W tekście obszernie cytuje wypowiedź ks. dr. hab. Andrzeja Hanicha, zamieszczoną w artykule "Uwarunkowania i przebieg powojennej repatriacji". Po zapoznaniu się z jej tekstem należy uznać, że nawet jeśli nie da się definitywnie rozstrzygnąć problemu autorstwa dokumentu, to warto zwrócić uwagę na to, jak trafnie tekst, który powstał u progu III RP, przewiduje rozwój sytuacji politycznej i jak konsekwentnie urzeczywistniane są zawarte w nim dezyderaty. Czytelnikom zaś pozostawiamy do oceny to, czy zgodność realizowanej w Polsce polityki z postulatami uchwały jest tylko dziełem przypadku.
Wysuwane w niej dezyderaty dają się podzielić na cztery grupy. Pierwsza z nich dotyczy polityki, druga sposobu traktowania historii, trzecia edukacji, czwarta zaś życia religijnego.W dziedzinie polityki uchwała nakazuje między innymi szerzenie kultu Stepana Bandery i Romana Szuchewycza "Czuprynki" oraz metropolity Andrzeja Szeptyckiego przez upamiętnianie w miastach i wsiach pomnikami, jak i nadawaniem ich imienia szkołom, ulicom i placom. Nie ulega wątpliwości, że z tego zadania zachodnia Ukraina wywiązuje się znakomicie. Prezydent Wiktor Juszczenko nadał Banderze tytuł Bohatera Ukrainy. Za rządów Juszczenki i Julii Tymoszenko wzniesiono znaczną liczbę pomników lidera ukraińskich nacjonalistów, nazwano jego imieniem liczne place i ulice. Ukraińskie dzieci otrzymują "Podręcznik małego banderowca". Organizowane są festiwale pieśni banderowskiej, w czasie których ukraińskie "Nachtigalle" (słowiki) śpiewają teksty o wymowie antypolskiej. Niedawno w Stanisławowie, zwanym obecnie Iwano-Frankiwskiem, jedna ze szkół otrzymała imię Romana Szuchewycza, człowieka kierującego ludobójstwem, dokonanym na dziesiątkach tysięcy Polaków i Żydów. Szkołę ozdobiono wielką tablicą pamiątkową, pod którą uczniowie mogli wyrazić wdzięczność "bohaterowi", mającemu na rękach krew starców, kobiet i dzieci.
Ukraińskie środowiska nacjonalistyczne prowadzą szczególnie ostrą akcję propagandową, mającą na celu doprowadzenie do beatyfikacji metropolity Andrzeja Szeptyckiego. W celu udeptywania świadomości Polaków 25 i 26 listopada 2009 roku zorganizowano w Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie konferencję ku czci kolaborującego z Hitlerem metropolity. W ramach tej konferencji, odbywającej się notabene pod patronatem kard. Stanisława Dziwisza, wyświetlono film Grzegorza Lenkiewicza "Niewygodny", w którym reżyser wygłasza kuriozalną tezę, że kardynał Stefan Wyszyński, który dwukrotnie (w 1958 i 1962) zablokował proces beatyfikacyjny Szeptyckiego, czynił to jako agent KGB.
http://www.goniec24.com/lektura/item/6246-zawierucha-nad-sanem-cz2-11#sigProIdcc3423615b
Film Lenkiewicza wyemitowany został przez program I Telewizji Polskiej. Dzięki wyjątkowej uprzejmości zarządu TVP na oczach tysięcy Polaków, na oczach księży i biskupów kardynał Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, nazwany został agentem KGB. Oczywiście, żadnej reakcji nie było. No bo jakże można psuć radosny nastrój ekumenizmu!
