farolwebad1

A+ A A-
sobota, 13 grudzień 2014 09:44

Listy z nr. 50

Redaktor Naczelny,
Jestem od lat stałym czytelnikiem pańskiego tygodnika. W ostatnim czasie, studiując go dokładnie, natrafiłem w nim na bardzo ciekawy artykuł z 21 listopada na temat: polskie odznaczenia dla Borysa Wrzesnewskiego z okazji Święta Niepodległości Polski, i słowa wygłoszone przy tej okazji przez Jego Ekscelencję ambasadora Polski w Kanadzie, pana Bosackiego. I o dziwo, przez moment miałem wrażenie, że czytam "Trybunę Ludu" z późnych lat gierkowskich, gdzie Jego Ekscelencja pan Bosacki oznajmia nam, tutaj cytuję: "W trakcie tego ćwierćwiecza osiągnęliśmy niebywały sukces gospodarczy, a Polska zajmuje w tej chwili ważną pozycję na arenie międzynarodowej".
Otóż my tutaj wiemy dokładnie, jaki "niebywały sukces gospodarczy" osiągnęła Polska w ostatnim ćwierćwieczu, szczególnie pod przywództwem Donalda Tuska. Wymienię choćby kilka: kompletne zlikwidowanie przemysłu stoczniowego, gdzie byliśmy dawniej piątą potęgą w świecie, zlikwidowany przemysł cukrowniczy, hutniczy, maszynowy i już się zamyka kopalnie węgla. Największy "niebywały sukces" to około dwóch milionów Polaków za pracą i chlebem po świecie. Sami tego doświadczyliśmy. Więc uważam, że "niebywały sukces" osobisty odniósł pan ambasador wraz z Janem Radosławem Sikorskim, może jeszcze pan Arabski w Hiszpanii, oraz chciałbym, ażeby ten pan przynajmniej nam tutaj nie wciskał tych idiotyzmów. To było dobre, jak był rzecznikiem MSZ w Polsce, za co został ambasadorem. Nie wiem, czy ten pan chciałby nam tutaj równie robić wodę z mózgu?
Z poważaniem,
M.D.

Opublikowano w Poczta Gońca
niedziela, 07 grudzień 2014 07:59

Listy z nr. 49

Szanowny Panie Redaktorze
W artykule ks. Isakowicza-Zaleskiego o moim Mężu wkradł się błąd. Śp. Wiktor Poliszczuk nie pracował nigdy w Kanadzie w radiu, lecz w ukraińskiej gazecie, jako korektor. Pozdrawiam
Władysława Poliszczuk.
Proszę o sprostowanie.


Od redakcji: Niniejszym prostujemy.


•••


Redaktor Naczelny "Gońca"
Panie Andrzeju,
W "Gońcu" dwa tygodnie temu ukazało się zdjęcie Prezydenta Izraela i Prezydenta wszystkich Polaków, pana Komorowskiego. Patrząc, oczom nie dowierzam, ale do rzeczy.
Jest rok 1956, październik. Dowódca armii gen. Kostia Rokossowski, odchodząc z Wojska Polskiego, zdejmuje czapkę z głowy, zdejmuje orzełka i mówi: Widzisz "ptico", za mojego panowania to chociaż ci koronę zdjąłem!!! Orzeł wzdrygnął się, potrzepał skrzydłami i mówi do Kostii: Kochany, choćbyś mi piórka

Opublikowano w Poczta Gońca
niedziela, 30 listopad 2014 09:34

Listy z nr. 48/2014


Chciałbym skreślić paręnaście słów w odpowiedzi na list czytelniczki stwierdzający kategorycznie, że ona już więcej "Gońca" kupować nie będzie.
Ot i zagwozdka dla Redaktora, który mógł z tego powodu nie przespać kilku nocy.
O co chodzi? Otóż (byłej?) czytelniczce nie podobają się zbyt, jej zdaniem, krytyczne teksty dotyczące sytuacji w Polsce. Osobiście poleciłbym przestawienie się na odbiór info z np. Gazety Wybiórczej. To tak ogólnie, ale niestety autorka personalnie skrytykowała felietonistkę Wandę Rat. Taż opisuje bardzo obrazowo (jakbym sam tam był) swoje przygody z "saksów" u zachodniego sąsiada. To, że tam pracuje, jest niewątpliwym poświęceniem się dla rodziny. Dzięki szwabskim euro kształci w Polsce dzieci. Co robi? Ano to, za co chcą jej płacić. Pewno wolałaby prowadzić wykłady z matematyki (to jej zawód) na berlińskim uniwersytecie. Ale tam etaty pozajmowane. Zajmuje się więc staruszkami płci obojga. Nazywanie tego wysługiwaniem się SS-manom to lekka przesada. Niestety, nasze demokratycznie wybrane "elity" (jakie są, każdy widzi), skupione na aferach, nie mają czasu, chęci ani pewno umiejętności do postawienia polskiej gospodarki na nogi. Nie moja sprawa – ale zapytam, na kogo Szanowna głosowała? A może po prostu świeciła absencją? Nie jestem apologetą emigracji za chlebem, ale wiemy, jak dużo "twardej" waluty spływa do naszego nieszczęśliwego kraju (cytat). Zresztą polityczny klimat na szczęście się zmienia. Wybory pokażą, czy dostatecznie. Vide reportaż z demonstracji 11 listopada red. Kumora.
Nie wiem, czy Pani ten list przeczyta, ale może ktoś ze znajomych go podrzuci (za darmo) z całym "Gońcem", a w nim bogatym wachlarzem opinii od prawa do lewa, do wyboru, do koloru.
Czekam – i nie tylko ja – na dalsze perypetie zawodowe, Pani Wando, to znaczy ich ciekawy opis. Tak trzymać!
Na zakończenie dodam, że przy okazji jest Pani dobrym ambasadorem Polski, będąc lepiej wykształconą i inteligentniejszą od swoich pracodawców. Niemiaszki to wszak widzą – i to się też liczy, choć nie w euro.
To chyba byłoby na tyle.
Ostojan

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 22 listopad 2014 14:10

Listy z nr. 47/2014

Kochani, pragnę podzielić się z Wami niesamowitą wiadomością, jaką z końcem października otrzymał Tadeusz Grzybowski. Dzięki Waszej hojności oraz modlitwie rodzina ta jest uratowana i mimo jeszcze niemałych kłopotów jest w stanie sama sobie poradzić.

W czerwcu pisałam o ogromnych problemach finansowych tej rodziny i groźbie eksmisji z mieszkania. Po przeanalizowaniu sytuacji zobaczyliśmy, że przy w miarę niedużym wsparciu finansowym (spłaty tytułów komorniczych na kwotę prawie 6 tys. zł) można opracować plan spłaty pozostałego zadłużenia przez Tadeusza. Kluczem tego planu było systematyczne płacenie każdemu dłużnikowi po trochu i uzyskanie od dłużników akceptacji tych możliwych do płacenia rat.

Najtrudniejszym dłużnikiem okazał się bank we Wrocławiu. Na pierwsze pismo z prośbą o umorzenie odsetek karnych odpisał odmownie. Na drugie pismo z prośbą o raty w wysokości 500 zł miesięcznie odpisał odmownie, dając termin ostateczny spłaty całego zadłużenia w kwocie prawie 25 tys. zł do 1 września. Ta wiadomość niweczyła cały plan, wysiłek tylu ludzi, a przede wszystkim nadzieję tej rodziny na normalne życie. Boże, co robić? Jest napisane "Proście a otrzymacie, kołaczcie a otworzą Wam".

