Listy z nr. 25/2013
Profesor Binienda z Akron w Detroit
Spotkanie zostało zorganizowane przez zespół ludzi patriotów z Detroit. To było w parafii księży chrystusowców.
Niedziela, 9 czerwca, godz. 15.00. Bardzo ciekawe, zabrakło czasu – na wszelkie omówienia, goście wracali tego popołudnia do domu w Akron.
Profesor Binienda mówił o technicznej stronie całego zamachu na rządowy samolot Tu-154M. Nie padło z Jego ust słowo "zamach". To ludzie zebrani w małej salce przy parafii mówili to słowo. Dokładność, precyzja wypowiedzi, to robiło wrażenie na ludziach.
Ze Wschodu były telefony do katedry w Akron, aby profesora wyrzucić z uczelni. Tak bardzo ta prawda nie podoba się w Polsce i nie tylko. Próba dyskredytowania – czy próby, nie odniosły skutku w przypadku profesora Biniendy i Jego Żony. Zostały zainstalowane kamery przez studentów na Jego katedrze oraz dom Jego jest otoczony kamerami. Po zakończeniu bardzo ciekawego wykładu burzą oklasków, profesor Binienda odpoczął, a Jego Żona zabrała głos, omawiając sprawy prawne dotyczące tego zamachu. Konwencja chicagowska, która nie powinna mieć zastosowania, był to lot wojskowy. Całą odpowiedzialność Rosjanie scedowali na "Polaków". Do zdjęć z rządowych USA satelitów niestety nie ma możliwości dojścia, a szczególnie w obecnej sytuacji w USA. Konkluzja tego wykładu to zmiana rządu w Polsce, ale też co należy do nas tu mieszkających – uświadamianie Polaków. Telewizja reżimowa kłamała i kłamie cały czas. Na nas ciąży obowiązek uświadomienia naszych krewnych – rodzin – o zagrożeniu wschodnim. Żeby prawo znaczyło prawo, było jednakowe dla wszystkich.
Po wykładzie Pani Binienda dostała piękne róże i burzę oklasków. Spotkanie było bardzo interesujące.
Antoni Tkacz
Windsor
Od redakcji: Bardzo dziękujemy za relację.
•••
Granice
Zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym obowiązują standardy zachowań, sposobu wyrażania myśli oraz używanego języka, zwłaszcza języka publicznie prezentowanego. Przestrzeganie tych standardów klasyfikuje człowieka jako osobę kulturalną, odpowiedzialną za swoje słowa i czyny.
W dniu 10 czerwca br. Administracja "prawicy.net" opublikowała na swoim portalu tekst pt. "Józef Piłsudski...". Tekst ten jest wytworem niezrównoważonego umysłu, kipiącego nienawiścią do nieżyjącego od dawna Męża Stanu. Ubliża on także znaczącemu fragmentowi polskiej historii.
Publikacja ta wzbudza odrazę, a zawarte w niej oszczerstwa przypominają fizjologiczne wydalanie niestrawności jej autora.
Zamieszczenie przez Adminow tekstu pt. "Józef Piłsudski..." na portalu "prawicy.net" stawia, moim zdaniem, Administrację portalu w pozycji kompromitującej.
Nawet żaden z przywódców zbrodniczych systemów totalitarnych, jak np. Hitler czy Stalin, nie został oblany takim stekiem pomyj.
Nie jest to, niestety, pierwszy na tym portalu tekst charakteryzujący się obsesyjnym stosunkiem do Marszałka Piłsudskiego. W tej sprawie już wcześniej wyraziłem mój pogląd, zarówno w korespondencji z Adminami, jak i w moim tekście pt. "Pod rozwagę".
Między szacunkiem dla Józefa Piłsudskiego a wrogością jest jeszcze znaczna przestrzeń na taktowne wyrażanie swoich opinii. Nienawiść natomiast jest patologią, której upublicznianie jest co najmniej naganne.
W sytuacji gdy atmosfera osiąga karykaturalne ekstremum, dalsza aktywność na "prawicy.net" uchybiałaby mojemu poczuciu uczciwości i godności.
Wiesław Kwaśniewski, Toronto 12.06.2103
Od redakcji: Tekst p. Bodakowskiego napisany jest bardzo emocjonalnie, ale zawiera wiele mało znanych informacji.
•••
Szanowni Redaktorzy,
W "Gońcu" często publikowane są teksty autorstwa ludzi żywiących wielką nienawiść do komunizmu. Rozumiem ich gorycz i pretensje do tego reżymu, ale tylko częściowo.
Dlatego podaję w formie zestawienia dwa głosy, jeden za, a drugi przeciw. Pierwszy jest autorstwa Mieczysława Rakowskiego, postaci dobrze znanej, a drugi pewnego anonimowego forumowicza.
Oto jak Rakowski przepraszał za PRL w 2006 roku:
– przepraszam za likwidację podziałów klasowych;
– przepraszam za nacjonalizację przemysłu, a ściślej tego co przetrwało okupację hitlerowską;
– przepraszam robotników za to, że komuniści przywrócili im poczucie godności;
– przepraszam za awans społeczny milionów synów i córek chłopskich i robotniczych;
– przepraszam za bezpłatny dostęp młodzieży robotniczej i chłopskiej na wyższe studia;
– przepraszam za likwidację analfabetyzmu, masowego zjawiska w Polsce międzywojennej;
– przepraszam za zbudowanie Polski przemysłowo-rolniczej;
– przepraszam za masowy exodus chłopów z przeludnionych wsi do miast, do przemysłu;
– przepraszam za reformę rolną, o której marzyło i bezskutecznie walczyło kilka pokoleń polskich chłopów;
– przepraszam za to, że dwa pokolenia Polaków żyły, nie znając plagi bezrobocia, że zaczynały każdy dzień z poczuciem bezpieczeństwa socjalnego, że były wolne od troski o przyszłość swoich dzieci;
– przepraszam, że na ulicach polskich miast nie było żebraków ani dziesiątków tysięcy bezdomnych, że nikt nie wyobrażał sobie, by milion dzieci zaczynało dzień bez śniadania;
– przepraszam naukowców, artystów, twórców za to, że dzięki państwowemu mecenatowi nad kulturą i sztuką powstały arcydzieła filmowe, znane i cenione na całym świecie, a aktorzy, kompozytorzy, dyrygenci i soliści wnosili cenny wkład w życie narodu i kulturę ogólnoświatową;
– przepraszam za tysiące bibliotek, za tanie książki, za miejskie i wiejskie domy kultury;
– przepraszam, że w czasach PRL powstała kadra znakomitych fachowców i świetnych menedżerów;
– przepraszam za odbudowę zniszczonej przez hitlerowców Warszawy i wielu innych miast, za przywrócenie pięknej warszawskiej i gdańskiej Starówki;
– przepraszam za odbudowanie z pietyzmem pałaców, kościołów i licznych pomników narodowej kultury, zniszczonych w czasie wojny;
– przepraszam już trzecie pokolenie Polaków, które gospodarzy na ziemiach nad Odrą i Nysą Łużycką, żyjące w bezpiecznych granicach;
– przepraszam za pokolenie komunistów, które w 1945 roku nie wezwało narodu do walki o zachowanie przy Polsce terenów na wschód od rzeki Bug, na których żyło 5 milionów Ukraińców i 1,9 mln Białorusinów oraz mniej niż 5 mln rdzennych Polaków;
– przepraszam za morską granicę Polski, liczącą 440 km;
– przepraszam za pokolenie, które zagospodarowało Ziemie Zachodnie i z uporem walczyło o uznanie zachodniej granicy, przez ćwierć wieku nieuznawanej przez kolejne rządy Republiki Federalnej Niemiec;
– przepraszam za plan utworzenia strefy bezatomowej w Europie (tzw. plan Rapackiego), który rozsławił Polskę na świecie;
– przepraszam za ustawę o działalności gospodarczej, której projekt mój Rząd przedstawił Sejmowi w końcu 1988 roku, a która po uchwaleniu otworzyła drogę do gospodarki rynkowej;
– przepraszam za okrągły stół. Po raz pierwszy w dziejach Polski, nie tylko nowożytnej, dwa zwaśnione obozy polityczne zasiadły przy jednym stole i znalazły pokojowe rozwiązanie głębokiego kryzysu politycznego, który gnębił kraj przez niemal całe dziesięciolecie.
– przepraszam za wprowadzenie obowiązkowych ubezpieczeń na starość i powszechnej bezpłatnej opieki zdrowotnej;
– przepraszam za odbudowę zniszczonej przez hitlerowców Warszawy i wielu innych miast;
– przepraszam za odbudowanie z pietyzmem pałaców, kościołów, Zamku Królewskiego w Warszawie.
Odpowiedź forumowicza:
– przepraszam za mordowanie polskich patriotów i nazywanie Ich faszystami, bandytami;
– przepraszam za ubeckie katownie;
– przepraszam za pomoc w wywózkach na Sybir;
– przepraszam za pomoc w wyłapywaniu polskich partyzantów idących na pomoc walczącej Warszawie i zamykaniu Ich w obozach;
– przepraszam za ukryte bezrobocie i bezdomność;
– przepraszam za strzelanie do robotników;
– przepraszam za pałowanie ludzi;
– przepraszam za skrytobójcze morderstwa;
– przepraszam za cenzurę i brak wolności słowa;
– przepraszam za stan wojenny;
– przepraszam za kartki na żywność i ocet w sklepach;
– przepraszam za dogadanie się z solidaruchami przy okrągłym stole, gdzie razem zdradzono i okradziono Polaków;
– przepraszam za marzec 1968 i wyrzucenie swoich kolegów z partii za granicę;
– przepraszam za polskich komunistów, którzy strzelali do polskich żołnierzy na polskich Kresach w 1939;
– przepraszam za 1956, 1970 ,1971, 1981;
– przepraszam za UB, KBW, ZOMO;
– przepraszam za KPP, PPR, PZPR;
– przepraszam za przymusową miłość do ZSRR i innych tzw. bratnich narodów;
– przepraszam za...
– zresztą za co mam przepraszać, niech przepraszają czerwone świnie, które mają ludzi pracy gdzieś i żyje im się lepiej niż za tzw. komuny (salonowo-kawiorowa lewica).
Nie przez złośliwość cytuję te dwa teksty, lecz po to, aby pokazać wam, że jedni i drudzy mają sporo racji, więc nie należy patrzeć na ten okres tak jednostronnie jak Rakowski, ów forumowicz oraz redaktorzy pisma "Goniec".
Nie zgodzę się, że za komuny było aż tak źle. Pochodzę z wielodzietnej rodziny, było nas ośmioro dzieci w domu. Ojciec mało zarabiał i nie mógłby sobie na wiele rzeczy pozwolić. Przedszkola, kolonie i wczasy były niemal darmowe za komuny, dlatego nasza rodzina wiele na tym zyskała.
Dostaliśmy też duże mieszkanie kwaterunkowe w 1961 roku, w sam raz dla tak dużej rodziny. Obawiam się, że osobom starszym i rodzinom wielodzietnym żyje się teraz znacznie gorzej w Polsce.
Pozdrawiam serdecznie,
Edward Rybarczyk, Vancouver
Od redakcji: Pozornie ma Pan rację, ale tylko pozornie. Podobne zestawienia pozytywnych elementów można sporządzić z każdej okupacji (za niemieckiej Niemcy inwestowali w Krakowie), a w krajach kolonialnych też następowała znacząca modernizacja za sprawą eksploatujących je państw. PRL nie był państwem niepodległym i był podporządkowany interesom zewnętrznym. Komuniści doprowadzili do OLBRZYMIEGO zmarnotrawienia ludzkiej inicjatywy, zapału i energii gospodarczej. W sposób umyślny niszczyli też majątek trwały narodu – wszystko co mogłoby dać materialne oparcie do sprzeciwu wobec nich.
