Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Sałata z bakterią
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakKrajowa agencja zdrowia publicznego potwierdziła, że jedna osoba zmarła na skutek zarażenia bakterią E.coli po spożyciu sałaty rzymskiej. Ze względu na prawo o ochronie prywatności nie podano, gdzie miało to miejsce. Na stronie internetowej agencji w zeszły piątek zamieszczono informację, że zachorowało 30 osób, z czego sześć w Ontario, 13 – na Nowej Fundlandii i Labradorze, 5 w Quebeku, 5 w Nowym Brunszwiku,a jedna w Nowej Szkocji. Przedstawiciele służby zdrowia z Nowej Szkocji oświadczyli, że śmierć pacjenta nie nastąpiła w ich prowincji. Przypadki dotyczą osób w wieku od 4 do 80 lat, 70 proc. to kobiety.
Pierwsze ostrzeżenie na temat skażonej sałaty opublikowano w ubiegły wtorek. Mówiono wówczas o 21 chorych. Objawy zarażenia E.coli mogą wystąpić w ciągu 10 dni od kontaktu z bakterią. Są to m.in. wymioty, nudności, ból głowy, niewysoka gorączka, skurcze i biegunka.
Częste mycie skraca życie, mówi przedszkolne przysłowie. Być może jest to prawdziwe w oczach młodych ludzi, którzy nie lubią wody za uszami, ale w przypadku naszych samochodów jest to stwierdzenie zdecydowanie fałszywe.
Częste mycie potrzebne jest zwłaszcza zimą, kiedy na podwoziu, i nie tylko, mamy pokaźną warstwę soli i innych środków solopodobnych używanych do odśnieżania, odladzania i odmrażania.
Paradoksalnie to właśnie zimą powinniśmy myć samochód przynajmniej raz na dwa tygodnie, i nie tylko z wierzchu, ale właśnie: nadkola i podwozie, zwłaszcza jeśli ten samochód trzymamy w cieple: domu, garażu podgrzewanym, gdzie lód, śnieg odtaje w ciągu nocy. Wtedy to właśnie sól ma najlepsze możliwości działania.
Zimowy „show” w Barrie
Zimowy „show” w Barrie
W weekend 16-17 grudnia w Barrie, w Molson Centre przy 555 Bayview Drive, odbędzie się wystawa Canadian Ice Fishing Expo. W programie między innymi zapowiedziane są seminaria i prezentacje nowego sprzętu wędkarskiego na zimę. Udział zapowiedziało 100 wystawców. Ostatni raz tego typu wystawa która była poświęcona wyłącznie ice fishing odbyła się w Toronto ponad 10 lat temu. Impreza okazała się kompletnym niewypałem. Wtedy zabrakło wystawców i odwiedzających wędkarzy. Możliwe, że wystawa w Barrie nad Simcoe, tuż na progu zimowego sezonu okaże się sukcesem i będzie warta kontynuacji w następnych latach.
Więcej informacji na temat wystawy w Internecie: www.canadianicefishingexpo.com.
Lód
Coraz więcej jezior w południowym Ontario pokrytych jest lodem. Nie jest to lód, z którego można już łowić. Codzienne raporty o stanie lodu na jeziorach zamieszczane są na stronie internetowej Fishing Lake Simcoe – Ice Watch.
Meegs 2017
W wielu wędkarskich sklepach w południowym Ontario pojawiły się najnowsze przynęty Meegs.
Wynalazcą i producentem tych przynęt jest James Meger z Barrie.
Od wieleu lat meegsy uważane są za najlepsze przynęty na sieje i palie na Simcoe spod lodu.
Trzy jeziora w jednym
Jezioro Simcoe, o powierzchni 725 km kw., jest szóstym co do wielkości jeziorem śródlądowym w Ontario. Simcoe należy do niezwykle ciekawego ekosystemu wodnego i można w nim wyodrębnić trzy typy troficzne. Jest to jezioro oligotroficzne – głębokie, o piaszczysto-żwirowym dnie, gdzie występuje palia jeziorowa i sieja. Jest to też jezioro mezotroficzne ze średnimi głębokościami, gdzie chętnie przebywają okonie. Simcoe to również jezior eutroficzne – płytkie i żyzne, gdzie dominują szczupaki.
http://www.goniec24.com/fotogalerie/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=2576#sigProIde8ffb20450
Gatunki ryb najczęściej łowione na Simcoe spod lodu
Okoń
Okoń jest najpopularniejszym gatunkiem ryb, łowionym zimową porą na Simcoe spod lodu. Sezon na okonie trwa cały rok. Duże okonie, 12-calowe i większe, nazywane są przez wędkarzy „jumbo”. Dzienny limit połowu okoni zależy od rodzaju karty, jaką posiada wędkarz. 50 szt. okoni może złowić wędkarz z kartą sportową, a 25 sztuk z kartą ochronną.
