W 1990 roku stworzono podstawy struktury dezinformacyjnej, w której pozorny pluralizm pozornie wolnych mediów służył, przeprowadzanym centralnie przez ośrodek prowadzący, ogólnopolskim akcjom stałej dezinformacji i dezorientacji opinii publicznej. Komunistyczny ośrodek prowadzący sterował akcją propagandową przeciwko Tymińskiemu, a za Wałęsą, za pośrednictwem przede wszystkim medialnej agentury wpływu ulokowanej w telewizji, radiu i prasie.
Medialni agenci wpływu występowali przy tym pod przykryciem niezależnych dziennikarzy, publicystów, polityków i naukowców. Medialna agentura wpływu była wspierana działaniem medialnych pudeł rezonansowych, w postaci również dziennikarzy, publicystów, polityków i naukowców. Pudła rezonansowe, dla własnych już interesów, wzmacniały efekt propagandowy, powtarzając stale dezinformacyjne tezy agentów. Samodzielną, jak się wydaje, acz niezwykle istotną rolę propagandową w dezinformacji i dezorientacji opinii publicznej odgrywało środowisko polityczne "Gazety Wyborczej", z kluczową rolą niej samej.
Działając zgodnie z Regułą Dźwigni, tworzyło to wrażenie pełnej jednomyślności oceny Tymińskiego przez różnorodne pluralistyczne media i środowiska społeczne oraz polityczne. Ponieważ działania były koordynowane w sposób ukryty, wytwarzano obraz spontanicznych i niezależnych od siebie krytycznych ocen Tymińskiego. Ataki na Tymińskiego prowadzono równocześnie z zastosowaniem Reguły Trójkąta, wybierając zawsze pośredni atak na jego program gospodarczy i polityczny. Nigdy i nikt nie zaatakował wprost jego tezy o wojnie ekonomicznej przeciw Polsce i groźbie utraty przez nią suwerenności ekonomicznej. Atakowano za to jego osobę, tworząc na jego temat kolejne kłamstwa i pomówienia, od agenturalności, przez chorobę psychiczną, po znęcanie się nad żoną i głodzenie dzieci. Ale kluczowy sukces osiągnięto dzięki zastosowaniu Reguły Drutu. Długotrwała sytuacja szoku lat 1989 i 1990 ułatwiła wytworzenie nastroju lęku i strachu przed prezydenturą Tymińskiego i sparaliżowania woli działania. A w konsekwencji podcięcia fali rosnącego dla Tymińskiego poparcia.
Czy Tymiński miał szanse wygrać te wybory? Wydaje się, że w pojedynkę jako polityk tych szans nie miał. Acz zrobił rzecz niewiarygodną. Potrafił sam, bez zaplecza politycznego, dokonać politycznej mobilizacji kilku milionów ludzi i pod koniec I tury wyborów realnie zagrozić szokowej transformacji. Był to moment przełomowy historycznie. Gdyby w tym momencie znaleźli się w Polsce politycy i siły polityczne czy tylko osoby publiczne i zorganizowane środowiska społeczne, które by mu udzieliły zdecydowanego publicznego poparcia, miałby szansę te wybory wygrać. I skuteczniej ograniczyć czy wyeliminować możliwe fałszerstwa wyborcze, których skali nie da się ustalić. Zgodnie z prawem Ascha, nawet niewielka liczba osób wskazujących na prawidłową odpowiedź, istotnie zmienia relację między tymi, którzy kierują się konformizmem otoczenia społecznego, a samodzielną oceną sytuacji. Ale znikąd takiego wsparcia nie dostał. I tę lawinowo narastającą falę poparcia udało się ośrodkowi prowadzącemu i ośrodkom wspierającym transformację podciąć. I zatrzymać. Czy też w nieznanej skali sfałszować. Sam Tymiński twierdzi, że z wielu źródeł miał informacje, że otrzymał wystarczająco dużo głosów, by wygrać te wybory.