Zatem do roboty. Wspólna modlitwa i kołatanie Tadeusza do bram banku we Wrocławiu. Znajomy podpowiedział, by w ciemno nie jechać, tylko poprosić o spotkanie. W trzecim piśmie Tadeusz prosił tylko o wyznaczenie terminu spotkania, by mógł przedstawić plan spłaty swojego długu. Długie dni oczekiwania. W tym czasie Tadeusz zapłacił już drugą ratę 500 zł, jaką sam sobie wyznaczył.

Odpowiedź: ".... mając na uwadze sytuację rodziny, zarząd banku podjął indywidualną decyzję o umorzeniu całego długu".

Kochani, radość, niedowierzanie i wdzięczność Bogu. Kolejny raz doświadczamy siłę wspólnej modlitwy. Na naszych oczach dzieją się cuda. W imieniu fundacji i rodziny Tadeusza dziękuję wszystkim za wsparcie modlitewne i finansowe tej rodziny. Doświadczyli spirali kredytowej, a dzięki Bożej i Waszej miłości zobaczyli światło przyszłego życia bez długów, bez komorników, bez strachu, że stracą dach nad głową.

z serdecznym pozdrowieniem
Teresa Twardosz

Od redakcji: Bardzo się cieszymy.

•••

Drodzy Państwo!

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, jest to czas rodzinnego ciepła, miłości, przepełniony szczęściem.

Zwracamy się do Państwa z prośbą o podzielenie się tym świątecznym nastrojem z naszymi podopiecznymi.

Są to dzieci przebywające w lubelskich Pogotowiach Rodzinnych, ich opiekunowie oraz rodziny biologiczne i zastępcze.

Wystarczy naprawdę niewielki gest, aby spełnić dobry uczynek.

Każda pomoc i wsparcie jest mile widziane.

Przyjmujemy pomoc rzeczową (artykuły spożywcze, środki czystości, artykuły higieniczne, słodycze, zabawki, odzież, książeczki itp.) oraz finansową.
Zachęcam do zorganizowania zbiórki wśród rodziny, znajomych czy pracowników.

Nasi podopieczni czekają na Waszą pomoc.

Zapraszamy na Facebook www.facebook.com/StowarzyszeniePierwszaSzansa oraz na naszą stronę, gdzie znajdą Państwo więcej informacji o naszej działalności www.pierwszaszansa.wix.com/pierwsza-szansa.

z poważaniem
Zarząd Stowarzyszenia
Olga Ciechońska, Karolina Król i Agnieszka Kulesza

Dane kontaktowe:
Stowarzyszenie Rodzin i Przyjaciół osób prowadzących Pogotowia Rodzinne " Pierwsza Szansa", telefon 533513233, adres: ul. Sierpińskiego 55, 20-448 Lublin.
Sąd Rejonowy Lublin Wschód w Lublinie z siedzibą w Świdniku VI wydział
KRS: 0000515151
NIP: 9462649113
REGON: 06170165
Numer konta m-bank: 8711402004000-0380275209715
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

•••

Szanowna redakcjo. Obserwuję z olbrzymim zaciekawieniem wybory samorządowe w Polsce i oto co przyszło mi do głowy:

1. Są i plusy dodatnie tych wyborów. Bo wiemy, jak się bronić przed nazizmem. Gdyby chłopi liczyli głosy w 1933 roku w Niemczech, to Hitler nigdy nie doszedłby do władzy;
------------------
2. Trzeba, żeby instytucje badania opinii publicznej zadały ludowcom proste pytanie: Czy jest możliwe, żeby było więcej niż 50 proc. oddanych głosów nieważnych? I później dopiero zacząć pytać się ludzi o ich preferencje polityczne;
------------------
3. Coś mi się zdaje, że Al-Kaida to mogą być prości chłopi. A może nawet założyli ich ludowcy?;
------------------
4. Cała PKW jest z nominacji ludzi partii miłości, więc te podwójne krzyżyki wynikają z wyników badania opinii społecznej tak przed, jak i po wyborach i z ogłoszonej popularności partii miłości, a nie z tego że wybory są liczone niedemokratycznie;
------------------
5. Lepiej, żeby wyniki wyborów zgadzały się z wynikami badania opinii publicznej. Tak będzie lepiej dla liczących głosy.
Don Portabello

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 14 listopad 2014 22:07

Listy z nr. 46/2014

Szanowny Panie Redaktorze!

Pragnę podzielić się z Panem moim zaskoczeniem i zaniepokojeniem z powodu wprowadzenia od września 2015 roku tzw. edukacji seksualnej do szkół podstawowych w Ontario. Sprawdziłem w Internecie program ontaryjskiej Partii Liberalnej, jaki był ogłoszony w czerwcu br.

W dziale edukacji jest kilka pozycji, w tym dwie bardzo istotne i pilne: podniesienie poziomu nauczania matematyki oraz poprawa zdolności ruchowych uczniów przez rozszerzenie programu wychowania fizycznego (http://ontarioliberalplan.ca/education/). Nie ma tam żadnej wzmianki na temat wychowania seksualnego, ponieważ poprzednia próba wprowadzenia tego programu w roku 2010 spotkała się z ogromną krytyką i sprzeciwem ze strony rodziców i wychowawców.

Teraz rząd Pani Kathleen Wynne ma większość i może spokojnie realizować swój program. Będą co prawda miały miejsce tak zwane konsultacje z rodzicami polegające na tym, że dyrektor każdej szkoły wybierze jednego rodzica, który wyrazi swoją opinię na ten temat. Myślę, że nie będzie trudno znaleźć jednego rodzica w każdej szkole, który wyrazi "pozytywną" opinię. No cóż, pozostało mi tylko napisanie do mojego posła do parlamentu ontaryjskiego i Pani Premier listów z prośbą o wyjaśnienie tak nagłej zmiany programu Ministerstwa Edukacji. Przy okazji pragnę też "podziękować" i "pogratulować" naszym Rodakom, którzy głosowali na Partię Liberalną.

Z poważaniem,
Stanisław Skonieczny
Scarborough, Ontario

•••

Drogi panie Andrzeju,

Byłem wiernym czytelnikiem Pana "Gońca", ale po paru latach przestałem go czytać. Powód?

Po przeczytaniu "Gońca" czuję się zdołowany. Dobijały mnie Listy z Niemiec, wandarat. Cała strona o tym, jak matki Polki podcierają d..y esesmanom i ich żonom. I jak jej koleżanki szukają innych esesmanów, żeby im d..py podcierać.

Ratujmy wspólnotę przez sugerowanie, że Polacy to naród nieudaczników, a sukcesem jest sprzątanie u Niemców? Żeby chociaż ta Pani firmę sprzątającą założyła. To byłby to sukces.

Proponuję, żeby Pan zachęcił nagrodą (np. za darmo wydrukowaniem w "Gońcu" życzeń) rodaków do dzielenia się swoimi sukcesami, doświadczeniem oraz poradami, które nam, naszym dzieciom oraz nowo przybyłym mogą ułatwić życie lub pokrzepić na duchu.

Z poważaniem,
(nazwisko do wiadomości redakcji)

•••

#MyPolska – selfie w Święto Niepodległości

Zapraszamy Państwa do wspólnego niekonwencjonalnego świętowania rocznicy odzyskania niepodległości.