Zimowe strefy przebywania okoni:
– wczesny sezon, średnia głębokość: 12-20 stóp
– w połowie sezonu – głębiej, do 60 stóp,
– późny sezon – powrót do płytszej wody, w pobliżu wiosennych tarlisk.
Przynęty: żywe minnows – emerald shiners, surowe krewetki, robaki.
Sztuczne przynęty: blaszki podlodowe, np.: Swedish Pimple, Kastmaster, mormyszki, woblerki do pionowego dżigowania.
Popularne miejsca: Cook’s Bay, Virginia Beach, Pefferlaw i Port Bolster.
Tip: aby ciągle łowić okonie, trzeba się przemieszczać i wiercić przeręble.
Szczupak
Sukcesy w łowieniu szczupaków znacznie spadły. Wynika to z niedostosowania techniki ich łowienia do warunków, jakie obecnie panują w jeziorze. W ostatnich latach woda w Simcoe stała się bardzo przezroczysta. Stało to się za sprawą racicznicy, zebra mussels, intruza, który przeflitrował wody jeziora. W czystej wodzie szczupaki stały się bardziej ostrożne. Bez wątpienia więcej szczupaków łowią wędkarze, którzy przeszli na niewidoczne przypony z fluorocarbonu zamiast tradycyjnych drucianych stalówek. Przypon z fluorocarbonu stał się nieodzowny nawet w spinningu i trollingu.
Limit dzienny: 6 szt. – karta sportowa, 2 szt. – karta ochronna.
Przynęty: żywce lub martwe przynęty.
Sztuczne przynęty: hałasujące blaszki podlodowe.
Popularne miejsca: Cook’s Bay.
Tip: szukaj szczupaka tam, gdzie występuje zielona roślinność podwodna. Duże szczupaki przemieszczają się na głęboką wodę w połowie zimy. Wykorzystaj dwie przeręble.
Palia jeziorowa
Jest to gatunek najbardziej ceniony przez wędkarzy łowiących na Simcoe spod lodu. Średnia wielkość tych ryb na Simcoe waha się między 4 a 10 funtów. Zdarzają się też 20-funtowe okazy.
Limit dzienny: 2 – licencja sportowa, 1 – licencja ochronna.
Przynęta: żywce.
Sztuczne przynęty: Williams, Meegs, Badd Boyz, Blue Fox Lil Foxee, Humpbacks, Strike Zone Swammer, Rapala Clackin ‘Rap, tuby.
Popularne miejsca: Kempenfelt Bay, Bear Point, Big Bay Point, Shanty Bay, Oro Line 7, Jackson’s Point, okolice wyspy Fox.
Tip: uważnie obserwuj echosondę.
Sieja
Sieja na Simcoe jest gatunkiem zimnolubnym, średniej wielkości 4-6 funtów. Na duże sieje lokalni wędkarze mówią humpback.
Limit dzienny: 2 – licencja sportowa, 1 – licencja ochronna.
Gdzie szukać siei: wczesny sezon: w pobliżu płycizn, późny sezon: głęboko.
Przynęta: żywce lub solone martwe rybki.
Sztuczne przynęty: Williams, Meegs, Badd Boyz, Blue Fox Lil Foxee, Humpbacks.
Popularne miejsca: Beaverton, Cook’s Bay, Kempenfelt Bay, Big Bay Point, Long Shoal, Jackson’s Point, Innisfil Beach, Virginia Beach.
Tip: zmień przynętę na mniejszą, jeśli sieje są słabo aktywne.
Oprócz sprzedaży domów – również je projektujesz i budujesz. Wiem, że właśnie kończysz budować wasz własny dom. Czy możesz powiedzieć trochę na temat budowania i co jest ważne?
