Ale jego pasją życiową było żeglowanie. Kiedy trochę się dorobił, to kupił fiński kadłub jachtu pełnomorskiego o wyporności dziesięciu ton. Sam z kolei jacht ten doposażył w silnik, żagle, urządzenia nawigacyjne i część mieszkalną. Początkowo zaliczał rejsy przybrzeżne wokół Odessy, bo w jednym z nabrzeży tego portu cumował jego jacht.
Stepan uzyskał kolejne stopnie kapitańskie, aż do kapitana żeglugi oceanicznej włącznie. Ale miał jeszcze jedną pasję, tj. malarstwo. Szkicować potrafił bardzo dobrze, ale zapragnął nauczyć się malowania z prawdziwego zdarzenia, i to malowania o tematyce marynistycznej. Któregoś dnia poszedł na ulicę w Odessie, gdzie malowali i sprzedawali swoje obrazy miejscowi malarze. Kiedy zapytał o osobę, która najlepiej maluje pejzaże morskie, wskazano mu pewne stoisko.
Okazało się, że sprzedawcą obrazów był mąż malarki.
Stepan dogadał się, że da mu ona kilka lekcji techniki malarstwa olejnego. Te lekcje zakończyły się romansem. Okazało się bowiem, że mąż malarki żerował na jej talencie, sprzedawał jej obrazy, a dochody marnotrawił i dodatkowo nad nią się znęcał. Któregoś dnia Tania powiedziała swojemu mężowi, że go opuszcza. Ten nawet nie bardzo protestował. Zostawiła syna i córkę pod opieką siostry i przeniosła się na łódź Stepana.
On w tym czasie rozwodził się ze swoją żoną. Było to w następstwie ich wspólnego wypadu do Grecji. Stepan miał wcześniej zatarg z mafią czeczeńską. Został pobity i grożono mu śmiercią. Było to na tle rozrachunków mafii z jego bratem, który miał jakiś dochodowy biznes i mafia zażądała od niego okupu za ochronę.
Kiedy odmówił, to posypały się groźby i napad na dom brata, w którym przypadkowo przebywał w tym czasie Stepan. Został przez nich poważnie poraniony. W następstwie tego Stepan zabrał żonę i dwoje dzieci i popłynął z nimi do Grecji. Tam pracował, aby wyżywić rodzinę, a w tym czasie żona poznała jakiegoś Greka i zaczęła zdradzać z nim Stepana. Ten, kiedy o tym się dowiedział, odpłynął z rodziną na Ukrainę. Ale już nie nawiązał pożycia małżeńskiego z żoną. Po dopłynięciu do Odessy rozstali się i rozpoczęli postępowanie rozwodowe, które zakończyło się, kiedy Stepan odpływał z tego portu z Tanią.
Przed wypłynięciem Stepan był szczegółowo badany przez służbę bezpieczeństwa. Dokładnie też przeszukano jego łódź. Bo Stepan był postacią dość znaną w miejscowym światku. Był wynalazcą i posiadał kilka patentów. Nadto doradzał miejscowym producentom, jak udoskonalić lub zmodernizować, z punktu widzenia inżynierskiego, ich produkcję. Zwykle były to innowacje techniczne. To pozwalało Stepanowi żyć na wyższym od przeciętnego poziomie. Nie był bogaty, ale miał pewien zapas środków finansowych.
To pozwoliło mu na odbycie z Tanią rocznej podróży dookoła świata. Zawijali do wielu portów, w wielu krajach europejskich, aż w końcu zrobili skok przez Atlantyk. Dopłynęli do Stanów Zjednoczonych, a tu rzeką i jeziorem Ontario do Rochester w stanie Nowy Jork. Przebywali tam pięć miesięcy. Ale policja i władze imigracyjne ostatecznie zażądały od Stepana, aby odpłynął z terytorium Stanów Zjednoczonych. Wówczas przepłynął w poprzek jezioro i znalazł się po kilku godzinach w porcie kanadyjskiego Toronto.
Tutaj nawet początkowo nikt się nim nie interesował. Ale po kilku dniach Tania udała się na policję i poprosiła o uznanie jej za uciekinierkę polityczną. Policjanci zawieźli ją do urzędu imigracyjnego, gdzie wypełniła, przy współudziale tłumacza, dokumenty imigracyjne. Jako motyw konieczności pozostania na stałe w Kanadzie podała fakt, że jej mąż się nad nią znęcał. Miała na tę okoliczność protokół policji ukraińskiej. Procedura trwała dwa lata, ale w końcu Tania uzyskała prawo stałego pobytu w Kanadzie.
