A+ A A-
Inne działy

Inne działy

Kategorie potomne

Okładki

Okładki (362)

Na pierwszych stronach naszego tygodnika.  W poprzednich wydaniach Gońca.

Zobacz artykuły...
Poczta Gońca

Poczta Gońca (382)

Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.

Zobacz artykuły...
piątek, 04 grudzień 2015 14:14

Rok Miłosierdzia Bożego

Napisane przez

Nadzwyczajny Rok Miłosierdzia zostanie zainaugurowany w Watykanie przez Ojca Świętego 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, a zakończy się 20 listopada 2016 r., w uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Znakiem rozpoczęcia Nadzwyczajnego Roku Miłosierdzia będzie otwarcie przez Franciszka Drzwi Świętych w Bazylice Świętego Piotra. Drzwi te były zamurowane po zakończeniu Roku Świętego Wielkiego Jubileuszu 2000. Ponownie odsłonięto je 17 listopada podczas obrzędu "potwierdzenia", któremu przewodniczył ks. kard. Angelo Comastri. 

W Nadzwyczajnym Roku Miłosierdzia w Watykanie spodziewany jest jeszcze większy niż zwykle napływ pątników z całego świata, przybywających do Rzymu z pielgrzymką jubileuszową, którzy będą chcieli przejść przez Drzwi Święte Bazyliki Świętego Piotra.
Miejscami głównych obchodów Roku Świętego będą, obok Bazyliki Świętego Piotra, także trzy pozostałe papieskie świątynie Rzymu. Kościoły Jubileuszowe to: Bazylika Świętego Jana na Lateranie, Bazylika Matki Bożej Większej oraz Bazylika Świętego Pawła za Murami. Kościół w Roku Miłosierdzia ma w szczególny sposób przypominać Boga Ojca, który przyjmuje, przebacza i całkowicie zapomina popełniony grzech.

czwartek, 03 grudzień 2015 23:53

Koniec roku

Napisane przez

Izabela EmbaloZbliża się koniec roku i chciałabym przypomnieć o kilku ważnych sprawach.

Po pierwsze, od stycznia można będzie ponownie złożyć podanie o sponsorowanie rodziców, ale z powodu zbyt dużej liczby podań, miejsca mogą zostać zapełnione bardzo szybko, nawet w jeden dzień. Osoby, które czekają na ponowne otworzenie programu, powinny już teraz przygotować formularze i odpowiednią dokumentację. Radzę także, by sprawdzić wymagane dochody, bo jeśli brakuje funduszy na sponsorowanie, podanie zostanie odrzucone, a opłata za procesowanie wniosku nie zostanie zwrócona. Dogodną opcją jest także wystąpienie o Super Wizę dla rodziców, pozwalającą na dłuższy pobyt w Kanadzie bez potrzeby przedłużania statusu na przykład co 6 miesięcy.

Druga ważna informacja to zmiana wymogów prawnych dla osób, które podróżują w strefie bezwizowej. Polscy obywatele, posiadacze paszportu biometrycznego, mogą podróżować do Kanady bez ubiegania się o wizę wjazdową, jak to było kiedyś. Od 16 marca 2016 roku zmieni się ta sytuacja. Każdy podróżujący polski obywatel turysta będzie musiał wystąpić o specjalne zezwolenie na przybycie do Kanady. Autoryzację można uzyskać elektronicznie, koszt takiej autoryzacji wynosi 7 dolarów i już można się ubiegać o zezwolenie na przyjazd na stronie: www.cic.gc.ca.

W roku 2016 polscy obywatele (do 35. roku życia) będą mogli ubiegać się o wizy pracownicze w programie International Experience Canada.

Najpopularniejsze są dwa programy: praca wakacyjna i rozwój zawodowy. Pierwsza kategoria nie wymaga posiadania oferty pracy, druga natomiast tak, ale załatwienie kontraktu pracy i wizy pracy w kategorii pracy zawodowej jest o tyle prostsze, że nie wymaga się od pracodawcy posiadania LMIA (opinii rynku pracy). Osoby chcące skorzystać z tego programu powinny pamiętać, że zatrudnienie w Kanadzie może być szansą na stałe pozostanie w programie federalnym lub prowincyjnym. Ważne jest jednak, by osoba taka znalazła zatrudnienie przed przylotem lub natychmiast po przylocie. Wiele osób robi także błąd, pracując na zasadzie samozatrudnienia, co nie zawsze jest akceptowane jako zatrudnienie umożliwiające otrzymanie pobytu, na przykład w programie Canadian Experience Classs.

