Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Sierpień to w naszej historii szczególny miesiąc (np. Cud nad Wisłą 1920, Powstanie Warszawskie 1944, polski sierpień 1980), ale chciałbym o nim mówić w nieco innym kontekście; w sierpniu bowiem ogarnia tysiące Polaków gorączka pielgrzymowania. Wędrują rodacy nie tylko w Polsce (w tym roku 260 grup, czyli około 150 tys. pątników udało się na Jasną Górę; dodajmy, że Pielgrzymka Warszawska przemierza pątniczy szlak od roku 1711 r.), ale również wszędzie tam gdzie znajdują się większe skupiska polonijne.
W Kanadzie na przykład od trzydziestu lat organizowana jest piesza pielgrzymka do Midland, do Sanktuarium Pierwszych Męczenników. Trasa liczy około 200 km i pokonywana jest w tydzień. W pielgrzymce bierze udział kilkaset osób, np. w tym roku wyruszyło z Toronto około 400, a do Midland – jak dowiedziałem się od Jasia Żurakowskiego, głównego organizatora i uczestnika pierwszej pielgrzymki przed 30 laty – miało dotrzeć już około tysiąca osób.
Pielgrzymka przybywa do sanktuarium w sobotę, a następnego dnia odbywają się uroczystości, w których corocznie bierze udział kilka tysięcy Polaków, przybywających z odległych zakątków prowincji Ontario.
Sanktuarium w Midland upamiętnia jezuitów, którzy prowadzili pracę misyjną wśród Indian i chociaż mogło się przez jakiś czas wydawać, że ich misja zakończy się sukcesem – zostali w okrutny sposób zamordowani. Nie stworzyli chrześcijańskiej enklawy, przyszli inni czerwonoskórzy, Irokezi, i położyli kres jezuickiej misji.
Ciekawostką jest, że przed dwoma laty zmieniono trasę pielgrzymki tak, aby pątnicy mogli nawiedzić miejsce ich śmierci – sanktuarium bowiem położone jest w pewnym oddaleniu, na wzgórzu, z którego mamy piękny widok na leżącą u podnóża dolinę.
Ale cofnijmy się do roku 1982, kiedy to 18 pątników z parafii św. Teresy w Toronto po raz pierwszy pokonało trasę do sanktuarium. Była to wyprawa, której zadaniem było m.in. przetarcie szlaku, zaznajomienie się z terenem, drogami. Nie muszę tłumaczyć, że od strony organizacyjnej jest to bardzo poważne przedsięwzięcie. Tym bardziej, że obecnie wyrusza na trasę kilkaset osób i nie można już, jak kiedyś, zabrać ze sobą krzesła z usuniętym siedzeniem, aby można było załatwić poważniejszą potrzebę... Może to i śmieszne, ale zapewnienie odpowiednich warunków sanitarnych jest bardzo ważne. Podobnie jak zapewnienie wody nie tylko na trasie, ale przede wszystkim na miejscu noclegu, aby zmęczeni pątnicy mogli się umyć.
Dzisiaj to wszystko jest zorganizowane: przenośne ubikacje, beczkowóz – ale też gorące posiłki każdego dnia.
Na przykład w środy – jeden z najdłuższych etapów, przeszło 30 km – pielgrzymami opiekują się panie z parafii Ducha Świętego w Barrie, serwują kapustę, kiełbasę i jeszcze coś słodkiego na deser. Na tym przykładzie widać, że polonijna pielgrzymka cieszy się uznaniem, że podają rękę polonijne parafie, polskie rodziny. Pierwszy nocleg organizowany jest u państwa Sitarzów, a wspomniany przeze mnie, w środę, na farmie państwa Frenchów. Nie są Polakami, ale każdą grupę podejmują... chlebem i solą. W tym roku wnuczka państwa Frenchów przygotowała nawet Drogę Krzyżową, a poszczególne stacje rozwiesiła wokół obozowiska i, jak mogłem się naocznie przekonać, pątnicy korzystali z tej okazji.
Mówiąc o dodatkowej modlitwie, trzeba wspomnieć, że każdego dnia wystawiany jest Najświętszy Sakrament w specjalnie przygotowanym namiocie.
Wśród tych, którzy 30 lat temu po raz pierwszy wyruszyli do Midland, był Jaś Żurakowski, dzisiaj jeden z głównych organizatorów, ale zarazem dusza każdej pielgrzymki, jego poranne – wzmacniane przez głośnik – śpiewy "oto jest dzień, który dał nam Pan", nie zawsze radują zmęczonych pątników, ale są nieodzownym elementem mobilizującym do opuszczenia namiotu... i w drogę! Do sanktuarium.