Proces wybudowania domu dla kogoś, kto to już robił, nie jest aż tak skomplikowany, natomiast robienie tego na własną rękę po raz pierwszy może być bardzo ryzykowne i często bardzo kosztowne. Zanim zaczniemy budować wymarzony dom, najpierw musimy mieć miejsce, w którym będziemy to robić, czyli działkę budowlaną. Jak wiadomo, dziś znalezienie pustej działki w mieście zaczyna być prawie niemożliwe. Najczęściej musimy kupić stary dom, by go zburzyć lub rozbudować. Często na tym etapie – czyli wyborze miejsca, popełniamy największy błąd. Często by „zmniejszyć” koszty całej inwestycji, idziemy na kompromis i wybieramy tańszą i często gorszą lokalizację. Zapominając, że trzy najważniejsze składniki przy zakupie (lub budowie) domu to – lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja.
Następna sprawa to projekt i wybór projektanta.
Jest to, moim zdaniem, następny etap, na którym popełnianych jest najwięcej błędów. Większość potencjalnych inwestorów traktuje projekt i usługi architekta jako zło konieczne. Potrzebny jest ktoś, by narysował plany, które potrzebne są do zaczęcia budowy. Jak to zrobić, by było to tanio? Może znaleźć jakiś pomysł w gazecie czy u buildera i po prostu przerobić i dostosować do miejsca? Może znajdę jakiegoś kreślarza, który zrobi to za kilkaset dolarów? To jest, niestety, typowe podejście – dlatego wiele „custom homes” przypomina typowe domy na „subdivisions” i naprawdę rzadko domy są przemyślane i dostosowane do indywidualnych potrzeb. Oczywiście cudów się nie wymyśli, ale dobry i przemyślany projekt, po pierwsze, może spowodować oszczędności już w samej fazie budowania, ale również będzie dawał nam więcej satysfakcji na co dzień i zwykle się znacznie lepiej sprzedaje niż typowy „cookie cutter”.
Zatwierdzanie projektu.
Jak rysunki są już gotowe do złożenia do miasta, następuje proces zatwierdzania. Podanie o „permit” składa się w urzędzie miejskim (building department) i koszt jest zwykle wyliczany jako 1 proc. przewidywanych kosztów budowy. Niektóre miasta mają swoje własne typowe stawki kosztów budowy, na podstawie których dokonywane są obliczenia. Inne miasta polegają na deklaracji aplikanta – co do przewidywanych kosztów. Niestety, w zależności od miasta, dalszy proces może przebiegać zupełnie inaczej. To znaczy każde miasto ma inną szybkość, z jaką pracują tam urzędnicy. Najgorszym miastem, moim zdaniem, jest Mississauga. Na drugim miejscu jest Etobicoke. W Mississaudze jest tak rozbudowana biurokracja, że proces zatwierdzania projektów przebiega często w nieskończoność. Są oczywiście wyjątki od reguły, ale zamiast zwykle deklarowanych przy składaniu 2 – 4 tygodni, najczęściej są to 2 – 4 miesiące. Jeśli jeszcze nasz projekt zlokalizowany jest poniżej QEW, to sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej. W tym rejonie wymagany jest najczęściej dodatkowy etap, zanim „building permit” zostanie wydany. Jest to tak zwany „site plan approval”. Są to wstępne rysunki pokazujące, jak nasz proponowany dom ma wyglądać (rzuty i elewacje), oraz bardzo szczegółowa mapka lokalizacyjna pokazująca, jak nasz proponowany dom będzie osadzony na działce. Ten proces łatwo może wydłużyć nasze oczekiwanie o następne 2 miesiące (w Mississaudze) plus niestety ostatnio drastycznie zdrożał i koszt wynosi około 4500, kiedy do niedawna była to 1/3.
Organizacja budowy. Management.
Jak już złożymy projekt do miasta i wiemy, że mamy kilka tygodni, zanim zostanie on zatwierdzony, warto zastanowić się, jak chcemy zorganizować samą budowę. Wiadomo, że każdy dom składa się z bardzo dużej liczby zróżnicowanych elementów i sam proces budowy jest rozbity na różne etapy. Często musimy zacząć od wyburzenia starego domu, następnie wykopy, fundamenty, ściany piwniczne, dreny, izolacja, zasypanie wykopów, „framing”... itd. Dla kogoś, kto wie, co robi, to proste, dla nowicjuszy to ciężka nauka, która kosztuje. A koszty za poszczególne elementy od jednego subkontraktora do drugiego potrafią się różnić bardzo znacznie. Często subkontraktorzy, widząc, że właściciel, który chce wybudować swój własny dom, nie ma jeszcze doświadczenia, są bezlitośni i zawyżają stawki. Na początku, kiedy zaczynamy budowę i nie mamy doświadczenia – pieniądze idą bardzo szybko i może się okazać, że budżet szybko zostanie przekroczony i zabraknie pieniędzy na prace wykończeniowe.