Izabela Embalo
licencjonowany doradca imigracyjny
Osoby zainteresowane prawem imigracyjnym Kanady – pobytem stałym, wizami, studiami, apelacjami sądowymi, opóźnianiem deportacji itp., prosimy o kontakt: tel. 416-5152022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
www.emigracjakanada.net

Numer 49/2015 (4 - 10 grudnia 2015)

piątek, 27 listopad 2015 17:24

Stuletnie urodziny Anieli Latochowej

Napisał

Stuletnie urodziny pani Anieli Latochowej to trzecie już takie urodziny w tym roku w domu opieki Wawel Villa. W piątek podczas miłej uroczystości, rodzina, przyjaciele i pensjonariusze Wawel Villa mieli okazję uczcić 100-letnie życie pani Anieli, osoby powszechnie lubianej i szanowanej. Były życzenia, od mieszkańców i polityków, były kwiaty i tradycyjny tort urodzinowy.

Pani Aniela urodziła się we wsi Dragonówka w woj. tarnopolskim w roku 1915, kiedy trwała już I wojna światowa. Tarnopol i okolice wróciły do polskiej macierzy dopiero w roku 1923. Życie nie było łatwe, rodzice Józefa z domu Stalowska, i Jakub Grześków byli biedną chłopską rodziną, a w domu było sześcioro dzieci. Aniela Grześków pomagała w gospodarstwie, nie miała jednak możliwości, aby się uczyć. Po śmierci matki ojciec ożenił się powtórnie a sytuacja Anieli jeszcze bardziej się pogorszyła, dlatego przeniosła się do miasta i tam opiekowała się dziećmi u ludzi. Tymczasem ojciec i brat Władek wyemigrowali do Kanady. Pracowali w kopalni złota Matachewan koło Timiskaming. W 1938 roku sprowadzili panią Anielę i dali jej propozycję, że albo wyjdzie za mąż za znajomego Jakuba Latochę, albo wraca do Polski. Odbył się ślub i małżeństwo okazało się udane; do dzisiaj pani Aniela bardzo ciepło wspomina męża. W czerwcu 1939 roku przyszła na świat jedyna córka Janina.
W 1943 roku rodzina Latochów przeprowadziła się do Toronto. Pani Aniela pracowała w szwalni Tip Top Tailors, a potem w Golf Hunt Club. W 1986 roku zmarł jej mąż, od tego czasu mieszkała sama, była zawsze towarzyska i lubiana przez sąsiadów. Po złamaniu biodra mieszkała 8 miesięcy u córki, a od maja 2011 w Wawel Villa.

piątek, 27 listopad 2015 14:47

Scugog 2002

Kto szuka naprawdę dobrego ubrania na ryby lub polowania, powinien przyjrzeć się ofercie firmy Stormr. 

Kurtka Stormr Strykr wykonana z neoprenu, wodo- i wiatroodporna. Posiada pozytywną pływalność – unosi się na wodzie. W sprzedaży są również spodnie (bibs) na szelkach wykonane z tego samego materiału. Strona firmowa – stormrusa.com. Ubrania Stormr można kupić na Amazon.


W sobotę, 19 stycznia 2002 r., na oddalonym od Toronto 100 km na wschód jeziorze Scugog odbyły się kolejne podlodowe zawody w połowie sandaczy zorganizowane przez Polsko-Kanadyjski Związek Wędkarski. Scugog jest jedynym jeziorem, na którym wolno łowić spod lodu w 6. dywizji. 

Jak wynikało z informacji od wędkarzy, sandacze na Scugog najlepiej żerują w godzinach wieczornych. Dlatego też po raz pierwszy zawody na sandacze zostały rozegrane po południu. Do tej pory w historii zawodów PKZW wieczorem łowiono jedynie szczupaki.

W 2001 r. roku zawody zakończyły się klapą. Jedyną – złotą rybkę – półkilogramowego sandacza, na 42 wędkarzy biorących udział w zawodach, udało się złowić Janowi Kawalcowi.

I tym razem wędkarze na sandaczowe zawody dopisali. Na listę startową wpisało się aż 45 osób, co jest nowym rekordem frekwencji w historii PKZW.