Wystarczy aparat fotograficzny lub smartfon, rekwizyty w narodowych, biało-czerwonych barwach, miejsce kojarzące się z Polską i walką o wolność oraz dostęp do Internetu.

Zasady są proste. Pokaż swoją Polskę niezależnie od tego, w którym zakątku świata mieszkasz. Stań z flagą w dłoni przed Belwederem lub usiądź na ławeczce Jana Karskiego w Warszawie. Sfotografuj się z wymalowaną na policzku biało-czerwoną flagą na tle wzgórza Monte Cassino. A może zrobisz selfie z kotylionem wpiętym w marynarkę przy pomniku Kościuszki w Waszyngtonie albo przy pomniku gen. Józefa Bema w Budapeszcie? Lista miejsc jest otwarta. Fotografię opublikuj na Twitterze albo Facebooku z hashtagiem #MyPolska.

Na zdjęciu możesz być z rodziną lub przyjaciółmi. Po prostu ciesz się z wolności. Pomysłodawca akcji #MyPolska – ambasada RP w Londynie – zachęca w ten sposób Polaków i Polonię za granicą do godnego i radosnego świętowania rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.

Edyta Klimuk-Domańska
Polonia & Promotion Department
Consulate General of the Republic of Poland in Toronto

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 07 listopad 2014 14:06

Listy z nr. 45/2014

Droga Redakcjo:

KOMU POTRZEBNE są sprawozdania na "news" z DETALAMI akcji kanadyjskich samolotów, wysłanych do Syrii i Iraku?!!!!?

Czy informacje i pokazywanie obiektów, które zbombardowali piloci, w danym dniu lub w ogóle (!), czy jest rozsądne i potrzebne podawanie do publicznej wiadomości? Chyba wystarczy, że są i są zaangażowani i... finito nic więcej, ani mru-mru.

Przecież licho nie śpi i z takich "przechwałek" może wyrosnąć problem... wiodący do tragedii, bo "ktoś" może wziąć "namiary" (tras, godzin) etc.! Czy nie tak dawno w Afganistanie, niczego się nie nauczono? – A tam były zestrzelone, rzekomo niedosiężne, stealth fighters. Czy do tego wszystkiego jeszcze potrzebna... woda na młyn nienawiści lub oliwa do ognia tych, którzy zieją nienawiścią, którzy są opanowani przez demona nienawiści i nićmi z szaty Dejaniry opasać chcą cały świat???

Dzwoniłam, bo to sprawa do natychmiastowej akcji, do biur p. Lizonia (w Mississaudze i Ottawa), ale mnie zbyto ... obietnicą, że się skontaktuje on ze mną... a tu czas nagli!!! Bardziej interesowano się tym, że nie jestem z rejonu – a w moim rejonie jest reprezentant NDP, tj. z partii, której szef bawi się słówkami, twierdząc m.in., że zamordowanie dwóch żołnierzy... to nie terroryzm!?!

Moja reakcja na te relacje z misji jest podobna do finału z filmu z Bruce'a Willisa "Die Hard", z tym że choć ręka mnie świerzbi... nie mogę wyegzekwować policzka wszystkim stacjom TV etc. czy rzecznikowi prasowemu wojska... Więc ponosi bezsilność wobec "geniuszu".

Wstrzemięźliwość w tej sprawie nie jest hamowaniem wolności słowa! – Tutaj to nie gra komputerowa, którą można się bawić w wojnę.

Z poważaniem
Małgorzata Kossowska

Od redakcji: Dziwny jest ten świat.

•••

Witam!!!!!!

Serdecznie dziękujemy za pomoc zakończoną sukcesem, teraz tylko czekamy na otrzymanie od Pani Kościelniak próbek DNA i jak najszybszą identyfikację szczątków jej Ojca. Naprawdę bardzo nam Pan pomógł (...) i jeszcze raz serdecznie dziękujemy ja i mój współpracownik.

J. Gierada

Od redakcji: Przyjemność po naszej stronie.

•••

Do Naszego Forum, naszej poczty – nadesłała Ewa Pietras

Obcemu: Niech Wiktor pożyczy sobie Nowy Testament Pisma św. i przeczyta List do zboru w Filadelfii z Rozdziału 3, z objawienia św. Jana. Nergal przeczytał.

Wiktoria

Pozdrowienia dla Szanownego Pana Redaktora i Ekipy.

Od redakcji: Dziękujemy!

•••

Budowa pomnika Andrzeja Zbigniewa Leppera
Łódź dnia 25.10.2014 r.

Informujemy że, w Łodzi zawiązał się komitet założycielski budowy pomnika wybitnego polskiego polityka – Andrzeja Zbigniewa Leppera.

I. Skład komitetu założycielskiego:

1/ Grzegorz Andrysiak – przewodniczący, tel. 502-41-09-19
woj. łódzkie
2/ Marian Widz
woj. lubelskie
3/ Andrzej Prochoń
woj. łódzkie
4/ Krzysztof Łysyganicz
woj. łódzkie
5/ Kazimierz Kamiński
woj. pomorskie

Skład komitetu zostanie poszerzony, jak i jego formuła zostanie dostosowana do potrzeb organizacyjnych w terminie późniejszym.

Osoby zainteresowane pomocą w pracach komitetu, jak i innym wsparciem, proszone są o kontakt z przewodniczącym.

II. Planowane miejsce ustawienia: przed Sejmem w dniu 5 sierpnia.

III. Uzasadnienie

W ludzkich sercach i umysłach zrodziła się potrzeba zachowania dla przyszłych pokoleń pamięci po Andrzej Lepperze. Wrażliwość na losy ludzkie, krzywdę, piętnowanie patologii w życiu społecznym, stawia go na równi z innym wybitnymi postaciami z panteonu polskich osobistości.

Brakuje Go nam, brakuje Go mieszkańcom miast i wsi. Brakuje Andrzeja Leppera – zapłacił najwyższą cenę za umiłowanie człowieka, Polski i Polaków. Pomnik musi powstać przed budynkami Sejmu, aby przypominał tym, co tam pracują, że nie pracują dla siebie, a dla narodu.

IV. Pomoc i wsparcie Wszystkim tym, którzy widzą potrzebę postawienia pomnika oraz udzielenia nam wsparcia, z góry serdecznie dziękujemy.

Od redakcji: Dziękujemy za informację!

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 01 listopad 2014 13:46

Listy z nr. 44/2014

Droga Redakcjo!

Halloween to pogaństwo i okultyzm uderzający nieposłuszeństwem względem 1. przykazania!!!

Czy wobec tego chrześcijanie nie powinni zaprzestać poparcia i celebracji PROFANACJI: Bożych Przykazań i ludzkiego ciała, jakie niesie ze sobą korowód "rozbawionych", przeróżnych duchów, maszkar, potrząsanie plastikowymi szkieletami, "zabawa" z nagrobkami, wisielcami i niby to częściami ciała ludzkiego?

"Dekoracje" na chrześcijańskich domach w ogóle powinny się nie pojawiać, a te które już tam są, zniknąć, i to jak najszybciej.

Myślę tu również o Domu Kopernika, który przyszczepił sobie do nazwy... imię św. Jana Pawła II... a na froncie wystawił wyszczerzone dynie i kukły/chochoły. Jak na ironię losu, właśnie nasz święty papież nadał i przywrócił specjalne znaczenie egzorcyzmom – i są na to dowody, że jego imienia również lęka się zło wypędzane egzorcyzmami.