•••
Kiedy nasi dziennikarze sportowi zrozumieją, że piłka nożna jest grą zespołową?
Czytając obszerną wypowiedź Cezarego Kowalskiego w 24. numerze "Sieci" pt . "Czy ktoś ma pomysł na reprezentację", właśnie takie odniosłem wrażenie, jakie zawarłem w tytule mojego listu.
Jeśli prawdą jest to, co napisał Cezary Kowalski , to jedyna rozsądna rada dla selekcjonera i działaczy PZPN jest taka, aby reprezentację oprzeć na piłkarzach grających w polskiej lidze i dać odpoczynek asiorom z Borusii Dortmund i innych klubów zagranicznych. Powinno to się stać już teraz, nie obawiając kompromitacji na Wembley i w Kijowie. Przecież nie dawno tak skomponowana reprezentacja piłkarska pokazała, że umie grać i nawet wygrywać.
Z poważaniem
Wawrzyniec Łęcki
Gdańsk, 18.06.2013
Forum z nr. 25/2013: Katoliccy mężowie zaufania w Toronto za klubami GSA (sic!)
Pod koniec zeszłego miesiąca wzięłam udział jako obserwator w zebraniu mężów zaufania (school trustees) przy katolickim kuratorium szkolnym w Toronto (Toronto Catholic District School Board). Na sali było takich widzów około 225, w tym wielu Polaków. Zebranie to z pewnością nie należało do tych zwyczajnych. Chodziło bowiem w nim o kwestię klubów "gejowsko-równych" w szkołach średnich.
Bill 13, tak zwany Accepting Schools Act, został uznany jako prawo przez rząd ontaryjski rok temu. Rzekomo ustawa ta ma bronić przed negatywnym traktowaniem uczniów przez innych. Jednak według obrońców praw rodziny, koncentruje się ona głównie na obronie, a nawet promowaniu różnych orientacji seksualnych wśród uczniów, nawet w szkołach podstawowych. Według ustawy tej, szkoły licealne mają wprowadzić kluby "gejowsko-równe", na życzenie uczniów, prowadzone przez uczniów.
I oto nagle w kuratorium katolickim w Toronto znalazł się niepokorny mąż zaufania, Gary Tanuan, który zakwestionował konieczność wprowadzania klubów "gejowsko-równych" do torontońskich szkół katolickich. (Pan Tanuan został wybrany w wyborach uzupełniających w grudniu zeszłego roku, z bardzo dużą przewagą, co według siebie samego zawdzięcza wypowiadaniu się na temat swojej opozycji wobec klubów GSA). Okazuje się, że według Education Act, można przeciwstawić się prawu rządowemu, jeżeli koliduje ono z prawami Kościoła katolickiego.
Trustee Tanuan przedstawił więc zamiar wprowadzenia głosowania trustees odnośnie do klubów GSA w Toronto Catholic District School Board. Jako wymóg do wprowadzenia głosowania został poparty przez trustee Johna Del Grande. I tak doszło do zebrania 23 maja 2013, podczas którego Trustees głosowali za lub przeciw: "Toronto Catholic District School Board schools shall have no Gay Straight Alliance (GSA) clubs or similar".
Podczas zebrania zabrało głos wiele osób spośród obserwatorów. Większość z nich były to osoby dorosłe broniące praw rodziny i wychowania dzieci. Spośród osób opowiadających się za klubami GSA, a więc przeciw proponowanej ustawie, większość stanowili uczniowie, którzy promowali te kluby, a nawet z pewnością byli ich członkami. Ustawa została poparta przez czterech mężów zaufania, a odrzucona przez siedmiu. Jedna z pań zaufania mówiła, że czasy się zmieniły i że Duch Święty prowadzi nas w te nowe czasy, nawet nie chciała słuchać wypowiedzi osób opowiadających się za wartościami katolickimi i wychodziła podczas zebrania z sali, aby rozmawiać sobie ze swoimi kolegami i koleżankami uczniami. Jako odpowiedź na jej słowa inna trustee powiedziała, że czasy się zmieniły, ale nie prawo Boże. Natomiast jeszcze inny trustee zarzucał osobom opowiadającym się przeciwko klubom GSA, że cytują dwutysiącletnią Biblię. Gdy wypowiadały się inne osoby, on siedział w swoim fotelu jak przed telewizorem i sprawdzał swój telefon komórkowy.
Mamy więc różnych trustees w kuratorium katolickim w Toronto. Czy większość z nich żyje naprawdę jak katolicy i czy można tym "mężom zaufania" ufać, aby bronili praw katolika?
Następujący trustees poparli proponowaną ustawę, aby nie doprowadzić do zakładania klubów gejowsko-równych do katolickich szkół w Toronto: Patrizia Bottoni, John Del Grande, Angela Kennedy i Gary Tanuan. To ci trustees popierają prawa katolika i prawa rodziców.
Według Teresy Pierre, przewodniczącej stowarzyszenia Parents as First Educators, wynik głosowania był małą porażką z dużymi zyskami na dłuższą metę. Same wypowiedzi osób za wartościami katolickimi pokazały, że takie osoby istnieją i mają odwagę walczyć dla dobra swoich dzieci. Na przykład pan Damian Goddard, który przed dwoma laty został zwolniony z pracy jako dziennikarz sportowy z Rogers Communications Inc., po tym jak wypowiedział się w obronie "tradycyjnych małżeństw", podczas swojej wypowiedzi na zebraniu mówił, że bez względu na wynik głosowania, osoby, które są z Bogiem, zwyciężają.
Samo wprowadzenie głosowania przez pana Tanuana było zwycięstwem. Pani Teresa Pierre poleca zainteresować się tym, jakich mamy trustees, nie tylko w Toronto, i przy następnych wyborach miejskich głosować stosownie.
Monika K.
Forum z nr. 25/2013: o. Marek Skiba OMI w Kanadzie
Kochani! Bogu niech będą dzięki za naszą wspólną ewangelizację w Kanadzie, gdzie św. Eugeniusz de Mazenod (założyciel Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej) posłał przed laty swoich pierwszych współbraci do głoszenia Dobrej Nowiny o ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie wśród Indian i Eskimosów. Cześć Maryi Niepokalanej za jej Towarzystwo i niezwykle skuteczną opiekę.
Każdy dzień mojego pobytu w Kanadzie, obfitował w spotkania grup rodzinnych i wspólnot zaprzyjaźnionych czy pragnących poznać historię i dzieła "Domu Chleba" w Polsce. W niedziele ewangelizowaliśmy w parafiach p.w.: Chrystusa Króla na Lakeshore Blvd. i w parafii Matki Boskiej na Davenport Rd. w Toronto. Pragnę serdecznie podziękować Księżom: o. Józefowi Wąsikowi i o. Stanisławowi Moszkowiczowi (u którego przeżyliśmy także pierwszą sobotę miesiąca z całodzienną adoracją Najświętszego Sakramentu i pierwszy piątek miesiąca), za ich otwarte serca i drzwi kościoła. Najbardziej jednak dziękuję świeckim wiernym, za ich świadectwo wiary i doznaną serdeczność.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/tag/Listy%20do%20redakcji?start=280#sigProId2261b942d7
Dziękuję Tadeuszowi Lisowi i Ani Łabieniec (z Telewizji Polonia w Toronto), za możliwość udzielenia wywiadu o "Bethlehem Osłowskim" (program będzie można obejrzeć za mniej więcej trzy tygodnie w Polish Studio na YouTube). Dziękuję także redaktorowi Andrzejowi Kumorowi z największej torontońskiej gazety dla Polaków – "Goniec", za umieszczenie informacji o naszej ewangelizacji oraz za przeprowadzenie dwóch wywiadów na temat cudów "Domu Chleba" (można poczytać na: www.goniec.net – kliknąć na pod temat – wywiady; można też szukać na: www.bejsment.com – w gazecie "Wiadomości"). Dziękuję także państwu Krystynie i Ryszardowi Piotrowskim z redakcji Radia "Polonia" w Toronto za dwie audycje radiowe i okazaną życzliwość (można odsłuchać na: radiopolonia.ca; 30. 05. 2013 i 02. 06. 2103 ).
Dzielę się także radością, iż w sobotę, 8 czerwca br., we wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, podczas spotkania najbardziej zaangażowanych podsumowującego ponad trzytygodniową ewangelizację – swoje półroczne "Obietnice" złożyło 6 osób, a roczne "Zobowiązania" 7 osób. Tym samym została zainaugurowana wspólnota Towarzystwa Maryi Niepokalanej na kontynencie amerykańskim, Alleluja!
Nasze kanadyjskie Towarzystwo odbyło już pierwsze z comiesięcznych spotkań modlitewnych, modląc się Brewiarzem. Są to drugie wtorki każdego miesiąca. Na pierwszy raz, udział wzięło 8 osób. Chwała Panu!
Przed nami ewangelizacja na Syberii. Jedziemy z kilkoma osobami przygotować parafię "Wierszyna" (za Irkuckiem) na 100-lecie istnienia. Polecam modlitwie to wydarzenie, jak również osobę drogiego nam Biskupa Stefana Cichego, który wciąż pozostaje w szpitalu i bardzo cierpi. W telefonicznej rozmowie pobłogosławił całe Towarzystwo i nasze ewangelizacje oraz zapewnił, że przeżywane cierpienie ofiaruje w naszej intencji.
Dzielę się także radością z częściowo zakończonego ogrodzenia pod pole namiotowe dla młodzieży na "Młyn-Fest" oraz z postępu prac projektowych "Chaty Chlebowej" (został zakończony pierwszy z trzech etapów, a mianowicie ukończono projekt, który złożę w stosownym urzędzie w piątek, 14.06.2013 r.). Po powrocie z Syberii (otrzymałem już słowne zapewnienie naczelnika nadzoru budowlanego), gdzieś po połowie lipca odbiorę zatwierdzenie przez władze budowlane. Po zakończonym "Młyn-Feście" (22-29.07. br.), na początku sierpnia, jak Pan pozwoli, przechodzimy do trzeciego etapu – wbijając pierwszy szpadel w ziemię pod budowę "Chaty Chlebowej" zastępującej dotychczasową scenę muzyczną, podest do tańca chrześcijańskiego z możliwością przeżywania Eucharystii, prowadzenia formacji i spędzania rekreacji dla ponad 250 osób jednocześnie. Alleluja!
"Chata Chlebowa" prawdopodobnie będzie nosiła imię Sługi Bożego Brata Antoniego Kowalczyka OMI, który większość swojego zakonnego życia przeżył w Kanadzie. Nazywano go Bratem "Ave Maria".
Na koniec jeszcze raz dziękuję Bożence Lutsepp, Jej rodzinie oraz najbliższym współpracownikom (z Beatką, Halinką, Aldonką, Agnieszką, Stasiem i tyloma innymi oddanymi kochanymi ludźmi) za niezwykłą determinację i konsekwencję w przygotowaniu programu ewangelizacji, z zaangażowaniem mediów, a szczególnie wydarzenia "Bankiet na rzecz Chaty Chlebowej", których echa nie milkną w szerokich kręgach wielkiej rodziny Polonii kanadyjskiej.
