Wielu dziennikarzy zachodziło w głowę, czy oby taki śmiały tytuł, jaki dali w swoich gazetach po śmierci mędrca, nie będzie postrzegany przez niektórych jako bluźnierczy, uwłaczający wiernym i Kościołowi. Było to po części spowodowane wyzwaniem rzuconym tej instytucji do podjęcia dialogu na temat zmarłego, jak i zuchwałą grą słów pragnącą zachęcić czytelnika do omawianego tematu.
Zapewne był to również pewnego rodzaju dług wdzięczności, zadośćuczynienie po tym, co go spotkało na ziemi z ust i piór tych wszystkich, którzy za życia o nim pisali i mówili. A może bardziej sprawiedliwie byłoby powiedzieć, jak go za życia obgadywali albo zupełnie ignorowali.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!