lubić przebywać w kręgu "obcym" niż polonijnym. Jedno z takich spotkań zakończyło się czymś trwalszym. Przyczyną tego był trochę śniady imigrant z Południowej Ameryki. Znajomość przerodziła się w romans, przy aprobacie kuzynki, bo ten około 30-letni mężczyzna miał dobry zawód i dobrze poukładane w głowie. Romans miał się przerodzić w związek małżeński, ale plany zostały gwałtownie przerwane.
Marysia, wracając z kuzynką z przyjęcia urządzonego przez narzeczonego tej pierwszej, została wylegitymowana przez policjanta, który zatrzymał samochód kuzynki, prowadzony przez nią, do rutynowej kontroli. Dokumenty kuzynki nie budziły wątpliwości. Natomiast Marysia okazała bezmyślnie policjantowi swój polski paszport. Ten najpierw zaczął go kartkować, a następnie udał się do swojego radiowozu. Po pewnym czasie powrócił i oświadczył obu paniom, aby udały się z nim na komendę. Tam już czekały dwie urzędniczki imigracyjne, które aresztowały Marysię za nielegalny pobyt w Kanadzie. Po krótkim przesłuchaniu zawiozły ją do aresztu imigracyjnego.
Historia Pawła była podobna. On z kolei wracał z pracy, kiedy samochód prowadzony przez kolegę z pracy, został zatrzymany przez dwóch policjantów. Ci nie poprzestali tylko na kontroli dokumentów kierowcy, który pochodził z Afryki, ale przeszukali również dokładnie jego samochód. Okazało się, że jeden z policjantów jest polskiego pochodzenia. Poprosił o dokumenty Pawła. Ten je okazał. Policjant sprawdził coś w komputerze w radiowozie i już po chwili zakładał kajdanki na ręce Pawła. Zrobił to z nadmiarem energii, tak że kajdanki wrzynały się w ręce Pawła. O dziwo, wypuścił on drugiego, nielegalnego imigranta, też Polaka, który jechał też tym samochodem, ale on nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Widocznie policjantowi wystarczał jeden sukces w postaci Pawła. Po kilku godzinach Paweł wylądował, tego samego wieczoru co Maria, w areszcie imigracyjnym.
Nie znali się i nigdy nie poznali, a losy ich były jakże podobne. Oboje zostali po dwóch dniach wypuszczeni na wolność, po uiszczeniu kaucji przez narzeczonego Marii i przez kolegę Pawła. Oboje byli zdeterminowali osiedlić się w Kanadzie. Aby to się stało, musieli szybko zawrzeć związki małżeńskie, być sponsorowani przez współmałżonków, musieli wyjechać na mniej więcej pół roku z Kanady i oczekiwać w Polsce na obieg dokumentów. Wierzyć należy, że wszystko udało im się pozałatwiać i poszerzyli krąg Polonii kanadyjskiej.
Aleksander Łoś
Toronto
Internetowe pułapki
Istnieje tendencja, by informacje i porady uzyskiwać od innych w Internecie, często na różnych forach.
Niekiedy kontaktujący się z nami imigranci czy przychodzący na konsultacje klienci stwierdzają, że znają kanadyjskie prawo nieźle, bo już się orientowali w Internecie i czytali różne fora, komentarze. Ale kto jest autorem tych porad i wypowiedzi? Najczęściej osoby także zainteresowane pracą czy emigracją lub osoby, które przechodziły różnego typu imigracyjne procedury, dzielą się swoimi doświadczeniami.... Jednak należy wziąć pod uwagę, że prawo zmienia się nieustannie, każda sprawa powinna być analizowana indywidualnie, a możliwości jest wiele, ponieważ istnieją nie tylko programy federalne, a także prowincyjne.
Moim zdaniem, opinie internetowe oraz wszelkiego rodzaju porady, jeśli nie pochodzą z oficjalnych, rządowych lub profesjonalnych źródeł, należy traktować dość elastycznie, niektóre nawet z przymrużeniem oka.