Niech Pan błogosławi całe Towarzystwo Maryi Niepokalanej+M, o. MAREK SKIBA OMI
PS Pobłogosławiłem też nasz najnowszy samolot – Dreamliner 787, który w drugim swoim kursie szczęśliwie przetransportował blisko 300 pasażerów z Kanady do Polski.
O. MAREK SKIBA OMI
Listy z nr. 24/2013
Apel do wszystkich Polaków zamieszkałych na stałe w Kanadzie
Polski wymiar sprawiedliwości od wielu lat stosuje bezpodstawnie w stosunku do nas procedury art. 138 kpk, zmuszając nas nawet w najdrobniejszej sprawie w Polsce do wynajęcia adwokata, który z reguły bierze pieniądze i sprawą przestaje się interesować, bo on tam, a my tutaj, na innej półkuli. Polski wymiar co sprawiedliwość ma niestety tylko w nazwie, postępuje niezgodnie z Konstytucją RP i Europejską konwencją podstawowych wolności i praw człowieka.
Ci, którzy byli w Polsce przez kogoś oskarżeni, to wiedzą, ile mieli kłopotów w związku z tym i ile ich kosztowało nerwów i pieniędzy. Ci, którzy jeszcze nie byli, to muszą się liczyć z tym, że mogą być. Ponieważ w Polsce najwyższe władze sądownicze, rząd, Sejm, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich są głuche w tej sprawie i Konsulat w Toronto również, proponuję zorganizować godzinny protest w którąś niedzielę przed Konsulatem. Zaprosić kanadyjską telewizję CNN, to może wtedy usłyszą, że nie mogą nas dyskryminować tym art. 138 kpk. Mają nas traktować tak samo jak tych, co mieszkają w Polsce, zgodnie z art. 132 kpk. To gwarantuje nam art. 32 Konstytucji. Proszę zobaczyć na moim przykładzie, wpisując w Google lub Facebook "waldemar lato" albo na YouTube "czy Polska jest państwem prawa czy bezprawia", jak dziś w Polsce wygląda wymiar sprawiedliwości.
Potencjalnych chętnych do udziału w takim proteście proszę, aby się zgłaszali przez Internet – Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub telefonicznie tel. 905-630-7238. Można będzie przyjechać z dziećmi, bo protest będzie spokojny i pokojowy. Kto ma, niech weźmie ze sobą flagę polską albo kanadyjską. Ja przygotuję transparent z napisem, że w Polsce nieprzestrzegane są podstawowe prawa człowieka, a sędziowie kłamią bezkarnie. Termin jest jeszcze do ustalenia i ja każdego, kiedy protest się odbędzie, powiadomię wcześniej. Czekam na zgłoszenia.
Waldek Lato
Mississauga
Od redakcji: Popieramy.
•••
O ś w i a d c z e n i e
III Rzeczpospolita formalnie jest za ofiarami zbrodni komunistycznych. Realnie jednak jest za zbrodniarzami. Sądy i prokuratura w PRL były – rzecz oczywista – ważną częścią aparatu represji komunistycznego państwa. Ten stan rzeczy w III RP nie uległ zmianie, przyjął jedynie pewne barwy ochronne. Prokuratura i sądy stosują wszystkie możliwe sztuczki prawne, wskutek czego zbrodniarz Kiszczak i inni pozostają nieukarani – wręcz przeciwnie, ścigani są ludzie, którzy przeciw temu protestują. Organy praworządnego jakoby państwa ograniczają się co najwyżej do narzekań na brak szybkości w załatwianiu spraw, jakoby to, a nie sprawiedliwość i uczciwość, były najważniejsze. W tej sytuacji tworzymy ruch byłych i przyszłych więźniów politycznych "Niezłomni", gdyż uznaliśmy, że ktoś winien mieć obowiązek wystąpienia w obronie czci ofiar, skoro państwo tego nie czyni. Jak wiadomo, Kiszczak wydał rozkaz strzelania do ludzi i jego siepacze zabili 9 górników, a wielu innych ranili. Sąd Okręgowy w Warszawie uniemożliwił ukaranie zbrodniarza, wykonując dyrektywę Michnika "odpieprzcie się od generała". W obronie Polski uczciwej najłagodniejszym z możliwych przejawów naszego obywatelskiego nieposłuszeństwa był protest z tortem i tylko zwyrodnieniu naszego systemu zawdzięczamy, że tort jest ważniejszy od godności i czci ofiar. Zygmunt Miernik najpełniej z nas wszystkich spełnił obywatelski obowiązek wobec tych, którzy Polsce oddali swoje życie.
Słyszymy teraz, że sądy zamienią się w oblężone twierdze. Po cóż to? Czy nie lepiej sprawiedliwie sądzić?
Wzywamy wszystkich uczciwych Prokuratorów i Sędziów. Odważcie się i zrzućcie tę przestępczą mafię, która również was knebluje.
Z upoważnienia Przewodniczącego KPN Katowice Adama Słomki
Janusz Fatyga uczestnik akcji w Sądzie Okręgowym w Warszawie, Prezes Związku Weteranów III Konspiracji 1956-1989 z siedzibą w Łodzi.
Kraków, 7.06.2013 r.
Od redakcji: Trzeba było tę mafię zrzucić wcześniej. Dzisiaj jest silna, a my słabi.
•••
OBRONA TV TRWAM w OTTAWIE
W dniach 17-20 V 2013 r. odbył się XXXV Walny Zjazd SPK w Ottawie. Na Zjazd zostałem zaproszony przez Prezesa Koła nr 8 SPK w Ottawie Jerzego Kulczyckiego. Inicjatorem mojego przyjazdu z wystawą, o Marszałku Józefie Piłsudskim, był Pan Edmund Olszówka, któremu jestem bardzo wdzięczny – dziękuję. Również dziękuję kolegom, którzy pomagali w rozstawieniu i spakowaniu mojej wystawy – byliście bardzo uczynni.
W sobotę, 18 V, w czasie przerwy w obradach udzielono mi głosu. Przedstawiłem, kiedy powstało Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego "Orzeł Strzelecki", nasze cele i ogólną działalność. Następnie zacząłem czytać LIST OTWARTY-PROŚBĘ do Żołnierzy i Delegatów Zjazdu. W momencie, gdy apelowałem w obronie TV TRWAM, Prezes Koła nr 8 J. Kulczycki przerwał mi wystąpienie, zabierając mikrofon, uzasadniając, że SPK nie wtrąca się do polityki.
Powiedziałem resztę bez mikrofonu, stwierdzając, że obrona Matki Boskiej nie jest sprawą polityczną. Następnie położyłem LIST OTWARTY – PROŚBĘ na stole prezydialnym i poprosiłem Walny Zjazd SPK o odpowiedź na piśmie. Do 12 VI 2013 r. nie mam odpowiedzi.
Proszę, Czytelniku, oceń sam. Przesyłam treść "LIST OTWARTY-PROŚBA".
STOWARZYSZENIE JÓZEFA PIłSUDSKIEGO "ORZEŁ STRZELECKI" w KANADZIE.
KOMENDANT GRZEGORZ WAŚNIEWSKI.
----
Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego "ORZEŁ STRZELECKI" afiliowane przy Związku Narodowym Polskim Gmina nr 3 w Kanadzie.
LIST OTWARTY-PROŚBA
Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego "Orzeł Strzelecki" w Kanadzie dziękuje za możliwość uczestniczenia w XXXV Walnym Zjeździe Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Kanadzie oraz życzymy staropolskim zwyczajem SZCZĘŚĆ BOŻE wszystkim delegatom.
Żołnierze! Zawsze staliście na straży Krzyża Chrystusowego i Orła Białego, jesteście pokoleniem Maryjnym, które sprawdziło się na frontach II wojny światowej i w życiu osobistym, broniąc zawsze Boga, Honoru i Ojczyzny. Żołnierze, jesteście spadkobiercami czynu idei niepodległościowej Komendanta Józefa Piłsudskiego, gen. Józefa Hallera, Ignacego Paderewskiego i wielu innych Bohaterów Narodowych.
Żołnierze, dziś zebraliście się tu, jako nie tylko wspólnota narodowa, ale przede wszystkim jako wspólnota katolicka, której Jezus Chrystus dał wyjątkową moc w słowach: "Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich". Problemy Polonii i Polski możemy rozwiązać tylko w pełnym zaufaniu Jezusowi Chrystusowi, przez wstawiennictwo u Najświętszej Maryi Panny, a wzorem tego zaufania jest błogosławiony Jan Paweł II, który całe swoje życie i pontyfikat zawierzył Najświętszej Maryi Pannie w słowach "Totus Tuus".
Zwracamy się do Was, Szanowni Delegaci, z apelem o czynne włączenie się i poparcie najważniejszej w Kraju inicjatywy: obrony TV TRWAM w walce o miejsce na multipleksie cyfrowym. W obecnej chwili TV TRWAM jest jedyną, ogólnopolską telewizją katolicką.
Szanowni Delegaci, Polska traci niepodległość w sensie duchowym, kulturowym, społecznym, politycznym i ekonomicznym. Jesteśmy przeszło 70 lat oszukiwani i manipulowani, ponieważ ogół mediów w Polsce nie reprezentuje 1000-letniego dorobku cywilizacji łacińskiej, prowadząc otwartą walkę z Kościołem katolickim.
W 1979 r. Ojciec Święty Jan Paweł II na Krakowskich Błoniach nauczał: "Proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepił w nas Chrystus na Chrzcie Świętym".
Obudź się Polsko do miłości społecznej i życia w prawdzie! Nie ma wolności bez prawdy, bo tylko prawda wyzwala i jest darem Bożym. Nie ma wolności bez pluralizmu, ponieważ kraj zamienia się w dyktaturę jednej opcji, co doświadczyliśmy w przeszłości przez bolszewizowanie naszego Narodu.
Dopóki obecne władze III RP reprezentowane przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji będą kłamać, mataczyć i po koleżeńsku rozdawać miejsca na multipleksie, prosimy XXXV Walny Zjazd Stowarzyszenia Polskich Kombatantów o wystosowanie na piśmie apelu o natychmiastowe przydzielenie TV TRWAM miejsca na multipleksie cyfrowym. Apel prosimy skierować do Rządu RP, Senatu RP, Sejmu RP i przewodniczącego KRRiT Jana Dworaka.
Musimy wytrwać w obronie Matki Boskiej. To nie jest apel polityczny, to wynika z obowiązku pokoleniowego. Jesteśmy Narodem Maryjnym, spadkobiercami wielowiekowego przesłania BÓG-HONOR-OJCZYZNA.
Błogosławiony Jan Paweł II oraz Ojciec Święty Benedykt XVI błogosławili TV TRWAM, Ojcowie Paulini w Częstochowie modlą się w obronie TV TRWAM.
Jakie jeszcze autorytety mają do nas przemówić, by utwierdzić nas w obronie tego dzieła, któremu na imię jest RADIO MARYJA i TV TRWAM?
Komendant Józef Piłsudski mówił: "Strzeżcie się agentur, idźcie swoją drogą, służąc Polsce, miłując Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym".
Błogosławiony Jan Paweł II wzywał nas "Nie lękajcie się".
Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego "Orzeł Strzelecki" w Kanadzie
afiliowane przy Związku Narodowym Polskim w Kanadzie
Ottawa 17- 20 V 2013 r.
Komendant Grzegorz Waśniewski
Prosimy o zwrotną kopię apelu SPK w Kanadzie do Władz RP.
Prosimy o kopię odpowiedzi od Władz RP do SPK w Kanadzie.