Kiedy rozmawialiśmy w środę, a więc w połowie pielgrzymki, już po dojściu ostatniej grupy, powiedział mi, że nie planuje "emerytury", dopóki będzie zdrowie i energia, dopóty będzie szedł z pielgrzymką, chociaż – dodał – sam nie jest w stanie wszystkiego zorganizować, dzięki zaangażowaniu wielu osób udaje się wszystko dopiąć na ostatni guzik i tak się dzieje już 30 lat!
Często z polonijną pielgrzymką idą goście, np. w tym roku ks. Sławomir Szwagrzyk zabrał ze sobą m.in. kleryka rodem z Dominikany, który na co dzień studiuje w seminarium w Toronto; rok temu głosił nauki ks. prof. Guz (np. o powołaniu do ojcostwa), w tym roku kolejny raz przybył ks. bp Antoni Długosz z Częstochowy. Niezwykle barwna postać, bo to nie tylko biskup, ale także uczony i – czy to właściwe słowo? – piosenkarz... Biskup ma na koncie kilka płyt, nagrał piosenkę np. z Krzysztofem Krawczykiem, ale trzeba pamiętać o jednym, nie jest to działalność rozrywkowa, a katecheza w innej postaci, docieranie do ludzi zagubionych, a także dzieci: Ksiądz Biskup jest opiekunem dziecięcych podwórkowych kółek różańcowych. Krótko mówiąc, zupełnie inny niż ci, z którymi zazwyczaj się spotykamy.
Wspomniałem ks. Szwagrzyka, to ciekawa postać. Pochodzi z archidiecezji gieźnieńskiej, przybył do Windsor, do parafii Świętej Trójcy, aby wspierać ówczesnego proboszcza, śp. ks. Romana Waszkiewicza. Po śmierci proboszcza był administratorem parafii, później biskup ordynariusz Ronald Fabro, skierował go do anglojęzycznej parafii w Woodstock, a obecnie, od tego roku, jest proboszczem w Langton (diecezja London). To właśnie ks. Szwagrzyk w roku 2006 zebrał grupę wiernych z Windsor i powędrował z polonijną pielgrzymką do Midland. Ziarno padło na dobry grunt, chociaż kapłan pracuje w innych parafiach, utrzymywany jest kontakt i każdego roku parafianie Świętej Trójcy pielgrzymują do sanktuarium pierwszych męczenników kanadyjskich w Midland. Oczywiście ks. Szwagrzyk także idzie.
Pierwszą pielgrzymkę zorganizowali wierni z parafii św. Teresy w Toronto, obecnie na trasę wyruszają trzy grupy: czerwona, niebieska i zielona, a pątnicy pochodzą z wielu polonijnych parafii rozrzuconych od Ottawy, przez metropolię Toronto, po Windsor.
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=8330#sigProIdbcd0790af2
W pielgrzymkach bierze udział znacznie więcej księży, np. oblaci zawsze stanowią silną grupę, idą siostry zakonne; bodaj trzy lata temu poznałem ks. Marka Siekierkę, misjonarza w Kamerunie, od tego czasu nawiązana została współpraca z nim i Polacy z Windsor wspomagają jego pracę w odległej Afryce.
O pielgrzymce można w nieskończoność, ale najważniejsze jest to, jak sami pątnicy przeżywają każdy dzień i w jakim nastroju wracają do domu.
Kasia Zięba, wędrująca w grupie niebieskiej, powiedziała mi, że jest zachwycona, że było cudownie, że chce ponownie... a przecież od środowej nocy po niedzielę pątnicy mokli, mokli, mokli... składali mokre namioty i mokre rozstawiali. I nikt nie narzekał, pamiętać bowiem trzeba, że pielgrzymka to nie rajd z namiotami, w wesołym towarzystwie, a pątnicza wędrówka wypełniona modlitwą. Tak więc nawet psikusy pogody to jedno z doświadczeń, które w niczym nie wpływa na to, jak się czas pielgrzymki przeżywa.
Kiedy mówimy o polskich, polonijnych pielgrzymkach, należy wspomnieć o amerykańskiej Częstochowie, czyli Doylestown w Pensylwanii, do której wędrują Polacy od wielu lat. Pierwszą pielgrzymkę zorganizowano przed 21 laty z Great Meadows (około 60 mil, trwa 4 dni). Z Trenton wędrują pielgrzymi od 6 lat i z Filadelfii od 7.