Czy w wypadku wygranych wyborów Tymiński jako prezydent Polski mógł odwrócić bieg historii i zatrzymać szokową transformację? Zdecydowanie tak. System komunistyczny w ówczesnej Polsce był bowiem w fazie rozpadu. W matematycznej teorii chaosu, analizującej dynamikę nieregularności i bezwładu układów nieliniowych, istnieje kluczowe pojęcie efektu motyla. Machnięcie skrzydełkami przez motyla wytwarza niewielką lokalną zmianę w powietrzu. Ale w warunkach chaosu ta niewielka zmiana w dłuższym czasie może wywołać huragan na drugim kontynencie, dzięki kumulacji coraz bardziej chaotycznych odchyleń. Mówiąc w uproszczeniu, jeszcze inaczej – gdy system jest w równowadze i działa stabilnie z właściwą mu regularnością, trzeba użyć wielkiej siły, by choćby trochę go zmienić. Gdy system wchodzi w chaos, wystarczy niewielka siła, by wywołać olbrzymie zmiany. Wystarczy machnięcie skrzydełek motyla. Dotyczy to wszelkich systemów. Również społecznych. I system komunistyczny w ówczesnej Polsce wszedł w chaos. I wystarczyła niewielka siła, aby go zasadniczo zmienić. I prezydentura Tymińskiego byłaby taką niewielką, lecz wystarczającą siłą.
W sobotę do południa Tymiński wraz z żoną jedzie jak zwykle do Mississaugi po zakupy do chińskiego marketu. Zabierają wtedy ze sobą dwa owczarki niemieckie do terenowej toyoty Mulan. Toyota ma tylne siedzenia zaścielane specjalną grubą narzutą, aby wskakujące tam wilczury nie zniszczyły obić samochodowych foteli. Jadą kupić dla nich całotygodniową porcję ich ulubionej wątroby, którą Mulan im gotuje na codzienne psie posiłki. Wątrobę kupują niezmiennie w tym samym chińskim markecie, na tym samym chińskim stoisku.
Jego właścicielami i sprzedawcami zarazem jest chińskie małżeństwo. To ciężko zapracowani, wręcz zagonieni pracą, pięćdziesięciokilkuletni ludzie. Mają dobre ceny na swoje mięsa i podroby. Kilka tygodni temu dość niespodziewanie zadzwonił do Tymińskiego wcześnie rano chiński właściciel stoiska, z prośbą o pilną pożyczkę dwóch tysięcy dolarów na okres dwóch tygodni. Tymiński zgodził się i polecił Mulan wypłacić te pieniądze, po które zjawił się nieco później osobiście pożyczkobiorca. Chińczyk dotrzymał słowa co do dnia, a nawet godziny. Przyjechał z żoną późnym wieczorem dnia trzynastego ze zwrotem pożyczki. Tymiński poczęstował go winem własnej roboty, które gościowi bardzo przypadło do smaku, sądząc po dwóch butelkach, które opróżnił. Tymiński nie mógł zrozumieć, jak prowadząc tak duży interes handlowy, można mieć nagle problem z tak niewielką sumą. Pytał więc uporczywie Chińczyka, dlaczego nie podniesie cen, tylko handluje na granicy ryzyka finansowego. A Chińczyk równie uporczywie odpowiadał, że nie można podnieść cen, bo klient odejdzie do konkurencji. No, ale po co w takim razie ta ciężka harówka, jeśli nie zapewnia stabilności finansowej? – pytał Tymiński. Nie można podnieść cen, bo klient odejdzie do konkurencji – odpowiadał sterany pracą Chińczyk.
W sobotę po południu przyjeżdża na farmę Tymińskiego jego przybrana chińska córka Cindy, wraz ze swoją ciotką Jane, które mieszkają w Mississaudze. Tymiński, wraz z Mulan, jej córką i siostrą, jadą po szesnastej do pobliskiego Brampton. Brampton, leżące między Acton a Misssissaugą, to najszybciej rozwijające się miasto w Kanadzie. Znakomity rozwój usług i przemysłu koreluje z dynamiką szybko rozwijającej się nowoczesnej tkanki urbanistyczno-architektonicznej, tego mającego ambicje być innowacyjnym miasta. Parkują samochód na olbrzymim, wpół pustym placu obok autostrady. Multipleks kinowy to dwupiętrowy kolos w kształcie owalnego walca. Przed szklanymi obrotowymi drzwiami wejścia wisi program kilkunastu filmów dzisiaj wyświetlanych. Tymiński chciał pójść na klasyczny dramat gangsterski, ale bilety już są wyprzedane. Więc wybierają nieznany im film, reklamowany na plakacie jako sensacyjny dramat fikcji politycznej. W kameralnej sali z olbrzymim ekranem siedzi kilkadziesiąt osób. Film jest dość zaskakujący. Opowiada fikcyjną historię o inwazji wojsk Korei Północnej na amerykańskie miasto gdzieś nad Pacyfikiem, którego mieszkańcy odcięci od świata, podejmują partyzancką wojnę z koreańskim okupantem. Jeszcze dwadzieścia lat temu Hollywood kręciło podobne filmy, tyle że wojskami inwazyjnymi byłyby wojska Związku Sowieckiego. Związku Sowieckiego już nie ma, a Rosja stała się już mocarstwem li tylko regionalnym. Ale są Chiny. I one wyrastają na nowe mocarstwo. Już nie tylko gospodarcze, ale również militarne. No, ale na razie na wszelki wypadek w zastępstwie Chińczyków występują północni Koreańczycy.