W kolejce za Szeptyckim do beatyfikacji czeka ojciec Bandery – Andriej, proboszcz w Uhrynowie w woj. stanisławowskim, więziony i katowany przez NKWD, zamordowany przez nią w 1941 roku. Traktowany jest jako "męczennik za wiarę". Postulatorzy obu procesów beatyfikacyjnych, liczący na wsparcie przez papieża, zdają sobie sprawę, że wyniesienie na ołtarze metropolity stojącego na czele duchownych, którzy święcili piły i siekiery, a także ojca lidera ruchu nacjonalistycznego, otworzy drogę do całkowicie jawnej gloryfikacji UPA.
Szkoda, że polska hierarchia kościelna angażuje się w proces beatyfikacyjny metropolity Andrieja, nie czyni natomiast żadnych istotnych kroków, aby uczynić "męczennikami za wiarę" około 200 księży, zakonnic i zakonników, którzy ponieśli okrutną śmierć w czasie rzezi wołyńskiej i w czasie pustoszenia Podola przez bandy UPA. W Polsce mamy środowiska, które nie chcą uznać tych faktów. Namawiają do bezwarunkowego poparcia Ukrainy w myśl wydumanego przez Giedroycia hasła; "Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy". A przecież jest to historyczne nieuctwo. Kiedy istniało wolne państwo polskie, to o Ukrainie nikt nie słyszał.
Jednakże w przypadku działaczy KOR tak nie jest. Trudno ich podejrzewać, iż nie zdają sobie sprawy, że Polska co najmniej kilka wieków istniała, mimo że nie funkcjonował żaden byt państwowy o nazwie Ukraina. Po upadku PRL twórcom uchwały wiadomo było, kto w Polsce będzie sprzyjał interesom nacjonalistów ukraińskich. Tym środowiskiem był KOR. Ta sympatia ma dwa źródła. Pierwsze tkwi w tym, że KOR utrzymywał bliskie związki z paryską "Kulturą", kierowaną przez Jerzego Giedroycia, wychowanka zatrudnionych na Uniwersytecie Warszawskim ukraińskich profesorów, dążącego do zatarcia animozji między uchodźstwem polskim i ukraińskim w imię walki ze wspólnym wrogiem – Związkiem Sowieckim. Drugie źródło tkwi o wiele głębiej. Otóż młodsze pokolenie zapewne nie wie, że KOR tworzyli także i potomkowie stalinowców, i stalinowskich Żydów, którzy odsunięci zostali od władzy i przywilejów w roku 1956.
Czy nie zdawali sobie sprawy, że wraz z utworzeniem 30 czerwca 1941 roku przez Stepana Banderę marionetkowego państwa ukraińskiego, na którego czele stanął Jarosław Stećko i które przetrwało zaledwie 12 dni, rozpoczęły się we Lwowie pogromy Żydów? Czyżby nie docierało do nich, że "oswobodzanie" Ukrainy z elementu żydowskiego było programowym zamierzeniem OUN-UPA? Otóż z pewnością mają świadomość, iż ofiarami zbrodni dokonanych przez nacjonalistów ukraińskich stało się co najmniej kilkanaście tysięcy ich współbraci. Wolą jednak przemilczeć śmierć niewinnie pomordowanych Żydów, aby nie dopuścić do ujawnienia innej, bardzo niewygodnej dla nich prawdy. Zdają sobie mianowicie sprawę, że gdyby polscy historycy i prokuratorzy IPN rzetelnie zajęli się badaniem sytuacji na Kresach Wschodnich w okresie II wojny światowej, to wówczas opinia światowa uzyskałaby świadomość, że począwszy od września 1939 roku Rzeczpospolita nie tylko stała się obiektem agresji Niemiec hitlerowskich i Rosji sowieckiej, ale także padła ofiarą ohydnej i nigdy nieukaranej zdrady ze strony mniejszości narodowych.
