Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Nowe centrum katechetyczne w Parafii Kolbego
Napisał Andrzej KumorParafia św. Maksymiliana Kolbe w Mississauga serdecznie zaprasza na uroczystości z okazji 30 lecia konsekracji kościoła:
Program uroczystości:
Sobota, 4 października, godz. 19:00 – uroczysta Msza św. na zakończenie Misji Parafialnych, której przewodniczył będzie ks. Infułat Ireneusz Skubiś. Po Mszy św. poświęcenie oblackiego krzyża misyjnego przez O. Antoniego Bochm OMI, prowincjała z Polski oraz poświęcenie pomnika Jana Pawła II przez ks. Infułata Ireneusza Skubisia z Częstochowy.
Niedziela, 5 października, godz. 1:30 PM – Uroczysta Msza św. z okazji Jubileuszu 30 lecia konsekracji kościoła, której przewodniczył będzie Kardynał Tomasz Collins. Po Mszy św. odbędzie się poświęcenie nowego Centrum Katechetycznego a o godz. 3:00 PM – uroczysty bankiet w sali parafialnej. Msza św. w sobotę i niedzielę będzie transmitowana przez Radio Maryja bezpośrednio do Polski.
Serdecznie zapraszamy .
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=6342#sigProId445cfc9e26
O. Janusz Błażejak OMI
Proboszcz
Szczerze mówiąc, choć niewiele osób wie o istnieniu i działalności Kanadyjsko-Polskiego Instytutu Badawczego, jest to placówka, która spokojnie i metodycznie odwala kawał dobrej roboty. - Zbiera materiały i wydaje książki o Polonii w tym wspomnienia imigrantów, a także archiwizuje na mikrofilmach polonijne wydawnictwa i druki. Tak się ciekawie złożyło, że z kierowanym dziś przez dr Joannę Lustanski instytutem związanych jest kilku naszych "gońcowych" kolegów, w tym Jacek Kozak czy Edward Sołtys.
Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle [29]
Napisane przez Wojciech BłasiakI drogą rabunku finansów Polski, poprzez system spekulacji finansowych, zmieniono również strukturę społeczną. Powstały nieistniejące wcześniej grupy rodzimej oligarchii finansowej, a w istocie oligarchii polityczno-finansowej. Ośrodek prowadzący transformację przekształcił się, dzięki syfonowaniu finansowemu Polski poprzez głównie pieniądze FOZZ i nie tylko, w ośrodek rabunkowego formowania kapitałów rodzimej oligarchii finansowo-politycznej.
Na podstawie zgromadzonych przez M. Falzmanna od 1989 roku do 1991 roku materiałów, 2 czerwca 1991 roku Mirosław Dakowski i Jerzy Przystawa złożyli w gabinecie ówczesnego ministra sprawiedliwości powiadomienie o przestępstwie, w którym czytamy: "Przesyłamy do dyspozycji Pana Prokuratora Generalnego zgromadzone przez nas dokumenty i materiały, w ilości 290 stron ręcznie ponumerowanych, z których wynika, że: Na terenie Rzeczpospolitej Polskiej i poza jej granicami działają zorganizowane grupy przestępcze dokonujące systematycznej grabieży pieniądza, w szczególności dewiz wymienialnych, na szkodę Państwa Polskiego, a także innych podmiotów gospodarczych, krajowych i zagranicznych. Na podstawie przedstawionych dokumentów można wnioskować, że grabież ta ma rozmiary sięgające kwoty wielu miliardów dolarów USA."
Jaka może być większa radość dla ojca niż świadomość, że jego droga życiowa znajduje kontynuację u syna? Jakaż może być większa radość, jeśli taki wybór następuje z pokolenia na pokolenie nie raz, a dwa razy?!
W 2014 roku, 55 lat po założeniu kancelarii adwokackiej przez Stefana Malickiego, w poczet palestry przyjęty został syn Marka Malickiego i Elviry Sanchez de Malicki, Gibrian Malicki-Sanchez.
Od 1973 roku, kiedy w ślady własnego ojca, po ukończeniu Osgoode Hall Law School, poszedł Marek Malicki, kancelaria znana jest jako Malicki and Malicki, obecnie, po przyjęciu Gibriana Malickiego do palestry firma znów zmieni nazwę, na Malicki-Sanchez, Barristers, Solicitors, Notaries Public.