Niespodzianką dla uczestników turnieju było nowe miejsce do łowienia sandaczy na Scugog. Po raz pierwszy zawody odbyły się w zupełnie innej niż zazwyczaj części jeziora. Wybór nowego miejsca podyktowany był kłopotami z parkingiem na ulicy Withfiled po zachodniej stronie Scugog, gdzie w poprzednich latach rozgrywano zawody. Prawie każdej soboty parkingowy urzędas z Port Perry ze szczególną gorliwością odwiedza te rejony Scugog i wtyka za wycieraczki mandaty.

Na dodatek, na poboczu ulicy pojawiły się obrazkowo-pisane tablice, żeby wszystkim było wiadomo, że ich samochód może już na nich nie czekać, kiedy wrócą z jeziora.

Port Perry idzie w ślady innych miasteczek i próbuje wyrwać z kieszeni wędkarzy, ile się da. Trudno więc oddać się całkowicie łowieniu, jeśli człowiek się martwi, czym wróci do domu. Na szczęście, prezesowi Irkowi Lazowskiemu udało się znaleźć nad Scugog doskonałe miejsce na rozegranie klubowych zawodów.

Prezes rozwiązał jeden problem, jednak chyba do końca się martwił, czy w tym miejscu będą brały sandacze.

Zawody rozpoczęły się na półtorej godziny przed zapadnięciem zmroku. Jak to zwykle bywa, wiedzeni wędkarskim instynktem, niektórzy wędkarzy ruszyli "na prawo", a inni "na lewo". Pogoda dopisała. Jak nigdy na Scugog podczas zawodów, warunki do łowienia były wręcz wyśmienite. Poruszanie się po zamarzniętym jeziorze utrudniała jedynie dość gruba warstwa świeżego śniegu. Łowiono głównie na żywce. Tylko nieliczni wędkarze próbowali przechytrzyć sandacze podlodowymi blaszkami.

Pełna koncentracja nastąpiła tuż przed zachodem słońca. Na Scugog jest to zwykle czas najlepszych sandaczowych brań. Niestety, okrzyków radości z powodu wyholowania sandaczy słychać nie było. Trafiały się za to okonie i muskie. W niektóre dni drapieżników tych łowi się na Scugog znacznie więcej niż sandaczy. Ze względu na okres ochronny złowiony spod lodu na Scugog muskie musiał być jak najszybciej wypuszczony.

Tym razem wędkarze zachowywali od siebie znaczne odległości, dlatego nikt nie mógł potwierdzić, czy na lodzie są już sandacze. Wszystko miało się dopiero wyjaśnić po powrocie, już w zupełnych ciemnościach, na miejsce zbiórki. Wkrótce było już wiadomo, że powtórki z ubiegłego roku nie będzie i sandaczy jest co najmniej kilka.

W światłach samochodowych reflektorów klubowy wagowy Roman Mikucewicz przystąpił do ważenia sandaczy. Okazów nie było. Jak zwykle na sandacze obowiązywał zawodników wewnętrzny wymiar ochronny, 30 cm. Nikomu z wędkarzy, którzy oddali ryby do ważenia, nie udało się również złowić więcej niż jednego sandacza.

Po raz pierwszy w historii startów w zawodach PKZW pierwsze miejsce przypadło Wojciechowi Ździebłowskiemu, który złowił jednego sandacza o wadze 2,1 funta.

Była to również największa ryba zawodów. Zwycięzca otrzymał puchar oraz nagrodę pieniężną w wysokości 70 dol. Dodatkowo, za największego sandacza otrzymał w klasyfikacji 2 dodatkowe punkty oraz kasetę wideo ufundowaną przez Tomek Video. Przez wędkarza został rozbity również bank z niezłą pulą. Poza konkursem każdy z wędkarzy może się dołożyć do puli "na największą rybę". Zwycięzca bierze wszystko.

Na drugim miejscu uplasował się Janusz Gnatek, który złowił sandacza o wadze 1,7 funta. W nagrodę, oprócz pucharu, otrzymał 50 dol. Na trzeciej pozycji został sklasyfikowany prezes PKZW Ireneusz Lazowski z sandaczem o wadze 1, 1 funta (nagroda – puchar i 30 dol.).

Cóż, zdarza się...