Forum z nr. 24/2013: Szok katolickich rodziców po głosowaniu w Toronto Catholic District School Board
23 maja 2013 zostało przegłosowane wprowadzenie do katolickich szkół klubów gejowskich, zamiast popieranych przez katolicki Kościół, w tym biskupów, organizacje społeczne, rodziców i niektórych "trustees", klubów dla ofiar zastraszania pod nazwą "Respecting Differences".
W głosowaniu wzięło udział 11 powierników (Frank D'Amico – Ward 6 był nieobecny podczas głosowania), z czego 7 głosowało za wprowadzeniem klubów GSA. Zapamiętajmy te nazwiska, aby przy następnych wyborach nie głosować na tych, którzy podważają katolicką Biblię, stanowisko biskupów oraz ignorują protesty katolickich rodziców i organizacji społecznych. Nazwiska tych, którzy głosowali za: Ann Andrachuk (Ward 2), Sal Piccininni (Ward 3), Nancy Crawford (Ward 12), Jo-Ann Davis (Ward 9), Peter Jakovcic (Ward 1), Barbara Poplawski (Ward 10), Maria Rizzo (Ward 5). W swojej wypowiedzi jeden z nich postawił tezę, że Biblia ma już 2000 lat, a świat idzie do przodu i czas na zmiany w Biblii! Nie trzeba nawet pytać muzułmanów, czy pozwolą sobie zmienić świętą księgę islamu – Koran, a Żydzi najważniejszy tekst objawiony judaizmu – Torę.
Wniosek nasuwa się sam: to my, katolicy, pozwalamy na to, żeby nasi powiernicy i reprezentanci podatników, czyli nas, głosowali przeciwko Konstytucji, tradycyjnej rodzinie i wartościom chrześcijańskim.
Tylko czworo "trustees" zagłosowało przeciwko Gay-klubom i im należy się podziękowanie i zdecydowane poparcie w przyszłych wyborach, bo są pięknymi, odważnymi i szlachetnymi ludźmi. Są to: Patrizia Bottoni (Ward 4), John Del Grande (Ward 7), Angela Kennedy (Ward 11) i Garry Tanuan (Ward 8). Wysyłajmy do nich podziękowania i wyrazy poparcia, bo na to w pełni zasługują.
Dziękujemy też redakcji "Gońca" i Panu Andrzejowi Kumorowi za umieszczenie informacji o proteście rodziców w czasie głosowania, Ojcu Adamowi Filasowi z parafii św. E. de Mazenod, Księdzu Józefowi Wąsikowi z parafii Chrystusa Króla, Ojcu Romanowi Goladza z cerkwi św. Eliasza, Ojcu Michaelowi Loza z cerkwi św. Józefa za zaangażowane informowanie i zachęcanie do wzięcia udziału w proteście w czasie głosowania "trustees".
Pomimo takiego zaangażowania duchownych, katolicy zachowali się tak obojętnie, jakby to ich dzieci nie dotyczyło. Jesteśmy tą postawą zrozpaczeni, bo było tak mało Polaków... Tym, którzy byli, niech Pan Bóg błogosławi każdego dnia, im i ich rodzinom. Ojciec Józef Witko, franciszkanin, powiedział w rozmowie z nami, że zło zwycięża, bo katolicy są obojętni, a i tak odpowiedzą za grzechy cudze. A ci katoliccy powiernicy, którzy głosowali wbrew swojej religii, nawet nie wiedzą, jakie przekleństwo ściągają na siebie i swoją rodzinę z racji stanowiska, które piastują. Pobłogosławił też nas na dalszą walkę o polsko-kanadyjskie dzieci i potwierdził odpowiedzialność każdego rodzica przed Bogiem za wychowanie i opiekę nad nimi.
Głosowanie "trustees" poprzedziła bardzo emocjonująca dyskusja, w której brali udział przeciwnicy i zwolennicy Gay-klubów w katolickich szkołach. Nie pomogło powoływanie się na zapis w Kanadyjskiej Karcie Praw i Wolności, która gwarantuje prawa i wolności w niej wyrażone, m.in. wolność sumienia i religii, ani przykłady, czego uczą dzieci w podstawowych szkołach publicznych i jak przygotowują je do klubów gejowskich w "high school". Między innymi w szkołach propagują homoseksualizm w atrakcyjny sposób poprzez plakaty, filmy, organizowanie dni "anty-bullying", gdzie dzieci muszą się ubierać w kolory tęczy, a najlepiej w różowy (chłopcy też). Organizują parady gejowskie i zabawy w homoseksualne "małżeństwa". Chłopcom w szkołach podstawowych każe się całować między sobą bez względu na wiek. O tych faktach mówił przedstawiciel katolickiej organizacji w Toronto. Tak wygląda w praktyce realizacja ustawy "Bill 13", przeciwko której protestowaliśmy i nadal protestujemy, gdyż nie jest to w żadnym stopniu program przeciwko zastraszaniu, ale mówiąc krótko, nauka jak być gejem. Czy takiej przyszłości chcemy dla naszych dzieci?
Zagrożenie życia rodzinnego i małżeńskiego jest coraz bardziej widzialnym znakiem naszych czasów. Wszystkie funkcje rodziny, a zwłaszcza wychowawcze, zostały bardzo osłabione, a obowiązek wychowywania dzieci przerzucony na instytucje: państwowe (szkoły, przedszkola od najmłodszych lat), społeczne czy religijne, które powinny wspomagać rodziców w procesie wychowania, ale nie zastępować.
Kościół zawsze troszczył się o rodzinę, co szczególnie mocno podkreślał nasz Papież Jan Paweł II, cyt. "Przyszłość świata idzie przez rodzinę. To rodzina stanowi podstawowe środowisko życia i wychowania młodego pokolenia... Rodzina została powołana do tego, by być pierwszą grupą, która ma pokazywać dzieciom podstawy i te treści, które są konieczne do stopniowego dojrzewania ich osobowości... Troska rodziców o dzieci, wpajanie im zasad i norm postępowania, uczenie ich podstaw prawd wiary oraz miłości do Boga i bliźniego, to główne zadania matki i ojca..." (adhortacja Familiaris Consortio).
Papież Franciszek już jako biskup, a później kardynał, dał się poznać jako odważny i bezkompromisowy promotor rodziny, a od pierwszych chwil swojego pontyfikatu daje wyraz ogromnej trosce o wartość nierozerwalnego i uświęconego sakramentem, związku kobiety i mężczyzny.
Cyt.: "Homoseksualiści byli zawsze. Wyspa Lesbos znana jest jako miejsce, w którym żyły kobiety homoseksualne. Ale nigdy w historii nikt nie starał się nadać (związkom homoseksualnym) takiego statusu, jak małżeństwom. Czy były tolerowane, czy nie, czy je podziwiano, czy nie, nikt nie uważa ich za równoprawne. Wiadomo, że w czasach przełomów to zjawisko narasta. Ale po raz pierwszy zaproponowano prawne zrównanie tych związków z małżeństwem. Uważam to za krok wstecz z antropologicznego punktu widzenia. Mówię o tym dlatego, że ta sprawa wykracza poza kwestie religijne, jest antropologiczna. Jeśli związek ma charakter prywatny, to nie dotyczy osób trzecich czy społeczeństwa. Ale gdy nadaje mu się status małżeństwa, to zaczyna to dotyczyć dzieci. Każdy potrzebuje męskiego ojca i kobiecej matki, aby mu pomóc w kształtowaniu własnej tożsamości".
Papież mocno akcentuje to, że rodzice mają pierwotne, niezbywalne prawo i pierwszeństwo do wychowywania swego potomstwa zgodnie z systemem wartości wyznawanej religii.
Cyt.: "Bóg przedstawia się w Biblii jako nauczyciel. Mówi: »Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem«. Wierzący jest zobowiązany do wychowywania swoich dzieci. Każdy mężczyzna i każda kobieta ma prawo do wychowania dzieci według swych wartości religijnych. Kiedy rząd pozbawia dzieci tej formacji, może to prowadzić do przypadków takich jak nazizm, kiedy dzieci były indoktrynowane wartościami, które były obce względem tych posiadanych przez rodziców. Totalitaryzm dąży do przejęcia oświaty".
Konstytucja Soboru Watykańskiego II w roz. I, nazywa rodzinę "głęboką wspólnotą życia i miłości", która bierze swój początek ze stwórczej miłości Boga". Dlatego nie przedszkole i nie szkoła stanowią podstawowe źródło rozwoju, przekazu wartości moralnych i chrześcijańskich, lecz rodzina. To rodzice otrzymali od Boga łaskę, która pozwala im wypełniać swoje posłannictwo i swój obowiązek. To rodzice, dając własny przykład, uczą dzieci życia w społeczeństwie, kontaktów z ludźmi, mądrych i samodzielnych decyzji oraz miłości do Boga i ludzi. To rodzice są pierwszymi i głównymi wychowawcami swoich dzieci i kształtowanie u nich postaw społecznych jest nie tylko celem rodziny, ale jej obowiązkiem.
W procesie przekazu wiary bardzo ważna jest atmosfera, jaka panuje w domu. Właśnie tu każdy człowiek powinien być akceptowany, kochany i doceniany. Świadectwo Ewangelii dawane przez rodzinę w życiu codziennym jest najlepszym środkiem wychowania rodzinnego, a własny przykład nieoceniony. Kiedyś ksiądz w czasie homilii opowiedział taką historię: Idzie ojciec z malutkim synkiem przez piękny ogród i w pewnym momencie ojciec krzyczy: uważaj jak chodzisz, podeptałeś grządki! A dziecko, patrząc z ufnością na ojca, odpowiada: Ale tatusiu, ja tylko szedłem po twoich śladach!
Pełne wychowanie nie polega tylko na zabezpieczeniu dziecku warunków materialnych, ale także na zaszczepieniu i rozwijaniu w nim życia religijno-moralnego. Jeżeli tematy religijne są często poruszane w domu, to dzieci nabierają przekonania o ich ważności. Codzienna modlitwa rodziców z dziećmi i przestrzeganie Bożych przykazań jest najcenniejszym dziedzictwem, jakie może być przekazane dzieciom.
Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę do rodzicielstwa. Kobieta – matka troszczy się o rodzinę, a jej powołaniem jest macierzyństwo. Wychowawcza postawa matki wobec dziecka powinna być pełna akceptacji i miłości, ponieważ wtedy czuje się ono dobrze, bezpiecznie, jest pewne siebie, ufne wobec rodziców, a także otwarte i ufne wobec innych ludzi. Ojciec powinien być głową rodziny, autorytetem, zaangażowanym w trud wprowadzenia dzieci w życie zgodne z moralnymi i chrześcijańskimi zasadami. Ojciec ma ogromne znaczenie w wychowaniu religijnym i kształtowaniu osobowości dziecka.
Wspólne zabawy, bliski kontakt emocjonalny z dzieckiem, stawianie rozsądnych, dostosowanych do możliwości dziecka wymagań – wszystko to jest atmosferą wychowawczą. Ważne jest też stosowanie zgodnych metod wychowawczych przez rodziców – nauczycieli, i współpraca między domem, szkołą i Kościołem.
Dziecko w bezgranicznym zaufaniu niesie swoje problemy rodzicom. I choć często jesteśmy zmęczeni, starajmy się, by nie zabrakło nam sił i czasu na wysłuchanie dziecka. Rozmawiajmy z nim na różne tematy, również religijne. Gdy zabraknie nam czasu, dziecko zacznie się radzić innych ludzi, którzy nie mają obowiązku kochać ich i rozmawiać tak, jak kocha i rozumie matka i ojciec. A potem płacz i lament, bo moje dziecko trafiło do sekty, wpadło w nałogi, zaginęło...