Stepan udał się do urzędu imigracyjnego kilka miesięcy później. On z kolei motywował konieczność nadania mu statusu uciekiniera politycznego tym, że mafia czeczeńska wydała na niego wyrok śmierci. Uzyskał on zezwolenie na pracę. Zatrudnił się w jednej firmie jako naprawiacz wszystkiego, co się tam psuło. Od prostych urządzeń typu wózki transportowe, do wind towarowych, taśmociągów itp. W pracy był doceniany, choć jego angielski był marny. Pracodawca traktował jednak Stepana po macoszemu, płacąc mu niewiele. A musiał utrzymać nie tylko żonę, ale ich syna, który został poczęty w Stanach Zjednoczonych, ale urodzony już w Kanadzie. Tania zajmowała się domem i dzieckiem, a nadto malowała. Ale jej obrazy nie znajdowały nabywców. Tak więc Stepan był jedynym żywicielem rodziny.
Po trzech latach dostał lepszą pracę. Polegała ona na wykonywaniu napisów reklamowych dużych rozmiarów, głównie dla dużych firm. Były one malowane, wycinane z różnych materiałów, wyciskane, odlewane itd. Stepan był prawą ręką właścicielki firmy, która była z pochodzenia Słowaczką. Dogadywali się mieszaniną języków słowiańskich, stąd Stepan, mimo siedmioletniego pobytu w Kanadzie, mówił po angielsku nadal dość słabo.
Próbował zainteresować swoimi wynalazkami lub pomysłami technicznymi różne firmy produkcyjne i zajmujące się opracowywaniem patentów. Nic jednak z tego nie wyszło. Bo albo mówiono mu, że ten projekt jest już znany, choć Stepan nie widział na rynku ani jednego egzemplarza proponowanego przez niego rozwiązania technicznego, albo też mówiono mu, że musi sam wykonać prototyp i sprawdzić jego działanie, a później może firma się danym projektem zainteresuje. Stepan podejrzewał, że w kilku przypadkach odmówiono mu współpracy, ale jego pomysły zostały przez firmy wykorzystane.
Stepana pomysły głównie sprowadzały się do zmiany funkcjonowania już istniejących urządzeń, tak aby były one bardziej wydajne i estetyczne. Jeden z pomysłów w pełni zrealizował. Było to urządzenie stanowiące wyposażenie jego jachtu. Sprawdziło się w kilku rejsach na jeziorze Ontario. Kiedyś zabrał na rejs inżyniera z firmy amerykańskiej. Ten powiedział mu, że jeśli uzyska patent na to urządzenie w Kanadzie to firma, w której on pracuje podejmie się produkcji tego nowatorskiego urządzenia. Ale Stepan nie wiedział, jak wygląda postępowanie patentowe w Kanadzie.
W tym czasie pojawiły się inne problemy, z którymi musiał sobie poradzić. Otóż dostał pismo z urzędu imigracyjnego, że ma natychmiast opuścić Kanadę. Nie zrobił tego. Miał wypadek w pracy i leczył zranioną nogę. Wiedział, że mając na głowie rodzinę, nie może się ukrywać. Pewnego dnia udał się więc sam do urzędu imigracyjnego z prośbą, aby pozwolono mu wypłynąć z terytorium Kanady w świat. Zamierzał dopłynąć do Kostaryki z Tanią i tam starać się o stały pobyt w Kanadzie, po zawarciu z nią związku małżeńskiego. Bo właśnie uzyskała ona rozwód. W międzyczasie Tania sprowadziła do Kanady dwoje swoich dzieci z Ukrainy. One prosiły matkę, aby ich nie opuszczała ponownie, bo wszak przez kilka lat żyły bez niej na Ukrainie. W urzędzie imigracyjnym Stepan został oskarżony o fałszerstwo dokumentów wskazujących, że miał wypadek w pracy. Odmówiono mu prawa wypłynięcia jachtem i został aresztowany. Odmówiono mu również wypuszczenia na wolność za kaucją. Miała ją wpłacić Tania pieniędzmi Stepana. Władze imigracyjne zdążały do wysłania Stepana samolotem na Ukrainę.
Podnoszone przez niego ponownie argumenty, że grozi mu tam niebezpieczeństwo ze strony mafii czeczeńskiej, nie znajdowały posłuchu u władz imigracyjnych.
Pobyt Stepana w areszcie trwał kilka tygodni. W końcu został odesłany samolotem, na koszt kanadyjskiego podatnika, do Kijowa. Tania, wraz z ich sześcioletnim synkiem, miała lecieć za nim. Miał on w Odessie dom, którym opiekował się jego brat. Starsze dzieci Tani, już dorosłe i pracujące, miały na razie pozostać w Kanadzie. Stepan z Tanią mieli wspólnie zastanowić się, gdzie mają żyć. Planowali zawrzeć szybko związek małżeński. To by otworzyło Stepanowi drogę do uzyskania stałego pobytu w Kanadzie. Ale nie był w pełni przekonany, czy chce tu spędzić swoje życie. Rozczarowany był szczególnie tym, że nie mógł zrealizować swoich pomysłów inżynierskich. Liczył na to, że odnowi swoje kontakty na Ukrainie czy w Rosji i tam być może uda mu się poświęcić swojej pasji życiowej.
Pragnął też, aby mogła się realizować Tania. W Kanadzie jej olejne obrazy marynistyczne, mające wielu nabywców w jej rodzinnym kraju, nie znajdowały nabywców.
Aleksander Łoś