Braku skrupulatności nie można zarzucić skarbnikowi PKZW i odpowiedzialnemu za listę startową Michałowi Rusinkowi. Jak się okazało, jeden z uczestników przedstawił do ważenia sandacza, sam nie będąc wpisany na listę. Poza tym sandacz nie był złowiony przez niego samego. 8. punkt regulaminu PKZW mówi, że każdy z wędkarzy zobowiązany jest, aby złowione przez niego ryby były dostarczone do ważenia. Dlatego też dwóch zawodników zostało zdyskwalifikowanych za wprowadzenie w błąd organizatorów zawodów. Nawet nie znając jakiegokolwiek regulaminu zawodów wędkarskich, łatwo się chyba domyślić, na czym polegają podstawowe zasady rywalizacji wśród wędkarzy.

Ogółem po dwóch turach zimowych zawodów PKZW zostało sklasyfikowanych 50 wędkarzy.

Wyniki:

1. Wojciech Ździebłowski 2 funty 1 uncja 1
2. Janusz Gnatek 1 funt 7 uncji 1
3. Ireneusz Lazowski 1 funt 1 uncja 1
4. Antoni Barański 10 uncji 1
4. Ryszard Kupiec 10 uncji 1
6. Krzysztof Jaśkielewicz 7 uncji 1 6. Jan Skalski 7 uncji 1


Gigant kupi giganta?

Na początku listopada agencja Reutera podała do wiadomości sensacyjną informacje, że gigant Bass Pro Shops kupi sklepy największego konkurenta, Cabelas'a.
20 listopada w jednym z amerykańskich programów TV – CNBC Squawk Box, głos zabrał sam Johnny Morris, właściciel Bass Pro Shops, który oczywiście słyszał o sensacyjnych doniesieniach, ale ich jednoznacznie nie potwierdził.

Natomiast rzecznik prasowy Bass Pro Shops Jack Wlezien stwierdził, że polisa firmy zakłada niekomentowanie rewelacji prasowych.

Analitycy doszukują się jednak w braku komentarzy ze strony Bass Pro Shops niejako potwierdzenia rewelacji. Skoro firma nie zdementowała jeszcze doniesień, to cisza może oznaczać, że są one prawdziwe.

piątek, 27 listopad 2015 14:44

Czego warto się trzymać?

Napisane przez

Na początek coś małego, co cieszy. Otóż wróciłem niedawno z Polski, gdzie od czasu do czasu zdarza mi się podróżować po obcych miejscach i przydałby się GPS.

Niby można wziąć stąd i ładować tamtejsze mapy, niby mapa jest w każdej komórce, ale zabierając tutejszego smartfona, ze względu na drakońskie opłaty wyłączam w nim funkcję "data", a przy takim ustawieniu mapy ładują się wyłącznie przy podłączeniu do sieci wi-fi. Chyba że...

Chyba że przed wyjazdem władujemy sobie aplikację od niedawna udostępnianą przez Nokię – HERE Maps. Wówczas możemy załadować dowolny kraj, stan lub prowincję, zanim ruszymy w drogę, a HERE przekształci nasz smartfon (iPhone lub android) w funkcjonalny GPS, bez konieczności podłączenia do jakiejkolwiek sieci, wystarczy, że będzie zasiąg satelitów. – Oczywiście nasz telefon musi mieć w środku moduł GPS, ale obecnie większość ma.

Kanada wysysa zdolnych, młodych, wykształconych ludzi z różnych zakątków świata. Problem polega jednak na tym, że ich w pełni nie wykorzystuje. A czasami wręcz odrzuca ich ofertę, kierując się irracjonalnymi kryteriami naboru nowych imigrantów. Bo cóż z tego, że przez selekcję przechodzą lekarze, inżynierowie, nauczyciele, prawnicy, kiedy później nieliczni z nich pracują w Kanadzie w swoich wyuczonych zawodach. Często wręcz utalentowanym osobom nie stwarza się szans na pokazanie, co potrafią. 

Stepan urodził się we południowo-wschodniej części Ukrainy, jeszcze za czasów komunistycznych. Ukończył studia inżynierskie i podjął pracę w zawodzie inżyniera mechanika. Pracował w różnych zakątkach kraju. Przez siedem lat pracował nadto na statkach rybackich jako inżynier, bo zaocznie ukończył studia inżynierii okrętowej. 