Mimo wszystko, mamy cichą nadzieję, że na następny protest przeciwko postępującej seksualizacji dzieci i młodzieży, przyjdzie tak dużo świadomych swoich praw i obowiązków rodziców, że nasze dzieci otrzymają wreszcie należytą ochronę prawną i prawidłowy program nauczania, bo jeśli nie, pozostają nam tylko katolickie szkoły prywatne.
W imieniu Rodziców:
Daria Czepil,
Grażyna Dadelewska,
Barbara Greczyn
Konstytucja Kanady
II. Akt konstytucyjny z 1982 r.
Część I
KANADYJSKA KARTA PRAW I WOLNOŚCI
Zważywszy na to, że Kanada została utworzona na zasadach uznających zwierzchnictwo Boga i rządy prawa:
Gwarancja praw i wolności
1. Kanadyjska Karta Praw i Wolności gwarantuje prawa i wolności w niej wyrażone oraz poddaje je tylko takim rozsądnym ograniczeniom, które są wyznaczone przez prawo i znajdują oczywiste uzasadnienie w wolnym i demokratycznym społeczeństwie.
Podstawowe wolności
2. Każdy posiada następujące podstawowe wolności:
(a) wolność sumienia i religii,
(b) wolność myśli, przekonań i wyrażania poglądów, włączając w to wolność prasy i innych środków przekazu,
(c) wolność pokojowych zgromadzeń,
(d) wolność zrzeszania się.
Listy z nr. 23/2013
O grafie Pruszyńskim
Pan graf Pruszyński jakoś jakby mnie nawet nie zaskoczył; może dlatego że czytałem jego teksty, jako że sporo pisze o Białorusi, a moje korzenie też są kresowe, spod Nowogródka.
Zawsze mnie zastanawiało, że on tak jakoś natarczywie wszędzie i wysoko mierzy. Jednak chyba mentalnie wyrodził się on już z manier charakterystycznych dla wyższych sfer i przyjął styl typowy dla współczesnych polityków w Polsce. Oto nie potrafiąc znaleźć rzeczowych argumentów w stosunku do swojego białoruskiego prezydenckiego kontrkandydata Łukaszenki, używał w stosunku do niego przezwisk, więc odnosiłem wrażenie, że całe to jego kandydowanie, jak i wszystko inne traktuje on jako rodzaj zabawy. Nie pamiętam już, czy nie kandydował również w Polsce na prezydenta, czy też i w Kanadzie nie próbował się wkręcić w dużą politykę...
Uprzejmie dał ci wolną rękę w jego sprawie. Nie ukrywam, że jestem ciekaw, jak zdecydujesz, bo sam nie jestem pewien, jak ja bym zdecydował w takiej sytuacji. Chociaż czytelnicy przyzwyczaili się do obecności pana Pruszyńskiego w "Gońcu" to teraz poznali jego sekret, który może go dyskwalifikować w ich oczach. Wiadomo jednak, że Goniec zamieszcza różne teksty, wyrażające czasem całkowicie przeciwne opinie na ten sam temat nawet na tej samej stronie, co uważam za bardzo wartościowe. Bo czy słusznie byłoby karać kogokolwiek za to, że przyznał się do winy...? Ja uznam każdą twoją decyzję.
Listy z obczyzny od pani Wandy
Niedawno, w rubryce listów do redakcji ukazał się list od czytelnika na temat pisania pani Wandy Rat. Był dość krytyczny. Czytelnik cytował list, jaki otrzymał od swoich krewnych Polaków na stałe mieszkających w Niemczech, a którzy byli zbulwersowani jakoby nieprawdziwym obrazem Niemiec w opisie pani Wandy. Owi mieszkańcy Niemiec nie omieszkali wyrazić swojej intelektualnej wyższości narażonej na czytanie takiego pisania. Przyznam, że chociaż ja nie przepadam za kobiecymi dziennikami, jednak czytam wszystkie teksty pani Wandy, bo przypominają mi mój pięcioletni pobyt w Niemczech, który bardzo dobrze wspominam, a który zachęcił mnie do zrozumienia niemieckiego sposobu myślenia, co mi tam bardzo pomagało.
Zarówno list owych czytelników z Niemiec, jak i teksty pani Wandy pokazują, jak bardzo mentalność polska różni się od niemieckiej i jak to się objawia w stosunku m.in. Polaków do Niemców. Większość Polaków, nawet tych co tam są na stałe, ma negatywny stosunek do niemieckiej mentalności, a już na pewno ci Polacy, którzy tam są tylko okresowo. Nie rozumiejąc odmiennej niemieckiej mentalności, zadowalają się sądem, iż jest to mentalność gorsza od naszej, bo inna. Wiadomo, że ktoś kto tam jest jako tymczasowy krótkookresowy gastarbeiter, nie zada sobie trudu zrozumienia niemieckiej mentalności. Dlatego nie wymagam od pani Wandy, aby zaraz zabrała się za studiowanie niemieckości, chociaż myślę, że zrozumienie niemieckiego sposobu myślenia mogłoby ulżyć jej w przetrwaniu w tym obcym środowisku.
Zaś co do stylu pisania, wydaje mi się, że teksty pani Wandy zyskałyby, gdyby pisząc o osobach, którymi się zajmuje, nie nazywała ich określeniem "moja pani" czy "pani" zamiast np. pani Helga czy pani Irmagard. Może tu z czymś przesadzam, ale przypomina mi to, gdy w latach 70. słyszałem, jak lekarze w szpitalu do starszych osób nie zwracali się po nazwisku, tylko per "niech babcia" czy "dziadku". Rozumiem, że teksty pani Wandy są jakby listami do jej dzieci, które pozostawiła w Polsce, może dlatego używa ona takich właśnie określeń pasujących do języka młodzieżowego.
Na koniec chcę podkreślić to, co jest szczególnie cenne w jej listach. Otóż opisują one społeczną katastrofę, do jakiej doprowadziła w Polsce tzw. transformacja, której skutkiem, a może i celem była likwidacja polskiej gospodarki narodowej, przez co ludzie w desperacji muszą uciekać się do takich decyzji, że żyją miesiącami poza swoim miejscem, aby zarobić na utrzymanie swojej rodziny. Dlatego rozumiem i podziwiam panią Wandę za w sumie pogodny opis niewesołej przecież rzeczywistości, w jakiej musi żyć i pracować na swoją rodzinę. Życzymy jej dużo zdrowia.
Bart Piątkowski
Odpowiedź redakcji: Tak, Panią Wandę wszyscy podziwiamy za dzielność. O Aleksandrze Pruszyńskim już pisałem.
•••
Szanowny Panie Kumor,
Artykuły Pana i Pańskich kolegów czytam z przyjemnością zarówno dla ich treści, jak i formy. Czyni mnie to szczęściarzem, ale i cudakiem w oczach tych, którzy psioczą w listach do redakcji, że "Goniec" jest niskolotny lub wręcz nudny, albo też stronniczy lub wręcz antyżydowski.
Nie jest moim zamiarem wkładać kij w mrowisko i odsyłać owych światłych czytelników do podręczników historii Polski lub choćby gramatyki języka polskiego. Wprost przeciwnie; uważam, że po uiszczeniu $1.50 za kopię "Gońca" mają oni pełne prawo ganić to, co tam przeczytali. Chciałbym jedynie uczciwie doradzić im, aby przestali "zadręczać" się literaturą Pana tygodnika i przerzucili się na "Gazetę Wyborczą" lub polską telewizję. Tam cierpliwie i po polsku tłumaczy się ostatnim niedowiarkom (i.e., tym którzy nie złapali ulotek z helikopterą), jak nad Wisłą jest dobrze i jak może być jeszcze lepiej, jeśli wreszcie przestaniemy obwiniać o wszystko Tuska i Komorowskiego. Śmiem twierdzić, że takiej uczty intelektualnej i akrobatyki słowa, jaką tam się prezentuje, "Goniec" nigdy nie zapewni swoim czytelnikom, nawet gdyby podwoił cenę swojego wydania i za to, Panie Andrzeju, należą im się szczere przeprosiny. Chyba że zatrudni Pan sztukmistrzów z Warszawy.
A skoro jesteśmy już przy poradach: Panie Andrzeju, większość czytelników z pewnością nie ma nic przeciwko "zadręczaniu" się Pana tygodnikiem, więc niech Pan się za bardzo nie przejmuje listami jaśnie oświeconych. W końcu ktoś musi pisać prawdę. Nawet wtedy gdy ich to boli.
Jacek Mazur
Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, każda rada i uwaga jest cenna. Zaś jak mówi klasyk, tylko prawda jest ciekawa.
•••
Dzień dobry,
Czytam właśnie najnowszy numer "Gońca" i w dziale sportowym jest napisane "Legia Pany". Dlatego dzwonię, że "Pany" to jest termin, którego używają w Krakowie, nie w Warszawie.
(Spisane z automatycznej sekretarki)
Odpowiedź redakcji: No tak.
•••
Zapraszamy do Domu Seniora im. M. Kopernika w Toronto
Szukasz zadowolenia z życia, nawiązania nowych znajomości, przyjemnego spędzenia czasu, nauczenia się nowych, ciekawych rzeczy? Odwiedź Dom Seniora im. M. Kopernika w Toronto!
W 2012 roku Dom nasz otrzymał specjalną nagrodę, jako najlepszy w Ontario. Czemu to zawdzięczamy? Administracja, pracownicy i wolontariusze współpracują wspaniale i z oddaniem, a co najważniejsze z uśmiechem! W ten sposób wytwarzają przyjemną "domową" atmosferę, która udziela się mieszkańcom. A ton i kierunek nadaje nasza wspaniała Dyrektor pani Tracy Kamino. Ja przeprowadziłam się tutaj dwa lata temu, po upadku i chorobie męża w szpitalu. Mąż jest obecnie mieszkańcem L.T.C, ja mam niezależne mieszkanie. Pierwszy rok był bardzo ciężki dla mnie. Ale właśnie dzięki tej serdecznej atmosferze, dzięki pomocy wielu osób (a szczególnie jednej z administracji), po roku "zaczęłam się uśmiechać". I za to składam tą drogą wszystkim serdeczne "Bóg zapłać".
Wolontariuszki zrzeszone w Pomocniczym Kole Pań (Ladies Auxiliary), działające już od ponad 30 lat, to wspaniała grupa ludzi; część ich spotyka się raz w tygodniu, robiąc piękne rzeczy na bazar, wspólnie jedzą obiad i czas im upływa w bardzo miłej atmosferze. Nawiązują się nowe przyjaźnie.
Druga grupa prowadzi naszą bardzo dobrze zaopatrzoną bibliotekę. Trzecia prowadzi sklepik, który będąc wielką pomocą dla mieszkańców, jednocześnie przynosi spory dochód, ponieważ prowadzony jest wyłącznie przez wolontariuszy. Istnieje specjalna grupa odwiedzania chorych, która prowadzi z nimi rozmowy, czyta ciekawe opowiadania, a w razie potrzeby pomaga w karmieniu.
W ciągu roku organizowane są przeróżne imprezy: okolicznościowe akademie, koncerty, urodzinowe herbatki, referaty, wyjazdy do parku, do sklepów, na doroczny piknik. Podczas wszystkich tych uroczystości bardzo potrzebni są wolontariusze.