Pamiętajmy o zmarłych z szacunkiem i nie wspierajmy kultu zła w postaci przebierańców, wciągając dzieci w szpony okultyzmu... niby niewinnymi harcami.

Czy nie lepiej dać dzieciom łakocie w domu, z okazji Wszystkich Świętych, aby nie czuły się pokrzywdzone ich brakiem i razem poczytać np. w Internecie o świętych, porozmawiać o tych, którzy odeszli do wieczności?

Małgorzata Kossowska

Od redakcji: To prawda, istota Halloween jest w 100 proc. pogańska – dajemy fanta – ofiarę – aby zło od nas się odczepiło (trick or treat). Niestety, w niektórych kościołach katolickich urządza się halloweenowe zabawy dla dzieci, nie widząc w tym nic złego.

•••

Droga Redakcjo:

Jak się okazuje, w Toronto ok. 60 proc., a w Missisaudze ok. 30 proc. uprawnionych wzięło udział w wyborach do władz miejskich. Gratulujemy tym, którzy zwyciężyli, i oczekujemy od nich pracy dla dobra obu miast.

W Toronto bardzo dużo mówi się o komunikacji miejskiej i kosztach wiążących ręce tym, którzy chcieliby rozładować korki przez rozbudowanie systemu podziemnej kolejki. Moim zdaniem: *Środki na budowę i renowację tzw. subway uzyskać można by z... dotacji na specjalne konto, dające pokwitowania z prawem do odpisu od podatku income tax; * Równolegle zysk na komunikację miejską mógłby napływać ze organizowanych loterii. * Podobno niektóre miasta USA miały (może i jeszcze mają) tzw. municipal bonds, które też można odpisać od podatku... nie wiem, jak one działają, ale to też sposób; * Ci, którzy nie mają prawa jazdy, a korzystają z ulic, powinni nie tylko zdać egzamin z ruchu drogowego, ale i wnosić jakieś opłaty rejestracyjne za bike lanes dla nich tworzone – masz prawo jazdy, to jesteś zwolniony, nie masz, to musisz partycypować w kosztach ich tworzenia i utrzymania.

Jak widać z powyższego "obrazka", można dostać pieniądze bez płaczu i śrubowania i tak już wysokich podatków.

W międzyczasie, parę prostych pociągnięć mogłoby trochę pomóc w rozładowaniu chaosu na ulicach... i to bez większych nakładów pieniężnych. Otóż sama regulacja światłami wiele mogłaby zmienić. Czy to tak naprawdę trudno, aby ustawić światła, choćby tylko na godziny szczytowe, aby jadący mieli "zieloną falę"?

Potrzeba też więcej zaawansowanych świateł ze skrętem w lewo i rozsądnym czasem danym na przejazd, bo są skrzyżowania, gdzie skręcający w lewo nawet blokują pas tym, którzy chcą jechać prosto (np. północ Bathurst i Lawrence czy gdzie indziej zablokowany tramwaj/autobus, przez skręcające w lewo auto, bo nie ma zaawansowanego skrętu itp.).

Nawet przejścia dla pieszych na przycisk, gdyby wyłączyć w godzinach szczytu i zsynchronizować z ruchem kołowym, tj. z tą zieloną falą, byłyby bardziej przyjazne środowisku naturalnemu, zmniejszając w ten sposób czas postoju "kopcących" samochodów, gdy jedna osoba powoduje korek z 50 aut na dłuższa metę – nie mówię tu o tzw. crosswalk, gdzie miganie światła na ułamki minuty wstrzymuje ruch.

Z poważaniem
Małgorzata Kossowska

Od redakcji: Szanowna Pani, rządzący, nowo wybrani w wyborach municypalnych na pewną będą wdzięczni za każdą poradę!

•••

Hello there!

My name is Amelia Strzepek and I am a Polish-Canadian student, currently writing her master thesis in Berlin, Germany.

I am contacting you today because I am conducting quantitative research on the Polish minority group in the Greater Toronto Area. I was hoping that you could help me by filling out a survey that I have created for first and second generation Poles in the Greater Toronto Area aged between 15-64. It will take approximately 30 minutes, is anonymous and available online in English and Polish, here:

http://learn.berlin/

The survey title "GTA-Born in Poland" or "GTA-Born in Canada" will let you know which survey to fill out.

***BIG HELP***

It would also immensely help me if you could FORWARD THIS SURVEY TO AS MANY POLISH-CANADIANS THAT YOU KNOW IN THE GTA AS POSSIBLE (personal contacts and/or professional mailing list) and then suggest to them to do the same. Only with such a snowball effect will I be able to reach the certain amount of respondents that I need in order to ensure my thesis’ academic credibility. This is very important to me and I hope that you can be apart of it.

Should you wish to receive a copy of the results once they are completed or have any questions, please do not hesitate to let me know via Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

I send my deepest thanks to you in advance.

Sincerely,
Amelia Strzepek

Od redakcji: Szanowna Pani, z miłą chęcią przesyłamy dalej. Z wielką chęcią opublikujemy również rezultaty Pani badań, by dowiedzieć się więcej o nas samych.

•••

Szanowna Redakcjo,

Chciałabym podzielić się z Państwem i z Czytelnikami "Gońca" garstką refleksji po sobotnim koncercie orkiestry symfonicznej pod dyrekcją Pana Andrzeja Rozbickiego.

Bardzo ładna sala koncertowa Living Arts Centre w Mississaudze tworzyła piękną oprawę wysokiej klasy muzyki i śpiewu, mistrzowsko prowadzonych przez Pana Rozbickiego. Czułam się jak we śnie... do momentu kiedy na scenę weszła Pani z Toronto Board of Education i rozpoczęła przemowę do Pana... Razbeky. Dysonans...

Nie mam problemów z rozumieniem jęz. angielskiego, żyję w tym kraju i staram się być czynnym członkiem społeczności. Konferansjerka prowadzona po angielsku ani mnie zdziwiła, ani przeszkadzała.

Natomiast NAME, be it first name, or especially LAST name, jest, w moim odczuciu, czymś bardzo osobistym i prywatnym i nie godzi się człowiekowi tego odbierać.

Uważam, że 20 lat entuzjastycznej pracy dr. Rozbickiego w środowisku torontońskim, powinno dać wystarczająco dużo czasu ludziom z Nim współpracującym na nauczenie się prawidłowej wymowy tego nazwiska.

Jeśli mogę dodać kilka słów, to wielkie uznanie dla zapału i umiejętności Pana Rozbickiego, poprzedni koncert o A. German był śliczny i ten sobotni – w zupełnie innych barwach, równie piękny. Bardzo dziękujemy, Panie Dyrygencie!!!

Z najwyższym poważaniem
Kalina Zięba
Puslinch

Od redakcji: No to przykro.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 17 październik 2014 07:23

Listy z nr. 42/2014

– Przeglądając starą prasę "Gońca", znalazłem artykuł na temat wystąpienia w Toronto wielkiego redaktora i przyjaciela Pana Kumora (Stanisława Michalkiewicza), który mówił między innymi, że niektórym z ofiar w katastrofie smoleńskiej, jako szkodnikom, słusznie się należała śmierć. Następnie, Rosja nie miała powodów, by zabijać Kaczyńskiego. Nic ująć, nic dodać. Tacy redaktorzy to stoją po stronie komunistów. Nawet chodzą i do kościoła, i siadają w pierwszych ławkach na pokaz. I takich ludzi "Goniec" i inni dają za przykład jako patriotów. Według wielkiego redaktora Michalkiewicza to słusznie zabili Prezydenta Polski. Trzeba nie mieć sumienia, aby tak twierdzić i być komunistą.

