W gruncie rzeczy jednak warunki, na jakich Amerykanie przejęli Alaskę, były dla nich korzystne, gdyż za każdy hektar ziemi zapłacili zaledwie 5 centów.
W każdym bądź razie, opozycja amerykańska krytykowała kontrakt tak długo, jak długo nie okazało się, że Alaska może przynieść amerykańskiej gospodarce spore korzyści. A że tak właśnie może być - przekonał Amerykanów już pierwszy pełnomocnik rządu w Waszyngtonie na Alasce, faktyczny jej gubernator (bo formalnie pierwszym gubernatorem na Alasce został dopiero w 1884 roku John H. Kinkead), człowiek niegdyś bardzo zaprzyjaźniony z prezydentem Abrahamem Lincolnem, a noszący bardzo trudne dla Amerykanów imiona oraz nazwisko: Włodzimierz Bonawentura Krzyżanowski, o którym mówiono więc po prostu - Kriz.
Właśnie już rządy Krzyżanowskiego na Alasce (lata 1873-1874) dowiodły, że na tym terenie można budować drogi, osiedla ludzkie, linie kolejowe, a w Matanuska Valley można nawet uprawiać ziemię. Tylko w tym czasie, gdy Krzyżanowski rezydował na Alasce - liczba mieszkańców tego półwyspu wzrosła z 20 tys. do 36 tys., choć o złocie nikt tu jeszcze nie wiedział (słynna “gorączka złota” wybuchła na Alasce dopiero w ostatnich latach XIX stulecia).
Włodzimierz Bonawentura Krzyżanowski urodził się 9 czerwca (niektóre źródła podają inną datę: 8 lipca) 1824 roku we wsi Rożnowo koło Obornik w Wielkopolsce. Mały mająteczek w tych okolicach nad rzeką Wełną kupił w 1817 roku jego ojciec, Stanisław Krzyżanowski, wywodzący się ze zubożałej szlachty ze wsi Długie na Kujawach. Stanisław Krzyżanowski był zresztą bratem Justyny z Krzyżanowskich - matki Fryderyka Chopina, a majątek w Rożnowie stracił w 1830 roku, na kilka tygodni przed swoją śmiercią.
Po śmierci ojca i po utracie majątku - Włodzimierz Bonawentura Krzyżanowski zamieszkał z matką u jej dalekich krewnych - niejakich Szeferów - w Poznaniu. W tym mieście chłopiec chodził do szkół, ucząc się m.in. w klasie matematyczno-technicznej Liceum św. Marii Magdaleny, w którym na przykład filozofii i estetyki uczył Karol Libelt, a literatury - Ryszard Wincenty Berwiński.
W tym właśnie liceum Krzyżanowski związał się z polskim ruchem niepodległościowym, który przygotowywał kolejne powstanie na ziemiach polskich. Z zadaniem zainicjowania walk w ówczesnym Wolnym Mieście Krakowie, już w zaborze austriackim, wyjechał Krzyżanowski wraz z Berwińskim w 1845 roku. Powstanie wybuchło w Krakowie w 1846 roku, ale w bitwie pod Gdowem powstańcy ponieśli klęskę, toteż walki praktycznie wygasły.
W takiej sytuacji Krzyżanowski jedzie do Poznania w nadziei, że w Wielkopolsce przyłączy się do powstańców. Ale i w jego rodzinnych stronach powstanie zgasło, nim faktycznie wybuchło na większą skalę. Zaczęły się represje, aresztowania, którymi zagrożony był również Krzyżanowski, toteż uciekł do Hamburga, a stamtąd popłynął do Ameryki.
Za oceanem Krzyżanowski zamieszkał najpierw - w 1849 roku - w Nowym Jorku, gdzie prawie przymierał głodem. W rok później przeniósł się do Wirginii, gdzie zaangażował się przy budowie linii kolejowej prowadzącej z położonego nad Atlantykiem portu Norfolk do Richmond i dalej do miasta Charleston. Przy budowie tej kolei Krzyżanowski przeszedł praktycznie wszystkie szczeble w hierarchii - od prostego robotnika do członka dyrekcji odpowiedzialnego za koordynację prac. Wraz z awansem zawodowym poprawiał się też jego status materialny i towarzyski, toteż poczynając od roku 1854, bywał już nawet na przyjęciach wydawanych dla miejscowej elity.
W takich to okolicznościach Krzyżanowski poznał w 1856 roku piękną Karolinę Burnett, zresztą córkę generała, amerykańskiego bohatera wojny z Meksykiem. Młodzi zakochali się z wzajemnością, toteż rychło odbył się ślub. Teraz, za własne oszczędności i za spory posag żony, Krzyżanowski założył duże przedsiębiorstwo handlowe, które przynosiło mu ogromne dochody.
Już jako człowiek dość majętny - Kriz (bo tak nazywali go Amerykanie) zaangażował się również w politykę. A były to czasy, w których pierwszoplanowym tematem politycznych sporów był stosunek do niewolnictwa. Krzyżanowski, który mieszkał wtedy w mieście Charleston, opowiedział się zdecydowanie jako przeciwnik niewolnictwa, co na Południu nie przysparzało mu przyjaciół. Tym bardziej że Kriz związał się z obozem politycznym Abrahama Lincolna i z nim osobiście, zanim ten polityk został prezydentem. To właśnie Kriz prowadził faktycznie kampanię wyborczą na rzecz Lincolna w mieście Charleston przed wyborami w listopadzie 1860 roku.