A więc jak Państwo widzą, rozpiętość zajęć jest bardzo rozległa i każdy może znaleźć swoją "specjalność". Niektórzy mieszkańcy, zwłaszcza w części Long Term Care, czują się bardzo osamotnieni, bo nie mają już krewnych albo krewni są bardzo daleko. Uśmiech na twarzy osoby, której ofiarujesz jakąkolwiek pomoc – jest najwspanialszą zapłatą! Badania naukowe wykazały, że im dłużej pracujemy z ludźmi potrzebującymi naszej pomocy, tym dłuższe i szczęśliwsze staje się nasze życie.
Zapraszamy!
Krystyna Burska
Mieszkaniec Domu Kopernika
Odpowiedź redakcji: Świetny dom, tylko nie na każdą kieszeń.
•••
Panie Kumor,
Kiedy wasz Ligęza zmienił nazwisko? W 2005 roku na łamach "Gońca" ukazały się artykuły na temat islamu łudząco podobne w treści do opublikowanego w ostatnim wydaniu "Gońca", ale opatrzone podpisem Andrzej Fromm.
A co do Owsiaka, którego tak "kochacie", polecam tekst
http://natemat.pl/63397,jerzy-owsiak-na-premiera-wiekszosc-polakow-widzi-w-szefie-wosp-najwieksza-nadzieje-dla-polskiej-polityki
Ten pierwszy wymaga specjalnej uwagi. Zatem do usłyszenia.
Jerzy Sędziak
Odpowiedź redakcji: Pan to ma pamięć (i archiwum)! Nie wiem kiedy.
•••
Dotyczy tekstu A. Kumora "szansa może spaść jak grom z nieba".
W wypowiedziach autora nie pierwszy raz czytam, że w polskiej polityce trzeba uznać interes, w rezultacie jako metodę działania musimy przyjąć kalkulację, tzn. ocenianie wszystkich przyszłych posunięć i wyborów z punktu widzenia ich opłacalności – na podobieństwo inwestycji. Kalkulacja zaś prowadzi konsekwentnie do wyrzucenia z polityki imponderabiliów: rzeczy, których znaczenia nie da się kupiecko obrachować, zbyt ważnych, by miały wymierną wartość. Zostają wyłącznie małe cele i materialne korzyści. Szkołę interesu i kalkulacji można inaczej określić jako liberalizm w pojmowaniu spraw politycznych.
Na przeciwległym biegunie sytuuje się szkoła czynu, przeświadczona o zasadniczym znaczeniu imponderabiliów dla działania i nacechowana głębokim antyliberalizmem w myśleniu.
Raivis
Odpowiedź redakcji: Jeśli dla Pana cel w postaci silnej praworządnej i dostatniej Polski to za mało, to coś mi nie gra. Mój argument jest jedynie taki, że taka Polska nam wszystkim się opłaca. Jeśli Pan uznaje, że jest to podejście "kupieckie", to mi z Panem nie po drodze.
Forum z nr. 23/2013: A miało być fajnie i bez podwójnego opodatkowania!
Jest to kwestia dotycząca emerytów polskich mieszkających na stałe w Kanadzie, którzy pobierają emeryturę polską, a także tych emerytów polskiego pochodzenia, którzy mają zamiar bądź już zdecydowali się na powrót do Kraju. Dla uściślenia tematu dodam, że dotyczy to ich emerytury polskiej opodatkowanej tak w Polsce, jak i Kanadzie, a także świadczeń emerytalnych kanadyjskich opodatkowanych tak w Kanadzie, jak i wtórnie w Polsce.
W czym rzecz?
W dniu 14 maja 2012 r. rządy obu krajów, tj. Kanady i Polski, podpisały nową konwencję podatkową zwaną Tax Treaty, która po ratyfikacji przez oba kraje (ratyfikacja w toku) zastąpi Canada-Poland Tax Convention 1987, czyli poprzednią umowę podatkową z dnia 4 maja 1987 w sprawie unikania podwójnego opodatkowania w zakresie podatków od dochodu i majątku, opublikowaną w Polsce w Dz.U. z 1990 r. Nr 38, poz. 2l6.
Wyjaśniam, że jestem od dwu lat emerytem mieszkającym od ponad 30 lat na stałe w Kanadzie i posiadam obok świadczeń emerytalnych kanadyjskich skromną emeryturę polską (za lata przepracowane w Polsce) przyznaną w trybie umowy kanadyjsko-polskiej z dnia 2.04.2008 r., która weszła w życie z dniem 01.10.2009 r. Niezależnie od faktu, że moja emerytura polska jest deponowana na moje życzenie w banku w Polsce, dostaję w miesiącu marcu każdego roku rozliczenie podatkowe dotyczące ww. emerytury polskiej sporządzone przez ZUS na specjalnym druku PIT-4OA.
Stosownie do kanadyjskich przepisów podatkowych po stosownym przeliczeniu ww. emerytury z waluty polskiej na kanadyjską (stosując tak zwany currency converter) mam obowiązek zgłaszać swoją emeryturę polską w swoim rocznym rozliczeniu podatkowym Income Tax Refurn.
I tu miało miejsce moje dziwne odkrycie. Sporządzając Income Tax Return 20012 wg programu Turbo Tax (akceptowanego i rekomendowanego przez Revenue Canada), zauważyłem, że powyższy program uporczywie wprowadza kwotę mojej emerytury polskiej w linię 115 Income Tax Return (zagraniczny dochód podlegający opodatkowaniu), a nie w linię 256 (zagraniczny dochód nie podlegający opodatkowaniu), mimo że kwota ta była już opodatkowana w Polsce i stosownie do cytowanych na wstępie konwencji nie powinna być ponownie opodatkowana w Kanadzie.
Tak być powinno, a nie jest. Nawiązałem kontakt z producentem Turbo Tax programu, uzyskując opinię, że program nie zawiera błędu, ponieważ stan prawny w Kanadzie nie pozwala na zwolnienie od podatku emerytury polskiej i wpisanie jej w linię 256 Income Tax Return.
I tu zaczęły się moje schody, gdyż dla własnej ciekawości zdecydowałem się potwierdzić wiarygodność powyższego wyjaśnienia. W międzyczasie wysłałem swój Income Tax Return, płacąc kilkaset dolarów ekstra podatku od emerytury polskiej, co nie wydaje się być miłe dla dociekliwego emeryta z niskim dochodem, a świadomego zawartych umów podatkowych pomiędzy Kanadą i Polską. Napisałem kilka listów do tutejszego Revenue Canada, czekałem, ponaglałem, wreszcie ktoś do mnie zadzwonił z Ottawy, informując, że wszystko jest OK i zgodne z przepisami kanadyjskimi, muszę płacić drugi podatek od emerytury polskiej, gdyż za wiedzą i zgodą strony polskiej emerytury (mimo że to dochód osobisty) zostały wyłączone z konwencji Tax Treaty podpisanej między obu rządami w ubiegłym roku. A zatem mieszkając w Kanadzie, będę płacił ekstra podatek od polskiej emerytury tutaj, a gdybym zdecydował się wrócić do Polski na stałe, to w Polsce będę ponownie płacił ekstra podatek dochodowy od kanadyjskich świadczeń emerytalnych już opodatkowanych w Kanadzie przed ich transferem do wskazanego przeze mnie banku w Polsce.
Wspaniale... jednym słowem warto być emerytem... żyć i nie umierać. Jest to o tyle istotna sprawa z uwagi na wysokość podatku kanadyjskiego, że jest to praktycznie już trzeci podatek dotyczący tego samego dochodu, tj. emerytury polskiej. Dlaczego tak sądzę. Otóż na skutek niedopilnowania naszych spraw w toku prac nad kanadyjsko-polską umową emerytalną z 2008 r., płacimy już podwójny podatek dochodowy co do wysokości (w stosunku do rodaka mieszkającego w Polsce, posiadającego emeryturę krajową tej samej wysokości), ponadto podczas pobytu czasowego w Polsce pomimo podwójnego co do wysokości podatku i chęci płacenia z naszej emerytury polskiej składki na Narodowy Fundusz Zdrowia nieobjęci jesteśmy ubezpieczeniem zdrowotnym na obszarze Polski, co w tej materii czyni nas obywatelami niższej kategorii, pozostając w sprzeczności z art. 68 ustawy zasadniczej, tj. Konstytucji RP z 1997 r. Mam jednak pewną wątpliwość, czy opodatkowanie wtórne naszych emerytur polskich przez stronę kanadyjską dzieje się za wiedzą i zgodą rządu RP, sygnatariusza konwencji podatkowej z1987 roku, a także Tax Treaty z 2012 r. Zachęcałbym zatem gorąco naszych reprezentantów, tj. Kongres Polonii Kanadyjskiej, a także naszego posła w parlamencie federalnym Kanady do zainteresowania się tą kwestią, zanim nie zostanie ona definitywnie zamknięta poprzez ratyfikację przez oba kraje ww. Tax Treaty z 2012 r.
Dodam też dla uniknięcia wymówki ze strony Kongresu Polonii (którą słyszeliśmy w przeszłości, że nie posiadamy funduszy na właściwe zajęcie się sprawą), że pieniądze na taki i podobny cel były dostępne od dawna i znajdują się w budżecie "współpracy z organizacjami polonijnymi na świecie" Senatu RP i tam należy zwrócić się o stosowną pomoc finansową.
Wierzę, że spotkam się tak z życzliwą uwagą, jak i poparciem emerytów, których ten problem dotyczy dzisiaj, jak i tych którzy emerytami będą w niedalekiej przyszłości.
Z poważaniem,
Z. Steliga
London, ON
PS Ponieważ za parę dni wyjeżdżam na dłużej z Kanady, nie będę mógł uczestniczyć na łamach tutejszej prasy w ewentualnej dyskusji na temat poruszonej kwestii.
Listy z nr. 22/2013
Droga redakcjo!
Od siedmiu lat jestem prześladowany przez mafię zwaną unią budowlaną. Siedem lat temu z firmą murarską L.S.Z. Constr. zostałem wciągnięty do tej mafii zwanej unią. Firmę zamknąłem z długiem około 40 tys. dolarów. Sprzedałem rusztowania i nie chciałem już więcej działać na dużych budowach.
Po czasie synowie, którzy pracują ze mną, namówili mnie do powrotu, więc otworzyłem nową firmę o nazwie 1692296 Ont Inc. i już nie pozwoliłem jej wciągnąć do tak zwanej unii, mimo to wysyłają mi listy na L.S.Z., podciągając nową firmę jako przedłużenie tamtej i żądając pieniędzy za każdy wymurowany dom. Kontrakt był podpisywany na okres trzech lat, więc nawet gdyby tamta istniała, nie miałaby przedłużonego kontraktu. Wysyłają także listy do bilderów o wstrzymanie pieniędzy dla mnie i wzywają na spotkania. Posuwają się do tego, że wkładają gotówkę do koperty jako zapłatę za stracony czas, co jest korupcją.
Jak to jest, że w wolnym, demokratycznym kraju, którym jest Kanada, pozwala się na tego typu działalność ludziom, którzy zachowują się jak mafia i chcą haraczu za wykonaną pracę w Kanadzie. Wiem, że takich kontraktorów jak ja jest więcej. Dziesiątki listów, które mi wysyłają, sprawiły, że moja rodzina żyje w stresie. Wysyłają także listy, podszywając się pod "Labour Board". Cztery lata temu zadzwoniłem do tego urzędu z pytaniem, o co chodzi, pani tam pracująca odpowiedziała, że oni nic nie wysyłali, i to unia używa ich kopert i druków. Jak to jest, że urząd kanadyjski pozwala na takie procedury i nie reaguje.
