11 listopada odbyło się zebranie Rady Żołnierzy z przedstawicielami lokalnych organizacji socjalistycznych i Komitetu Obywatelskiego. Na tym zebraniu powołano nową Radę Robotniczą. Teraz obie rady połączyły się, tworząc jednocześnie Wydział Wykonawczy Rady Robotników i Żołnierzy. Rada Robotników była jednolita pod względem narodowościowym: była polska, zaś Rada Żołnierska opanowana była w większości przez Niemców.
Sieć rad robotników i żołnierzy pokryła w tych dniach listopada prawie całą Wielkopolskę, Pomorze i Śląsk. Obok nich ujawniły się polskie komitety obywatelskie, które przemianowując się na rady ludowe, stawały się jednocześnie rzecznikami ludności polskiej tak wobec starej administracji pruskiej, jak i wobec rad robotników i żołnierzy.
Wydział Wykonawczy Rady Robotników i Żołnierzy w Poznaniu przejął kontrolę nad miastem. Na żądanie Komitetu Obywatelskiego Wydział podjął decyzję o usunięciu nadburmistrza Wilmsa, na miejsce którego powołano Polaka, adwokata Jarogniewa Drwęskiego. Stanowisko radcy Goehrkego w Prezydium Policji przejął także Polak, dr Stanisław Celichowski. Prezydent policji von dem Knesebeck pozostał na swoim stanowisku, ale z ramienia Wydziału Wykonawczego kontrolę nad nim miał z jednej strony Celichowski, z drugiej – telegrafista Cytadeli Steuernagel – Niemiec. Do poszczególnych instytucji i urzędów delegowano kontrolerów z ramienia Wydziału Wykonawczego – w równej liczbie Polaków i Niemców. Równocześnie w celu zabezpieczenia porządku powołano mieszaną narodowościowo Straż Obywatelską. Komendantem jej została komendant Sokoła Julia Lange. Wobec masowego napływu sokołów do Straży Obywatelskiej szybko stała się ona czysto polska.
Organizacje polskie w Poznaniu, posiadając dotąd dostatecznie silne wpływy w Radzie Robotniczej, pragnęły uzyskać takie wpływy również w Radzie Żołnierzy, która kontrolowała sprawy wojskowe Poznania i całego V Korpusu Armii. W związku z tym zorganizowano najście na Radę, wymuszając zmiany personalne w jej składzie. Z Rady usunięto 4 Niemców socjaldemokratów, a na ich miejsce wprowadzono 4 Polaków: Bohdana Hulewicza, Mieczysława Palucha, Henryka Śniegockiego i Zygmunta Wizę. Hulewicz objął stanowisko wiceprzewodniczącego Rady Żołnierzy, Paluch został pełnomocnikiem Wydziału Wykonawczego przy dowództwie V Korpusu. W ten sposób Polacy uzyskali kontrolę nad Komendą Miasta i Dowództwem wojsk. To przesądziło o dalszym rozwoju wydarzeń w Poznaniu. Już 13 listopada Polacy zdobyli zdecydowaną przewagę w Wydziale Wykonawczym. W tych warunkach tak władze administracyjne, jak i wojskowe nie były w stanie podjąć żadnej decyzji, o której nie dowiedzieliby się Polacy i której nie sparaliżowaliby w zarodku.
Zdominowany przez Polaków Wydział Wykonawczy Rady Robotników i Żołnierzy podjął formalną uchwałę, w której publicznie oznajmił, iż wszystkie jego decyzje są konsultowane z Polską Radą Ludową. Poza Poznaniem jedynie Ostrów, Jarocin, Gniezno i Pleszew mogły się poszczycić podobnym osiągnięciem.