Nie każdy wie, że w stanie Indiana znajduje się maryjne sanktuarium w miejscowości Merrillville, prowadzone przez naszych księży ze zgromadzenia salwatorianów; trasa pielgrzymki liczy około 54 km i pielgrzymi pokonują ją w dwa dni: sobota-niedziela. W tym roku pielgrzymka z Chicago wyruszyła po raz 25.
Najsłynniejsza trasa pielgrzymkowa znajduje się w Hiszpanii, pełna długość to około 900 km, u kresu znajduje się grób apostoła Jakuba w Santiago de Compostella.
Leszek Wyrzykowski
Windsor
Piknik Rodziny Radia Maryja w High Park SIERPIEŃ 2012
Napisane przez AKW niedzielę, 19 sierpnia, odbył się w High Parku tradycyjny piknik kanadyjskiej Rodziny Radia Maryja. Impreza zgromadziła kilkaset osób. Z toruńskiej rozgłośni przybył o. Jan Król. Nie zabrakło oczywiście o. Jacka Cydzika – opiekuna duchowego RRM w Kanadzie; był też kapelan RRM ks. Chmurzyński i ksiądz Rosiński – sympatyk Radia.
W kazaniu podczas Mszy św. o. Król napominał, by często, ale godnie przyjmować Najświętszy Sakrament – z należytą czcią i w stanie łaski uświęcającej – co w dzisiejszych czasach na tym kontynencie wydaje się problematyczne.
Podczas pikniku odbyła się aukcja obrazów. Doskonałe jedzenie przygotowały panie, pod kierunkiem p. Czesławy Kantor.
Korzystając z okazji, "Goniec" poprosił o rozmowę o. Jana Króla.
– Czy mógłby Ojciec powiedzieć, jak wygląda w tej chwili sytuacja z miejscem na multipleksie dla Telewizji "Trwam"?
– Jeżeli chodzi o multipleks cyfrowy, to dzisiaj wciąż koncesję mają te cztery spółki, którym w ubiegłym roku te koncesje dał pan Jan Dworak, i tutaj się nic nie zmieniło. Myśmy, z tego co wszyscy państwo pamiętają, zaskarżyli tę sprawę do wojewódzkiego sądu administracyjnego, i sąd administracyjny, ten wojewódzki, utrzymał w mocy decyzję przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, bo to są decyzje administracyjne, ale warto pamiętać, że jedna trzecia składu – bo było trzech sędziów, a jeden sędzia miał całkowicie zdanie zupełnie przeciwne, odmienne, i ten właśnie sędzia w swoim uzasadnieniu wyroku podzielił wszystkie nasze argumenty i napisał między innymi takie zdania, że ta decyzja administracyjna, a więc przyznająca koncesję tym czterem podmiotom, została wydana z rażącym naruszeniem prawa. To znaczy, że na mocy samego prawa powinna być nieważna.
– Czyli votum separatum.
– Tak, to było votum separatum. I teraz my w najbliższych dniach złożymy po prostu wniosek o kasację tego wyroku I instancji do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Tak wygląda sprawa. Jaki będzie wyrok, to zobaczymy, ale wciąż w Polsce trwają protesty, ludzie podpisują petycję do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Były również robione konsultacje społeczne, jakiego ludzie programu by oczekiwali jeszcze na multipleksie, bo do 2013 roku Telewizja Polska zwolni częstotliwości. I tam była mowa, że ludzie chcieliby, żeby był jakiś program społeczno-religijny, więc tutaj Telewizja "Trwam" jak najbardziej jest – że tak powiem – wskazywana, ale pan Dworak powiedział, że przecież jest telewizja, TV Religia, która też ma taki wymiar religijny. Ja nie chcę polemizować z panem Dworakiem tutaj, natomiast najgorsze jest to, że – proszę sobie wyobrazić – były konsultacje społeczne, ale pan Dworak i Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie wzięli pod uwagę prawie dwóch milionów czterystu tysięcy podpisów w sprawie Telewizji "Trwam", bo one były w innym trybie, bo one były nie wtedy, kiedy pan Dworak kazał, i nie na adres mailowy przysłane. Więc widać, w którą stronę to idzie. Ale my nie odpuścimy multipleksu, bo nam zależy na tym, żeby Telewizja "Trwam" docierała do wszystkich Polaków.