Jak to jest, że ci ludzie, łamiąc prawo, nie są karani. Szefem tej mafii jest Polak (...), który prześladuje kontraktorów w imię swoich bossów z USA. Kiedyś przyjechali do mnie na budowę z ponownym zastraszaniem, więc powiedziałem, że zadzwonię na policję, na co oni odpowiedzieli policja to my. Decyzja bycia w unii lub nie należy do każdego nas. To my mamy decydować o własnym losie, a nie unia. To nie są czasy niewolnictwa.
Chcę podkreślić, że firma L.S.Z. podstępem została wciągnięta do tak zwanej unii i po siedmiu latach prześladowań postanowiłem wypowiedzieć wojnę tej organizacji łamiącej prawo i wiem, że potrzebuję dobrego adwokata, który stanie po mojej stronie i pomoże nie tylko mi, ale także wielu innym kontraktorom, którzy muszą pracować w ukryciu przed mafią.
Chciałbym jeszcze dodać, że około 5 – 6 lat temu próbowałem zwołać wszystkich polskich kontraktorów i zorganizować coś w rodzaju polskiej unii, która to by wspierała pomocą tych, którzy mają problemy czy to w znalezieniu pracy, czy też innego typu. Zgłosiło się tylko 6 lub 7, reszta stwierdziła, że są tak mocni, że nie potrzebują pomocy. Znam też przypadki, że jeśli któryś z kontraktorów ma więcej domów i nie jest w stanie wszystkich wymurować, to nie odda drugiemu, który akurat w tym czasie nie ma, lecz sprzedaje. Panowie Polacy, mniej chciwości, więcej kultury i przyjaźni między sobą.
Cztery lata temu poznałem ukraińskiego pochodzenia kontraktora o imieniu Roman, który służy mi pomocą w momentach, kiedy nie mam swoich domów. Kiedyś spytałem, ile mam mu zapłacić za domy, które mi odstąpił, powiedział, że jest mu miło współpracować z dżentelmenem i to jest dla niego zapłata. Dziękuję Roman, bo dla mnie jest także przyjemność współpracy z takim dżentelmenem jak Ty.
Mam nadzieję, że w polskim biznesie murarskim znajdą się w końcu także dżentelmeni i razem zrobimy porządek z mafią zwaną unią budowlaną.
Henryk Sztaba
Mississauga
Od redakcji: Polska unia – taka powinna być odpowiedź!
•••
Witam,
nie mam Pańskiego prywatnego adresu e-mail, więc pozwoliłem sobie na wykorzystanie adresu redakcji "Gońca".
Wykorzystując puentę Pańskiego artykułu "W obronie niepodległości" w Gońcu z 10-6 maja 2013.
Nasunęło mi się kilka spostrzeżeń na temat naszej polskiej dbałości o "interes wspólny Polaków", uwzględniając tylko społeczność Toronto – Mississaugi.
Dlaczego Żydzi się wspomagają? Oczywiście nie zawsze i nie wszyscy. Oni między sobą "tworzą" grupy interesów, np.: przemysłowcy, lekarze adwokaci, ortodoksi. Myślę nawet, że to oni wymyślili wszelkiej maści stowarzyszenia zawodowe (hermetyczne), broniące dostępu do wybranych zawodów itp. itd.
Mówiąc krótko, jak jest "interes", to jest zaangażowanie.
Jaki więc interes mają Polacy, by z sobą współpracować? Otóż mają, ale tego nie widzą, bo mają wyprane mózgi – wiadomość powszechnie znana (sam nieraz Pan opisywał dlaczego).
Przykłady z naszego kanadyjskiego podwórka; diagnoza:
1. Jakim celom i komu służą polskie organizacje w Kanadzie, czy tylko do zagrabiania tego, co się bezkarnie da, co by tu jeszcze można przywłaszczyć, jak by tu lepiej siebie indywidualnie ustawić, kogo "wydoić" . Sprzedaż Grimsby, walka w polskich organizacjach o stołki i prywatę;
2. Mamy już dwa lata polskiego posła, Pana Władysława Lizonia. Czy oprócz odsłaniania pomników, fotografowania się z oficjelami, no i jednego sprzeciwu na temat aborcji, coś słychać, by Pan Poseł cementował, pomagał, organizował, inicjował. Ktoś może powiedzieć – On służy wszystkim, a jak wszystkim, to nikomu.
3. Kluby i obiekty organizacji społecznych, m.in. Centrum JPII, hm nastawione są głównie na zyski, przy minimalnym wysiłku. A to tu właśnie powinna być prowadzona tzw. praca od podstaw, w edukowaniu i cementowaniu naszej polskiej młodzieży i naszej polskiej społeczności.
Oczywiście można by wymienić kilka osób, które BARDZO aktywnie (jak Pan Stefan Szczepański) działają, ale kilka "kwiatków wiosny nie czyni", oczywiście Pana, panie Andrzeju, też by trzeba wymienić, ale myślę, że Pan to wie.
Ludzie mają egotyczne podejście do życia i jak się im coś opłaca, to w to wchodzą, a jak nie ma korzyści, to kolokwialnie "olewają to".
Po to więc potrzebne są miejsca (świetlice, kluby, tętniące prawdziwym życiem, przesiąknięte troską, współczuciem, wsparciem itp.), można bezpłatnie (są na to różne dotacje, rządowe, miejskie), trzeba umieć je tylko znaleźć i pozyskać. Tu też widziałbym rolę naszego Posła w pozyskiwaniu środków. W stworzeniu takiego/ich ośrodków widziałbym możliwość wspólnej integracji i edukacji na rzecz naszej społeczności, a wtedy cóż, Kanada stoi przed nami otworem, wygranie wyborów w kilku miastach przez Polaków jest w zasięgu naszych możliwości (pisał Pan o tym, panie Andrzeju, już na łamach "Gońca"), tylko to były słowa. Myślę, że nadszedł czas, by te Pańskie słowa wprowadzać w czyn.
Tu można by inicjować wspólne projekty gospodarcze, pomagać sobie wzajemnie (podobnie jak to robią inne nacje). Tu można by stworzyć społeczne ośrodki doradztwa, prawnego, zawodowego, rodzinnego itp. itd., ale najpierw trzeba wyedukować Polaków bardzo delikatnie, bo to naród bardzo wrażliwy i drażliwy.
Więc żeby nie być gołosłownym, na pierwszy ogień proponuję znalezienie w Mississaudze pomieszczenia od miasta na taką działalność, tzw. środowiskową, podobno jest w Radzie Miasta Mississauga Polka, można się zwrócić do niej. Może widzi Pan inne wyjście-rozwiązanie? Od czegoś trzeba zacząć. A ja ze swoim zespołem chętnie robiłbym tam próby, i od czasu do czasu zagralibyśmy społecznie na imprezach integracyjnych. Co pan na to, Panie Andrzeju.
Z poważaniem.
Zdzisław Mrozowski
Od Redakcji: Szanowny Panie, żeby nie być gołosłownym – niech Pan działa, niech Pan weźmie takie pomieszczenie od miasta. Jesteśmy z Panem!
•••
Chciałbym przestrzec wszystkich za waszym pośrednictwem, szczególnie osoby starsze, przed nowym zmyślnym sposobem oszustwa. Dzisiaj odczułem na sobie próbę wyłudzenia 3 tysięcy euro na niby-cło od kuzyna z Polski, który otwiera restaurację i potrzebuje zapłacić cło w Austrii.
Sposób jest podobny, ale jedno mnie uderzyło i myślę, że to dobry sposób na uniknięcie tego typu wyłudzeń.
Oszust na początku rozmowy nie przedstawił się... rozpoczął sprytnie rozmowę od "zgaduj zgaduli... kto dzwoni?". Zadając pytanie: "a kto jest Twoim kuzynem w Polsce, no kto?". Myślę, że to powinna być pierwsza zasada obrony przed tego rodzaju oszustami. Jeżeli nie przedstawia się ktoś, zasada: odkładać słuchawkę. Tego zresztą wymaga kultura, a jak oszust nie wie, pod kogo się podszyć, to się podstęp nie uda. Pewnie gdybym się wysilił, dostałbym dane osoby, której mam przesłać pieniądze, ale podobno sytuacja prawna ścigania takich ludzi jest zawikłana. Dlatego uważam, że lepiej unikać i odkładać słuchawkę. Dzisiaj każda informacja udzielona oszustowi ma ogromną dla niego wartość, dlatego unikajcie Państwo rozmów z nieznajomymi.
Pozdrawiam
L.J.
Od redakcji: Ma Pan całkowitą rację, zresztą tego każda dobra mama uczyła, gdy byliśmy mali.
•••
Szanowna Redakcjo,
coś się nam namnożyło w ostatnim czasie chórów o zbyt zbliżonych do siebie nazwach. Z tego, co wiem, w parafii św. Maksymiliana Kolbe działa chór pod nazwą Agnus Dei. Od dwóch tygodni czytam w "Gońcu" o występach chóru o nazwie Agnes Dei. Wczoraj dowiedziałem się, że nie tak dawno jeszcze pojawił się chór o nazwie Agnus deli.
Więc zgłaszam pomysł, aby połączyć te wszystkie chóry w jeden pod nazwą Baranki Boże. A może bardziej odpowiednia będzie nazwa Owieczki Boże.
Bo z tą łaciną chyba mamy ciągle pewne problemy.
-
I abyśmy zdrowi byli na C+U+D,
Emanuel Czyżo
www.eczyzo.salon24.pl
Od redakcji: Zgadza się, gdzie te czasy, gdy mała matura była świadectwem oczytania i erudycji.
•••
Szanowny Panie Andrzeju,
Ostatni numer "Gońca" (nr 20) był "bombowy". Najpierw to, że polski konsulat jest na tyle bezczelny, aby pisać oficjalny list do przełożonych demonstrujących Polaków. Następnie sprawa Bundespriezidienta i Bundezkanzlerin. I na koniec sprawa Ola.
Przeczytałem "tłumaczenie się" Ola kilkakrotnie i doszedłem do wniosku, że nie wierzę ani jednemu słowu tego, co Olo pisze.
Najpierw Olo się zarzeka, że współpracował z SB tylko do wyjazdu do Kanady 41 lat temu. Przyznał się do współpracy z SB po przyjeździe do Kanady? Nie.
Za to bardzo czynnie "działał" w Polonii. W połowie lat 80. miał "kurtuazyjne" spotkanie z SB – śmiechu warte słowo "kurtuazyjne". Do współpracy z SB przyznał się p. Gwieździe niedawno, dopiero po ujawnieniu "listy Wildsteina", co było parę lat temu. Prawdopodobnie bał się, że p. Gwiazda znajdzie jego imię na liście. Następnie pisze, że przyznałby się do tego tydzień temu na zjeździe PiS-u, no ale tu znowu pech – nie dopuszczono go do głosu.
Kto winien, że Olo się znowu nie przyznał? Wiadomo, PiS, bo Ola do głosu nie dopuścili. No i wreszcie się przyznał, ale dopiero wtedy, jak go Pan Andrzej przycisnął. Założę się, że gdyby Pan Andrzej siedział cicho, to Olo też by się nie przyznał.
Nie mam zamiaru więcej czytać Ola w "Gońcu" i bardzo bym się ucieszył, gdyby Pan Andrzej wywalił Ola z "Gońca" raz i na zawsze.
Z poważaniem,
Jurek K
Od redakcji: Szanowny Panie, p. Aleksandra Pruszyńskiego zamierzam nadal publikować, wiele jego obserwacji jest celnych, a teksty wyglądają tak, jakby miały lądować na poważnych biurkach.