W wyniku narad przeprowadzonych 11-12 listopada 1918 r. posłowie polscy w sejmie pruskim i parlamencie Rzeszy wspólnie z przywódcami organizacji polskich zdecydowali się wyłonić oficjalną reprezentację społeczeństwa polskiego. Do istniejącego od połowy 1918 r. tajnego Centralnego Komitetu Obywatelskiego dokooptowano szereg osób i ujawniono go pod nazwą Tymczasowej Naczelnej Rady Ludowej. Wiemy już, że kierował nią trzyosobowy Komisariat z ks. Adamskim, Korfantym i Poszwińskim.
Centralny Komitet Obywatelski i Komisariat NRL utrzymywały kontakt z Warszawą – z Radą Regencyjną. Toczyły się dyskusje na temat powołania rządu reprezentującego wszystkie zabory. W dniach gorących dyskusji i wieców w Poznańskiem udała się do Warszawy liczna delegacja przedstawicieli kół poselskich i stronnictw politycznych.
Tymczasem, jak wiemy, Rada Regencyjna ustąpiła, przekazując swe agendy w ręce Piłsudskiego. Ośrodkiem władzy stał się Piłsudski, który prowadził rozmowy na temat utworzenia ponadpartyjnego – ponaddzielnicowego rządu. Dalszy ciąg znamy.
W okresie 16-30 listopada ludność polska w Niemczech realizowała polecenie Komisariatu NRL, przeprowadzając wybory lokalnych władz rad ludowych – miejskich, gminnych, powiatowych oraz delegatów na Sejm Dzielnicowy. Ogółem wybrano 1399 delegatów, w tym 526 z Wielkopolski, 262 z Prus Królewskich, 47 z Warmii i Mazur, 431 ze Śląska i 133 spośród skupisk polskich, jak Berlin, Westfalia-Nadrenia i in.
Już sama akcja wyborcza stanowiła wydarzenie wielkiej wagi i rangi. W niektórych miejscowościach były to pierwsze po wielu latach polskie zebrania, na których w sposób jawny i legalny mówiło się w języku polskim o sprawach polskich. Akcja ta odegrała wielką rolę – w mobilizowaniu ludności polskiej, pobudzaniu jej świadomości narodowej, w przygotowaniu jej do czynnego występowania w duchu polskim.
Główną rolę w przygotowaniu i przeprowadzeniu wyborów odegrali ziemianie, księża i działacze polityczni. Oni też stanowili znaczny odsetek delegatów, chociaż Komisariat zalecał, by na delegatów wybierać również przedstawicieli ludności pracującej.
Sejm Dzielnicowy obradował w dniach 3-5 grudnia 1918 r. W okresie tym Poznań całkowicie zmienił swoje oblicze – z pruskiej twierdzy przemienił się w miasto czysto polskie. Dzień 3 grudnia uznano za święto narodowe. Polacy w tym dniu nie pracowali, biorąc udział w manifestacjach ulicznych, wiecach i różnych spotkaniach. Domy i ulice zostały udekorowane flagami i emblematami narodowymi. Wydawało się, że już jesteśmy wolni, że nie ma już Niemców. Oni rzeczywiście siedzieli w tych dniach cicho, niektórzy z nich drżeli ze strachu, setki rodzin niemieckich opuściły potem Poznań na zawsze.
Otwierając posiedzenie Sejmu, Władysław Seyda powiedział: „Podczas gdy około nas walą się stare trony, obracają w proch odwieczne państwa, Polska na nowo powstaje do samodzielnego życia państwowego. Ta nowa Polska nie będzie tak błyszczała srebrnymi szyszakami rycerstwa ani złotem bramowanymi deliami senatorów jak dawniej, ale będzie to Polska ludowa, w której wszyscy jako wolni obywatele będą pracowali ku wspólnemu dobru narodu. Nie będzie w niej przywilejów, wszyscy będą równi, a jedynym przywilejem będzie zasługa pracy dla dobra publicznego. Nowa Polska nie będzie nikogo wykluczała ani od praw, ani od pracy publicznej. Równe będą w niej prawa, ale i równe obowiązki publiczne”.