– Tutaj Ojciec mówił, jak był ostatnio, że się zmieni w Internecie, że będzie...
– No właśnie, to się musi zmienić i ja byłem przekonany, że z człowiekiem, z którym rozmawiałem, to wszystko jest ustalone, coś się zacięło, ale my to "odetniemy", tak że mam nadzieję, że jak będę następnym razem, to już będzie wszystko w porządku. Będę do niego dzwonił i prosiłem już ojca Jacka, żeby go naciskał.
– Wszystkiego dobrego, szczęść Boże, proszę pozdrowić Ojca Dyrektora od nas.
– Pozdrowię, i pozdrowienia dla pana, redakcji i czytelników "Gońca", z Bogiem.
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=8330#sigProId0974a96efd
zdjęcia; Katarzyna Nowosielska-Augustyniak
Kukiz o Tusku, branży muzycznej i nowej płycie. "Inspirowały mnie dyskusje na Rebelya.pl
Napisane przez Mariusz MajewskiPowiedział również, że moje pretensje są bezpodstawne, ponieważ – uwaga, cytuję : „piosenka promująca album jest na playliście „Trójki” od kwietnia b.r.”. Można więc wysnuć wniosek, że płyta wcale słuchana nie była bowiem piosenka, którą rzecznik miał na myśli, to „Czary Mary” z albumu „Piersi”, który ma się ukazać na przełomie roku. Na marginesie zresztą przez „Trójkę” nie puszczana. Więc skoro im się wszystko plącze - to albo kłamią, albo pojęcia nie mają, co mają, albo mają pojęcie, więc na wszelki wypadek nie puszczają... Obywatelu! Twój abonament RTV jest w dobrych rękach! (śmiech).
Terlikowski: Jak dobrowolna jest dobrowolna eutanazja?
Napisane przez Tomasz TerlikowskiOd pułkownika UB do Jacka Kuronia, czyli jak na przestrzeni lat hańbiono pamięć pewnego dzielnego górala. Rozważania o pamięci
Napisane przez Grzegorz WąsowskiTrzeba mieć sporo samozaparcia żeby zostać w Polsce
Napisane przez Maciej GaniszewskiChiny stają się coraz modniejsze na świecie, tak ogólnie. Ja widzę to po liczbie białych twarzy na ulicach oraz po artykułach w polskich mediach, a co też znamienne – po komentarzach czytelników pod tymi artykułami. Nie ma dnia, aby nie pojawił się na jakimś znaczniejszym polskim portalu artykuł donoszący o chińskich sukcesach, prawda była ukrywana, ale już więcej się nie da, fala już jest zbyt widoczna. Kto zobaczył ją pierwszy, zdążył ustawić się do niej dziobem, a teraz dziób tylko otwiera i spija śmietankę. Tak właśnie zrobił McDonald, który jest już tu obecny od ponad 20 lat i zatrudnia właśnie 70 tysięcy nowych pracowników, co po dodaniu ponad 80 tysięcy obecnej załogi da mu możliwość obsłużenia 2 tysięcy punktów.
Jeszcze do niedawna wmawiano nam, że ludzie pracują w Chinach za miskę ryżu i nie ma po co się tu pchać. Oczywiście wmawiali ci, którzy sami się już tu wtedy lokowali i całe masy im w to uwierzyły, a niektórzy nawet do dziś to powtarzają (naiwniacy dali się wyrolować). Jeżeli chodzi o wynagrodzenia, to są one zbliżone do polskich w swojej wartości bezwzględnej (czasem niższe, czasem wyższe), jednak ceny tu są cały czas zdecydowanie niższe ogólnie rzecz ujmując (wiem, że niektóre rzeczy są droższe).
To jest jednak tylko jedna ładna strona medalu. Druga strona jest jeszcze ładniejsza, bo tu wszystko się kręci. Jest towar na półkach jak i u nas, ale też są pieniądze w kieszeniach, żywa szeleszcząca gotóweczka nieobciążona żadną hipoteką czy innym cyrografem. Dokładając do tego chińską mentalność, ludzkie podejście urzędników do ludzi (proszę mi nie rzucać nagłośnionymi odstępstwami, bo one tylko potwierdzają regułę i ja wiem to na 100 proc., bo żyję tutaj) oraz bezpieczeństwo na ulicach, Chiny są naturalną alternatywą dla walącej się Europy.