Stanisław Wojtowicz
Mississauga

Od redakcji: Szanowny Panie, doszukuje się Pan cudów; wspomniany cytat pochodzi z recenzji Jana Bodakowskiego książki p. Sommera, wywiadu ze Stanisławem Michalkiewiczem, a nie jest relacją ze spotkania w Toronto. Całość brzmi tak: "Stanisław Michalkiewicz dopuścił możliwość przeprowadzenia zamachu w Smoleńsku. Dostrzegł skandaliczne zaniedbania PO, które miały na celu przeszkodzenie w wizycie Kaczyńskiego. Jako klasyk politycznej niepoprawności, uznał, że niektórym z ofiar, "jako wybitnym szkodnikom, słusznie się" śmierć należała. Według publicysty, Rosja nie miała powodów, by zabijać Kaczyńskiego. Taki powód miało środowisko WSI (Kaczyński ukrywał wiedzę na temat tego środowiska, akta, które po zamachu przejął Komorowski)". Muszę Panu powiedzieć, że w pełni podzielam tę opinię. Chce Pan, żebym wskazał szkodników po nazwisku? Andrzej Kumor

***

Wielce Szanowny Panie Redaktorze,

przyzwyczaiłem się już do tego, że redagowany przez Pana tygodnik docierał do mnie już we wtorek, czasami w czwartek lub w piątek, ale wczoraj listonosz nie doręczył mi ostatniego numeru, a co za tym idzie, zastanawiam się nad tym, jaka była tego przyczyna. W przeszłości też był taki wypadek, iż w jednym tygodniu otrzymałem dwa zaległe numery, a co za tym idzie, liczę na to, iż 38. numer dotrze do mnie w poniedziałek. Usiadłem jednak do maszyny, by napisać ten list, bo wyłoniło mi się sporo różnorakich problemów, z którymi chciałbym podzielić się z Panem.

Na czoło wysuwa się dzień dzisiejszy, który, jak donosiły środki masowego przekazu, był obchodzony w całym kraju jako dzień "Polskiego Państwa Podziemnego". Na miejscu tu tego nie odczułem, ale z prasy było mi wiadome, iż w Rzeszowie sesją naukową miano upamiętnić 75. rocznicę powstania "Polskiego Państwa Podziemnego", acz de facto chodziło o to, iż 75 lat temu w broniącej się jeszcze przed Niemcami Warszawie powołano tajną organizację, która otrzymała nazwę Służba Zwycięstwu Polsce, z której wyłonił się później Związek Walki Zbrojnej, a z tego Armia Krajowa, którą traktowano jako składową część Polskich Sił Zbrojnych powołanych na obczyźnie, a podległych Rządowi Polskiemu na emigracji wpierw we Francji, a później na terenie Wielkiej Brytanii. Odpowiednikiem na terenie kraju emigracyjnych władz polskich były różne szczeble struktur administracyjnych zarówno administracji cywilnej, jak i wojskowej, co było na terenie Europy swoistym fenomenem, bacząc na okupowane kraje tak przez III Rzeszę, jak i Związek Sowiecki. Można więc rzec, iż przez cały okres II wojny światowej na terenie II Rzeczpospolitej Polskiej działały podziemne struktury państwa polskiego, ale wiązanie ich z pojęciem "Polskie Państwo Podziemne" jest swoistym wypaczeniem obrazu prawdy historycznej. Fakt ten podnosiłem daleko wcześniej, a jeśli dziś tu o tym wspomniałem ponownie, to z myślą o tym, by w swoisty sposób usprawiedliwić się, iż jakoś wymowniej nie uczciłem tu 75. rocznicy powstania SZP, której fundamentem były przede wszystkim przedwojenne poczynania władz wojskowych, aby, na wypadek potrzeby oddania pewnego obszaru państwa wojskom obcym, uruchomić działalność władz podziemnych, ale jak dotąd tej kwestii kręgi historyczne w szerszym zakresie nie podniosły, a związane to w głównej mierze z tym, iż w swą porę nie podjęto w tym zakresie badań terenowych, a dziś już brakuje wiarygodnych informatorów. Czas więc zrobił swoje i pył zapomnienia przykrył wiele kwestii i konkretnych działaczy, którzy już w czas walk wrześniowych w 1939 r. oraz na początku okupacji niemieckiej i sowieckiej kładli fundamenty pod budowę struktur organizacji konspiracyjnych po jednej i drugiej stronie kordonu granicznego. W tym zakresie mam pełne rozeznanie w istocie podniesionej tu kwestii.

Wspomnę, iż dzięki w porę jeszcze podjętym badaniom terenowym udało mi się, acz nie był to czas łatwy, zdobyć istotne dane na temat losów ks. rotm. rez. Józefa Śliwy po walkach wrześniowych i jednoznacznie określić jego rolę w budowie struktur organizacyjnych Konsolidacji Obrońców Niepodległości (występowała pod kryptonimem "Klon") na najdalej wysuniętym obszarze położonym na południowy wschód od Suśca (Huta Różaniecka, Ruda Różaniecka, Cieszanów, Płazów, Narol), co istotne, bo łatwiej było już uściślić dane na temat struktur organizacyjnych tomaszowskiego obwodu AK.

Marginesowo wspomnę tu Panu, a może to też zainteresuje innych, iż w 75. rocznicę polsko-niemieckich walk pod Tomaszowem Lubelskim zorganizowana też została 19 września sesja naukowo-historyczna pt. "Ocalić od zapomnienia". Skorzystałem z zaproszenia, a ponieważ pogoda w tym dniu była wyjątkowo dobra, wybrałem się przede wszystkim z myślą o tym, by na miejscu zobaczyć, jak ten jej bogaty program zostanie zrealizowany, bo na temat istotnych wysuniętych w nim kwestii wiele sobie nie obiecywałem, i stąd to wracając do domu, nie czułem się zawiedziony, bo niektórzy referenci całkowicie zlekceważyli sobie swe wystąpienia w tym środowisku. Stąd to już na sali obrad owej sesji naukowo-historycznej nasunęło mi się jedno z powiedzonek ks. Józefa Kłosa, który w 1946 r., po wymuszeniu przez władze sowieckie opuszczenia Lwowa, przybył tu, do Cieszanowa, do swej rodzinnej parafii, z myślą o tym, iż jak się coś zmieni, wróci pierwszy do opuszczonej przez się parafii Marii Magdaleny. Nie wrócił i tu zmarł! Był to kapłan godny szczególniejszej uwagi. W kazaniach swych sięgał niejednokrotnie do spuścizny naszych czołowych wieszczów narodowych. Korzystał także z bogatej spuścizny ludowej tak polskiej, jak i ukraińskiej, i stąd to, po wysłuchaniu niektórych wystąpień na wspomnianej sesji naukowo-historycznej w Tomaszowie Lubelskim, aż prosiło się, by już tam, na sali, powiedzieć: "Na seło ludy duryty"! W dowolnym tłumaczeniu na język polski rzec by można było: "idź na wieś ludzi tumanić", acz dziś i na wsi nie można lekceważyć słuchaczy, a co dopiero w mieście, w którym znajduje ię m.in. Wydział Zamiejscowy Nauk Prawnych i Ekonomicznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, w obrębie którego toczyły się obrady, a na sali obecni też byli studenci tejże uczelni. Żałosne to zjawisko, acz nie jedyny to wypadek i stąd podnoszę go tu, by fakty takowe jako naganne jednoznacznie potępiać i publicznie ganić. Dobrze więc, iż na łamach lokalnego tygodnika ("Echa Roztocza" z 23 września) pewne uwagi swe na temat owej sesji podniósł Tomasz Wątły ("Nie tylko rekonstrukcja") oraz ukrywający się pod kryptonimem jako "MAS" ("Nie tylko o wojnie") Marian Adam Stawecki!