Sejm wybrał 80-osobową Naczelną Radę Ludową, która na swym pierwszym posiedzeniu w dniu 6 grudnia wyłoniła Prezydium w składzie: Władysław Krysiewicz (Poznań) – przewodniczący, ks. Antoni Wolszleger (Pomorze) i ks. Paweł Pośpiech (Katowice) – wiceprzewodniczący, oraz Karol Rzepecki i dr Czesław Meissner – sekretarze. W Komisariacie zasiedli: ks. Stanisław Adamski, Wojciech Korfanty, dr Stefan Łaszewski, red. Adam Poszwiński, Józef Rymer i Władysław Seyda. Olbrzymi autorytet Sejmu przeszedł w całości na Komisariat NRL, a praktycznie na ks. Adamskiego.
Część doświadczonych wojskowych nie podzielała poglądów kierownictwa Komisariatu NRL, które uważało, iż nie należy wywoływać wilka z lasu, lecz czekać spokojnie na decyzję Konferencji Pokojowej, która na pewno sprawiedliwie rozstrzygnie sprawy polskiej granicy z Niemcami, jak i całą kwestię polską. Wojskowi natomiast uważali, że prędzej czy później własna siła zbrojna może się okazać przydatna. Wokół tych oficerów zaczęli się skupiać inni oficerowie. Stopniowo utworzyli oni osobną grupę, którą nazwano „grupą Palucha” lub „Tajnym Sztabem Wojskowym”.
Czołową postacią był Paluch, jeden z twórców „Tajnej Organizacji Niepodległościowej” (TON), występującej już w okresie poprzedzającym wybuch wojny światowej. Obok Palucha najczynniejsze byli Hulewicz i Wyzgota-Zakrzewski. Byli to sami młodzi podporucznicy, którzy całą wojnę przebyli w okopach. Zadaniem Sztabu było przygotowanie mobilizacji Polaków do akcji zbrojnej, stworzenie kadr regularnego wojska polskiego i opracowanie planu operacyjnego. Sztab zaczął powoli koordynować wszelką działalność wywiadowczą, agitacyjną i dywersyjną prowadzoną przez POW, skautów, Straż Ludową, przeszkadzał w wywozie przez Niemców materiałów wojennych, ratując milionowe wartości tego sprzętu dla przyszłego wojska. Zaczęto werbować ludzi, gromadzić broń, amunicję, organizować oddziały zbrojne w stanie konspiracyjnym, wyzyskując dla tego celu niektóre obiekty, nieobsadzone przez Niemców forty na rubieżach miasta. Do końca listopada 1918 r. przygotowano w ten sposób 4 kompanie po zęby uzbrojone.
15 listopada Dowództwo Naczelne Rzeszy zarządziło utworzenie w poszczególnych garnizonach oddziałów Służby Straży i Bezpieczeństwa – Wach-und-Sicherheitzdienst. Oddziały te miały pełnić służbę garnizonową, głównie wartowniczą. Rzecz polegała na tym, że wobec zakończenia wojny część żołnierzy armii niemieckiej – wszyscy po ukończeniu lat 50 – musiała zostać zwolniona. Jednak wprowadzenie tych decyzji w życie zależało od czynników lokalnych, w obecnej sytuacji od rad robotników i żołnierzy. Kiedy Polacy o tym się dowiedzieli, Paluch, kontroler sztabu V Korpusu Armii, i Hulewicz, którzy posiadali wielkie wpływy w Wydziale Wykonawczym RROiŻ, przeforsowali decyzję, mocą której w Poznaniu oddziały Służby Straży i Bezpieczeństwa miały mieć parytetowy charakter, tzn. miały się składać z równej liczby Niemców i Polaków.