Listy z nr. 39/2014
Kanada zdecydowała o przywróceniu równowagi w relacjach z Polską, rezygnując z żądania wiz od obywateli Polski, tak jak Polska przed wielu laty uczyniła ten gest w stosunku do obywateli Kanady. Tuż po tej decyzji zintensyfikowały się przyloty Polaków do Kanady, przy czym już bardzo nieliczni przylatywali z myślą o przedłużeniu pobytu ponad dozwolone trzy miesiące. Polacy za pracą mogą łatwo jechać do krajów Unii Europejskiej, której to Polska jest członkiem. Przylatujący do Kanady to w ogromnej większości członkowie rodzin imigrantów z Polski, którzy uzyskali przed laty prawo stałego pobytu w Kanadzie. Wydawałoby się, że relacje między obydwoma krajami weszły na prosty tor normalności.
Okazało się jednak, że już w pierwszych tygodniach po zniesieniu obowiązku wizowego, na lotnisku torontońskim zatrzymywano wielu Polaków, intensywnie ich przesłuchiwano, część z nich wypuszczano po zapłaceniu przez członków ich rodzin wielotysięcznych kaucji, a niektórych zamykano w areszcie imigracyjnym i z kolei odsyłano do Polski.
Na początek przepraszam za brak ubiegłotygodniowej relacji – w sumie nie był to żaden urlop, tylko zatrucie pokarmowe – strułem się jak dziki mops – najwyraźniej grupa bakcyli postanowiła mi zafundować darmową kurację odchudzającą.
Przy okazji zacząłem się zastanawiać nad pewną konkretną sprawą – bo akurat była taka potrzeba. Otóż, czy skserowany ownership jest ważny?
Jest to o tyle istotne, że na przykład, gdy biorę samochód żony, to czy muszę ją również przymuszać, by za każdym razem wygrzebywała ze swych przepastnych torebek oryginalny ownership, czy też mogę sobie zrobić kopię, wozić ze sobą i w razie czego pokazać policji?
Na pytanie to w wheels.ca odpowiada konstabl policji regionalnej York Andy Pattenden.
– Otóż HTA (czyli ustawa o ruchu drogowym Highway Traffic Act) zezwala kierowcy na posiadanie przy sobie jedynie "wiernej kopii" ownershipu – czyli ksera obu stron wraz z aktualnym stickerem. Z drugiej strony, papierek ubezpieczeniowy tzw. pink slip musi być jednak oryginalny.
Konstabl Doug Lewis z OPP wręcz zaleca noszenie przy sobie kopii, bo w razie kradzieży dokumentu i samochodu trudniej jest coś z takim autem zrobić, gdy nie posiada się oryginalnych papierów.
A więc wystarczy wzajemnie zaopatrzyć się z drugą osobą w domu w ksero papierów, by od czasu do czasu móc bezproblemowo wymienić się na samochody.
Jest to ważna rada.
•••
Wróćmy do samochodów, tym razem do auta, którego tu w ogóle jeszcze w tej rubryce nie było – do audi. Podobnie jak BMW, "audiki" cieszą się sympatią rodaków. Trudno, by było inaczej, skoro jest to dobrze, po niemiecku dopracowany kawałek maszyny.
W 2015 roku będziemy mogli sobie kupić w Ameryce A3 – model projektowany specjalnie z myślą o mieszkańcach naszego kontynentu.
A3 2015 jest o ok. 7cm krótszy od swego głównego konkurenta,czyli mercedesów klasy CLA, a jego wymiary są prawie identyczne co sedana A4 sprzedawanego w latach 1995–2001. Składane według elastycznej architektury MQB, auto dzieli również podzespoły z golfem GTI MkVII czy audi TT 2016.
Projektowane wedle tradycyjnych minimalistycznych standardów, na oko A3 niewiele odbiega od linii, do których Audi zdążyło nas przyzwyczaić. Złożenie środka kabiny jest superprecyzyjne, materiały – jakościowo najlepsze, co daje wrażenie niezłego luksusu.
Jednym z miłych akcentów jest "panoramiczny" szyberdach. Wspaniały system nagłaśniający każe przypuszczać, że tym razem targetem tego modelu audi jest Gen Y.
Jak to już jest w audi w zwyczaju, możemy wybrać między modelami z napędem na przednie koła a quattro. Do dyspozycji mamy też dwie wersje silnika – 1,8-litrowy ze 170 KM i 2,0-litrowy – 220 KM.