W niedzielę, 21 września, miałem zamiar skorzystać z zaproszenia dyrektora Muzeum Kresów w Lubaczowie i wziąć udział w otwarciu pokonkursowej wystawy pt. "VIII Triennale Polskiego Rysunku Współczesnego Lubaczów 2014", bo okazja to też szczególna, by spotkać się ze znajomymi, ale zmiana pogody stanęła mi na przeszkodzie i nie zdecydowałem się na wyjazd.

Wspomnę tu, iż działalność Muzeum Kresów w Lubaczowie godna jest szczególniejszej uwagi, a organizowane tam dość często różnorodne wystawy stały się już swego rodzaju tradycją. Przychodzą na nie trzy pokolenia, co jest istotnym faktem godnym tu też odnotowania. Mało tego! Na otwarcie różnorakich wystaw przyjeżdżają też mieszkańcy z innych miejscowości, w tym i z Przemyśla, Rzeszowa, Jarosławia, Tomaszowa Lubelskiego oraz Zamościa, a co za tym idzie, placówka ta na obszarze kresowej tu dziś ziemi polskiej spełnia właściwie swą rolę. Wymaga to oczywiście znacznego wysiłku tak ze strony dyrekcji, jak i wszystkich pracowników, ale mają też dużo satysfakcji, bo lubaczowskie muzeum utrzymuje też szerokie kontakty z różnymi placówkami muzealnymi nie tylko w kraju, ale i za granicą, i stąd to uznałem za celowe, by o tym wspomnieć tu Panu, by za pośrednictwem redagowanego przez Pana tygodnika zwrócić uwagę Polonii za Oceanem, iż będąc w kraju, warto też zatrzymać się w Lubaczowie, by obejrzeć nie tylko pewne eksponaty na wystawach stałych, ale też, w czas rozmowy z pracownikami muzeum, szukać możliwości zaspokojenia swych osobistych problemów związanych z losami przodków żyjących tu w minionych stuleciach.

Pora mi już, Panie Redaktorze, list ten kończyć, a miałem zamiar o wielu innych jeszcze sprawach napisać, ale trudno mi tu na koniec nie wspomnieć ze smutkiem, iż lato definitywnie już się nam skończyło, że w minionym tygodniu przelatywały już nad Cieszanowem żurawie, a co za tym idzie, tylko patrzeć, jak "zagości" nam i tu zima, a myśląc o zimie, myślę też i o tym, czy nie wyłonią nam się problemy z opałem mieszkań, bo rządzący nami tu ludzie zaniedbali istotne kwestie i w tym zakresie, a ostatnia zmiana na stanowisku premiera oraz swoista rekonstrukcja rządu wielkim optymizmem społeczeństwa polskiego nie napawa. Daj Bóg, by było dobrze, byśmy jakoś szczęśliwie doczekali lepszych czasów i my tu w Polsce, i tam na Ukrainie, w tym i liczna tam społeczność polska, której losy nie są nam obce. Fakt, iż "Goniec" i tym problemom poświęca ostatnimi czasy sporo uwagi, cieszy i za to dziękuję też Panu i Pańskim współpracownikom.

Kończąc, nadmienię tu jeszcze o tym, iż nie miałem odwagi wybrać się do Krakowa, by wziąć udział w konferencji konserwatorskiej dedykowanej pamięci Barbary Tondos i Jerzego Tura, którą zatytułowano "Drogi i rozdroża ochrony zabytków w Polsce południowo-wschodniej po 1945 roku", a która odbyła się tam w dniach 26-27 września. O planach jej zorganizowania i propozycji wystąpienia z referatem w czas jej obrad powiadomiony zostałem daleko wcześniej, ale nie zdecydowałem się na to. Nie zdecydowałem się też na to, by uczestniczyć w jej obradach, acz program był bardzo bogaty i starannie rozłożony w czasie. Wysłałem jeno życzenia (...). Po konferencji, jak wcześniej zapowiedziano, wygłoszone w czas jej obrad referaty mają ukazać się drukiem i na publikację tę będę oczekiwał, a wspominając tu i o tym, mam na uwadze też innych, iż może treści jej przykują uwagę przede wszystkim historyków sztuki mieszkających w Kanadzie.

Pozostaję z poważaniem
Stanisław Fr. Gajerski
Cieszanów, 27 września 2014 r.

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 11 październik 2014 13:57

Listy z nr. 41/2014

"Daremne żale, próżny trud
bezsilne złorzeczenia..."

Można i trzeba

Hasło, aby walczyć z wiatrakami, zatrąca donkiszoterią i archaizmem, bo przecież od czasu Cervantesa te wietrzne urządzenia zostały kolejno zastępowane przez młyny wodne parowe i elektryczne. Wszystkie one pracowicie mełły ziarno (jak mówi piosenka o Starym Młynie) na białej mąki pył, by z mąki tej chleb był. Hasło też jest synonimem źle ukierunkowanego i bezowocnego wysiłku. Ot, taka przenośnia, którą można zdefiniować – daj sobie z tym spokój, to działanie bezcelowe.

A jednak redakcyjny felieton wcale nie jest archaiczny, słusznie zachęcając do takiej walki. Może i ona powinna być prowadzona przez nas, polonusów, i wcale nie tam w Sierra Nevada w dalekiej Hiszpanii, ale tu, współcześnie, w naszym wspólnym Ontario. Bo są u nas nowoczesne, smukłe, wysokie białe wiatraki. Paradoksalnie o ile tamte drewniane, staroświeckie pracowały cierpliwie dla dobra mieszkańców, to te przyczyniają się jedynie do odchudzania naszych portfeli, produkując mało efektywnie drogą energię elektryczną. Ale za to podobno "czystą". Prawda jest to oczywista, najlepsza energia czysta! Eko-soc-liberałowie wierzą w tę prawdę objawioną, a ponieważ są addicted do wydawania pieniędzy podatników, rosną nam tam i ówdzie te ww. wiatraki mimo głośnych protestów – tylko nie tu, nie w naszej okolicy!

Jak słuch niesie, na szczęście, nawet ekologo-zapaleńcy ostatnio przyznają, że może jednak coś tam jest na tej krytyce, i zaczynają proponować w miejsce tych winowajców – turbiny. Podobno mniejsze niedekorujące tak wyraźnie sielskiego krajobrazu, tańsze i bez niepożądanych cech (hałas, promieniowanie) wiatraków.

Tytuł redakcyjnego felietonu jest oczywiście i rzeczowy, i może być traktowany jako przenośnia. Jako wezwanie do działania na niwie polityczno-społecznej. Na – jak by to powiedzieć – na własnym regionalnym podwórku. I to skutecznie, głosując na odpowiednich kandydatów w municypalnej polityce.