23 listopada Wydział Wykonawczy oraz pełnomocnicy przy Generalnej Komendzie V Korpusu Armii, tj. Twachtmann, Hulewicz i Paluch, wydali specjalną odezwę do byłych żołnierzy Polaków, by się zgłaszali do tworzonych oddziałów SSiB. W taki sposób sformowano 9 kompanii. Były to formalnie kompanie niemieckie, de facto zaś czysto polskie, w dodatku pod polską komendą. Tak było w Poznaniu i jeszcze kilku miejscowościach, w reszcie kraju Niemcy nie dopuścili Polaków do tych oddziałów.
Były to pierwsze posunięcia niemieckie, mające na celu nie tylko ubezpieczenie się przed natarciem Polaków, ale przede wszystkim przygotowanie się do rozprawy z Polakami. Zaczęli też ściągać do prowincji wschodnich coraz więcej oddziałów wojskowych.
W atmosferze wielkiego napięcia w Poznaniu nadeszła wiadomość o przyjeździe do Polski Ignacego Paderewskiego. Komisariat NRL podjął natychmiast decyzję, by próbować ściągnąć Paderewskiego do Poznania. Korfanty udał się do Gdańska, gdzie wraz z miejscowymi władzami Komisariatu miejscowego powitał oficjalnie Paderewskiego na polskiej ziemi i zaprosił do złożenia wizyty w Poznaniu. Bezpośrednim celem przyjazdu była Warszawa, gdzie miał podjąć rozmowy z Piłsudskim na temat złagodzenia rozbieżności pomiędzy kierowanym przez Dmowskiego Komitetem Narodowym Polskim w Paryżu a rządem Piłsudskiego-Moraczewskiego.
Zbliżał się bowiem termin otwarcia Konferencji Pokojowej w Paryżu. Chodziło o zjednoczenie wysiłków polskich w celu umocnienia pozycji delegacji polskiej. Wielu polityków uważało, że najlepszą drogą do pogodzenia obu stron byłoby powołanie Paderewskiego na kierownika nowego rządu warszawskiego.
Rząd berliński, obawiając się politycznych skutków wizyty Paderewskiego w Poznaniu, postanowił nie dopuścić do niej. W dniu 26 grudnia poprzez Sztab Generalny w Berlinie do komendy V Korpusu Armii w Poznaniu skierowano telegraficzne zarządzenie Urzędu Spraw Zagranicznych Rzeszy, zakazujące Paderewskiemu odwiedzenie Poznania. W telegramie polecono przyjąć Paderewskiego i towarzyszące mu osoby na dworcu i zakomunikować im, że rząd niemiecki, na skutek starań rządu angielskiego, zgodził się na wolny przejazd tych państwa, ale tylko z Gdańska do Warszawy, a nie do Poznania. Rząd niemiecki prosi także „o natychmiastowy odjazd tych panów z Poznania do Warszawy. Koniecznie trzeba przeszkodzić temu, aby ci panowie dostali się do miasta i dali powód do owacji”.
Już w drodze z Gdańska do Poznania na stacji w Rogoźnie kapitan Andersch z V Korpusu Armii (V KA) usiłował cofnąć delegację z drogi. Wiadomości te, na skutek kontroli sprawowanej przez Polaków w Komendzie V KA, natychmiast przedostały się na miasto i spowodowały wzburzenie polskiej opinii publicznej. Organizacje polskie sprzeciwiły się zarządzeniom władz niemieckich. Decyzji tej nie uznał również Paderewski ani towarzysząca mu Misja Angielska. Pełne podniecenia i nadziei tłumy oczekiwały na ulicach Poznania i dworcu. Poznań tonął w sztandarach, flagach i emblematach narodowych. Komendant Straży Ludowej Lange zagroził nawet Niemcom, że będzie strzelał, jeśli nie pozwolą Paderewskiemu i Misji wysiąść w Poznaniu. Niemcy bali się użyć przemocy i Paderewski z oficerami angielskimi, powozami, w otoczeniu oddziału konnego, jechali przez miasto pośrodku szpaleru wiwatujących tłumów do Bazaru. Tu zaczęły się powitalne przemówienia, a w końcu Paderewski z balkonu hotelu przemówił do zebranych delegacji i ludności.