Dla osób potrafiących ładnie dysponować mocą w ręcznej skrzyni biegów, 170 KM absolutnie wystarcza i daje niezłą satysfakcję. Oczywiście jest ona jednak zmącona świadomością, że jest jednak coś lepszego i można mieć coś więcej.
Recenzenci, którzy mieli quattro z 2.00 w rękach, zachęcają, by nie skąpić 3 tys. dolarów różnicy między modelami – i jednak kupować wy-ższą wersję, a to m.in dlatego, że –paradoksalnie jest ona oszczędniejsza, gdy idzie o spalanie.
Do wyboru mamy trzy skrzynie biegów, od w pełni ręcznej, po 6-biegowy automatik z możliwością sportowej jazdy i bezsprzęgłowego własnoręcznego zmieniania biegów.
Czy przekonam do A3 zagorzałych zwolenników BMW? Z pewnością nie, czy do audi przesiądą się ludzie, którzy jeżdżą mercedesami? Pewnie nie, marki te mają duży magnes lojalności i wytwarzają rzesze wiernych.
Ale, jeśli ktoś chce skosztować niemieckich towarów motoryzacyjnych, to z pewnością można radzić, by zaczął od audi. Bo nie pożałuje.
O czym zapewnia Wasz Sobiesław.
Łososie w rzekach
W Humber River w Toronto i Credit River w Mississaudze jest sporo łososi migrujących na tarło. Humber nie może się jednak równać pod względem liczby łososi i możliwości łowienia z Credit River. Do tej rzeki wchodzi przynajmniej sześć razy więcej ryb niż do Humber. Na Humber obowiązuje też zakaz łowienia przy każdym z wodospadów od Old Mill do Dundasu. Przy niskim stanie wody najwięcej łososi zatrzymuje zwykle wodospad przy Old Mill. Jest więc dobre miejsce na spacer i zrobienie zdjęć skaczącym łososiom w Toronto.
Na rzekach często pojawiają się strażnicy ochrony przyrody, którzy sprawdzają, czy wędkarze łowią łososie dozwolonymi sposobami. Za nielegalne sposoby łowienia łososi uznaje się flossing, lining i snagging. Łososie w czasie wędrówki tarłowej nie pobierają pokarmu. W wielu przypadkach łapią tylko żyłkę, a nie przynętę.
Kiedy łososie są w rzekach, nie interesuje ich pobieranie pokarmu, a tylko tarło. Zachowują się bardzo agresywnie i chronią swoje terytorium, dlatego też uderzają w różne przynęty, które znajdą się na ich drodze.
O tej porze roku najskuteczniejszą przynętą jest duży kawałek świeżej ikry w błonie, założony na haczyk bez siateczki. Ryby instynktownie próbują zniszczyć obcą ikrę, w ten sposób ich własna ma większe szanse na przetrwanie.
Na Credit najwięcej wędkarzy łowi w Erindale Park, w miejscach popularnie znanych jako ice breakers, mesh pool i falling rock. Wkrótce za łososiami do rzek zaczną wchodzić pstrągi.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=6342#sigProId51c6e12614
Przepis na herbatę
Mój znajomy Harold Ball z Whitby po raz 37. pojechał na wyprawę na Wielkie Jezioro Niedźwiedzie na Terytoriach Północno-Zachodnich, i przywiózł stamtąd ciekawy przepis na herbatę.
Przepis "Potentilla & Black Spruce Tea" znajduje się na stronie internetowej: Great Bear Lake Outdoors, www.greatbearlakeoutdoors.com.
W czasie shore lunch przewodnik wędkarski – Josh Gelina, zaserwował klientom ośrodka Plummers Arctic Lodges prostą herbatę z gałązek czarnego świerka i pięciornika.
Przepis:
– 4 szklanki wody,
– 3/4 szklanki liści pięciornika (nie kwiaty),
– cztery gałązki świerka.
Do wrzącej wody trzeba dodać gałązki świerka i pięciornika i następnie gotować ok. 5 minut, aż woda nabierze lekkiego odcienia zieleni.
Naczynie należy potem zdjąć z ognia i odstawić na 2-3 minuty.
Następnie przecedzić lub wybrać łyżką listki i gałązki świerka.