W latach 60. już tak dawno (!) minionego stulecia popularna wówczas w Polsce piosenkarka Helena Majdaniec śpiewała "Za górami, za lasami będę walczyć z wiatrakami...", co niektóre nieobznajomione z hiszpańską przenośnią koleżanki nuciły – "będę tańczyć z wiatrakami".

A zatem można powiedzieć, że w felietonie redakcyjnym wszystko słuszne i chwalebne jest. Ale... tytuł to przenośnia (także) synonim bezcelowości i niepowodzenia.

No bo odkąd jestem obywatelem Kanady, tj. ponad 30 lat, przed każdymi wyborami słyszę we wszelkich mediach apele – idź i głosuj! Twój głos się liczy. I co? I niestety większa połowa (jak mawiają matematycy) rodaków-Kanadyjczyków wybory olewa. Co tam ja jeden zmienię? Nie będę "walczył z wiatrakami". Politycy, działacze, to wszystko po jednych pieniądzach z pełnymi ustami obietnic. Szkoda czasu na głosowanie, lepiej iść na piwko. Tak jakby nie można połączyć, w odpowiedniej kolejności, tych dwóch czynności.

Niestety, i to bardzo niestety, w naszym polonijnym środowisku jest duch zawiści, zazdrości. Nie będę pomagał drugiemu Polakowi! A szkoda, bo może przyjść chwila, że on mógłby pomóc tobie.

Ja, nie chwaląc się, we wszystkich głosowaniach tutejszych i w konsulacie, zawsze brałem udział. Generalnie zgodnie z moimi poglądami politycznymi – konserwatyści tu, w Polsce PiS. Ale ta generalność ustępowała, gdy tutaj na liście wyborczej była osoba polskiego pochodzenia. Niezależnie od koloru – niebieski, czerwony czy pomarańczowy, dostawała mój głos. Taka plemienna jedność.

Przyznam się też do poważnego przestępstwa. W czasie jednych z wyborów, to znaczy krótko przed nimi, zmieniłem miejsce zamieszkania. Była osoba polskiego pochodzenia. Zagłosowałem na nią, jego dwa razy. W nowym miejscu byłem już oczywiście zarejestrowany i po wylegitymowaniu wrzuciłem głos do urny. W starym miejscu nikt mnie o nic nie pytał, bo byłem doskonale członkom komisji znany. I na tę samą osobę zagłosowałem drugi raz! To się nazywa dwieście procent poparcia – i była wygrana! Celowo nie określam płci ani daty wyborów, ani też szczebla, bo a nuż te wybory trzeba by unieważnić (cha, cha, cha!)? Zaznaczam, że w starym miejscu byłem też na liście, bo młyny biurokracji, a może wiatraki – mielą powoli.

Redaktor słusznie (oczywiście, a jak?) pisze, że jeśli nie głosujemy, to możemy sobie palcem w bucie pokiwać. Ja to zaktualizuję. Możemy sobie pokiwać wszystkimi palcami, w sandałach. Sorry, taki mamy klimat! To prowadzi do powiedzonek, które wchodzą półoficjalnie do języka polskiego. W latach panowania niezastąpionego Wałęsy sam widziałem dziewczynkę w koszulce z napisem: "Nie chcem ale muszem – chodzić do szkoły". A jeszcze w tym temacie – plusy dodatnie i ujemne, jestem za, a nawet przeciw, stawiam na prawą lub na lewą nogę (a sam jestem między nogami – dop. mój).

A gruba, nieszczęsna zresztą kreska Mazowieckiego? I kamieni kupa.

Redaktor użył jeszcze jednego powiedzenia oznaczającego chyba coś odległego i nie bardzo na temat – Chińczycy trzymają się mocno! To cytat z "Wesela" Wyspiańskiego, który w tej sztuce osadził realne osoby. W rękopisie, w nawiasach podał ich imiona. Jedną z postaci był przyjaciel autora, dziennikarz "Czasu", mój stryj Rudolf Starzewski, który tego określenia lubił podobno używać. W sztuce występuje właśnie jako Dziennikarz ze swoim bon motem.

Na zakończenie przytoczę jeszcze ulubione powiedzonko S. Michalkiewicza: "Nie ulega wątpliwości powiedziała stara niania...". Kto zna zakończenie? "...lepiej dziubdziać bez miłości niźli kochać bez dziubdziania" (w oryginale je...ć).

A więc obudź się rodaku i głosuj. Twój głos się liczy, przez twój udział wszyscy się bardziej będziemy liczyć. Nie dajmy, żeby ci... (nie, bo okrzyknięto by mnie rasistą) decydowali, kto ma nami rządzić!

Ostojan
Toronto, 30 września 2014

PS Tak to się w życiu plecie. Rudolf Starzewski popularyzował twórczość S. Wyspiańskiego, a red. A. Kumor drukuje mnie! Ale gdzie tu porównanie – Galicja maleńka, a Ontario, nie licząc już Kanady – wielkie!

Od redakcji: Wie Pan, Ontario wielkie, ale puste w środku.

•••

Redaktor Andrzej Kumor

W nawiązaniu do artykułu, a raczej kopii napisanego przez pisarza Melchiora Wańkowicza wspomnienia o pisarzu Sergiuszu Piaseckim warto dodać, że Wańkowicz postarał się o wcześniejsze wypuszczenie Piaseckiego z więzienia i wylansował Piaseckiego, publikując w Polsce jego powieści w wydawnictwie Roy. Wańkowicz był współwłaścicielem tego wydawnictwa. Było to przed 2. wojną światową. Wańkowicz drukował Piaseckiego, ale jednocześnie i "oszukał" młodego, niedoświadczonego pisarza, gdyż w umowie o druk zastrzegł, że prawa autorskie przechodzą w całości do wydawnictwa Roy.

Tak więc gdy w czasie 2. wojny światowej Wańkowicz i wydawnictwo Roy publikowało powieści Piaseckiego w Anglii dla Polaków na emigracji, to Piasecki nie otrzymał ani grosza. Żył w Anglii w biedzie i zmarł w biedzie.

Z poważaniem
Walerian Domański
Detroit, USA

Od redakcji: Dużo wielkich (również gabarytowo) ludzi nie szanuje innych.

•••

Szanowny Panie Redaktorze,

Czytałem w "Gońcu" z 26.09.-2.10.2014 artykuł hm. Malwiny Rewkowskiej "Czy warto zapisać dziecko do harcerstwa".

Jestem weteranem z trzech frontów: 1939 Polska, 1940 Francja i 1944 Inwazja, z 1. Polskiej Dywizji Pancernej gen. St. Maczka. Do harcerstwa należałem już w 1935 r. Z tego okresu mam miłe wspomnienia. Wspólne wędrówki, zwiedzanie Gór Świętokrzyskich, odwiedzanie miejsc historycznych to była fascynacja. Zajęcia obozowe w pewnym stopniu przygotowały mnie do wojska.

Jak sobie przypominam, trochę inne było salutowanie. Prawa ręka zgięta w łokciu uniesiona do góry. Nie wiem, kiedy zostało zmienione.

Ja, jako weteran, chciałbym dodać, że harcerze asystują weteranom na różnych uroczystościach, jak: Święto Żołnierza, Apel Poległych, 11 listopada i innych. To cieszy, bo weterani się wykruszają, harcerzy przybywa i w przyszłości przejmą weterańskie tradycje i powinni je zawsze pielęgnować.

Dziękuję serdecznie hm. Malwinie Rewkowskiej za artykuł i powtórzę za nią, że warto być harcerzem.