Listy z nr. 21/2013
Witamy,
Pragniemy zwrócić się z uprzejmą prośbą o objęcie patronatem medialnym przygotowywanej przez nas wyprawy (więcej informacji na naszym blogu: http://wtrampkachprzezkanade.blogspot.com/) oto informacje o niej:
W TRAMPKACH PRZEZ KANADĘ
Jesteśmy dwójką młodych ludzi, którzy lubią nieszablonowe życie. Zarażeni pasją do podróży od przyjaciół i innych odważnych osób, które na różne niebanalne sposoby przemierzają bezdroża świata, postanowiliśmy podjąć ryzyko i zrealizować nasze marzenie.
Zapragnęliśmy poznać i poczuć, jak to jest żyć w Kanadzie. Interesuje nas życie takiego typowego amerykańskiego Hobo, czyli człowieka, który podróżuje z miejsca na miejsce, nie przywiązując się szczególnie do tego, co spotyka, ale gromadzi wszystkie te doświadczenia w swojej pamięci. Osoba tego rodzaju nie przywiązuje wagi do drobiazgów, jakimi są pieniądze, bo zwyczajnie ich nie ma. Ma zaś oczy szeroko otwarte i jest bacznym obserwatorem, pozwala też dostrzec esencję życia, zaskakując otaczających go ludzi swoją odwagą, tłumacząc im motywacje. Każda podróż jest kształcąca zarówno dla samego podróżującego jak i osób, które ów podróżnik spotyka na szlaku.
Dlaczego Kanada??
Obydwoje od dawna interesujemy się historią i rdzennymi mieszkańcami tego kraju. Warto dodać, że studiowaliśmy wspólnie archeologię. Angelikę interesują głównie Indianie Wschodnich Obszarów Leśnych Ameryki Północnej, a w szczególności Irokezi. Ja (wg Angeliki) chyba w ogóle urodziłem się z liściem klonowym, a mama musiała mnie zawijać we flagę kanadyjską. Jest coś w tym po części prawdy, bowiem od bardzo dawna kręci mnie wszystko co kanadyjskie i staram się zaszczepić i pokazać piękno tego kraju, tamtejszej sztuki, muzyki, niesamowitych, zapierających dech krajobrazów, każdemu kogo poznam.
Mimo że studiowaliśmy archeologię, to koncepcja naszego wyjazdu jest zgoła inna. Chcieliśmy do sprawy podejść bardziej etnologiczno-socjologicznie. Chcemy stworzyć:
TOTEM WSPÓŁCZESNEJ KANADY
Co to takiego?
Już spieszę z wytłumaczeniem. Gromadząc doświadczenia z podróży, wiedzę o rdzennych mieszkańcach, o historii prekolonialnej, kolonialnej, jak również o współczesnym społeczeństwie, kulturze, sztuce, wszelkich dziedzinach aktywności, chcemy stworzyć coś, co będzie łączyć nasze skojarzenia z tym krajem. Najpierw w formie graficznej, a później gdy uda mi się podszkolić warsztat, to również w formie drewnianej, jak na totem przystało, już po powrocie. Ponadto chcielibyśmy zorganizować liczne wystawy fotografii, slajdowiska z podróży (kilka propozycji już się pojawiło), jeśli o mnie chodzi, mam też, poza wspomnianym TOTEMEM, kilka innych artystycznych koncepcji przedstawienia naszych podróżniczych doświadczeń, a jestem pewny, że wyjazd stworzy jeszcze nowe pomysły.
To tyle z poważnych spraw. Rzeczą oczywistą jest, że jesteśmy żądni przygód, a to, bez wątpienia, będzie największa przygoda, jakiej dotąd udało nam się doświadczyć. Potrzebujemy tylko wsparcia ludzi, którzy tak samo jak my, są święcie przekonani o tym, że marzenia się spełniają, więc warto w nie wierzyć i DZIAŁAĆ. Będziemy podróżować autostopem, jachtostopem, pieszo, rowerem, hulajnogą, konno, na niedźwiedziu, czym się tylko da, nocować planujemy u gościnnych Kanadyjczyków, dzięki dobrodziejstwom takiej społeczności jak COUCHSURFING.org, pod chmurką, w jaskini, w stogu siana, pod klonem, pod mostem, na ławeczce, w tipi, w igloo (o takowe może być trudno latem). To nie ma dla nas większego znaczenia, bo w podróży nie szukamy luksusów. Liczy się przede wszystkim interakcja z drugim człowiekiem.
Żeby nasza wyprawa doszła do skutku, potrzebujemy promocji i funduszy, bo jak się okazuje, przepłynięcie oceanu na gapę kontenerowcem może być trudne do zrealizowania, więc w tej materii zdecydujemy się raczej na tak banalnie nieoryginalny środek transportu jak samolot. Aby zdobyć środki do realizacji tego pomysłu, potrzebujemy promocji i tu jest nasza prośba do Państwa. Jesteśmy zdania, że marzenia nie są po to, by nam przez długi czas tłuc się po głowie, ale po to, by jak najszybciej je realizować i robić miejsce kolejnym, jeszcze zuchwalszym i ciekawszym.
Bo przecież życie jest jak jazda na rowerze, kto nie jedzie, ten może się przewrócić.
W sprawie dodatkowych pytań, propozycji proszę kontaktować się bezpośrednio z uczestnikami wyprawy.
Angelika Charycka
– Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Maciej Mackiewicz
- Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.,
Od redakcji: Proszę Państwa, Kanada oferuje program pracy wakacyjnej dla podróżującej młodzieży. Proszę skorzystać. W ten sposób poznają Państwo ten kraj o wiele lepiej niż podróżując stopem. Wrażenia chętnie opublikujemy.
Listy z nr. 20/2013: Gorzki smak czekolady Orzeł - Felieton na okoliczność
W połowie ub. wieku... to już tak dawno – kontestujący PRL dziennikarz, pisarz, jazzman niepokorny, "bikiniarz", Leopold Tyrmand (jego "Dziennik 1954" publikował GONIEC), wydał najbardziej znaną w jego twórczości powieść "Zły". Wydał też ciekawy zbiór opowiadań pod zbiorowym tytułem "Gorzki smak czekolady Lukullus".
Pomyślałem o tym, czytając dwie najlepsze i najpopularniejsze gazety polonijne (wiadomo które), bo dość mocno między nimi zaiskrzyło na stylu felietonów wydawcy jednego i wydawczyni drugiego tygodnika. Aż prosi się, żeby sparafrazować tytuł L. Tyrmanda o gorzkim smaku czekolady.
Jako stali, wierni (mierni, bierni, ale wierni) czytelnicy GOŃCA, wiemy, że p. redaktor Kumor ostro jeździ swoim piórem, często nie zwalniając na zakrętach (i pozwalając na to samo niektórym piszącym felietony i listy). No i wpadł w poślizg. Zabić prezydenta? To znaczy – nie wskazując palcem tego zdrajcy, który sprofanował dla żartu (!) nasze godło? Sprać takiego, bo na to zasługuje, po mordzie! O przepraszam, chyba było – po pysku. Bo jeśli chodzi o pierwsze określenie, to pamiętam z historii (a może z humoru z zeszytów szkolnych), że Władysław Herman wszedł na tron po mordzie św. Stanisława i banicji swego brata Bolesława, jak się okazało zbyt śmiałego.
Czyżby pan redaktor począł sobie też nazbyt śmiało w tym wstępie o patriotyzmie? Podejrzewam, że tak. Bo większość obywateli (jakakolwiek by była) wybrała demokratycznie – vox populi vox Dei – prezydenta (jakikolwiek by był, a jaki jest, każdy widzi) naszego "nieszczęśliwego kraju", jako rzecze p. Michalkiewicz.
W zapale oratorskim (?) szanowny pan A.K. poślizgnął się i nieco wypadł z trasy. Prawdę powiedziawszy, ta trasa nie jest ani dokładnie wytyczona, ani wyraźnie oznakowana. Ale dobry kierowca musi umieć radzić sobie w niełatwych nieraz warunkach. No bo tak po prawdzie, nasz (like it or not) prezydent, skądinąd hrabia Komorowski z korzeniami drzewa genealogicznego na Litwie, chciał tylko "przysolić" temu okropnemu PiS-owi, narodowcom, afirmującym się patriotom, tj. połowie (teraz już nawet "większej połowie") zdrowo myślącego społeczeństwa.
Wystąpił w happeningu z orłem, wprawdzie czekoladowym, ale białym! "Hej strzelcy wraz, nad nami orzeł biały...".
Nie ulega wątpliwości, że była to aluzyjna alegoria w stosunku do polskiego godła. Ale aluzja dość nieprecyzyjna, na pewno celowo. Na ten przykład orzeł nie miał korony. Może więc był to orzeł kościuszkowców spod Lenino? Nie był też przedstawiony w pozycji z szeroko rozłożonymi skrzydłami – dziób w lewo! W tej sytuacji ciężko byłoby nawet dobremu prokuratorowi udowodnić obrazę majestatu. Mają wszak Amerykańscy swego osła i słonia jako maskotki swoich partii i groźnego "wuja Sama" w cylindrze, a te symbole przedstawiane są często w złośliwych satyrycznych rysunkach. Tego naszego czekoladowego symbolu nikt nie spostponował. Chyba że spostponowaniem było samo jego zaistnienie. Był biały. Mógł być więc też zrobiony z lukru jak baranek wielkanocny (uwaga – symbol Chrystusa!), a takowe po święceniu jako dzieci z apetytem chrupaliśmy.
Ponieważ dwa najpopularniejsze tu nasze periodyki odchylone jeden w lewo, drugi w prawo – [insynuację pominięto – red.], pani wydawczyni skądinąd zawsze nawołująca skłóconą Polonię do zgody – nie mogła przepuścić okazji, ażeby nie dołożyć nielubianemu GOŃCOWI. Bezczelny atak na głowę państwa! Co za beznadziejny poziom polonijnej prasy! Włos się jeży na całym ciele! A jednak go czyta!
Osobiście uważam, że nasz "litewski" prezydent próbuje pognębić PiS, nie zwracając uwagi, że przy okazji depcze polski patriotyzm. Nie przynosi mu to chluby, ale żeby zaraz go po mordzie? Wg Macierewicza, pan Komorowski wskoczył na stanowisko prezydenta – po mordzie swego poprzednika. Ach ta spolszczona rusko-litewska arystokracja! Takie piękne nazwiska, a ciągle od czasów Unii wychodzą na trouble makers. Mieliśmy i w centralnej Polsce ziemiaństwo, arystokrację. Ale gdzie im tam szaraczkom na 500 ha do liczących tysiące hektarów latyfundiów na Podolu czy Wołyniu. Na ten aspekt polskiej historii mało zwracają uwagę współcześni historycy. A przecież tym wschodnim możnowładcom mogło być bliżej do carskiej Moskwy niż do Warszawy, o ile tylko gwarantowano im zachowanie przywilejów. A cóż jest pewniejszego od rosyjskich gwarancji?
Pan redaktor AK (jak to ładnie brzmi) ciężką i owocną pracą zbudował znaczący polonijny periodyk, w stosunkowo krótkim czasie zostawiając za sobą wiele dużo starszych, tradycyjnych periodyków. Chwała mu za to. Ale będąc na szczycie, trzeba być wyważonym. Bo tam czasem ślisko. Szlachectwo zobowiązuje!
Ostojan
Toronto, 13 maja 2013