Wielu „budujących”, by uniknąć takiej sytuacji, próbuje zatrudnić kontraktora, podpisując kontrakt na całość budowy wraz z elementami wykończeniowymi. Jest to oczywiście dobry pomysł, ale też jest tu wiele kruczków. Po pierwsze, by to zrobić, należy doskonale orientować się w szczegółach, czego chcemy. Na etapie wstępnym, czyli wykopów, „framing”, czy nawet elewacji jest to jeszcze dosyć proste, ale kiedy przychodzi do prac wykończeniowych, potrafią być spore problemy. Wiadomo, że kontraktor nie chce stracić na budowie i chce zarobić profit, dlatego będzie szukał oszczędności, gdziekolwiek jest to możliwe. Tańsze materiały, tańsze okna, płytki, dach itd. Właściciel często musi zgadzać się na takie materiały czy rozwiązania, jakie mu proponuje budowniczy, albo dopłacać ekstra za lepsze. Powoduje to ciągły stres i częste nieporozumienia.
Moim zdaniem, znacznie lepszym rozwiązaniem jest zatrudnienie głównego wykonawcy, który jest płacony ustalone z góry „management fee”. Jest to czasami ustalona suma, ale najczęściej jest to procent od kosztów budowy i materiałów. Jest to oczywiście umowna suma, ale najczęściej jest to zakres od 10-15 proc. Jak to pracuje i dlaczego jest to, moim zdaniem, lepsze rozwiązanie? Otóż po pierwsze, mamy lepszą kontrolę nad tym, ile płacimy za poszczególne etapy, ba, na każdym możemy poprosić naszego menedżera o kilka wycen od różnych subkontraktorów. Sami też możemy dla porównania uzyskać podobne wyceny. To samo dotyczy materiałów wykończeniowych. Możemy wybierać to, co jest najtańsze, albo to, co jest najlepsze i najbardziej dla nas pożądane. Nie musimy się obawiać, jak w poprzednim rozwiązaniu, że kontraktor zmusza nas do tego, co jest korzystne dla niego a nie dla nas. Wszelkie oszczędności, które wynikną ze znalezienia okazyjnych materiałów albo tańszych wykonawców, pozostają w naszej kieszeni. Jest jeszcze jedna zaleta – jeśli okaże się, że menedżer nie spełnia naszych oczekiwań albo nie jest do końca uczciwy – łatwiej jest taki związek zakończyć, niż w przypadku kiedy mamy wykonawcę na całość za ustaloną cenę. Znacznie trudniej jest wówczas znaleźć chętnego do zakończenia budowy.
Jest to obszerny temat i jeśli to Państwa interesuje, to proszę dzwonić do mnie.
Krzyż Wolności i Solidarności dla Janusza Szepietowskiego z Kitchener
Napisał Andrzej KumorW minioną niedzielę w kościele Świętej Agnieszki w Waterloo przy 74 Bluevale St. N. został odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności Janusz Szepietowski; w kościele, ponieważ odznaczony odmówił udania się do Konsulatu Generalnego RP po odbiór.
Jak stwierdził, nigdy go nikt nie przeprosił za to, co kiedyś po przyjeździe do Kanady robiła mu agentura PRL. Ludzie się teraz zmienili, ale w tym budynku duch pozostał – powiedział.
Bardzo podniosła uroczystość, zwieńczona Mszą Świętą dziękczynną odprawioną przez pallotyna, księdza Piotra Machnackiego, znanego z fal Radia o Późnej Porze, zebrała przyjaciół i rodzinę odznaczonego.
47. uroczystość rozdania stypendiów przez Fundację im. Władysława Reymonta
Napisane przez Aleksandra FlorekJak co roku jesienią, a dokładnie 19 listopada 2017 roku, odbyła się 47. uroczystość rozdania stypendiów polonijnym studentom. Tym najlepszym z najlepszych, tym którzy mimo wielu obowiązków i nauki znajdują czas na pracę społeczną w środowisku Polonii kanadyjskiej.
Uroczystość rozpoczął prezes Fundacji, pan Kazimierz Chrapka. Podkreślił udział Fundacji w tym roku w promowaniu 150-lecia powstania Dominium Kanady, łącząc je z obchodami 150. rocznicy urodzin Władysława Stanisława Reymonta – polskiego noblisty i patrona naszej kanadyjskiej Fundacji. Zachęcił zebranych do obejrzenia wystawy o Reymoncie znajdującej się w sali. Prezes poinformował, że Fundacja obecnie finalizuje prace nad wydaniem książki, która zawiera dotąd nigdy i nigdzie nieopublikowane listy i kartki Reymonta, które dla Fundacji w Kanadzie przekazał siostrzeniec poety, pan Jan Załęski.