Świerk czarny i pięciornik występują powszechnie w Ameryce Północnej, więc nie trzeba być na Dalekiej Północy, aby znaleźć składniki i spróbować tej wyśmienitej herbaty.
Nowości na zimę 2014–2105
Coraz częściej pojawiają się informacje o nowościach na nadchodzącą zimę.
Kilka dni temu firma Frabill zareklamowała już swój najnowszy ubiór do łowienia zimą na lodzie.
Jest to kurtka i spodnie pod nazwą I-4. Ubiór jest w stu procentach uszczelniony na szwach, wiatroodporny i oddychający.
Frabill jednak przesadził z ceną. Firma sugeruje cenę detaliczną 299 dol. za kurtkę i tyle samo za spodnie.
Przestaje nosić towar, poczyna "wodzić figurki", to znaczy przeprowadzać ludzi przez granicę. Aż wreszcie – wypływa na wielkie wody istnego korsarstwa – w komitywie z dwoma innemi szalonemi pałkami poczyna zasadzać się na wracających z zagranicy z dolarami i złotemi rublami przemytników. Śpi tygodniami pod baldachimem śródleśnych jedli. Zna każdy przesmyk, którym idzie zwierzyna, wie, kiedy nie napróżno uderzyć, zna jej obyczaje.
Naprzykład historja polowania na Berka, zwanego Stonogą:
"Szczur (przezwisko kompana Piaseckiego) dowiedział się w miasteczku, że pewna partja powstańców (tak przezywano pewną kategorię gorzej zorganizowanych »dzikich« przemytników. Przyp. mój) chodzi za granicę nie bezpośrednio z miasteczka Rakowa, lecz z Wołmy. Niosą w tamtą stronę bardzo drogi towar, a wracają bez towaru na naszym odcinku. Natomiast ich odprowadzający, Berek Stonoga, po przerzuceniu dwóch, trzech partyj, wracał z zagranicy sam, przynosząc wypłacone mu za towar dolary. Przenosił większe sumy – od pięciu do dziesięciu tysięcy dolarów, zależnie od ilości i wartości przenoszonego przez granicę towaru. Podano nam w przybliżeniu odcinek, którym wracał z Sowietów Berek Stonoga. Znajdował się w pobliżu Tekli Pola.
Kilka lat temu zmieniono przepisy i umożliwiono takim kompaniom, jak Property Guys czy Comfree, wprowadzanie listingów do systemu MLS z bardzo zaniżonym commission. Czy to się opłaca? Czy benefit niskiego "commision" jest wart wybrania tej drogi?
Obecny rynek nieruchomości jest niezwykle aktywny. Brakuje domów do sprzedaży i z pewnością wystawiony dom na sprzedaż przez właściciela ze znakiem Property Guys czy Comfree ma szansę sprzedaży, ale czy to się opłaca? Czy chęć zaoszczędzenia od 3,5 do 5 proc. na wynagrodzeniu dla agentów nie prowadzi do znacznie większych strat zarówno finansowych, jak i czasowych? Zastanówmy się razem!
* Kupujący dom sprzedawany przy pomocy Property Guys – zdają sobie sprawę, że właściciel nie płaci wynagrodzenia agentom i w praktyce to oni chcąc skorzystać z tej oszczędności. W normalnej sytuacji negocjacje są pozostawione agentom, którzy znając rynek, będą dbali o to, by cena odpowiadała wartości rynkowej. W przypadku "prywatnych transakcji" kupujący często oprócz negocjacji ceny, chce również uzyskać dodatkową obniżkę ze względu na brak wynagrodzenia dla agentów.
* Kompanie takie jak Property Guys mają swoje fee, które należy zapłacić z góry – bez względu czy się dom sprzeda, czy nie. "Normalni" agenci – opłacani są tylko po doprowadzeniu sprzedaży do szczęśliwego końca.
* Następny problem to kwestia umawiania spotkań oraz pokazywania domu oferowanego do sprzedaży. Zamiast spędzać swój własny czas w pracy lub na przyjemnościach, właściciel nieruchomości sprzedawanej z Property Guys – musi niemalże być w domu cały czas. Najczęściej spędzając weekendy na robieniu open houses.
* Typowe jest, że na znak "Property Guys" dzwonią agenci real estate próbujący namówić właściciela na sprzedaż domu za ich pośrednictwem. Istnieją wręcz specjaliści w tej dziedzinie, którzy często nie biorą "nie" za odpowiedź i potrafią nagabywać tak długo właściciela domu, aż wreszcie się podda.