Następnego dnia, 27 grudnia, w południe, społeczeństwo Poznania zorganizowało pochód dzieci pod Bazar. Wzięło w nim udział ponad 10 tys. młodzieży szkolnej. Po południu zaczęli do Poznania zjeżdżać goście zaproszeni na wieczorny raut w Bazarze. Tymczasem przywódcy Niemieckiej Rady Ludowej i część korpusu oficerskiego garnizonu poznańskiego poczuli się dotknięci bezsilnością władz i postanowili na własną rękę przeciwstawić się „hardym” Polakom. Zorganizowali więc wiec przed Operą. W Ogrodzie Zoologicznym, po południu, uformowali pochód ulicami Śródmieścia w ten sposób, by móc przemaszerować dwukrotnie Alejami Marcinkowskiego – pod Bazarem. Na czele kroczyła wojskowa orkiestra 6. pułku grenadierów i część załogi tego pułku, mimo że dowództwo garnizonu zakazało podległym oddziałom brania udziału w jakichkolwiek manifestacjach ulicznych. Po drodze uczestnicy pochodu zdemolowali biura Komisariatu NRL przy ul. św. Marcina, pod Bazarem doszło do strzelaniny, która spowodowała rozproszenie demonstrantów.
W odpowiedzi na wystąpienie niemieckie pod Bazarem pierwsze pojawiły się odwody Straży Ludowej. W ślad za nimi pojawiły się oddziały POW i kompanie Służby Straży i Bezpieczeństwa. Wtedy Paluch wydał rozkaz opanowania Starego Miasta, gdzie na Starym Rynku była siedziba Komendy Miasta, zabezpieczenia mostów na Warcie i wysunięcia osłony ku szosie wiodącej na Biedrusko – obozu ćwiczeń, gdzie stał najsilniejszy garnizon.
Powstanie się rozpoczęło. Rozpoczął je samozwańczy dyktator, podporucznik Paluch, syn chłopa z Poznania. Nie było już siły, która by mogła je przerwać. Owszem, toczyły się rozmowy i pertraktacje między stronami, ale grupy powstańcze kontynuowały akcję usuwania oddziałów niemieckich i obsadzania poszczególnych obiektów wojskowych. Krążyły po mieści na samochodach z karabinami maszynowymi, likwidując gniazda oporu. 29 zajęto Cytadelę. Opanowano całkowicie niemiecką bazę transportową, koszary, forty. 31 grudnia usunięto prezydenta policji i na jego miejsce powołano Karola Rzepeckiego. Powstanie rozwijało się szybko. Każdy oddział działał na swoją rękę, nie było jeszcze dowódcy wojsk powstańczych.
Wreszcie Komisariat NRL, aby podporządkować sobie grupy Palucha i POW, utworzył Komendę Główną Wojsk Powstańczych z kapitanem Taczakiem na czele, który w przejeździe z Berlina do Warszawy zatrzymał się u swego brata w Poznaniu. Talentu wojskowego Taczaka nikt nie znał. Szefem sztabu został kpt. Stanisław Łapiński. Poza tym do sztabu weszli Hulewicz i Zakrzewski z Tajnego Sztabu Wojskowego. Paluch pozostał w Gubernatorstwie jako dowódca kompanii Służby Straży i Bezpieczeństwa. Taczak, Łapiński, Hulewicz i Zakrzewski byli ludźmi Piłsudskiego, delegowanymi przez Sztab Wojska Polskiego – Taczak dopiero po nominacji na wodza powstania został urlopowany przez Warszawę. Wydawało się Komisariatowi, że tym samym Paluch został odsunięty od wpływu na powstanie. Wobec małej jednak ruchliwości Taczaka i jego sztabowców Paluch działał nadal ofensywnie, tworząc fakty dokonane. 30 stycznia Paluch wydał odezwę werbunkową do oddziałów Straży i Bezpieczeństwa. Od kilku dni przygotowywał ekspedycję dla zajęcia lotniska na Ławicy. Fakty te spowodowały, że władze polityczne odsunęły go również od komendy SSiB.