Krzyż Chrystusowy i Orzeł Biały muszą iść razem - Rozmowa z Grzegorzem Waśniewskim komendantem Stowarzyszenia Józefa Piłsudskiego „Orzeł Strzelecki” w Kanadzie
Napisał Andrzej Kumor
Andrzej Kumor: Zacznie się niedługo nowy rok, Rok Józefa Piłsudskiego. Jak się to wszystko zaczęło z Piłsudskim u Ciebie?
Grzegorz Waśniewski: Rodzina, z domu. Ojciec piłsudczyk, a mama była z rodziny endeckiej. Jej brat, Franek Tykarski, jak tylko Niemcy weszli, już we wrześniu był na odstrzał. Ale mama nie była tak politycznie zaangażowana.
– Ale polityka była w rodzinie.
– Jej strona to byli narodowcy, a tata piłsudczyk. Gdy byłem dzieckiem, przychodził do nas pan, który był z 1895 czy 1898 roku, pamiętał jeszcze Marszałka. Mój tata urodził się w 1914 roku, to tylko w wojsku był, pamiętał pogrzeb Marszałka. Ale ten pan chyba nawet był w Legionach. Słyszałem przy stole ich rozmowy, ostre dyskusje.
Co udostępniasz w mediach społecznościowych?
Napisane przez Izabela EmbaloWiele osób lubi i ma zwyczaj regularnie w sieci zamieszczać wiele prywatnych informacji na temat siebie, swojego życia, rodziny, znajomych itp. Publiczne informacje podawane na różnego typu społecznych profilach są obecnie używane do spraw imigracyjnych. Urzędnicy imigracyjni mogą ocenić informacje tam publikowane, a nawet obecnie załączenie wydruków tych publikacji jest zalecane przez urząd imigracyjny, np. w podaniach o łączenie rodzin. Od stycznia nowe procedury imigracyjne wymagają, by przedstawić wydruki z profili publicznych jako materiał dowodowy (alternatywnie).
Wiele osób ignoruje ten temat, niektórzy nawet nie pomyślą o tym, iż to, co publicznie pokazujemy na swoich profilach, może się stać ważną dokumentacją sprawy, pozytywną lub nie. Bo czy nie będzie wydawać się podejrzane, że nasze profile nie ujawniają żadnych informacji na temat związków czy ślubów? Ewentualnie widnieje inna historia pracy? I dlaczego ktoś zamieszcza na Facebooku informację, że pracuje w Kanadzie w firmie budowlanej, a w podaniu na przykład o przedłużenie wizy napisał, że jest niezatrudniony? Lub zamieszcza zdjęcia z rocznego pobytu w Anglii, ale w swoim podaniu imigracyjnym takiej informacji nie podał?
Listy z nr. 50/2017
Szukam pyłu twoich sandałów...Betlejem na stepie dalekim…
Napisane przez Janusz NiemczykA u nas, w Nigerii, był polski ksiądz – mówi mój rozmówca i patrzy na mnie, jakbym był kimś więcej niż zwykłym, przeciętnym człowiekiem. Spodziewa się ode mnie czegoś więcej. Widzę to po jego sposobie rozmowy.
Idę czasem w sobotę rano do kościoła niedaleko mojego domu i tam proboszczem jest ksiądz pochodzący z jednego z krajów Afryki Środkowej. Ten z kolei lubi od czasu do czasu wplatać w swoje kazania słowa o Janie Pawle II.
Przez tych wszystkich polskich księży, pracujących w różnych, chciałoby się powiedzieć „zapomnianych przez Boga miejscach”, ludzie dowiadują się o Polsce. No i później konfuzja. Oczekują od nas, osób polskiego pochodzenia czegoś więcej niż tego, czego można oczekiwać od przeciętnego człowieka. Te oczekiwanie na moje, przepraszam nasze, bycie jakąś lepszą odmianą gatunku ludzkiego trochę męczy.
Ile razy przychodzę do konsulatu w Toronto, to mam takie myśli, pytania raczej, kto tu jest lepszym ambasadorem Polski? Ci cywilni urzędnicy, czy tamci księża i zakonnice? Po kim zostanie więcej ciepłych wspomnień w pamięci tubylców? Kto jest lepszym przedstawicielem Polski?