Życzę dużo zdrowia, dalszej owocnej pracy dla dobra Polonii, Polski i przybranej Ojczyzny Kanady.

Z weterańskim pozdrowieniem
kapitan Mieczysław Lutczyk
Oshawa, 30 września 2014 r.

Od redakcji: Wielki to zaszczyt dla nas, że Pan czyta i nadal wspiera Polskę i Polaków.

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 27 wrzesień 2014 23:13

Listy z nr. 39/2014

List otwarty Aleksandra Ładysza do Polskich Artystów w Kanadzie

Szanowni i drodzy koledzy

Z przykrością informuję, że moje i Pana Stefana Szczepańskiego starania w zorganizowaniu dużego patriotycznego koncertu z okazji 11 listopada Święta Niepodległości Polski nie przyniosły oczekiwanego skutku, dlatego planowane koncerty 8 i 9 listopada 2014 roku zostają odwołane.

Przyczyny:

1. brak odpowiedniego i godnego miejsca na główny koncert niedzielny, pomimo wielu starań, zabiegów i próśb w tym kierunku od siedmiu miesięcy.
2. Opieszałość, a może celowe działanie pewnych znanych w Polonii osób, które podjęły się pomocy i wiedząc o tym, do dnia dzisiejszego nie wykonały żadnych działań w tym kierunku, m.in. redaktorka portalu przegląd.ca, która w lutym br. podjęła się rozmów ze sponsorami.
3. Brak jasnych i konkretnych deklaracji ze strony Władz i Organizacji Polonijnych (m.in. brak odpowiedzi na pisma wysłane na wiosnę br.).
4. Wreszcie – brak oparcia finansowego w przypadku podjęcia dalszych działań i umów z artystami na skalę tak dużego koncertu.

To pokrótce zasadnicze powody, które skłoniły nas do rezygnacji z tego projektu.

Reasumując:

Niepokojącym i groźnym zjawiskiem jest oddalanie się Polonii od naszej kultury i tradycji narodowej, którą coraz częściej zastępuje tania i na bardzo złym poziomie prosta rozrywka, niejednokrotnie reprezentowana przez wykonawców, których poziom budzi poważne zastrzeżenia, bądź tych których świetność przeminęła w dawnym PRL-lu. Należy też zwrócić uwagę, że organizowane przez różne organizacje polonijne w Kanadzie imprezy rocznicowe czy narodowe są z reguły na bardzo niskim poziomie, bez należytego przygotowania, bądź są organizowane tylko dla podkreślenia obecności, a nie w duchu i intencji. Ważnym i palącym problemem jest brak aktywności i udziału młodego pokolenia, to poważny błąd lub też skutek braku należytego wsparcia i pomocy przez organizacje polonijne, które nie dbają o należyty przekaz dla tych tak ważnych dat. Wreszcie udział osób, którym z przypadku powierzono ważne funkcje polonijne, a dla których tematy dziedzictwa narodowego i kultura są dalekie i obce w imię wygody i ciepłej posadki. To smutne i jednocześnie pożywka dla wszystkich wrogich sił, które w imię tzw. poprawności politycznej starają się nas przekonać, że ciekawsza jest tania i beztroska zabawa, a nie tradycja i kultura, która zapisana jest od 1000 lat w naszej narodowej tożsamości. A dziś jest to szczególnie ważne i palące.

Jednocześnie jest mi niezmiernie przykro, że pomimo tak wielu starań w tak ważnym dla nas Polaków roku, zabrakło naszej Polonii chęci, a może dobrej woli, żeby należycie uczcić te tak ważne i istotne rocznice jak: 11 listopada, 70. rocznicę Powstania Warszawskiego, 100. rocznicę powstania Legionów Piłsudskiego, 75. rocznicę zbrodni katyńskiej, i wreszcie przypomnienia dwu ważnych wydarzeń, tj. kanonizacji Jana Pawła II i 30. rocznicę męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki.

Myślę jednak, że nasze starania o pamięć i tożsamość nie pozostaną bez odpowiedzi i skłonią nas do chwili refleksji, czego sobie i wszystkim nam życzę.

Z poważaniem
Aleksander Ładysz – PolCanArt Management

•••

Prof. Witold Kieżun

Szanowny Pan Prof. Kieżun!

Z wielką troską przyjąłem wiadomość o hospitalizacji pana Profesora i pragnę wyrazić moje zatroskanie o pańskie zdrowie, życząc mu wszystkiego co najlepsze i szybkiego powrotu do zdrowia.

Pragnę też wyrazić moje uznanie dla pracy pana Profesora i podziękować, że swoimi pracami i wystąpieniami w ciągu ostatnich paru lat, poparł swoim autorytetem dokładnie i wyczerpująco wszystko to – co przedstawiłem Narodowi Polskiemu w swoich programach wyborczych w 1990 roku.

Wcześniej nie było jakoś sposobności, zresztą pan Profesor też nie wspominał, że tezy – jakie głosi, stanowiły już wiele lat wcześniej zasadniczą część mojego programu.

Szkoda mi tylko jednego, że to nie wtedy – w tamtym czasie nastąpiło to poparcie, nie tylko ze strony pana Profesora , ale i wielu innych polskich ekonomistów i działaczy gospodarczych, a mogło to diametralnie zmienić bieg historii!

Cóż, wszyscy – jako jednostki – żyjemy w ściśle określonym czasie... ale przeżywamy tysiąclecia – jako Naród! Mam nadzieję, że z naszego życia i błędów wyciągną wnioski nasi zstępni i unikną ich – bazując na naszym doświadczeniu, dla wspólnego dobra naszych przyszłych pokoleń!

Życzę Panu z całego serca szybkiego powrotu do zdrowia i doczekania chwili, kiedy ziszczą się nasze plany dla dobra naszego wspólnego Dobra – jakim jest Polska!

Z poważaniem
Stanisław Tymiński

•••

Wielkie wydarzenie w UE , ale szczególnie w Polsce. Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej. Polak będzie rządził Europą. Nikt więcej już nam nie podskoczy. Wszystko toczy się zgodnie z planem eurokołchozu. Plan Boży ich nie obchodzi, bo spełnia się ich plan. W Polsce premierem zostanie Kopacz, która przekopała na metr las smoleński. Teraz wszyscy są zadowoleni z tego wyboru. Nawet Kaczyński się cieszy jak niedorosły dzieciak.

Niektórzy mówili, że PiS z Kaczyńskim i PO z Tuskiem to to samo. I chyba mieli rację. Bo trudno uwierzyć, że Kaczyński taki zadowolony z tego. Teraz odkrył swą twarz. Pierwsze skrzypce odegrała Caryca Merkel, najlepsza przyjaciółka Tuska i Putina. Obydwoje szkoleni w NRD przez służby komunistyczne. Dla Tuska to ten wybór to na rękę, bo w Polsce już nie miał więcej czego spieprzyć, to spieprzył do Brukseli. W ten sposób uniknie wszystkich kar za sprzedaż i zrujnowanie Polski. Plan, proletariusze wszystkich krajów łączcie się wypełnił się, pod przywództwem masonów . Dla nich to tu raj na ziemi. Dla nich niepotrzebny inny raj ani Niebo. Dlatego śmieją się z Boga i kary Bożej.

Stanisław Wojtowicz
Mississauga

Od redakcji: Chodzi przecież o to, kto się uśmiechnie na końcu, a z pewnością nie będą to masoni.

Opublikowano w Poczta Gońca
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.