Dopuściła się jej, z jednej strony, część obywateli polskich narodowości ukraińskiej i litewskiej, która na zasadzie dobrowolności zgłaszała się do armii hitlerowskiej oraz tworzyła wspomagające ją oddziały paramilitarne. Z drugiej zaś strony, część obywateli narodowości żydowskiej, która kolaborowała z okupantem sowieckim. Żydzi, o których tu mowa, zanim na Kresy wkroczyła armia niemiecka, aktywnie wspomagali Sowietów w wywózce Polaków na Sybir, a następnie – wchodząc w struktury NKWD – czynnie uczestniczyli w eksterminacji polskiej inteligencji.
Bardzo znamienny postulat uchwały jest niezwykle czytelny: Wobec zupełnego rozprężenia sieci polskiego kontrwywiadu, z którego solidarnościowy rząd wypędził wszystkich fachowców pochodzących z nomenklatury, odbudować tajną sieć OUN i zacząć kontrolować wszystkie dziedziny życia Rzeczypospolitej.
Gołym okiem można natomiast dostrzec, iż wiele osób jawnie lub milcząco wspiera działania ukraińskich nacjonalistów. Oczywiście, najbardziej wśród nich widoczni są niektórzy politycy. Środowiska kresowe wielokrotnie zwracały uwagę, że wiele tego rodzaju osób przeniknęło do najbliższego otoczenia politycznego braci Kaczyńskich. Należą do nich choćby: Bogumiła Berdychowska – doradczyni prezydenta Kaczyńskiego w sprawach wschodnich, która była inicjatorką zbierania podpisów pod apelem do Rady Miasta Warszawy w sprawie niedopuszczenia do budowy pomnika ku czci ofiar zbrodni ukraińskich nacjonalistów w Warszawie, Marek Kuchciński – poseł Sejmu RP, znany ze swych sympatii banderowsko-upowskich. Szczególną aktywność wykazał w załatwianiu na cmentarzu wojennym w Przemyślu pochówku strzelców siczowych, ludobójców z UPA zabitych podczas napadu na Birczę.
Także, początkowo pod przywództwem Joanny Kluzik-Rostkowskiej, wyodrębniło się swego czasu z PiS ugrupowanie sympatyków i apologetów ruchu neobanderowskiego, występujące pod znamienną nazwą Polska Jest Najważniejsza. W skład tego ruchu wchodzą m.in.: Paweł Kowal – obecnie eurodeputowany PiS, który systematycznie krytykował rezolucję Parlamentu Europejskiego z 25 lutego 2010 roku, potępiającą uhonorowanie Bandery tytułem Bohatera Ukrainy. Michał Kamiński – który atakował posła Filipa Adwenta, że ten krytykował ulotkę wyborczą pt. "Ukraina dla Ukraińców", informującą, że przyszły prezydent gwarantuje wprowadzenie dyktatury narodowej oraz przegnanie Moskali, Polaków i Żydów; Adam Bielan, który opowiedział się za odrzuceniem wysuniętego na tym forum projektu uznania zbrodni UPA za akt ludobójstwa, natomiast silnie zaangażował się w dążenia do tego, by za przejaw ludobójstwa uznany został Wielki Głód na Ukrainie Wschodniej; Elżbieta Jakubiak – b. posłanka domagająca się stanowczego respektowania linii Giedroycia w polskiej polityce wobec Ukrainy.
Niestety, to jest tylko wierzchołek góry lodowej. Polityków wspierających poczynania ukraińskich nacjonalistów znajdziemy także w innych ugrupowaniach, które działają lub działały w naszym parlamencie. Oto np. poseł PO Miron Sycz, syn Ołeksandra Sycza, skazanego za działalność w UPA na karę śmierci (zamienioną na 15 lat więzienia), wymusił w roku 2008 na wojewodzie warmińsko-mazurskim wycofanie patronatu nad obchodami 65. rocznicy rzezi wołyńskiej. Przykro to pisać, ale trzeba wreszcie wyraźnie wyświetlić, iż w ostatnich latach, paradoksalnie, zdecydowanie najwięcej orędowników idei głoszonych przez ukraińskich nacjonalistów znalazło się w ławach parlamentarnych PiS.