* Wystawienie domu na rynek to jedna sprawa. Pozostają również negocjacje i oferta. Niewielu właścicieli sprzedających dom ma wiedzę, jak przygotować ofertę, która jest ważnym kontraktem prawnym. Sprzedając dom z Property Guys, jesteśmy zdani na siebie. Kupujący dom również mają poważne obawy, czy nie popełnią błędu, podpisując ofertę bez pomocy agenta lub prawnika, i często omijają z daleka takie domy. Bez znajomości prawa kontraktowego – można popełnić niewybaczalne i kosztowne błędy.
* Kupujący dom (buyers) – nie płacą commission agentom. W związku z tym ponad 95 proc. kupujących trafia więc do agentów real estate i z nimi współpracuje. Jak zapewne Państwo wiedzą, agenci, którzy pracują z kupującymi, podpisują specjalny kontrakt na współpracę na określony okres. Chcąc sprzedać dom samemu lub z pomocą takiej firmy jak Property Guys (i nie płacić commission), rezygnują Państwo z tej ogromnej rzeszy klientów gotowych do kupna. Ograniczając się tylko do tak zwanych "bargain hunters" – tych którzy szukają okazji i chcą często kupić dom poniżej wartości rynkowej.
* Sprzedając samemu – narażeni są Państwo na wpuszczanie do domu i na negocjacje z ludźmi, których nie znacie i którzy być może nawet nie kwalifikują się finansowo na zakup nieruchomości. Jest przecież ogromna liczba ciekawskich oglądaczy.
* Planując sprzedaż domu – należy umieć go wycenić zgodnie z Market Value. Nie będąc w tej dziedzinie fachowcem – jak wycenić własny dom? Czy wycena nie jest zawyżona lub zaniżona? Wiadomo, że dom o zawyżonej cenie często w końcowym efekcie sprzedaje się poniżej wartości.
Pomimo że zatrudnimy taką kompanię jak Property Guys i wprowadzimy nasz dom do systemu MLS, tak naprawdę nadal są Państwo skazani na siebie!
Kompanie takie nie prowadzą dla was negocjacji, nie umawiają spotkań, nie pomagają we właściwej wycenie nieruchomości. Owszem, dostajemy literaturę, jak to zrobić, ale doświadczenia nie da się kupić tak łatwo.
Zauważyłem ostatnio też bardzo ciekawą tendencję dotyczącą domów wystawianych przez takie kompanie, jak Property Guys czy Comfree.
Otóż zasadą tych kompanii dotychczas było i jest, że pobierają one tak zwane "flat fee" za wprowadzenie nieruchomości do systemu MLS. Jest to suma zbliżona do 1000 dol. Tak więc takie kompanie są zainteresowane wprowadzeniem jak największej liczby listingów, a ponieważ ich fee jest pobierane z góry, to tak naprawdę czy dom się sprzeda, czy nie, i tak swoje pieniądze mają. Statystycznie tylko 5-10 proc. listingów jest sprzedawanych przez listing agent, który reprezentuje obie strony (kupujących i sprzedających). Ponad 85 proc. domów otrzymuje oferty od agentów, którzy reprezentują kupujących. Do niedawna wynagrodzenie oferowane dla agentów, którzy pracowali z kupującymi przez te kompanie, wynosiło jeden dolar. Czy ktoś, może oczekiwać, że agent, który przyniesie ofertę, zadowoli się takim wynagrodzeniem? Na pewno nie.
Oczekiwanie, że taki agent reprezentujący kupujących wystawi rachunek dla nich na 2,5 proc., jest też mało realne. Wielu kupujących ma tylko 5 proc. na wpłatę i ekstra 2,5 proc. jest niemożliwe.
Dlatego ostatnio zauważyłem, że wielu sprzedających poprzez te kompanie otwarcie zaczyna oferować 2,5 proc. dla agentów reprezentujących kupujących. Zaczyna docierać do "oszczędnych", że chytry dwa razy traci. Czyli wracamy do punktu wyjścia – płacimy 2,5 proc. dla buyers broker, dlaczego nie zapłacić już w pewnych przypadkach od 1 proc. i mieć agenta, który będzie dbał o Państwa biznes!