McDonald już tu jest, a Ty?
PS Żeby mnie nikt źle nie zrozumiał, Donalda tu nie ma i Jarka też nie.
Praca dla tancerek
Jak pisałem, w Chinach jest coraz więcej Polaków. Wiąże się to również z coraz szerszym wachlarzem zawodów, jakie tu nasi rodacy wykonują. Jedną z takich nowych kategorii są artyści, a wśród nich modelki, tancerki i hostessy. Kolejna szansa w Chinach dla osób, które nie zajmują się eksportem-importem, nie są studentami sinologii, a chciałyby przeżyć ciekawą przygodę oraz oczywiście godziwie zarobić. Piszę, że godziwie, bo pensja około 7 tys. złotych miesięcznie (stały kontrakt), a do tego zapewnione wyżywienie i zakwaterowanie, to jak na warunki polskie nie najgorzej a to tylko pensja podstawowa, bo trafiają się jednorazowe pokazy mody, epizody w filmach czy targi.
Dużym atutem pracy dla tancerek jest bezpieczeństwo oraz tradycyjna kultura, która nakazuje odnoszenie się do kobiet z szacunkiem i nie zezwala na tzw. głupie zagrywki. Osoba, która zachowuje się niestosownie, jest napiętnowana przez towarzystwo. Mówiły mi o tym zaskoczone taką sytuacją tancerki z Czech, które już tu przyjechały. Oczywiście żaden taniec go go czy tego typu sprawy nie wchodzą w Chinach w grę, co może być kolejnym atutem. Na pracę mogą liczyć również panie, które potrafią śpiewać, grupy artystyczne (żonglerzy, kuglarze, połykacze ognia, akrobaci itd.); w tym wypadku również panowie mogą znaleźć pracę.
W razie wszelkich pytań lub spraw związanych z Chinami, prosimy o bezpośredni kontakt z autorem.
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Tylko w "Domu Kopernika",
spotka cię taki łut szczęścia,
Że przeżyjesz całe sto lat,
a może i sto dwadzieścia.
Długie życie jest skarbnicą doświadczeń dla kilku pokoleń, ale niewielu z nas dożywa tej niezmierzonej radości, by obchodzić swoje setne urodziny. Na szczęście, zdarzają się takie niezwykłe i wspaniałe chwile.
Taka właśnie niecodzienna uroczystość miała miejsce w Domu Spokojnej Starości "Copernicus Lodge", czyli w Domu Kopernika, przy 66 Roncesvalles Ave. w Toronto 9 sierpnia 2012 r.
W działającym tu od 2001 r."Klubie Stulatka" celebrowano urodziny seniorów, którym kalendarz akurat dokładał kolejny rok.
Wśród siedmiu Dostojnych Jubilatek znalazły się pani Eugenia Ojrzyński, celebrująca swoje sto dziewiąte urodziny, i pani Eugenia Wiśniewski, celebrująca swoje sto drugie urodziny.
Na sali zgromadziło się grono przyjaciół – pensjonariuszy i rodziny Jubilatek.
Po serdecznych słowach powitania, złożeniu życzeń i wręczeniu Jubilatkom kwiatów, zostały zaprezentowane zebranym krótkie kartki z życia jednej i drugiej pani Eugenii. Długiego życia, gdzie ból i smutek przeplatały chwile szczęścia i radości. Czasu, w którym zebrane zostało mnóstwo doświadczeń i mądrości.
Przy tradycyjnym torcie urodzinowym Jubilatkom śpiewano naturalnie nie "Sto lat", a "Dwieście lat".
Upominkiem muzycznym była "Podróż sentymentalna", w którą zabrali wszystkich artyści: Teresa Klimuszko, Wacek Bielawa i Jan Korner.
Była też dedykacja okolicznościowa, przytoczę fragment: "Są ludzie, obdarzeni taką łaską, że się starzeją, pięknie i powoli. Podobni zeszłym ze swych ram obrazkom. I chodzą jakby w srebrnej aureoli. Ich uśmiech ma coś ze słońca zachodu, gdy rzuca złoto drzew zielonym listkom. I są piękniejsi jeszcze niż za młodu, tym, co rozumie i przebacza wszystko…".
Wypada tylko życzyć, aby coraz więcej seniorów zasilało "Klub Stulatków", żeby w Domu Kopernika częściej rozbrzmiewała melodia "Dwieście lat".
Wanda Bogusz