Nie znaczy to, że czegoś praktycznego nie można się w innych miejscach dowiedzieć, ale niestety najczęściej osoba kierująca się głównie internetowymi,często anonimowymi i nieprofesjonalnymi informacjami, może być wprowadzona w poważny błąd. Słyszę wiele nawet niedorzecznych informacji o Kanadzie i kanadyjskim prawie, sama kiedyś próbowałam coś poczytać i rzeczywiście naprawdę mało jest rzetelnych, prawdziwych i konkretnych informacji, nawet jeśli adresat miał dobre intencje podzielenia się swoimi uwagami czy wiedzą.
Na przykład, jak można łatwo wprowadzić kogoś w błąd, wiele osób na forum opisuje, że wizy pracy są dostępne jedynie dla kandydatów do 35. roku życia. ZGADZA SIĘ, ALE TYLKO W JEDNYM MAŁYM PROGRAMIE IEC (International Experience Canada). Zainteresowani pracą w Kanadzie piszą do mnie w e-mailach ....wiem, że nie kwalifikuję się już na wizę pracy, bo mam 38 lat. NIEPRAWDA, MOŻNA UBIEGAĆ SIĘ O WIZĘ PRACY NAWET W PÓŹNIEJSZYM WIEKU...
Osoby, które nie znają kanadyjskiego prawa imigracyjnego, nie mogą wiedzieć, że istnieje wiele różnych programów i nie można ich wszystkich opisać w jednym komentarzu lub na jednym forum. Wiele też stron internetowych, nawet profesjonalnych firm, nie jest aktualizowanych.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na działalność nielegalnych "agentów" ogłaszających się w Internecie, niekiedy konkurencja wypisuje różne krzywdzące komentarze na innego, są także firmy, które płacą działkę swoim internetowym "naganiaczom", pozującym na pracodawców lub rekruterów pracy. Przestrzegam Państwa przed tą nie zawsze legalną i uczciwą działalnością. Można łatwo wpaść w internetową pułapkę...
"Naganiacze" i różni agenci zazwyczaj działają anonimowo lub podają tylko imię, telefon komórkowy i e-mail, więc nie można zbytnio sprawdzić licencji czy wiarygodności, potrafią w głowie nieźle nakręcić, tak że niedoświadczony, zdesperowany imigrant cieszy się, że znalazł odpowiedni kontakt w Kanadzie i niebawem załatwi sobie pracę i pobyt.
Pod wpływem skargi oszukanego klienta, zadzwoniłam do jednego z ogłaszających się "pracodawców", jaki ogłaszał się w polonijnej gazecie i w ogłoszeniach drobnych w Internecie. Ogłoszenie brzmiało, że firma/pracodawca oferuje pracę i pobyt stały. Atrakcyjna oferta! Pan w rozmowie namawiał gorąco na usługi TYLKO jednej firmy, fałszywie oczerniając i przestrzegając przed innymi, pomimo że są to rzetelni i licencjonowani adwokaci i fachowcy.
Zadzwoniłam także do tej zareklamowanej przez pana z ogłoszenia firmy i jak się okazało, pracodawca nie gwarantował i nie oferował pracy w swojej firmie, a za znalezienie pracy zarekomendowana firma z góry chciała niebagatelną sumę. A zatem ogłoszenie okazało się tanim, nieprofesjonalnym chwytem reklamowym. Naganiacz – prosty człowiek, jak wynikało z rozmowy, zostaje w ten sposób wykorzystywany (a raczej jego nieświadomość obowiązującego w Kanadzie prawa), wydaje mu się bowiem, że zarobi od reklamowanej firmy działkę, ale nie zdaje sobie sprawy, w jakie problemy może się uwikłać i że w końcu ktoś mu wytoczy proces sądowy na przykład za zniesławienie i nielegalną działalność świadczenia usług imigracyjnych.
Obecnie usługi imigracyjne osób nielicencjonowanych to poważne kryminalne wykroczenie.
Uważałabym także na ogłoszenia związane z załatwieniem wizy lub pobytu, w których nie podaje się dokładnie pełnego imienia i nazwiska konsultanta czy adwokata, adresu, telefonu. Sama nazwa firmy nie jest wystarczająca.
Licencję może mieć tylko konkretna, uprawniona osoba, a nie firma.
Izabela Embalo
Regulated Canadian Immigration Consultant
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ LUB WIZĄ PRACY, STUDIÓW, POBYTEM CZASOWYM PROSIMY O KONTAKT
tel. 416 5152022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., Skype: imigra.canada
www.emigracjakanada.net