Po seansie filmowym jadą na kolację. Dziś restaurację wybiera Jane. Jane wiezie wszystkich do ekskluzywnej restauracji japońskiej. Kuchnia jest japońska, ale obsługa koreańska. Ulubionym zestawieniem Tymińskiego jest oryginalne japońskie sashimi z oryginalną japońską sake. Sashimi to kilka rodzajów pokrojonych w plastry surowych ryb morskich z dodatkiem ośmiornic i kalmarów, a doprawionych chrzanem wasabi, prażonymi ziarnami sezamu, imbirem z sosem sojowym i cytrusowym. Sake jest ulubionym alkoholem Tymińskiego. To dość mocne białe wino ryżowe, które Tymiński lubi pijać w wersji lekko podgrzewanej. Dzisiaj samochód prowadzi Jane, więc Tymiński może sobie pozwolić na zamówienie sake. Po przyjeździe do domu już późnym wieczorem, jego trzy Chinki jeszcze długo o czymś rozprawiają w pokoju Mulan. Tymiński wyciąga z barku butelkę otwartej już sake i napełnia szklaneczkę. Wysącza ją powoli i zbiera się do swojej sypialni. Na nocnym stoliku, przy zapalonej lampce, leży ukochana książka Tymińskiego. Książka japońskiego samuraja z XVII wieku Miyamamoto Musashi, "Księga pięciu kręgów". Tymiński kartkuje ją, i po raz nie wiadomo który jeszcze raz czyta przed snem:
– "Utrzymuj ducha w równowadze, abyś nie zboczył ni w lewo, ni prawo. A kiedy zadrży ci serce i zaczniesz się wahać – natychmiast, nie czekając ani chwili, musisz to drżenie zatrzymać i uspokoić. Bardzo tego pilnuj. Wokół panuje spokój, ale twoje serce nie śpi. Działasz szybko, ale serce szybko nie działa. Serce nie podlega ciału. Ciało nie podlega sercu. W sercu zachowujesz ostrożność, ale ciało twoje nie zachowuje. Nie popuszczasz sobie wodzy, ale też nie działasz ponad własne siły. Nie dajesz poznać innym o czym myślisz. Jeśli jesteś mały wzrostem, poznaj wszelkie sposoby, aby serce uczynić wielkim i potężnym. Jeśliś wysoki wzrostem – poznaj wszystko, co serce umniejsza. Zarówno jednak wielcy, jak i mali zadbać powinni o to, aby ich proste i gotowe na wszystko serce nie zwróciło się ku przyjemnościom życia. Nie siej zamętu w sercu ani niepokoju. Uczyń je przestronnym, bo w takim tylko zamieszkuje mądrość. Bowiem wyższą szkołą na Drodze Wojennego Prawa jest doskonalenie serca i pogłębianie mądrości. Oczyść więc umysł z niepotrzebnych plew. Zrozum co korzyść lub straty przynosi krajowi. Poznaj dobre i złe strony rzeczy i różne Drogi sztuk i umiejętności.
Wtedy dojdziesz do tego, że nikt nie będzie w stanie cię oszukać, a duch twój wypełni mądrość Prawa Żołnierskiego. Owa mądrość różni się w sposób znaczny od innych mądrości. Na polu walki bowiem, w ogniu i zamieszaniu, nie ma czasu na myślenie – wtedy dopiero szlifujesz i sprawdzasz mądrość oraz działanie Zasad Prawa Żołnierskiego. Zawsze więc bacz pilnie, aby duch twój był nieporuszony."