Poznań został oswobodzony. Niezaprzeczalna w tym była zasługa młodych zapaleńców z Tajnego Sztabu Wojskowego z Paluchem na czele.
Wyzwolenie Poznania miało kolosalne znaczenie moralne, polityczne i militarne dla dalszego rozwoju polskiego ruchu narodowowyzwoleńczego. Za Poznaniem ruszyły wszystkie miasta i powiaty Prowincji Poznańskiej i duża część Śląska. W dalszym ciągu nie była to jednak wojna zaboru pruskiego ze swoim zaborcą. Zaczęły się walki, prowadzono rozmowy, zawierano porozumienia ze sobą. W dalszym ciągu istniały powiązania z terenami nieobjętymi powstaniem, jak i z Berlinem. Funkcjonowały telefony, jeździły pociągi, działała poczta. Przez Wielkopolskę szły transporty wojskowe z Królestwa Polskiego. Do Wielkopolski przybywali Polacy z Berlina, Westfalii, Nadrenii. Kilka tysięcy z nich włączyło się do szeregów powstańczych. Jedna i druga strona grała na zwłokę.
Dopiero 11 stycznia 1919 r. w uzgodnieniu z Piłsudskim, Komisariat NRL w osobach Korfantego i Poszwińskiego zawarł umowę z gen. Dowborem Muśnickim i mianował Piłsudskiego Naczelnym Dowódcą sił zbrojnych w całej naszej dzielnicy. Szefem sztabu został ppłk Anders. Muśnicki oparł się nie na kadrze oficerskiej z szeregów Piłsudskiego, a na swoich dowborczykach.
18 stycznia Naczelny Dowódca wydał pierwszy rozkaz operacyjny o podziale frontu na 4 odcinki z równoczesnym wyznaczeniem dowódców tych odcinków:
1, północny – ppłk K. Grudzielski, 2, zachodni – ppłk M. Milewski, 3, południowo-zachodni – ppr. B. Sliwiński,
145
4, południowy – ppr. W. Wawrzyniak, nasz znajomy.
Organizacja armii postępowała teraz sprawnie i szybko. W końcu stycznia armia liczyła 27 tys., a w lutym już ponad 70 tys. chłopa. Nic się przecież w kraju nie zmieniło, przyszli tylko doświadczeni wyżsi oficerowie zawodowi, którzy wiedzieli, jak należy się zabrać do roboty wojskowej.
Nie będziemy jednak śledzili rozwoju akcji zbrojnej w detalach, ograniczymy się jedynie do zasadniczych kwestii politycznych.
Już 12 stycznia 1919 r. marszałek Foch uzyskał zgodę Najwyższej Rady Wojennej Państw Sprzymierzonych i Stowarzyszonych – oficjalna nazwa Koalicji – na uzupełnienie układu o zawieszeniu broni z 11 listopada o punkt zezwalający na wprowadzenie wojsk zaprzyjaźnionych na Pomorze i obsadzenie nimi linii kolejowej Gdańsk-Toruń. Wniosek upadł wobec sprzeciwu Anglii. Wobec tego Francuzi na posiedzeniu tejże rady w dniu 22 stycznia wystąpili z projektem przesłania do Polski armii Hallera przez Gdańsk. Balfour i Lloyd George przyznawali, że roszczenia polskie wobec Poznania są uzasadnione, odrzucali natomiast roszczenia Polski do Gdańska.
Premier francuski Clemenceau poparł przedłożony w liście Paderewskiego wniosek o wysłanie do Polski specjalnej komisji międzysojuszniczej, która by przygotowała dla Konferencji sprawozdanie dotyczące warunków w Polsce. W skład komisji weszli przedstawiciele Anglii, Francji, USA i Włoch. 12 lutego Komisja przybyła do Warszawy, a w dniu następnym Korfanty zapoznał ją z sytuacją panującą na granicy zachodniej Polski.