W 1861 roku, kiedy wybuchła wojna domowa między Południem (Konfederacją) a Północą (Unią) - Kriz poszedł ochotniczo do wojsk Unii, służąc początkowo jako zwykły żołnierz. Ale i w armii awansował szybko (pewnie nie bez udziału teścia), bo już w końcu 1861 roku miał stopień majora i dowodził kompanią złożoną głównie z ochotników niemieckiego pochodzenia. W kompanii tej było jednak również wielu Polaków, a także kilku Węgrów, Włochów, Holendrów, a nawet jeden Czech.
W 1862 roku Krzyżanowski stworzył słynny potem 58. Pułk Strzelców Nowojorskich (liczył 650 osób), zwany potocznie Legionem Polskim. Pułk złożony był rzeczywiście głównie z Polaków, ale przecież zastępcą dowódcy pułku był Holender - Frederick Gelmann, a dowódcą jednej z kompanii - Czech Bohumil Mas.
Nawiasem mówiąc, amerykańskie źródła podają, że w czasie całej wojny secesyjnej po stronie Unii walczyło co najmniej 5000 żołnierzy i oficerów polskiego pochodzenia, w tym, 3 generałów. Poza tym przypomnieć trzeba, że jedyną wtedy - i pierwszą w dziejach USA - formacją powietrznych sił zbrojnych Unii, czyli słynnym Korpusem 6 Balonów, dowodził także Polak z pochodzenia - pułkownik Tadeusz Sove-Sobieski.
Właśnie jednym z trzech generałów walczących w wojnie secesyjnej po stronie Unii był Włodzimierz Bonawentura Krzyżanowski. W 1863 roku dowodził on już słynną brygadą cudzoziemską, która 30 kwietnia i 6 maja tegoż roku zadała pierwsze ciosy wojskom Konfederacji w rozstrzygającej bitwie pod Gettysburgiem. Brygada ta liczyła 2250 żołnierzy i oficerów, z których tylko w tej bitwie poległo 155, a 388 zostało ciężko rannych.
Czyn zbrojny Krzyżanowskiego i jego żołnierzy przypomina do dziś tablica pamiątkowa, umieszczona na polu bitewnym pod Gettysburgiem.
Po zakończeniu wojny domowej Krzyżanowski pełnił kolejno funkcję gubernatora wojskowego stanów: Floryda, Georgia i Wirginia, a następnie został wysokim urzędnikiem Departamentu Skarbu USA. W Waszyngtonie przebywał zresztą krótko, bo jako tzw. agent rządowy, otrzymywał kolejne misje urzędowe, w Savannah, w Nowym Orleanie, a wreszcie w San Francisco.
W Kalifornii Krzyżanowski znalazł się dokładnie wtedy, gdy Henryk Sienkiewicz wraz z gronem innych ludzi przygotowywali przyjazd do USA sławnej polskiej aktorki - Heleny Modrzejewskiej. Krzyżanowski, osobisty przyjaciel gubernatora Salomona, odegrał zapewne w tych przygotowaniach istotną rolę, choć swój sukces w Kalifornii, a potem w całych Stanach Zjednoczonych wybitna aktorka zawdzięczała głównie sobie i swojemu talentowi. W latach 1873-1874 Krzyżanowski pełnił przez 13 miesięcy funkcję agenta rządowego do spraw Alaski, po czym wrócił do Waszyngtonu.
Od listopada 1878 roku mieszkał Krzyżanowski w Panamie, gdzie był delegatem rządu USA w strefie przyszłego Kanału Panamskiego. To właśnie wtedy francuski inżynier Lesseps stworzył spółkę inwestycyjną i zabiegał o zezwolenie na budowę kanału. Ostatecznie prace rozpoczęto w 1881 roku.
Dla Krzyżanowskiego był to rok smutny, gdyż zaczął się ciężką chorobą jego ukochanej żony Karoliny. Kiedy żona zmarła w styczniu 1882 roku - Krzyżanowski załamał się psychicznie, zrezygnował z posady rządowej i zamieszkał samotnie w Nowym Jorku.
Właśnie w tym okresie napisał swoje “Wspomnienia z pobytu w Ameryce”, które w 1883 roku opublikował warszawski tygodnik “Kłosy”. W Nowym Jorku Krzyżanowski zorganizował również Stowarzyszenie Pomocy dla Emigrantów Polskich, gdyż nadal czuł się Polakiem. Planował nawet ponoć powrót do rodzinnych stron w Wielkopolsce, gdzie zamierzał kupić skromny dworek.
Jego stan zdrowia pogarszał się jednak z każdym miesiącem. Zmarł 31 stycznia 1887 roku w Nowym Jorku, w domu przy Lexington Avenue 870, w którym mieszkał.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się w miejscowym kościele katolickim pod wezwaniem św. Stanisława, po czym pochowano go na cmentarzu Greenwood, w dzielnicy słynącej do dziś z licznego skupiska przybyszów z Polski. W 50 lat później - z inicjatywy rządu USA, prochy Krzyżanowskiego przeniesiono na cmentarz Arlington pod Waszyngtonem, będący miejscem spoczynku ludzi najbardziej dla Ameryki zasłużonych. Z tej okazji prezydent Franklin D. Roosevelt wygłosił radiowe przemówienie.