W lipcu 2008 r. Lech Kaczyński odmówił patronatu uroczystościom upamiętniającym 65. rocznicę ludobójstwa dokonanego na Polakach przez oprawców ukraińskich z OUN i UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. W tym samym czasie objął patronatem huczny XIX Festiwal Kultury Ukraińskiej, którego organizatorem był Związek Ukraińców w Polsce.
Niechętne Polsce i Polakom środowiska ukraińskie obsadziły niektóre instytuty w polskich uczelniach, opanowały niektóre polskie szkoły i urzędy. Ale władze naszego państwa tego nie wiedzą i wiedzieć nie chcą. Ważny postulat, zawarty w Uchwale, brzmi, że Polska jest Ukrainie potrzebna jako sojusznik do ataku na Moskwę. W tym celu należy popierać w Polsce wszystkimi siłami wszystko, co ma posmak antyrosyjski. Katyń, wywózki na Sybir, zbrodnie NKWD i UB. Taki stan rzeczy odwraca uwagę Polaków od UPA, którą polscy komuniści przedstawili narodowi polskiemu kłamliwie nie jako zbrojny ruch narodowo-wyzwoleńczy, lecz jako bandy. Zaprzeczanie, że rzeź wołyńska odbyła się bez rozkazu, oznacza, że UPA nie można nazwać armią, ale bandą. Czy jest możliwe, aby akcję zakrojoną na taką skalę mogli wykonać bez rozkazu żołnierze Armii Krajowej? Nie dopuszczać do zbliżenia polsko-niemieckiego. Podkreślać aktualność hasła: "Jak świat światem, Niemiec Polakowi nie będzie bratem".
Ograniczymy się wyłącznie do stwierdzenia, że proces odwracania uwagi od działalności UPA udał się w Polsce znakomicie. Oto wreszcie po wielu latach milczenia należycie czcimy pamięć ponad 20 tysięcy żołnierzy polskich zamordowanych w Katyniu, Miednoje, tymczasem jakże nieporównywalnie skromnie przychodzi nam upamiętnianie ponad 200 tysięcy polskich cywilów, ludzi bezbronnych, którzy padli ofiarą najokrutniejszej rzezi w dziejach nowożytnej Europy, rzezi, której dopuścili się członkowie faszystowskiej organizacji OUN-UPA.
Ukraińska Powstańcza Armia. Trzy słowa – trzy kłamstwa. 1. Ani ona "ukraińska" – bo nie objęła całej Ukrainy, jakkolwiek Ukrainę postrzegać. 2. Ani ona "powstańcza" – bo nie wywołała żadnego powstania, a wielu ludzi brano tam przymusowo pod groźbą śmierci, więc nie była to partyzantka 3. Ani tym bardziej nie była to "armia", a po prostu bandy znęcające się nad cywilami.
Ważne miejsce w Uchwale zajmuje dezyderat dotyczący sposobu traktowania polskiej mniejszości narodowej. W jego świetle okazuje się, że aby nie drażnić Polaków i rządu, należy przyznać im na Ukrainie pewne uprawnienia w zakresie wiary, kultury i szkolnictwa, bacząc równocześnie, aby te koncesje nie poszły zbyt daleko, i wykluczyć organizowanie się Polaków pod względem politycznym.
O polityce prowadzonej na Ukrainie wobec naszych rodaków świadczą choćby zestawienia statystyczne. Oto jak wynika z danych Państwowego Komitetu Statystyki, w roku 2002 na Ukrainie mieszkało 147,9 tys. Polaków. Poprzedni spis przeprowadzono w 1989 roku, gdy Ukraina była jeszcze częścią ZSRS. Do polskości przyznało się wówczas 218 tys. obywateli sowieckiej Ukrainy.