18 stycznia otwarto obrady Konferencji Pokojowej. Spośród delegacji głównych mocarstw wyłoniono Radę Dziesięciu. 24 stycznia na wniosek premiera brytyjskiego Lloyda George’a przyjęto deklarację ostrzegającą państwa próbujące na własną rękę stworzyć fakty dokonane przed podjęciem decyzji przez Konferencję, że „siłą osiągnięte posiadanie zaszkodzi poważnie roszczeniom tych, którzy uciekli się do podobnych środków”. Nietrudno się domyślić, że skierowano tę groźbę do Polski. Aż ręka swędzi, żeby dać nauczkę temu obrońcy Niemiec.
Ostrzeżenie to wyzyskali Niemcy, wzmagając kampanię antypowstańczą i silnie eksponując swój rzekomy legalizm. Fakty te poważnie zaniepokoiły Komisariat NRL, który podwoił zabiegi o pacyfikację stosunków w Wielkopolsce.
29 stycznia odbyło się posiedzenie Rady Dziesięciu Konferencji Pokojowej, na którym udzielono głosu delegatowi polskiemu Romanowi Dmowskiemu. Wygłosił on obszerny referat, w którym uzasadnił prawa Polski do ziem zaboru pruskiego, przedstawiając jednocześnie historyczne, geograficzne i polityczne argumenty na rzecz przyłączenia do odradzającego się państwa Wielkopolski, Pomorza, Górnego Śląska. Wnioski te spotkały się z aprobatą Francji i USA.
Na pytanie premiera Clemenceau, czego rząd polski sobie życzy w tej sprawie, Dmowski odpowiedział, że jedynie wstrzymania wszelkich operacji wojskowych.
W związku z tym uchwalono zalecenia dla działającej w Polsce Komisji Międzysojuszniczej, a Rada Dziesięciu poleciła Fochowi, by powiadomił rząd niemiecki o wysłaniu do Polski tej Komisji i przekazał władzom niemieckim „w niemieckiej Polsce” żądania mocarstw: “aby od tej chwili całkowicie wstrzymały się od dalszego używania siły w tej prowincji i od wtrącania się do życia tamtejszej ludności aż do zakończenia Konferencji Pokojowej”. Był to znaczny sukces dyplomacji naszej, a przede wszystkim – największego w owych czasach naszego dyplomaty i polityka, Romana Dmowskiego.
Niemcy próbowały kategorycznie odrzucić te żądania. Min. spraw zagranicznych Rzeszy, hr. Brockdorff-Rantzau, przedstawił formalną odpowiedź na notę Focha. Powtórzono w niej tezę o suwerenności Rzeszy wobec jej terytoriów wschodnich do czasu decyzji traktatu pokojowego, twierdzono, że rząd pruski rzekomo nigdy nie prześladował swych obywateli polskiego pochodzenia, ale wobec rosnącego niebezpieczeństwa rewolucyjnego musi zabezpieczyć się i żąda usunięcia polskich formacji zbrojnych z terenu swego państwa. Na każdym kroku wychodzi buta i bezczelność niemiecka, która, niestety, nie spotyka się z odpowiednią ripostą.
Opór rządu niemieckiego w pewnym sensie przyspieszył decyzje zwycięskich mocarstw. 17 lutego 1919 r. upływał kolejny termin ważności układu rozejmowego. Niemcy zabiegali o automatyczne przedłużenie rozejmu, by uniknąć dodatkowych propozycji. Nie zgodzono się jednak i zmuszono ich do podjęcia dyskusji. Foch zażądał, by układ poszerzyć o front powstańczy w Wielkopolsce. Miał on następujące brzmienie: „Niemcy muszą zaniechać natychmiast wszelkich kroków zaczepnych przeciwko Polakom na terenie Poznańskiego i na wszystkich innych terenach”.