piątek, 27 listopad 2015 14:34

Listy z nr. 48/2015

Impresje ze spotkania z Polonią montrealską Drogi "Gońcu", Napisałam do Ciebie długi list, który sama ocenzurowałam, wiedząc, że by się nie zmieścił na Twoich łamach. To poniższe to tylko kwintesencja. Temat listu: Niepodległa Polska i Msza św. dziękczynna w Jej intencji, która była celebrowana w jednym z polskich kościołów. Msza odbyła się jak trzeba. Miniatura naszej biało-czerwonej flagi z Orłem zdobiła schodek koło mównicy... tj. ambony, lapsus linguae, przepraszam. Flaga artystycznie obrócona o 90 stopni, czyli Orzeł w pozycji horyzontalnej, dziób mu zwisał w dół. Ludzie widać przyzwyczajeni, nikt nie reagował. Zwróciłam uwagę na ten szczegół jednemu z wysoko postawionych…
piątek, 27 listopad 2015 14:27

Ludzie, którzy nie patrzą w oczy (Odc. 45)

Napisane przez

ludzie ktorzy nie patrza okl– Płyńmy tam – rozkazał Tom stanowczo.

Łódź pochyliła się w ostrym zakręcie na lewą burtę. Po chwili, przy akompaniamencie fal rozbijających się o przybrzeżne kamienie, z wyłączonym silnikiem dryfowaliśmy w stronę pomostu. Ali i Baba, szczekając, biegały wzdłuż linii wody. Na trawie, w połowie drogi do domu, stał przygarbiony mężczyzna mniej więcej wzrostu Karola. Ubrany był w czerwony sweter, dżinsy i niegdyś białe adidasy. Miał związane w kucyk długie, poprzeplatane siwizną włosy, siwawe wąsy i wyraźnie rysujący się pod swetrem brzuch piwny. Palił spokojnie papierosa, przyglądając się nam zza drucianych okularów. Stał prawie dokładnie w miejscu, w którym wczoraj pozostawiłem przykryte niebieską plandeką zwłoki Karola. Plandeka zniknęła, zwłoki też. Niewiele rozumiałem z tamtej sceny.

– Kim pan jest? – usłyszałem donośny głos Larry'ego przekrzykujący szczekanie psów. Jeden z agentów Kevina włożył rękę pod marynarkę.

– Joe. Nazywam się Joe Mayoos. Jestem… byłem przyjacielem Karola Levickiego, właściciela tej wyspy – odezwał się zachrypnięty głos z nieznanym akcentem.

Mężczyzna podszedł bliżej i krzyknął na psy. Jeden z ludzi Kevina wyskoczył z cumą w ręku na pomost. Jeden za drugim powoli wysiadaliśmy na ląd. – Policja –

Tom Norman zaprezentował oznakę.

– Nie zrobiłem nic złego – zaasekurował się na wstępie Indianin.

– Gdzie są zwłoki Karola Levickiego? – zamiast przywitania rzucił prosto z mostu Brown.

– W grobie.

piątek, 27 listopad 2015 14:11

Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy (60)

Napisane przez

kochanekwielkiejIdę na przełaj lasem, w kierunku drogi, prowadzącej do Zatyczna. Z dala rozlegają się głuche, ciężkie westchnienia grzmotów. Zbliżają się coraz bardziej ku mnie. Zrywa się wiatr i pędzi górą, po wierzchołkach drzew, wypełniając las lękliwym poszumem. Zapada zmierzch. Ledwie znajduję drogę między drzewami. Nagle, jak lanca na łąkę, spada na las długa zielona błyskawica. Nisko, jak spod ziemi huczy grzmot i ciężkimi falami płynie w mrok... Druga błyskawica – żółta, pruje powietrze... Trzecia – czerwona, wybuchła jak rakieta... Czwarta – złota, przetyka daleko mrok... Piąta – biała, zrywa noc z ziemi i przez pewien czas, widzę wyraziście każdy pień, każdą gałąź, każdy liść... A potem błyskawice spadają nieustannie. Splatają się. Wymijają się. Mkną jedna za drugą. Rozrzucają między drzewami potoki światła...

Powietrze dziwnie wibruje... ciężko huczy... Drzewa drżą...

Nawałnica... Wiatr łamie gałęzie i obala na ziemię drzewa... Błyskawice rozbijają w drzazgi najpotężniejsze sosny, jodły i brzozy. Las dygocze...

Idę wciąż naprzód. Z góry, na głowę, lecą złamane gałęzie. Gdzieś na prawo i lewo padają złamane drzewa. Górą migoczą błyskawice. Trwożny poszum lasu zlewa się ze świstem wiatru i huczeniem grzmotów.

Niosę w ręce latarkę, lecz nie potrzebuję nią świecić. Błyskawice nieustannie oświetlają mi drogę.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.